William Alfred Quayle

William Alfred Quayle, Październik (October)


Mój październiku, twoje liście czerwone stają się jak wino;

Równiny są pokryte senną mgłą, która w smugi się układa;

Dalekie wzgórza są błękitne, jak tafla morza nad głębiną;

Na leśne drogi siew twych liści jak ziarno z chłopa rąk opada.


Zawodzą twoje głuche głosy jak ludzie ogarnięci bólem,

Którzy śpią i w koszmarach jęczą, wyją i wyją tak bez końca;

Wiatr im wtóruje swoim szumem, ciągłym i ciężkim, ciemnym, czule,

Tak samo smutnym i samotnym, jak o zachodzie światło słońca.


Dni twoje bliskie są i drogie dla mnie jak śmierć, co z czasem płynie,

A sama śmierć jest równie droga jak uświęcona życiem miłość.

Dni nasze nie są niczym więcej, tylko oddechem, który ginie,

I zmierzchem, który tu zapada, by w niebie błyszczeć z większą siłą.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Głosy (The Voices)


Napijmy się za zdrowie nocy -

Za piecem świerszcz zatrzeszczał tak.

Wypijmy za dzień pełen mocy -

Tak właśnie się odezwał ptak.

Zarówno poprzez śpiew wesoły,

Gdy niebo lśni o wschodzie słońca,

Jak przez milczącą w mroku radość,

Gdy dzień dobiega już do końca,


Zarówno poprzez głos donośny

Jasnego dnia i ciemnej nocy

Pochwała wznosi się do Ciebie

Duszy Pociecho i Pomocy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Wszystko w porządku (All's Well)


Moje strudzone serce, słońce

Zaszło, umilkły wszystkie głosy,

A ścieżki nadchodzącej nocy

Wilgotne są od świeżej rosy.


Sen sunie bez jednego słowa,

Nie żal mu tego, co w dzień zaszło;

Gwiazdy wychodzą na niebiosa

Skoro sławniejsze słońce zgasło.


Wszystko w porządku, wszystko dobrze,

Bóg ciągle ciebie bardzo kocha.

Uśmiechnij się, strwożone serce,

Śpij słodko i mi tu nie szlochaj.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Zaufanie


Mój oddech skrapla się na szybie,

Jest gesty, tak jak ziemia sucha,

Przygladam się z wysiłkiem, ale

Na próżno; mogę tylko ufać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, L'Envoi (L'Envoi)


Sądzę, że dobrze rozumiecie, kobiety dotąd zawodzące,

Smutne, w żałobie pogrążone, to wszystko, co wam powiedziałem.

Bowiem wyraźnie całkiem widzę, że oczy wam się teraz śmieją,

Chociaż przed krótką chwilą jeszcze od łez czerwone były całe.

Jego tu nie ma!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Mój Boże, do Ciebie (My God, to Thee)


Mój Boże, Tobą nieprzerwanie rozbrzmiewa wciąż istota moja,

W Tobie i tylko dzięki Tobie najgłębsze szczęście odnajduję.

Ty jesteś dla mnie najpiękniejszym latem, słonecznym dniem i nocą

Spokojną, w której trosk i trudów w ogóle w duszy się nie czuje.


Mój Boże, to do Ciebie tylko zawsze się zwraca moja dusza,

Jak słoneczniki, które zawsze się obracają w stronę słońca.

Za Tobą także tęskni moja natura, nieznająca granic,

W Tobie i tylko w Tobie dla mnie uczta miłości trwa bez końca.


Mój Boże, tylko razem z Tobą podnoszę się z otchłani smutku,

Tak samo tylko razem z Tobą wchodzę na nieskończone schody

I razem z Tobą ręka w rękę przekraczam lata i stulecia,

Z Tobą znajduję pocieszenie i ulgę poczas niepogody.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Morze widziane we śnie (The Sea in Sleep)


Zasnąłem raz na brzegu morza, czując na twarzy jego wilgoć,

Przez sen słyszałem fal rozmowy, płynących z drugiej strony globu,

I odczuwałem we śnie cały ogrom otchłani oceanu,

Płakałem również bardzo gorzko na widok jego licznych grobów.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Ranek na wschodnich wzgórzach (Morning on Eastward Mountains)


Skały są obrzeżone ogniem,

Trawy są obrzeżone rosą,

Ptaki spiewają sobie chórem,

Błękit się wspina ku niebiosom.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Grudzień czy czerwiec (December-June)


To już ostatni miesiąc, grudzień,

W moim podeszłym bardzo wieku,

Ale czas gorącego czerwca wciąż trwa niezmiennie w moim sercu.

Gdy usiłuję z wielkim trudem

Przypomnieć sobie któryś z lęków,

Nie umiem, za to dzikie róże puszczają pąki niczym w czerwcu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Wiosna idzie (Spring Cometh)


Ty słodka wiosno, słyszę, jak te błękitne drozdy już śpiewają,

Na bagnach zaś tłum żab ogromny rechotem swoim im wtóruje.

Wkrótce wystrzelą nowe kwiaty, co z czarnej ziemi wyrastają

Och, moje stare, skromne serce, jak ty z radości dziś pulsujesz.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Letni wiatr (Summer Wind)


Och, mój oddech jest gorący,

Gdy całuję dojrzałej pszenicy źdźbła gibkie,

A moje usta odbierają

Jej pocałunki jako takie szybkie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Ranek na wschodnich wzgórzach (Morning on Eastward Mountains)


Skały są obrzeżone ogniem,

Trawy są obrzeżone rosą,

Ptaki spiewają sobie chórem,

Błękit się wspina ku niebiosom.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Grudzień czy czerwiec (December-June)


To już ostatni miesiąc, grudzień,

W moim podeszłym bardzo wieku,

Ale czas gorącego czerwca wciąż trwa niezmiennie w moim sercu.

Gdy usiłuję z wielkim trudem

Przypomnieć sobie któryś z lęków,

Nie umiem, za to dzikie róże puszczają pąki niczym w czerwcu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Śnieg nocą (The Snow at Night)


Wielkie pola i lasy są białe od pyłu

Zmiecionego z odległych gwiazd w ciągu tej nocy,

Który biały i czysty niczym święta ufność

Błyszczy jak wiara ludzi w Boga, Pana mocy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Przy potoku (Beside a Brook)

Poeta leżał przy potoku

I pisał na dębowym liściu.

Na wiersz swój już nie spojrzał potem,

Więc wiersz żył krótko, tak jak bywa z liścmi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Powiedział fiołek (A Violet Saith)


To jest mi całkiem obojętne - powiedział pewien fiołek mały -

Czy jestem żywy, czy umarły, ważne, że rosłem w pełni chwały.

Nietrudna była moja służba, a ja pełniłem ją niezłomnie,

A służba była sumą życia - ta pamięć niech zostanie po mnie.


Miałem od Boga powołanie, by z całej siły kwitnąć sobie;

Czym wobec tego będzie dla mnie śmierć i to, że mnie złożą w grobie?

Ważne, że moje małe usta promienie całowały słońca,

A kiedy czas nadejdzie na to, mój bieg potoczy się do końca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Miłość przychodzi (Love Comes)


I. Przed przyjściem


Jestem zmęczony i znużony, och, znużony -

Powiedział ten, co bardzo długo oczekiwał;

Straszne jest moje życie, straszne z każdej strony,

Smutek raz tylko dźgnął, nadzieja jest nieżywa.


Jestem zmęczony i znużony, och, znużony -

Dodał - I teraz nie wiem, gdzie się mogę zwrócić.

Życie jest takie straszne i takie surowe,

Pozostało mi tylko wzdychać i się smucić,


Jestem zmęczony i znużony, och, znużony -

Nawet smutnego morza stałe kołysanie

Nie jest tak bardzo straszne jak mój żal niezmierny,

Przyćmić go w żaden sposób nie jest ono w stanie.


II. Miłość przychodzi


Jestem zmęczony i znużony, och, znużony -

Rzekł znów - Lecz śmieję się i śpiewam pieśń radosną.

A życie nie jest wcale surowe i straszne,

Ale takie wspaniałe, jak świat bywa wiosną.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Moja modlitwa (My Prayer)


Niech ta moja modlitwa, miłosierny Panie,

Prosto do twego serca się zaraz dostanie.

Ty wiesz, jak żyję, cierpię, wcale się nie bawiąc,

Wiesz, ile ran odniosłem i jak one krwawią.


Ty, Panie, wiesz najlepiej, jak ja walczę stale,

Ile wstydu najadłem się, czym się nie chwalę.

Wiesz jednak, że choć w boju różnie radzę sobie,

To z zamętu spoglądam jedynie ku Tobie.


Boże Wspomożycielu, Jezusie Chrystusie,

Wejdź do mojego serca i przypatruj mu się,

Bo jeśli ty mnie wesprzesz na wszystkich mych drogach,

Sztandar podniosę w triumfie jako żołnierz Boga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Sen (A Dream)


Sen miałem piękny, że trzymałem dłoń Boga na swym biednym sercu

I czułem wszechogarniający spokój w strwożonej mojej piersi;

To był stan dziwny, cichy, lekki, gdy nawet burza jest łagodna,

I zrozumiałem, że królestwo Jego jest we mnie po raz pierwszy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Poeta (The Poet)


Anioł, lecący poprzez niebo, upuścił jedną luźną kartkę

Z opasłej księgi swego serca, aż wpadła w chmury szarobure.

Nie zauważył owej straty i tylko zdziwił się niezmiernie,

Że z ziemi pewna twarz błyszcząca z wielką uwagą patrzy w górę.


Poeta, który dzień przepędzał na rozmyślaniach i tworzeniu,

Spoglądał w niebo i nie robił nic więcej, tak na dobrą sprawę,

Lecącą kartkę zauważył i wkrótce zręcznie ją pochwycił,

Przepisał zaraz wszystkie słowa i zdobył nieśmietelną sławę.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Kismet (Kismet)


Nieszczęsny ptaszku w złotej klatce,

Nigdy nie wzniesiesz się do nieba.

Nadziei już dla ciebie nie ma,

Śpiewać i umrzeć tobie trzeba.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Myśl o życiu (A Thought of Life)


Ta rzecz ulotna i ułomna, którą za życie uważałem,

Nie była w żadnym razie życiem, lecz chwilą strachu i zamętu,

Przejściową i nieważną sprawą, a nie czymś, co jest mocne, trwałe,

Pozostawioną przypadkowo na kartce plamą atramentu.


To, co za życie uważałem, nie było życiem w żadnym razie,

Natomiast życiem w całej pełni się okazała bez wątpienia

Ta niezmierzona chwała, która przechodzi ludzkie zrozumienie,

A która trwa i nigdy w życiu nie będzie miała zakończenia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Kwartyna (A Quatrain)


Mieszam płynące łzy z wierszami,

Bo moje smutki i trudności

Biorą się ze zła naprawiania

Na ziemi, która tkwi w ciemności.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Kto zapalił tę gwiazdę?


Tam była ciemność, czerń ciemności

A teraz światło w całej mocy.

Jaśniejsza smuga, pas szarości

Fiołkowy na tle czarnym stopień;

Noc i ta gwiazda pośród nocy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Człowiek, którego znałem


Kiedyś do lepszych i piękniejszych rzeczy przyłączył swoje życie

I wspinał się na święte wzgórza w wielkich masywach Pana Boga.

Tym, którym w życiu brakło siły i męstwa, dawał mocne skrzydła

I pozostawił dla nich ścieżkę, a była to aniołów droga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Dziki clematis (Wild Clematis)


To dzikie pnącze wzwyż się wspina ciągle, jak tylko mu się marzy,

Powierzchnię skały pokrywając dywanem kolorowych kwiatów,

Bowiem głęboko w sercu czuje potrzebę szerokiego nieba,

Światła i deszczu, nade wszystko zaś cudownego aromatu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Gdy kwiecień leczy zimy rany (When April Heals Wild Winter's Scars)


Soki wspinają się do nieba,

Pieśń drozda z wiatrem się unosi,

Świat wkrótce zyska wieniec z lauru,

Dzieci nam kwiaty będą znosić.


Planeta będzie wkrótce rodzić,

Grunt szczęściem gwiazd jest rozedrgany;

Proroctwo drzemie w głębi ziemi,

Że kwiecień jej uleczy rany.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


William Alfred Quayle, Nie bój się (Fear Not)


Nie bój się!

Zmierzch znajdzie jeszcze trochę światła,

Noc ciemna znajdzie jakąś gwiazdę.

Nie bój się!

Smutki zostawią cię dla świata,

Na skrzydłach ruszą w nową jazdę.

Nie bój się!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)