Isabella Valancy Crawford

Isabella Valancy Crawford (1846-1887) to kanadyjska poetka pochodzenia irlandzkiego. Była pierwszą wielką poetką w tym kraju i zarazem pierwszą kobietą utrzymującą się tam z pisania.


Isabella Valancy Crawford, Róża (The Rose)


Róża została człowiekowi dana, by - nagle ją ujrzawszy

W swoich późniejszych i trudniejszych latach, przypomnieć mógł on sobie

Miłości pierwszy pocałunek, ociagający się, nieśmiały,

I gorzkie łzy płynące z żalu po utraconej już osobie.


A jeśli będzie niewidomy, powinien poczuć tęskną duszę

Owego kwiatu i woń słodką, którą dokoła kwiat roztacza,

Aż ujrzy na ogromnym zwoju pamięci wszystkie inne róże,

Które w swym długim życiu poznał, których tłum kiedyś go otaczał.


A jeśli będzie bardzo cierpiał w starości swej i samotności,

To pod dotknięciem drętwych palców powinien poczuć jego gładkość,

Niczym aksamit albo jedwab ust utraconej ukochanej,

Które do jego ust spragnionych się podnosiły nie tak rzadko.


A jeśli będzie całkiem głuchy, to uderzony głową kwiatu

Powinien w głębi swojej głowy usłyszeć nagły tryl skowronka,

Który wzlatuje pod niebiosa, albo słowika tęskne tony

Który w ciemnościach nocy śpiewa, jakby mu brakowało słonka.


A kiedy będzie zagubiony na ścieżkach, które okrążają

Stare i zapomniane groby, jego woń winna się przewiercić

Przez gęsty szpaler smutnych cisów i mu przypomnieć w jednej chwili

O całym życiu, które przeżył, a nie o nadchodzącej śmierci.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Isabella Valancy Crawford, Kraina miłości


Miłość buduje na błękitnym morzu,

Miłość buduje na złocistym piasku,

Miłość buduje na różowych chmurach,

Czasem na lądzie również w słońca blasku.


Chociaż buduje na ruchomych falach,

Chociaż się wbija w piasku sypką całość,

Chociaż buduje na barwnych obłokach,

Są one dla niej niewzruszoną skałą.


Miłość buduje swe liliowe mury,

Miłość perłowy dach wznosi nad nimi,

Na lądzie, chmurze, we mgle lub na morzu –

Są one dla niej skałami mocnymi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Isabella Valancy Crawford, Dziecięce marzenia


W tańcu rusałkę zobaczyłem

W jaśminie ją zauważyłem,

Gdy wyplatała sobie z niego

Tron, niczym z wiru powietrznego

Z dwiema żółtymi, okrągłymi i iskrzącymi się gwiazdami,

Które podparte były dwiema wyciosanymi z mgły belkami.

Ten tron rusałka umieściła

Na niebie i go tam przybiła

Na tle fiołkowo-purpurowym

Małym skrzydełkiem swym tęczowym.

Ten lekki wir mnie bardzo nęci,

W nim to się w kółko będę kręcił.

Niedawno narodzony księżyc na nieboskłonie z ametystu

Będzie się z nas wyśmiewał, kiedy będziemy płynąć i szybować,

Będzie wyciągać swoje małe srebrzyste ręce i próbować

Pochwycić drugie, ziemskie dziecko, które się kręci na kształt dysku.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Isabella Valancy Crawford, Wgryź się głęboko i szeroko w pień tego drzewa, mój toporze...


Wgryź się głęboko i szeroko w pień tego drzewa, mój toporze.

Jaką wspaniałą obietnicę twój dźwięczny głos mi przynieść może?


Obiecam ci radosne rzeczy, po tym, jak minie pora bólu,

Które składają się na życie udzielnych książąt albo królów.


Za każdy dobrze wymierzony i mocny cios ja ci zapłacę:

Powstaną tutaj wielkie miasta i piękne wzniosą się pałace.


Wgryź się głęboko i szeroko w pień tego drzewa, mój toporze.

Powiedz mi teraz znacznie więcej, proszę, jeżeli tylko możesz.


Gdy ruda rdza głęboko wgryzie się w moje ostrze, teraz nowe,

Potężny i wspaniały naród wysoko wzniesie swoją głowę.


Swoją koroną dotknie nieba i będzie błyszczał w dzień i w nocy;

Przetrwa stulecia i epoki i będzie stale wzrastał w mocy.


Wgryź się głęboko i szeroko w pień tego drzewa, mój toporze.

Pomóż mi spełnić to proroctwo, jeżeli tylko pomóc możesz.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Isabella Valancy Crawford, Wiara, Nadzieja, Miłość (Faith, Hope and Charity)


Gwiazda się nisko pochyliła i położyła dłoń srebrzystą

Na bladym, zimnym czole Śmierci, która się ludziom szkodzić stara.

Przed nią ponure, długie cienie pouciekały z tego kraju -

Ta gwiazda o cudownym blasku to była bardzo mocna Wiara.


Przez szalejące sztormy, które odległych gór wyniosłe szczyty

Pokryły kirem niczym kołdrą, przez wicher, który dmie w zawiejach,

Przybyła, przenikając ciemność, choć się nieprzenikniona zdała,

Czerwona, migocząca gwiazda, której na imię jest Nadzieja.


Z ogromnej dłoni Boga nagle olbrzymie, gorejące słońce

Nad ziemię, góry i nad morze jak wielki walec się stoczyło.

Ogień był jego twardym rdzeniem i wyciągało złote ręce,

A jego objawiona nazwa to wielka, Miłosierna Miłość.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)