John William Lloyd

John William Lloyd, Dolina ciszy (The Valley of Silence)


Daleko gdzieś za naszym światem leży dolina wielkiej ciszy,

Gdzie szczera, wieczna noc panuje bez burzy i bez żadnej gwiazdy,

Mrokiem jedynie wypełniona, w którym niczego się nie słyszy,

Spokojem i bezruchem, który jest celem całej naszej jazdy.


Przez całe życie podążamy do tej doliny ciemnej, głuchej

I dni, zarówno te szczęśliwe, jak i te smutne nas tam wiodą,

A potem się kładziemy spocząć w owej dolinie ciemnej, głuchej,

Gdy radość kończy się i smutki, gdy burze giną wraz z pogodą.


Spokojem i uspokojeniem jest ta dolina wielkiej ciszy,

Jest pełna wielkich słów, istotnych, lecz nigdy niewypowiedzianych;

Jest ciemną ciszą, ciężką ciszą i odpoczynkiem w chłodnej niszy

Słodka, bez echa i uśmiechu, dolina zmarłych, pochowanych.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


John William Lloyd, Szkarłatny ptaszek (Scarlet Tanager)


Mały szkarłatny ptaszek w piórek szybkim dreszczu

Błyszczy pod bzem kwitnącym, który przetrwał suszę,

W kryształowej kałuży po niedawnym deszczu

Rozrzuca perły kropel pysznym pióropuszem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


John William Lloyd, Słowo na oznaczenie Śmierci (Death's Word)


Na oznaczenie Śmierci tylko jedno jest słowo w mrocznych niszach

Języka, którym mówią ludzie: niewymawialny wyraz: Cisza.


Ale w tym jednym krótkim słowie się całą mowę Śmierci słyszy:

Niepewne i nieokreślone wyrazy z ust płynące Ciszy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


John William Lloyd, Księżyc jak rekin (The Moon-Shark)


Na wschodzie, na wieczornym niebie, fale podłużnych chmur rozcina

Księżyca sierp, jak ostra płetwa, która ozdabia grzbiet rekina.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


John William Lloyd, Dusza i ziemia (Soul and Soil)


Piękny jest kwiat wśród innych kwiatów kwitnący sobie kolorowo,

Ale korzenie jego kopią pod ziemią długie korytarze,

Wrastają w glinę, grunt i groby, czy w głuchą kryptę granitową,

Pomiędzy ciężkie, gładkie głazy, gniotą się w każdej ciasnej szparze.

Wodę i pożywienie czerpią, schodząc z wysoka wysysają,

Z ciał próchniejących nie na próżno, które swą siecią otaczają.


I tak się dzieje już od zawsze. A przecież właśnie o to chodzi.

Przypływ i odpływ następują, to słońce grzeje, to wiatr chłodzi.

Piękno i siła, słodkie życie,

Chaos i słabość, grzech i gnicie

Na wielkiej wadze tego świata się sprawiedliwie równoważą

I tak godziny upływają, bo tak im srogie prawa każą.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


John William Lloyd, Bezdomny (Homeless)


Ktokolwiek ma dom, ma nadzieję,

Ma mur odwagi za plecami,

Dla stóp oparcie ma z kamienia,

Dla głowy ma poduszkę z pierza.


Ktokolwiek ma dom, ma nadzieję:

Zwierzęta na tysięcznych wzgórzach

Mają przytulne, miękkie miejsca,

Nory i gniazda każde jedno.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)