Claude McKay

Claude McKay, Ameryka


Chociaż mnie karmi chlebem o smaku goryczy

I zatapia w mym gardle swoje kły tygrysie,

Odbierając mi oddech, jak złodziej, wraz z życiem,

Kocham ją, za to, że jest piekłem mej młodości,

Które ukształtowało mnie wśród wielu ćwiczeń.

Jej wigor wnika niczym przypływ w moje żyły

Dając mi siłę buntu przeciwko jej złości

Jej ogrom mnie przytłacza jak fala powodzi,

W ramach jej granic niczym buntownik przed królem

Stoję wszak twardo, z dumą i bez cienia strachu,

Ale nie wyzłośliwiam się i z niej nie szydzę.

Spoglądam w mroki przyszłych dni i ostro widzę

Jak jej moc i pomniki z granitu wykute

Pod tknięciem ręki czasu toną w mokrym piachu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2017)


Claude McKay, Przeciwieństwa


Czemu wyrzuty sobie czynić, czy być dla siebie nieuprzejmym?

Dlatego, że powierzchni nie ma, na której można by się znaleźć?

Wybaczmy sobie, zapomnijmy, bo byliśmy oboje ślepi,

Życie to w sumie jest dzień jeden, czas nie zaczeka na nas wcale.


Ja jestem ogniem, bardzo szybko zapalam się i jasno płonę,

Łączę się z substancjami, które krążą wysoko gdzieś nad głową,

Ty jesteś wodą w urnie ziemi, czystą, co prawda, ale ciężką

I bardzo ciemną, szaroburą, jakby odlano ją z ołowiu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)