Alfred Austin

Alfred Austin (1835-1913) to angielski poeta, który został poeta laureatem po Alfredzie Tennysonie.


Alfred Austin, Bezsenna noc


Pośród milczącej głucho pustki mrocznej nocy

Leżałem nasłuchując. Słyszałem, jak bije

Zegar planet kolejną bezsenną godzinę,

A gwiazd rój, niczym nuty, asonanse tworzy.

Ale nie tylko one. Bowiem oddzielony

Od głuchnących obrazów, muzykę w nich widzę,

Te wyciszone lasy i nieme jaskinie,

Bezgłośne morza,i płaszcz Arktyki lodowy.

Ale razem z tą pieśnią z morza i wybrzeża,

Ze śpiewem gwiazdozbiorów szemrzącym na niebie,

I grą życia na trąbce czasu różnorodną

Dysonans melancholii stale się rozszerza,

A w tym, niczym więzienie, domu, w głębi siebie

Odkryłem straszną wieczność, samotną i chłodną.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Do Anglii

Wnet na angielskiej ziemi znów postawię stopę

Po powrocie z krainy, co się zda piękniejszą

I wiem, że nie przywita mnie kraj bryzą ciepłą

I rozbryzganą wodą na plaży nad morzem,

Ani pomarańczowych drzew wonią w przestworze.

Bo Amazoński Marzec, z piersią odsłoniętą

Będzie we mnie pociski miotać ręką ciężką

I będzie powitaniem o przybycia porze.

Lecz ten, kto czuje dumę z kraju pod chmurami,

W sercu posiada zdolność, by z dala obchodzić

Łagodne, tropikalne stoki pod plamami,

Na których płodów ziemi obfitość się rodzi.

Załzawionymi patrząc przez mgłę źrenicami

Błogosławi ponury kraj, gdzie się urodził.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Ślepota miłości


Już wiem, że całkiem ślepa jest miłość, ponieważ

Żadnego nie dostrzegam piękna na tej ziemi,

Żadnego życia, światła, radości, nadziei,

Przyjemności lub celu, kiedy ciebie nie ma.

Twa nieobecność słońca blask przegania z nieba,

Przyciemnia wiosnę, latu nie pozwala świecić,

Czyni śpiew makolągwy smutnym jak jęk siewki,

Sprawia, że w obfitości brak tylko dostrzegam.

Lecz kiedy twoje stopy usłyszę w ciemności

I twoje oczy spojrzą na moje nieszczęście,

Nagle ptaki na wszystkich gałęziach śpiewają,

Krąg nieba się rozszerza, nikną sprawy ziemskie

Świat cały niczym eter tonie w obfitości

I wszystkie rzeczy piękne się w twym pięknie zdają.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Śnieg nie w porę


Liście z drzew jeszcze całkiem nie poopadały,

Czemu więc przybywacie tu, wy, płatki białe?

Wczoraj wszakże mój ogród nosił swoją chwałę

W nieprzystrzyżonych kwiatach chryzantem wspaniałych.

Wiatr pozbawił listowia niektóre z drzew, ale

Konary pozostałych gną się pod ciężarem

Śniegu i żółtych liści. Wczesna zima czarem

Niczym całunem jesień kryje doskonale.

Nie jest jednak nieludzka natura w swych dziełach,

To my ją postrzegamy przez pryzmat swych działań.

To my w przyzwyczajeniach trwamy niczym skała,

Chociaż śmierć nas namawia, by ruszyć w nieznane.

A uśmiechy zastygłe zostają na twarzach,

Gdy pierwsze płatki smutku w sercu czynią zmianę.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Ogromna chwała ogrodnictwa


Ogromna chwała ogrodnictwa: dłonie pokryte czarną ziemią,

Głowa w promieniach słońca, serce kontaktujące się z naturą.

Prowadzić ogród to jest karmić nie tylko ciało, lecz i duszę.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Alfred Austin, Zimowe fiołki (Winter Violets)


Oto są skromne, smutne kwiaty, wilgotne od zimowych płaczy;

To rosa z mroku padająca każdego fiołka kroplą znaczy.

Tak nad Nią, gdy ją śmierć cenniejszą swą własną uczyniła dłonią,

Natura i samotny człowiek bez przerwy łzy rzęsiste ronią.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)


Alfred Austin, Gdy żniwiarz ostry sierp odłoży (When the Reaper Lays the Sickle By)


Gdy żniwiarz ostry sierp odłoży na bok i ujmie mocną dłonią

Ciężkiego cepa prosty trzonek, by młócić zboże, głośno dzwoniąc;

Gdy wszystko to, co tak cenimy, wszystko, co z żyznych pól zbieramy,

Jest już dojrzałe i w stodołach spoczywa, gdy my spoczywamy,

Jesień rozgląda się po kraju, jakby oczekiwała gości,

Snuje się niczym dym z ogniska i wciąż rozmyśla o przeszłości.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)

Alfred Austin, Śmierć Jana Husa (The Death of Huss)


Po ulicach Konstancji rozchodzą się wieści

"Sprowadźcie heretyka, co Kościół bezcześci!"

Zniesiono wiązki chrustu, stos z nich ułożono

I smoliste pochodnie płoną na czerwono.

"Spalcie Husa!" - tłum huczy - "Niech zginie w płomieniach!",

A wtedy otworzyły się bramy więzienia.


Z ciemnego lochu wyszedł prosto w światło słońca

Z twarzą spokojną niczym anioł, aż do końca.

Szedł z uśmiechem na ustach, choć skuty łańcuchem,

Ze zniewolonym ciałem, ale wolnym duchem.

A w jego oczach iskry niezwykłe się tliły,

Jak dwie gwiazdy zaranne, pełne wielkiej siły.


Tłum rozstąpił się, żeby przepuścić skazańca,

A on przeszedł z godnością Bożego posłańca.

Doszedł do miejsca, gdzie się skończy jego droga

I oddał się z ufnością w ręce Pana Boga.

Ciągle się głośno modlił, chociaż z niego kpili,

Grozili mu pięściami i dalej szydzili.


Gdy ujrzał chrust, piętrzący się stertą przed wzrokiem,

Ruszył w kierunku stosu jeszcze szybszym krokiem.

"Niech ogień buchnie, żeby spalić moje ciało,

Aby szarym popiołem i dymem się stało.

Niech spali moje książki, bo moje przesłanie,

Spisane w sercach ludzi, i tak pozostanie."


A wtedy z tłumu dzieci i płaczących kobiet

Wyszedł ktoś z wielką wiązką patyków na sobie -

Chrust był suchy, sprzed roku, dobry na ognisko.

Podszedł prosto do stosu, pochylił się nisko,

Po czym bardzo starannie ułożył patyki,

Żeby je jako pierwsze objęły płomyki.


Hus go spokojnie spytał: Powiedz, w jakim celu

Przynosisz tutaj tyle chrustu, przyjacielu.

Drewna by wystarczyło nawet dla dziesięciu

Heretyków jak ja w tym strasznym przedsięwzięciu.

Odrzecze chłop: Przyniosłem chrust, by uradować

Boga i tym sposobem duszę uratować.


Hus popatrzył na chłopa z łagodnym uśmiechem,

Gdy ten się za pochodnią rozglądał z pośpiechem.

O sancta simplicitas! Kładź chrust w imię Boże,

Bo ogień twoją skromną duszę zbawić może,

Gdyż Pan nasz z wysokości krzyża niczym bratu

Przebaczył swoim sędziom, żołnierzom i katu!


A kiedy go łańcuchem przykuli do pala

I widział, jak się płomień potężny rozpala,

I słyszał trzask gałązek, wziętych w żaru kleszcze,

To "Sancta Simplicitas!" powiedział raz jeszcze.

To były jego słowa ostatnie na drogach

Tego świata, gdy duszę oddał w ręce Boga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)