Stephen Crane

Stephen Crane, Powiedział człowiek do wszechświata...


Powiedział człowiek do wszechświata:

Zauważ, że ja tu istnieję!

Odrzekł mu wtedy na to wszechświat:

Co z tego? To nie budzi we mnie

Wcale poczucia obowiązku.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Stephen Crane, Pewnego razu byli mężczyzna i kobieta...


I

Pewnego razu byli mężczyzna i kobieta,

Którzy ze sobą zgrzeszyli.

Wtedy mężczyzna zwalił całą winę na nią,

A razem z winą karę

I odszedł wesoło.


II

Pewnego razu byli mężczyzna i kobieta,

Którzy ze sobą zgrzeszyli.

Ale mężczyzna z nią został,

Gdy na jej głowę ciosy spadały gwałtowne

I tak samo na jego głowę one spadły.

A zgromadzeni ludzie krzyczeli: Ty głupcze!

On był odważny.


III.

On był odważny.

Przemówiłbyś do niego, przyjacielu? No cóż,

On już nie żyje.

Okazja przeszła ci koło nosa.

Niech to będzie dla ciebie smutne, że on

Już nie żyje.

I twoja okazja już się nie powtórzy.

A ty się okazałeś tchórzem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Trzy małe ptaszki w jednym rzędzie


Trzy małe ptaszki w jednym rzędzie

Siedziały sobie zamyślone.

A niedaleko tego miejsca przeszedł jakiś człowiek.

Ptaszki zaczęły wtedy szturchać się skrzydłami.


Powiedziały: On myśli, że pot rafi śpiewać.

Wtedy uniosły głowy i zaczęły się śmiać.

Ze zdziwieniem na czołach

Go obserwowały.

Byly bardzo ciekawe

Te trzy małe ptaszki w jednym rzędzie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Stanąłem na wysokim wzgórzu


Stanąłem na wysokim wzgórzu

I w dole zobaczyłem wiele

Demonów, które nieustannie

Biegały szybko i skakały

I się rozkoszowały grzechem.

Jeden popatrzył na mnie wtedy,

Po czym szeroko się uśmiechnał

I krzyknął: Towarzyszu! Bracie!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Przede mną się rozpościerała...


Przede mną się rozpościerała,

Mila za milą, wielka połać

Śniegu i lodu albo rozgrzanego piasku.

Ale ja mogłem spojrzeć za nią

I ujrzeć miejsce nieskończenie piękne.

I mogłem stamtąd dojrzeć jej wielką urodę,

Kiedy szła wąska dróżką w cieniu drzew ukrytą.

Kiedy patrzyłem

Wszystko znikło

Oprócz tamtego miejsca i jej.

Kiedy patrzyłem

I w tym spojrzeniu pożądałem jej,

Wszystko wróciło

I znów przede mną się rozpościerała,

Mila za milą, wielka połać

Śniegu i lodu albo rozgrzanego piasku.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Zobaczyłem, jak pewien człowiek usiłuje...


Zobaczyłem, jak pewien człowiek usiłuje

Dotrzeć do horyzontu. Horyzont uciekał

A on wytrwale gonił go i gonił.

Byłem tym zdruzgotany. I mu powiedziałem:

To jest daremne, tego nie da się osiągnąć.

I nigdy pan nie zdoła dojść do widnokręgu.


Pan kłamie! - odpowiedział

I pobiegł do celu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Człowiek zobaczył złotą kulę na niebiosach...


Człowiek zobaczył złotą kulę na niebiosach.

Wspiął się po nią,

A kiedy w końcu do niej dotarł,

Okazała się gałką gliny.


Ale tu się zaczyna coś bardzo dziwnego:

Bo kiedy człowiek zszedł na ziemię

I spojrzał znowu na niebiosa.

Oto błyszczała w górze wielka złota kula.

I to jest właśnie coś bardzo dziwnego:

To byla złota kula,

Tak, na Boga, to była złota kula.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Był pewien człowiek, który żył życiem płomienia


Był pewien człowiek, który żył życiem płomienia

I nawet na tle płótna czasu,

Gdzie pomarańcza przechodzi w purpurę,

A purpura się staje znowu pomaranczą,

To życie się paliło.

Wielka czerwona plama, nie do wywabienia.


Ale gdy umarł,

Zrozumiał, że nie zył.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Miłość szła sama...


Miłość szła sama.

Ostre skały zraniły jej subtelne stopy,

A ciernie powbijały się w jej piękne ręce.

I wtedy się pojawił jej nowy towarzysz,

Ale niestety nie przyszedł z pomocą,

Bo jego imię było ból serca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Był pewien kraj odległy, gdzie nie rosły fiołki


Był pewien kraj odległy, gdzie nie rosły fiołki.

Pewien podróżnik pytał: Powiedzcie mi, czemu?

Ludzie odpowiedzieli:

Kiedyś tutejsze fiołki powiedziały sobie:

Póki jakaś kobieta poznanej kobiecie

Z własnej woli nie odda swojego kochanka,

Będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi.

I dodali ze smutkiem:

Tutaj nie ma fiołków.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Byłem w ciemności...


Byłem w ciemności;

I nie widziałem ani moich słów,

Ani najgłębszych pragnień mego serca.

Nagle rozbłysło wielkie światło -


Niech znów zapadnie ciemność!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Kiedyś zobaczyłem góry rozgniewane


Kiedyś zobaczyłem góry rozgniewane

I uszykowane w bitewne szeregi.

Naprzeciwko stał chłopiec,

Nie większy niż mój palec.

Roześmiałem się, po czym spytałem sąsiada:

Czy on zwycieży?

Oczywiście, że tak. - odpowiedział mi sąsiad.

Jego przodkowie nieraz zwyciężali.

Wtedy zauważyłem męstwo owych przodków.

W każdym razie to męstwo, w które wierzył chłopiec,

Który odważnie stał pod górskim łańcuchem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Pewien uczony człowiek przyszedł do mnie kiedyś


Pewien uczony człowiek przyszedł do mnie kiedyś

I powiedział: Pójdź za mną, ponieważ znam drogę.

Byłem bardzo szczęśliwy.

Ruszyliśmy razem.

Wkrótce, i to zbyt szybko,

Znaleźliśmy się w miejscu,

Gdzie moje oczy były

Całkiem bezużyteczne

I nie wiedziałem nawet,

Gdzie stoją moje stopy.

Chwyciłem uczonego za rękę, a on

Krzyknął: Zabłądziłem!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, W pewnym odludnym miejscu


W pewnym odludnym miejscu

Spotkałem mędrca,

Który siedział w bezruchu,

Wpatrując się w gazetę.

Mędrzec mnie spytał:

Proszę, niech mi pan powie, co to jest.

A wtedy zrozumiałem, że jestem mądrzejszy.

Tak, madrzejszy od mędrca.

I mu odpowiedziałem.

Stary człoiweku, to jest mądrość naszych czasów.

A mędrzec spojrzał na mnie z ogromnym podziwem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, W pewnym miejscu był grób, gdzie spoczął zły człowiek...


W pewnym miejscu był grób, gdzie spoczął zły człowiek.

A obok niego stał duch jak surowy strażnik.


Przyszła jakaś dziewczyna z bukiecikiem fiołków.

Ale srogi duch mocno schwycił ją za ramię

I powiedział: Dla niego nie nosi się kwiatów.

Dziewczyna rozpłakała się i powiedziała:

Ale ja go kochałam.

Jednak duch odpowiedział jej z grymasem gniewu:

Żadnych kwiatów dla niego.


Chodzi o to, dlaczego -

Jeżeli ten duch miał rację -

Ta dziewczyna płakała.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Rozlegał się szkarłatny zgiełk gwałtownej wojny...


Rozlegał się szkarłatny zgiełk gwałtownej wojny.

Czarne i spustoszone stawały się kraje;

Kobiety płakały,

A dzieci uciekały, zdziwione tym stanem.

A wtedy przyszedł ktoś, kto nie rozumiał

Tego wszystkiego.

I zapytał: Co to jest?

A kiedy milion usiłował odpowiedzieć,

Zrobił się taki straszny hałas,

Że żaden nie powiedział niczego mądrego.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Stałem sobie przy drodze...


Stałem sobie przy drodze,

A wtedy nadeszli

Jacyś dziwni handlarze dewocjonaliami.

Wszyscy w moim kierunku gestykulowali,

Trzymając jakieś małe pobożne obrazki

I mówili: To jest mój obraz Pana Boga,

Oto właśnie jest Pan Bóg, którego wybrałem.


Ale ja powiedziałem: Precz! Idźcie ode mnie.

Zostawcie mnie samego z moim własnym Bogiem

I zabierzcie ode mnie tych bożków.

Nie mogę od was kupić tych waszych obrazków,

Tych małych bożków, które wybraliście sobie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, W nocy


W nocy

Szare i ciężkie chmury zasnuły doliny

I jedynie wierzchołki patrzyły ku Bogu.

Mistrzu, który poruszasz wichry jednym palcem,

Jesteśmy pokornymi, nieużytecznymi

Bezczynnymi szczytami.

Pozwól nam pobiec szybko poprzez świat szeroki

I paść do Twoich stóp z szacunkiem i wdzięcznością.


Rano

Głosy mężczyzn przy pracy dotarły przez błękit

I małe czarne miasta stały się widoczne.

Mistrzu, który znasz znaczenie wszystkich kropel deszczu,

Jesteśmy pokornymi, nieużytecznymi

Bezczynnymi szczytami.

Prosimy cię, Panie, daj nam głos donośny,

Byśmy mogły wyśpiewać Twą dobroć przed światem.


Wieczorem

Dalekie i ciemne doliny

Świeciły się drobnymi światełkami.

Mistrzu,

Który znasz wartość monarchów i ptaków,

Stworzyłeś nas, pokorne i nieużyteczne,

Bezczynne szczyty górskie.

Tylko Ty potrzebujesz wiecznej cierpliwości.

Panie, przed Twa mądrością pochylamy głowy.

My pokorne, bezczynne i nieużyteczne

Szczyty górskie.


W nocy

Szare i ciężkie chmury zasnuły doliny

I jedynie wierzchołki patrzyły ku Bogu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Jeżeli jest gdziekolwiek świadek mojego znikomego życia...


Jeżeli jest gdziekolwiek świadek mojego znikomego życia,

Moich wewnętrznych walk, klęsk, potknięć i bólów bystry obserwator,

Zapewne widzi we mnie głupca,

A to niegodne wielkich Bogów, żeby swym gniewem grozić głupcom.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Błyskawice świeciły pośród chmur ponurych


Błyskawice świeciły pośród chmur ponurych

I ołowiane gromy spadały na ziemię.

Człowiek wierzący podniósł rękę i powiedział:

Słuchajcie! Słuchajcie! Bo to jest głos Boga!


Nie , to nie tak - powiedział jakiś inny człowiek.

Głos Boga szepcze w sercu

Tak cicho, tak miękko

Że dusza zatrzymuje się, stoi w bezruchu

I wychwytuje uchem te piękne melodie.

Subtelne jak westchnienia, jak najlżejszy oddech

I wnet wszystkie stworzenia stają, by posłuchać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Na horyzoncie zebrały się szczyty...


Na horyzoncie zebrały się szczyty;

A kiedy popatrzyłem na ich zgromadzenie

Góry zaczeły maszerować.

A kiedys zły śpiewały głosno:

Tak, nadchodzimy, nadchodzimy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Wędrowiec, który kroczył drogą ku mądrości...


Wędrowiec, który kroczył drogą ku mądrości,

Był zdziwiony, ponieważ właśnie zauważył,

Że była porośnięta gestymi chwastami.

No cóż - powiedział sobie -

To znaczy, że od dawna nikt po niej nie chodził.

Później dostrzegł, że każde źdźbło jest długim ostrzem.

Przerażony wykrztusił: W końcu chyba tutaj

Są jakieś inne drogi wiodące do celu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Była wielka katedra


Była wielka katedra.

Przy wtórze uroczystych pieśni

Biała procesja

Obchodziła ołtarz.

Główny celebrans niby był wyprostowany,

Ale niektórzy podobno widzieli,

Jak się kuli ze strachu,

Jakby był w jakimś niebezpiecznym miejscu,

I trwożliwe spojrzenia rzuca, bowiem widzi

Groźne twarze z przeszłości się wyłaniające.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Miłości, jesteś wielkim kłamstwem


Miłości, jesteś wielkim kłamstwem,

Zabawką kobiet,

Przyjemnością mężczyzn.

Przed sądem

Nagle mury świątyni staja się widoczne

Porzez ulotną formę twoich cieni.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Przede mną się wznosiła gigantyczna góra...


Przede mną się wznosiła gigantyczna góra

I przez długie dni szedłem

Przez pola pełne śniegu.

A kiedy się zbliżyłem w końcu do wierzchołka,

Wydało mi się, że ta wspinaczka po stoku

Były jedynie po to, by ujrzeć ogrody

Które rozpościerają się na horyzoncie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Nie płacz, dziewczyno, bo wojna jest piękna...


Nie płacz, dziewczyno, bo wojna jest piękna.

Twój ukochany ręce wyrzucił ku niebu,

A jego przerażony koń pognał przed siebie.

Nie płacz.

Wojna jest piękna.


Bębny oddziału ciągle huczą,

A drobne dusze pragną walki.

Oni się urodzili, by walczyć i umrzeć,

A niepojęta chwała wznosi się nad nimi.

Wielki jest Bóg bitwy, wielkie jest jego królestwo -

Pole, na którym ciała tysiącami leżą.


Nie płacz, dziewczyno, bo wojna jest piękna.

Twój ojciec upadł w żółtym, piaszczystym okopie,

Trafiony w pierś, krew przełknął i na miejscu zginął.

Nie płacz.

Wojna jest piękna.


Sztandar pułku gwałtownie łopocze na wietrze,

Na nim widnieje orzeł w koronie ze złota.

Oni się urodzili, by walczyć i umrzeć.

Pokaż swoim żołnierzom wartość krwawej rzezi,

Pokaż im, jak wspaniale jest strzelać do wrogów,

Pokaż, jak kłaść ich trupem,

Pokaż na koniec pole, gdzie trupy spoczęły.


Kobieto kochająca, której dobre serce

Błyszczy zawsze jak złoty guzik od munduru

Przypadkiem przyczepiony do całunu syna,

Nie płacz.

Wojna jest piękna.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Spotkałem mędrca...


Spotkałem mędrca,

Który trzymał w dłoniach

Księgę mądrości.

Panie - zwróciłem się do niego -

Pozwól mi czytać z twojej księgi.

Dziecko... - powiedział do mnie.

Panie - odpowiedziałem -

Nie jestem już dzieckiem

I wiem już bardzo dużo

Z tego, co ty trzymasz.

Tak, bardzo dużo.


On się uśmiechnął

I otworzył książkę,

Po czym trzymał ją przede mną.

To było dziwne,

Jak szybko stałem się zupełnie ślepy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Opowiedzcie o odważnych czynach...


Opowiedzcie o odważnych czynach podczas wielkiej wojny.


Wtedy opowiedzieli jeszcze raz historie -

Obrona była bardzo bohaterska

A gonitwa za chwałą kończyła się gorzko.


Ach, ale ja myślę, że były większe czyny.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Wielu murarzy...


Wielu murarzy

Wybudowało ogromną kulę

Na szczycie wzgórza.

A potem zeszli do doliny,

Żeby popatrzeć stamtąd na swe dzieło.

Jest piękna i wspaniała! - powiedzieli;

I mocno pokochali kulę.


Nagle ogromna kula stoczyła się z góry,

Błyskawicznie dotarła do miejsca, gdzie stali,

I zaraz z nich zrobiła krwawą miazgę.

Tylko nieliczni zdążyli krzyknąć.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Tradycjo, ty jesteś...


Tradycjo, ty jesteś dla ssących niemowląt,

Jesteś ożywczym mlekiem dla maleńkich dzieci,

Lecz w tobie nie ma mięsa dla dorosłych mężczyzn,

A więc...

Ale niestety wszyscy wciąż jesteśmy malutkimi dziećmi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Pewien duch podążał przez przestrzenie nocy....


Pewien duch podążał

Przez przestrzenie nocy,

A gdy tak się śpieszył, wołał:

Bóg! Bóg!

Jechał przez doliny

Pełne mułu śmierci

I zawsze powtarzał:

Bóg! Bóg!

Echo z różnych jaskiń i otwartych okien

Kpiło z niego:

Bóg! Bóg! Bóg!

Jechał przez równiny

I stale powtarzał:

Bóg! Bóg!

W końcu jednak krzyknął

W przypływie szaleństwa:

Nie ma Boga, nie ma!

Wtedy szybka, silna ręka

Uzbrojona w miecz ogromny

Wychyliła się z niebiosów

I go mocno uderzyła.

I tak zginął.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Gazeta jest kolekcją niesprawiedliwości...


Gazeta jest kolekcją niesprawiedliwości

Roznoszonej przez chłopców po ulicach miasta,

Rozpowszechnia swoją ciekawską opinię

Pośród milionów miłosiernych i kpiących mieszkańców,

Kiedy rodziny siedzą sobie przy kominku

I są nagle boleśnie tknięte opowieścią

O dalekim cierpieniu.

Gazeta jest sądem,

W którym każdy jest miło, ale nieuczciwie

Sądzony przez podłość porządnych ludzi.

Gazeta jest warzywnym targiem,

Gdzie mądrość się wyzbywa własnej wolności

I melony przez tłum są koronowane.

Gazeta jest grą,

W której błąd gracza zapewnia mu zwycięstwo,

Ale umiejętności przeciwnika przynoszą mu śmierć.

Gazeta jest symbolem,

Kroniką nieudolnego życia,

Kolekcją głośnych opowieści,

W których zebrano odwieczne głupoty

Biegające kiedyś bez uzdy, swobodnie,

Galopujące sobie po świecie bez płotów.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Człowiek poszedł i stanął przed surowym Bogiem...


Człowiek poszedł i stanął przed surowym Bogiem,

Bogiem wielu ludzi, mądrym, ale smutnym.

A bóstwo z wielkim hukiem miotało pioruny,

Wypełnione ogromną wściekłością i gniewem.

Upadnij na kolana, nędzny śmiertelniku,

Czołgaj się u stóp moich, płaszcz się i oddawaj

Hołdy mojej szczególnej zupełnie Wielkości!


I człowiek uciekł.


Wtedy człowiek poszedł do innego Boga -

Boga swoich wewnętrznych myśli.

I ten spojrzał na niego

Miękkim wzrokiem,

Rozświetlonym nieskończonym zrozumieniem,

I powiedział: Moje dziecko!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Wyjaśnię wam srebrzyste przejście statku w nocy...


Wyjaśnię wam srebrzyste przejście statku w nocy,

Każdej smutnej, straconej fali uderzenie.

Cichnący łoskot ruchu

Stalowego kadłuba,

Krzyki jednych do drugich

I cień zapadający na tle szarej nocy.

A także zatopienie małej gwiazdy.

Również wielkie pustkowie wody wam wyjaśnię

I miękkie uderzenia czarnych fal bijących

W smutku i samotności.


Pamiętaj, statku miłości,

Że opuszczasz wielkie pustkowie wody

I miękkie uderzenia czarnych fal bijących

W smutku i samotności.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Dajmy na to, że znajdę w sobie dość odwagi


Dajmy na to, że znajdę w sobie dość odwagi,

Żeby pozwolić sobie czerwony miecz cnoty

Wbić prosto w serce,

Żeby wytoczył z ciała na ziemię i trawę

Moją grzeszną krew.

Co ty mi możesz za to dać?

Zamek z ogrodem?

Królestwo pełne kwiatów?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Był pewien człowiek o języku z drewna...


Był pewien człowiek o języku z drewna,

Który usiłował śpiewać,

I było to w istocie zupełnie żałosne.

I był pewien człowiek, który słuchał tego

Klekotania języka z drewna

I wiedział, że ten człowiek

Pragnie śpiewać z całych sił

I ten nieszczęsny śpiewak był zadowolony.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Przyjacielu, przygięty do ziemi tak bardzo...


Przyjacielu, przygięty do ziemi tak bardzo,

Że twoja biała broda ciągle ją zamiata,

Czemu tu stoisz? Czego oczekujesz?

Czy liczysz, że zobaczysz,

W twoich dniach jesiennych,

Swoimi sędziwymi oczami zobaczysz

Triumfalny marsz sprawiedliwości?

Nie czekaj na to, przyjacielu!

Zabierz stąd swoją białą brodę

I swoje stare oczy

Do jakichś łagodniejszych krajów.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Usłyszałem szepty w szumie wiatru...


Usłyszałem szepty w szumie wiatru:

Żegnaj! Żegnaj!

Małe głosy wołały w ciemnosci:

Żegnaj! Żegnaj!

Wtedy wyciągnąłem swoje ręce:

Nigdy! Nigdy!

Znów słyszałem szepty w szumie wiatru:

Żegnaj! Żegnaj!

Usłyszałem szepty w szumie wiatru:

Żegnaj! Żegnaj!

Małe głosy wołały w ciemnosci:

Żegnaj! Żegnaj!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Kiedyś piosenkę znałem piękną...


Kiedyś piosenkę znałem piękną -

Uwierzcie mi, bo mówię prawdę -

O ptakach była ta piosenka,

A ja trzymałem je w koszyku

I kiedy otworzyłem wieczko -

O Boże! - One odleciały.

Krzyczałem: Wróćcie moje małe myśli!

Lecz one tylko się zaśmiały.

Leciały i się oddalały

Aż stały się jak garstwa piasku

Rzucona w górę, między mną a niebiem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Daleko na pustyni


Daleko na pustyni

Zobaczyłem istotę nagą i potworną,

Która, kucając nisko nad ziemią kurczowo

Trzymała w owłosionych dłoniach własne serce

I - szarpiąc je zębami - jadła z niego.

Spytałem: Czy jest dobre, przyjacielu?

Jest gorzkie, bardzo gorzkie - odpowiedział potwór.


Ale mi smakuje,

Mimo że jest gorzkie,

Bo to jest moje własne serce.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Pewien rycerz cwałował po polu zdyszany


Pewien rycerz cwałował po polu zdyszany,

Swego wierzchowca mocno bodąc ostrogami,

Potrząsając w powietrzu obnażonym mieczem

I krzycząc: Uratuję moją piękną panią!

Szybko podążał rycerz, a w końcu zeskoczył

Z siodła i wdał się w walkę. Okryci zbrojami

Wojownicy błyszczeli jak rój srebrnych świateł.

A wielki złoty sztandar naszego rycerza

Powiewał uroczyście nad murami zamku.


Tymczasem wyczerpany rumak, pokrwawiony,

Dysząc ciężko i chwiejąc się mocno na nogach,

Pozostał zapomniany pod murami zamku.

Martwy koń u podnóża ogromnego zamku.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, W niebie


W niebie

Wiotkie źdźbła trawy

Stanęły przed Bogiem.

Spytał: Co uczyniłyście w swym krótkim życiu?

Wtedy wszystkie wysmukłe źdźbła, oprócz jednego,

Zaczęły gorączkowo wyliczać zasługi,

Którymi wypełniony był pobyt na ziemi.

Lecz jedno stało kilka kroków za innymi,

Zawstydzone.

A wtedy Bóg zapytał:

Co ty uczyniłoś?

A źdźbło odpowiedziało: Och, mój Panie,

Pamięć jest dla mnie gorzka,

Bo nawet jeżeli

Czyniłom dobre rzeczy, to nic o nich nie wiem.

Wtenczas Bóg w swojej niezmierzonej chwale

Podniósł się ze złotego tronu

I powiedział: Och, najlepsze ze wszystkich źdźbeł.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Czarni jeźdźcy wyjechali z morza


Czarni jeźdźcy wyjechali z morza.

Łoskot tarcz i włóczni się rozlegał,

Głuchy tętent kopyt było słychać.

Dzikie krzyki wydawali w biegu,

Długie włosy unosiły się na wietrze.

Takie było cwałowanie grzechu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Bóg leżał martwy w niebie


Bóg leżał martwy w niebie;

Cherubiny śpiewały hymn apokalipsy;

Z jękiem przelatywały purpurowe wichry,

Ich skrzydła ociekały krwią,

Która kroplami spadała na ziemię.

Planeta skowyczała, sczerniała na węgiel,

Po czym się osunęła w nicość.

Wtedy z czterech otchłani

Ciężkich grzechów

Wychynęły potwory, wypełnione żądzą.

I zaczęły walczyć

I szarpać się o świat.

Ten strzęp, co z niego został.

Ale w tym całym smutku najsmutniejsze było

To, że jedna kobieta swymi ramionami

Usiłowała chronić głowę śpiącego mężczyzny

Przed wielkimi szczękami ostatecznej bestii.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Stephen Crane, Ukośny promień słońca na brązowym murze...


Ukośny promień słońca na brązowym murze,

Zapomniane niebo nieśmiałej niebieskości.


Do Boga wznosi się potężny hymn,

Śpiew głośnych zderzeń i donośnych krzyków,

Zgrzyt kół, tupot kopyt i dzwonienie dzwonów,

Wrzawa powitań i pożegnań, miłosnych wyznań i konania,

Głosów radości i głupoty, ostrzeżeń i rozpaczy, również

Nieznanych głosów różnych zwierząt,

Śpiewu kwitnących kwiatów,

Krzyków ścinanych drzew,

Bezsensownych bełkotów kur i mądrych ludzi - - -

Zupełnej niespójności, która woła do gwiazd:

Boże, uratuj nas!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)