Paul Lawrence Dunbar
Paul Lawrence Dunbar, Zadośćuczynienie
Kiedy kochałem tak głęboko,
Kiedy kochałem aż tak długo,
Bóg we współczuciu swoim wielkim
Pozwolił mi być pieśni sługą.
Lecz, gdy kochałem tak daremnie,
Do smutnych mając skłonność tonów,
W swym nieskończonym miłosierdziu
Mistrz mnie obdarzył łaską zgonu.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)
Paul Lawrence Dunbar (1872-1906), Namiętność i miłość
Młode dziewczę płakało i znalazł się chłopak,
Który chciał ją pocieszyć, więc wziął ją w ramiona,
Mówił jej: „Kocham cię” i ściskając całował,
A gorącym oddechem łzy na twarzy suszył,
Wpatrując się jej w oczy płomienistym wzrokiem.
Ona jednak wyrwała się mu z ramion siłą,
Odeszła parę kroków i dalej szlochała.
A wtedy przyszedł drugi i w milczeniu patrzył
Pełnymi zrozumienia, mądrymi oczami,
Ale trzymał się z dala, bowiem był świadomy,
Że z butami nie wchodzi się w czyjeś uczucia,
A gdy ona płakała, łzy się pojawiły
Również w jego źrenicach. Gdy to zobaczyła,
Przestała łkać, podeszła i dłoń mu podała.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)
Paul Lawrence Dunbar, Na twarzy wciąż nosimy maskę (We Wear the Mask)
Na twarzy wciąż nosimy maskę, która uśmiecha się i kłamie,
Ona pokrywa nam policzki i kryje w cieniu nasze oczy -
Ten haracz my płacimy stale podłości ludzkiej, gdy nas łamie,
Z ranionym i krwawiącym sercem śmiechem śmiejemy się uroczym
I gardłujemy o tysiącach drobiazgów ludziom prosto w oczy.
Dlaczego ten świat dookoła jest zawsze taki przemądrzały
I drobiazgowy w podliczaniu naszych łez, westchnień i narzekań?
No cóż, niech oni oglądają nas zawsze, kiedy przez dzień cały
Na twarzy wciąż nosimy maskę.
My uśmiechamy się szeroko, o Chryste, ale nasze krzyki
Unoszą się do ciebie prosto z otchłani udręczonej duszy.
Śpiewamy, ale pod nogami czujemy ciągle podłe błoto,
A nasza droga jest daleka i nikt nie idzie nią z ochotą.
Ale niech świat inaczej myśli - i gdy nam trzeba w podróż ruszyć,
To na twarz zakładamy maskę.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)
Paul Lawrence Dunbar, Wtedy i teraz
I. Wtedy
Kochał ją i przez długie lata
Traktował ją jak swą królową,
Lecz ona w końcu się znudziła,
Gardząc miłością wartościową.
Samotnie tamtej nocy pisał,
Skarżąc się na los wzgardzonego,
List, w którym jego serce wyło.
Rano znaleźli go martwego.
II. Teraz
Jak tamten, pewien młody człowiek,
Został wzgardzony przez dziewczynę,
Więc ją zostawił z gorzką myślą,
Jej przypisując całą winę.
Szukał pokoju, by napisać
List z groźbą do tej złej kobiety
I umrzeć. Lecz ułożył wiersze
I je sprzedaje do gazety.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)
Paul Laurence Dunbar, Cisza
Lepiej jest siedzieć sobie tu nad brzegiem morza,
Na plaży całowanej przez przypływ wciąż nowy,
W ciszy, która pomiędzy dwoma przyjaciółmi
Takimi jak my pełna jest najgłębszej mowy.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)
Paul Laurence Dunbar, Liryki miłości i smutku.
II
Na złotych piaskach lśniło światło,
I na powierzchni fal błyszczało;
Mój duch do twojej duszy mówił,
Twe serce mu odpowiadało.
Odtąd to światło, które złoci
Piaski i jasno lśni na falach
W cąłości twą świetlistą duszę
Daremnie się wyrazić stara.
III
Morze mówi mi o tobie,
Śpiewa cały długi dzień;
Póki siedzę sam na brzegu,
Jesteś pieśnią jego drżeń.
Morze mówi mi o tobie,
Głośno huczy pośród raf;
A gdy śpiewa, jęczy z bólu,
Wzmacnia smutek mój i żal.
IV
Ostatniej nocy zmarła moja ukochana;
Czy teraz w białej sukni będzie pochowana?
Moja żarliwa miłość nie żyje, jest martwa;
Czy, żeby ją w purpurę odziać, była warta?
Nie, ona mi nie była wierna i dlatego
Nie dostanie na wieczność stroju błękitnego;
A jednak była piękna moja utracona,
Więc nieubrana będzie do grobu złożona.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)
Paul Laurence Dunbar, Modlitwa
Panie, zdobyte z trudem mile
Obtarły moje stopy drżące.
Ulecz mnie teraz swym uśmiechem,
Wypełnij wszystko brakujące.
Ostre i twarde były zawsze
Ciernie na wszystkich moich drogach,
Ale najdłuższa była ścieżka
Od moich stóp do tronu Boga.
Ufam, że w stronę wód leczniczych
Ty moje kroki pokierujesz.
Tak bardzo boli mnie dziś serce,
Że twoich leków potrzebuję.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)
Paul Laurence Dunbar, Śmierć
Burza i walka, wielka trwoga -
Nie wiem, którędy wiedzie droga;
Na tym pustkowiu zagubiony
Wyglądam dnia od wschodniej strony.
Nagle się widok zjawia nowy
W otchłani mroku - słaby, płowy
Tylko punkt jeden - pierwszy promień,
Za którym sunie słońca płomień.
Ciemny i chłodny jest poranek
Noc traci oddech, niesie zmianę.
Światło dnia w mroku się zanurza,
Podchodzi dzień na śmierci wzgórza.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)