Amy Lowell

Amy Lowell (1874-1925) to wybitna poetka amerykańska, w 1926 roku uhonorowana nagrodą Pulitzera, przedstawicielka imagizmu.


Amy Lowell, „Poszło sześć setek”


Przez okno właśnie wleciał mi chrabąszcz majowy,

a ja siedziałam dzisiaj w ogrodzie wśród narcyzów i hiacyntów

pijąc niespodziewane światło słońca.

Okropna zima już się skończyła,

pozostawiając moje grządki w obfitości kwiatów.

Ja jednak czuję, że pozostało mi niewiele czasu,

niewiele czasu,

zanim to się skończy.

O, moje kwiaty!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Ukoronowana (Crowned)


Przyszedłeś do mnie i przyniosłeś wspaniale rozwinięte róże,

Czerwone jak wytrawne wino, które się mieści w twoim sercu.

Uwiłeś z nich wytworny wieniec i nałożyłeś mi na głowę,

Żebym trzymała się z daleka od tłumu kłamców i oszczerców.

Dałeś mi rozkwitnięte róże jako koronę dla kochanki

I tak szłam w kwiatów aureoli po ziemi niczym po kobiercu.


Tak zniewolona, otoczona, szłam i dźwigałam go na skroniach -

Dumny, dobitny dowód daru, który ci dużo wcześniej dałam.

Płatki róż zbladły, potem uschły, skurczyły się, poopadały

I tylko obręcz pełna cierni z pięknej korony mej została.

Garść twardych, bardzo ostrych cierni, świadczących, że kochanką twoją

Byłam i tylko wiązka ruty wśród łodyg róż mi pozostała.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Do męża


Jaśniejsze od świetlików nad rzeką Uji

Są twoje słowa w mroku, ukochany.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Fragment


Czym jest poezja? Czy to piękna mozaika

Z różnobarwnych kamyków zręcznie ułożona?

Nie, to jest raczej witraż – tafla nauczona

Cierpliwym trudem mistrza lśnić, gdy je przenika

Światło idące z nieba, jak też nie unikać

Przy tym barwnych niuansów. Piękno może ona

Zmieniać w nieziemską grozę, gdy słońca korona

Zmienia się tęczę, z której wiara w serce wnika.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Amy Lowell, Listopad


Liście dzikiego wina na ceglanych ścianach mojego domu

są rdzawe i popękane.

Zeschnięte liście się gromadzą pod sosnami.

Kruche gałązki bzów

kładą się na schodach.

Ja zaś siedzę pod abażurem lampy

próbując wyrazić piórem pustkę mojego serca.

Nawet kot nie chce zostać ze mną,

ale woli siedzieć na deszczu

pod mizerną osłoną okna od piwnicy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Lustro weneckie (Venetian Glass)


Jak ktoś, kto płynąc po szerokim, błyszczącym, granatowym morzu,

Nie widząc ani skrawka lądu, z myślą skupioną na żegludze,

Trzymaniu steru łodzi, jak też właściwym ustawianiu żagli

I napinaniu lin od masztu, a także wyznaczaniu kursu,

Nagle, na samym środku tego niemilknącego nigdy morza,

Słyszy rytmiczne uderzenia zegara, budzącego respekt,

To zaraz łoskot ten wyrywa go z leniwego otępienia.

Czas, ten powolny puls, co ciągle bije przez całą długą wieczność!

Ty towarzyszysz mi przez lata pracowitego mego życia

I raz po raz mi wchodzisz w drogę, przynosząc w darze tę głęboką

Powagę przemijania. Gorzkie dla ciebie łzy toczyłam z oczu

I się wyrzekłam wielu rzeczy, których pragnęło moje serce,

Stęsknione za piękniejszym życiem i samolubne w tej tęsknocie.

Dzisiaj wieczorem, kiedy tylko cię opuściłam, mogę mówić:

"Jest bardzo dobrze. Dzięki Bogu, że znałam duszę tak mi wierną,

Szlachetną tak i sprawiedliwą, tak wartą, by ja mocno kochać!"

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Nocne obłoki


Białe klacze księżyca cwałują przez niebo,

Stukając kopytami w szklaną czaszę nieba;

Białe klacze księżyca wszystkie stają dęba,

Żeby porcelanowych bram niebios dosięgnąć.

Biegnijcie, piękne klacze,

Dajcie z siebie wszystko,

Galopujcie, wzbijając gwiazd pył mlecznobiały,

Inaczej tygrys słońca dopadnie was skokiem

I zniszczy czerwonego języka liźnięciem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Amy Lowell, Obcy


Bezproduktywna mowa młodych ludzi

wybija mnie z rytmu

jak krople, które powoli drążą skałę i w proch ją zmieniają,

a kiedy się śmieję,

moja dusza rozpada się pod ich łaskoczącym dotykiem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Opal


Ty jesteś lodem i ogniem,

Dotyk twej ręki parzy jak śnieg moje dłonie.

Ty jesteś zimnem i płomieniem.

Jesteś szkarłatem amarylisu,

srebrem magnolii dotkniętych przez księżyc.

Kiedy jestem z tobą

Moje serce się staje zamarzniętym potokiem,

W którym się odbijają światełka pochodni.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Padający śnieg


Śnieg szepcze dookoła mnie,

Kiedy drewniaki moje

Zostawiają głębokie jamy w sypkim puchu;

Nikt jednak nie podąża za mną,

Żeby zobaczyć te niknące ślady;

Kiedy dzwon ze świątyni odezwie się znowu,

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Amy Lowell, Podarunek


Spójrz, ukochany, daję siebie tobie!

Moje słowa są niewielkimi dzbanuszkami,

Które możesz postawić na wąskiej półeczce.

Są niezwyczajne, ale piękne w kształcie;

Barwy mają łagodne i miłe dla oka;

Same się zachwalają.

Cały pokój zapachem słodkim wypełniają,

A jest to woń i kwiatów i łamanej trawy.

Gdy ci już ofiaruję je wszystkie, to poznasz

I posiądziesz na własność mnie całą, a jednak

Będę wtedy zupełnie martwa.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Amy Lowell, Prośba o obfitość słoneczników


Niech zstąpią słoneczniki!

Dźwiękiem mojej piszczałki z kości indyka

Zwołuję wszystkie ptaki,

Żeby śpiewały nad słonecznikami.

Bo kiedy chmury ich śpiew słyszą

Przychodzą szybko

I deszcz na nasze pola pada.

Niech zstąpią słoneczniki!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Skarb


Moje myśli

dzwonią o moje żebra

i kręcą się jak srebrne gradowiny.

Powinnam je wyrzucić z siebie

I błyszczącymi ciebie całkiem

obsypać.

Lecz moje serce jest zamknięte

I nie zamierza ich wypuścić.

Podejdź tu do mnie i otwórz mi serce,

niech moje myśli dłużej mnie nie męczą,

lecz pobłyskują w twoich włosach.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Strumień


Zimne, wilgotne liście,

Unoszące się na wodzie koloru mchu,

I rechoczące żaby

Dźwięk pękniętego dzwonu o zachodzie słońca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Szron


W zachmurzony poranek

Słyszałam krzyk lecących czapli;

A kiedy weszłam do ogrodu,

Mój płaszcz jedwabny się ocierał

O zwiędłe liście, które przy najmniejszym

Dotyku kruszą się i opadają.

Lecz ja widziałam już wiele jesieni

Z czapli stadami, które przecinają

Niebo jak smugi dymu kładące się nisko.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Amy Lowell, W ogrodzie


Gwałtownie wypływając z ust kamiennych mężczyzn,

By na wolności rozlać się pod czaszą nieba

I wypełnić granitem okute baseny,

W których irysy moczą swoje drobne stopy

I szeleszczą przez wiatru powiew poruszane,

Woda uderza w ogród swoim energicznym

Pchnięciem pomiędzy krótko strzyżone trawniki.


Paproć wilgocią pachnie między kamieniami,

Gdzie pluskają fontanny, z marmuru wykute

Fontanny, całkiem żółte od nadmiaru wody.


Spływając po porosłych mchem kamiennych stopniach,

Woda uderza mocno,

A powietrze drży lekko od tego naporu.


Woda bulgocze, płynie, wypryskuje w górę

Z głębokim, chłodnym szmerem.


Marzyłam o nadejściu nocy i o tobie

Pragnęłam cię zobaczyć w pływackim basenie,

Białego i lśniącego w srebrnych płatkach wody,

Gdy księżyc wolno płynął ponad tym ogrodem

Wysoko w górze, sunąc po sklepieniu nocy,

A zapach bzów był ciężki od znieruchomienia.


Noc, woda i ty, biały, kąpiący się w wodzie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Amy Lowell, Wiatr i srebro


Wspaniale błyszcząc,

Jesienny księżyc żegluje po cienkim niebie,

A pełne ryb potoki prężą swoje meandry, lśniąc smoczymi łuskami,

Kiedy przechodzi nad nimi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, Zobowiązanie


Rozściel szeroko swój fartuszek,

bym mogła go wypełnić prezentami,

tak, byś jedynie z wielkim trudem była w stanie

powstrzymać je od wypadnięcia swymi dłońmi.

Chciałabym nimi cię obsypać

i pokryć ciebie całą,

ponieważ wielką potrzebę odczuwam

dania ci czegoś,

nawet tych skromnych rzeczy.

Najdroższa dla mojego serca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Amy Lowell, II. Czy cię skrzywdziłam?


Czy cię skrzywdziłam?

Spoglądasz na mnie bladymi oczami,

Ale to tylko moje łzy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Poranek i wieczór


Poranek i wieczór -

Ale dla nas kiedyś

Nie było różnicy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Słyszę wiele słów


Słyszę wiele słów.

Ustal godzinę, kiedy będę mogła przyjść,

Albo nic nie mów.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, W mrokach poranka


W mrokach poranka

Piszę nowe słowa dla twoich uszu,

Ale ty ciągle śpisz.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Pod Kioto (Near Kioto)


Kiedy przeszłam po moście Ariwary no Narikiry,

Zobaczyłam, że wody rzeki są purpurowe

Od unoszących się na nich opadłych liści klonu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Znowu nam nastał Nowy Rok (Again the New Year Festival)


Wypiłam twoje zdrowie

Z czerwonego kieliszka pokrytego laką,

Ale dzwonki na wielkich, spiżowych latarniach

W moim ogrodzie

Rdza przeżarła do szczętu i poodpadały.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Za bramą (Outside a Gate)


Na podłodze tej pustej lektyki za bramą

Jest coraz więcej płatków z białych kwiatów śliwy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Okoliczność (Circumstance)


Na liściach ogromnego klonu

Czerwono błyszczy świeża rosa,

Lecz na lotosu białych kwiatach

Jest blada i jak łzy przejrzysta.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Namiastka (Vicarious)


Gdy stoję pod ogromną wierzbą

Na brzegu tej szerokiej rzeki

W jedwabnym stroju barwy słomy,

Zdobionym wyszytymi nicią

Chryzantemami czerwonymi,

Nie patrzę na błyszczącą wodę,

Ale spogladam na twój portret,

Który kazałam namalować

Na tym wachlarzu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Lament Yoshiwary (Yoshiwara Lament)


Złote pawie w sadzie

Chodzą pod kwitnącymi niczym śnieg wiśniami,

Ale na szerokim morzu

Nie ma ani jednej łodzi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Rok mija (A Year Passes)


Poza porcelanowym płotem, w pięknym ogrodzie przyjemności,

Słyszę hałasujące żaby na polu, gdzie ryż w wodzie rośnie.

Niestety, księżyc - zakrzywiony jak miecz i równie ostry - przeciął

Na dwoje moje smutne serce i teraz ono łka bezgłośnie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Jesień (Autumn)


Przez cały dzień obserwowałam, jak purpurowe liście wina

Prosto do wody opadają.

A teraz, podczas księżycowej nocy wciąż opadają, ale

Wszystkie są pięknie posrebrzone.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Ogród cesarza (The Emperor's Garden)


Pewnego razu, w czasie największych upałów,

Potężny cesarz kazał swoim sługom, żeby

Miniaturowe góry w ogromnym ogrodzie

Pokryli jedwabnymi czapeczkami, aby

W ten sposób ukoronowane mogły przynieść ulgę

Jego zmęczonym nieustannym blaskiem oczom

Kojącym wzrok obrazem leżącego śniegu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Jeden z "Setki widoków góry Fuji" Hokusaiego (One of the "Hundred Views of Fuji" by Hokusai)


Byłem zmęczony i spragniony, więc napełniłem kubek wodą

I oto wielka góra Fuji leżała płasko na powierzchni

Jak liść, co właśnie opadł z drzewa.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Niuans (Nuance)


Nawet irys się pochyla,

Kiedy siada na nim motyl.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Nuit blanche (Nuit Blanche)


Świergot świerszczy w mroku nocy

Jest urywany

Jak migotanie gwiazd na niebie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Wiosenny świt (Spring Dawn)


Był ubrany w płaszcz jedwabny, wyszywany

W wielkie złote i czerwone liście klonu.

Miał też pas, szeroki i ozdobny,

I dwa miecze.

Niósł latarnię ozdobioną piwoniami.

Gdy się wreszcie przebudziłam,

Zobaczyłam tylko śliwy cień błękitny

Na płóciennym parawanie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Jesienna mgła (Autumn Haze)


Czy to jest może wielka ważka, czy duży liść z gałęzi klonu?

Co by nie było, to opadło tak lekko na powierzchnię wody.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Kurtyzana (A Daimyo’s Oiran)


Gdy słyszę, jak biegacze krzyczą:

Zejdź zaraz do nas, zejdź tu do nas!

We włosy szybko wplatam sobie

Mały kwiat pieknej chryzantemy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)



Amy Lowell, Poezja (Poetry)


Nad sklepem, gdzie sprzedają jedwab,

Unoszą się latawce w kształcie smoków.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Opal (Opal)


Ty jesteś jednocześnie i lodem i ogniem,

Twój dotyk parzy moje dłonie niczym śnieg.

Ty jesteś jednocześnie zimnem i płomieniem.

Jesteś też amarantem kwiatów amarylisa,

Jesteś srebrem magnolii dotkniętej przez księżyc.

A kiedy jestem z tobą,

Moje serce jest małym, zamarzniętym stawem

Lśniącym odbitym światłem smolistych pochodni.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Morska muszla (Sea Shell)


Moja ty mała, morska muszlo, ty ze mną się nie przekomarzaj,

Zaśpiewaj mi piosenkę, proszę, jak tylko ty potrafisz śpiewać!

Piosenkę o żaglowych statkach, o rozmarzonych marynarzach,

Papugach o błyszczących piórach i wielkich tropikalnych drzewach.


Zaśpiewaj o niewielkich wyspach na oceanie zagubionych

Tych, gdzie się mówi po hiszpańsku, gdzie zieleń się po skałach wspina.

Zaśpiewaj mi o zwinnych rybkach, koralach w rafy ułożonych,

Konikach morskich, które sobie żyją w jaskiniach jak w stadninach.


Moja ty mała, morska muszlo, moja ty morska muszlo mała,

Zaśpiewaj o tych wszystkich rzeczach, które tak dobrze w życiu znałaś.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Wierność (Constancy)


Chociaż już upłynęło tyle długich lat,

Te przyrzeczenia, które składaliśmy sobie,

Ciągle są przywiązane do ogromnych pni

Siedmiu drzew na dziedzińcu

Purpurowej Świątyni w Nara.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Znowu ostróżki rosną


Znowu ostróżki rosną na grządkach i kwitną

W moim małym ogródku niebiańskim błękitem.

Przynajmniej one nic się nie zmieniły.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Poranek


Nastał poranek.

Czy nie znajdziecie teraz dla mnie pocieszenia

Wy, zimnobarwne kwiaty?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Moje oczy są znużone


Moje oczy są znużone

Ciągłym wyglądaniem ciebie

Skróćcie się, skróćcie się, dni nazbyt długie!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Kiedy kwiat opada...


Kiedy kwiat opada z krzewu

Nikt nie kocha jego liści.

Boję się każdego dnia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Przejażdżka po Londynie o drugiej po północy (A London Thoroughfare. 2 A.M.)


Polali wodą bruk ulicy

I lśni jak lustro w świetle lamp.

Zimnych i białych lamp.

Leży jak wielka i powolna rzeka,

Zakratowana srebrem i głęboką czernią.

Dorożki jadą po ulicy:

Jedna

I druga, a pomiędzy nimi

Słyszę szuranie stóp przechodniów.

Włóczędzy drzemią na kamiennych ławkach

I parapetach zasłoniętych okien.

Nocni spacerowicze ciągną chodnikami.

Potężne miasto jest posępne, plugawe, podłe i ponure.

Z okratowaną płynnym srebrem wielką aleją w samym środku,

Powolną i leniwą

Rzeką,

Która donikąd wody toczy.


A naprzeciwko mego okna

Ogromny i okrągły księżyc

Rozcina noc koloru śliwek.

Nie zdoła on oświetlić miasta,

Bo jest zbyt jasne.

Posiada własne, białe lampy

I świeci sobie chłodnym blaskiem.


Stoję przy oknie, śledzę księżyc.

Jest cienki, płaski i matowy,

Jednak go kocham.

Znam dobrze księżyc, ale to ogromne miasto

Jest dla mnie całkiem obce.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Kochanek (A Lover)


Gdybym tak tylko mogła schwytać świetlika lampę zielonkawa,

To wreszcie mogłabym na oczy przejrzeć i list do ciebie pisać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Epitafium młodego poety, który zmarł, zanim zdobył uznanie (Epitaph Of A Young Poet Who Died Before Having Achieved Success)


W tej ziemi leżą nędzne szczątki młodego, niedocenionego

Poety, który zmarł z powodu bólu, codziennie rosnącego.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Alba (Aubade)


Tak samo, jak uwolnić pragnę z zielonej łuski białą pestkę

Migdała, pragnę pozdejmować wszystkie ograniczenia z ciebie,

Mój ukochany.

Pragnę dotykać palcem tego gładkiego błyszczącego ziarna,

By ujrzeć, jak się w moich rękach staje klejnotem ponad podziw.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Taksówka (The Taxi)


Kiedy się rozstaję z tobą,

Ten świat brzmi głucho, czy wręcz martwo

Jak bęben ze zbyt luźną skórą.

Wołam o ciebie wtedy głośno do gwiazd, co lśnią na wysokości

I krzyczę głosem z głębi gardła do granitowych grani wiatru.

Ulice szybko się zbierają,

Jedna za drugą napierają,

Wbijając się raz po raz twardym klinem pomiędzy mnie i ciebie,

A lampy ogromnego miasta wciąż oślepiają moje oczy

Tak, że nie mogę już oglądać twojej twarzy.

Dlaczego ja opuszczam cię,

By się boleśnie bardzo ranić ostrymi krawędziami nocy?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Żona rybaka (The Fisherman's Wife)


Gdy jestem w domu całkiem sama,

Wicher w koronach wielkich sosen

Jest jak szuranie fal o długie,

Drewniane burty twojej łodzi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Proporcja (Proportion)


Na niebie księżyc jest i gwiazdy,

W moim ogrodzie za to krążą

Żółte motyle, trzepoczące

Skrzydłami ponad białym krzewem

Azalii, która bujnie kwitnie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Dziesięciolecie (Decade)


Kiedy przyszedłeś, byłeś cały niczym miód i czerwone wino,

A smak twych warg mi palił usta swoją słodyczą niezrównaną.

A teraz jesteś jak poranny chleb z wypieczoną, chrupką skórką,

Gładką, błyszczącą i przyjemną.

Ledwo smakuję ciebie, bowiem twój smak pamiętam doskonale,

Lecz jestem wreszcie nasycona.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Wspinaczka (Climbing)


Wyżej i wyżej po konarach się wspinam, aż na szczyt jabłoni,

Niebo nade mną, ziemia w dole, idę, choć nikt mnie tam nie goni,

A każda gałąź to jest jeden stopień w cudownej tej drabinie,

Która prowadzi mnie do miasta, co rozpościera się w dolinie.


Wspinam się, wspinam się z wysiłkiem, coraz to wyżej, coraz dalej,

Gałęzie gną się pod ciężarem, widzę dzwonnicę, dom na skale,

Błysk sygnaturki na kościele, połysk kopuły całej z miedzi,

Wszystko lśni teraz pełnym blaskiem jak piana, którą morze cedzi.


Z konaru na kolejny konar, z gałęzi na następną gałąź,

Brnę przez zaporę gęstych liści i kępę kwiatów tak wspaniałą.

Dotychczas nigdy w życiu jeszcze nie dostąpiłem wszak zaszczytu

Dojścia na sam wierzchołek, ale dziś wiem, że dotrę aż do szczytu.


Dziś się wywspinam na drabinę do ostatniego w górze szczebla

I ujrzę hełmy wież wysokich, lśniące i gładkie jak spod hebla.

Wspinam się, wspinam się z wysiłkiem, coraz to wyżej, coraz dalej,

Niebo pochyla się nade mną, a ziemi już nie widzę wcale.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Nawet kiedy się uśmiechasz


Nawet kiedy się uśmiechasz,

Smutek kryje ci się w oczach,

Więc ulituj się nade mną.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Śmiech nic nie znaczy


Śmiech nic nie znaczy.

Innym wydajesz się wesoły

Lecz ja patrzę na ciebie smutnymi oczami.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Weź tę białą różę


Weź tę białą różę.

Łodygi róż nie krwawią,

Twoje palce są bezpieczne.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Jak wiatr nad rzeką


Jak wiatr nad rzeką,

Ciskający chmury prosto w twarz księżyca,

Ja jestem dla ciebie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Oglądając irysa


Oglądając irysa,

Słabe, delikatne płatki -

Ile właściwie jestem warta?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, W dół czerwonej rzeki


W dół czerwonej rzeki

Płynę uszkodzoną łodzią -

Czy ty byłbyś tak odważny?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Noc spoczywa obok mnie


Noc spoczywa obok mnie

Czysta i zimna niczym klinga dobrze naostrzonego miecza.

Ona i ja zupełnie same.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Ostatniej nocy


Ostatniej nocy padał deszcz

A teraz, gdy nastało rano

Błękitne sójki drą się głośno.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, To bardzo głupie...


To bardzo głupie, tak się smucić,

Jesień ma kolorowe liście -

Ale co, zanim one zżółkną?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Potem myślę sobie...


Potem myślę sobie:

Maki kwitną tam, gdzie grzmiało.

Czy to nie wystarczy?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Miłość to gra - czy tak?


Miłość to gra - czy tak?

Ale ja myślę, że to jest tonięcie:

Czarne wierzby przy brzegu i gwiazdy na niebie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Gdy astry blakną


Gdy astry blakną,

Zielone kłącza oblekają się w purpurę.

Zawsze ktoś stroi się w kolory!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Wiatr i srebro (Wind and Silver)


Wspaniale świecąc,

Jesienny księżyc płynie sobie bladym niebem,

A stawy rybne potrząsają płaskimi grzbietami

I błyskają licznymi smoczymi łuskami,

Gdy jego krągła tarcza przechodzi nad nimi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Rozkwit (Prime)


Twój głos jest ujmujący niczym dzwonienie dzwonów nad dachami

Wielkiego miasta o poranku, gdy ptaki suną przez powietrze

I barwa nieba zmienia się na świeższy odcień.


Mów, mów ty do mnie, ukochany.

Mów mi o nieznaczących rzeczach,

By moje uszy uchwyciły przyjazny ton twojego głosu

I z nim pobiegły prosto do mojego serca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Nieszpory (Vespers)


Ostatniej nocy, o zachodzie słońca

Wysmukłe naparstnice wyglądały

Jak wysokie woskowe świece na ołtarzu.

Gdybym tak mogła je wystawić

Na dachu naszej szklarni,

Mój ukochany,

Mogłabym pojąć ich płomienie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Wiek średni (Middle Age)


Jak czarna, gładka tafla lodu na jeziorze

Pokryta zupełnie niezrozumiałymi zygzakami

Przez nieświadomego łyżwiarza

Jest matowa powierzchnia

Mojego serca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Rocznica (The Anniversary)


Dziesięć lat to nic,

Ale ja nie pamiętam,

Co było przedtem.


Poranek rzuca cienie,

Ale południe jest bez cieni,

Tak to znajduję.


Nie znalazłam innych kwiatów,

Ale daję ci te róże.

Humor to moje przebranie.


Czy ci dałam, czego ty oczekiwałeś?

Kto może pewny być samego siebie.

Dotknij mnie miłością swoją.


Znając moją wielką słabość,

Ręce połóż mi na głowie.

Widzę tylko twoje dłonie.


Oglądam cię codziennie.

Nie odważę się myśleć o tym, co oglądam.

Tak jest lepiej.


Ponieważ jestem tylko tym,

Za co możesz mnie uważać.

Miej miłosierdzie nade mną.


Chroń mnie przede mną samą.

Czasem cię raniłam, przebacz.

Ja nie zapomniałam o tym.


Weź to, co ci daję.

Głupota jest w moich słowach,

Ale nie w moim sercu.


Nie poganiaj swoich uszu.

Moja mowa może dać im bardzo mało.

Słuchaj inaczej.


Krzywdzisz mnie mówiąc:

Jedna śmierć nas skosi,

Bo w twoich żyłach mój sok płynie.


W pamięci miej zawsze:

Peonie nie kwitną,

Aż wiosna się skończy.


Wolisz wiosnę? Dlaczego?

Długość godzin tej pory roku

Jest nieobjęta.


Dni i dni - i co dalej?

Czy wieczna powtarzalność nie jest

Uśmiechem na obliczu wieku?


Teraz o poranku bladym

Dziwne jest o czasie myśleć.

Czym on jest dla nas?


Ziarna ryżu policzono -

Czy ktoś tak może spędzić życie?

Bądź wielki i mądry.


Dzban jest ciągle pełny.

Nie będziemy skąpi.

Zanurzmy zaraz obie dłonie.


Poznałam strach i wielką trwogę.

Przysięgłam sobie, że ich już nie zaznam nigdy więcej.

Każdego dnia jest nowe rano.


Młodość jest jeszcze nieostrożna.

Madrość się uczy stąpać lekko,

Ceniąc każdą jedną chwilę.


Ciesz się tym, co jest.

Mędrzec obserwuje przemijanie

Bez emocji.


Czas to tylko retoryka.

Jest igraszką szalonego filozofa.

Nieszczęsny świat!


Posłuchaj wiatru,

Człowiek się jeszcze nie nauczył

Mierzenia wiatru własnych myśli.


Choćbyśmy wiali w dwie zupełnie różne strony,

Będziemy ciągle jak powietrze,

Niepodzieleni.


Śpij spokojnie aż do wiosny dnia nowego,

Rano zaczniemy nowe życie,

Kolejnych dziesięć długich lat.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Odwracam się od zapisanej strony


Odwracam się od zapisanej strony

Oślepła od tej ciężkiej, całonocnej pracy

I wtedy słyszę ryk poranny

Krów wychodzących na pastwisko.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Słodki zapach mokrych kwiatów


Słodki zapach mokrych kwiatów

Nad ogrodem późno wieczór.

To, jak sądze, jest twój portet?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Siedząc w pokoju


Siedząc w pokoju,

Myślę o liściach nowej wiosny.

Dzień był udany i szczęśliwy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Chmura lilii


W powietrzu chmura wonnych lilii,

Czy też to ty przede mną idziesz?

Kto może rzeczy te rozróżnić?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Płatki (Petals)


To nasze życie jest strumieniem,

Na którym ciągle rozrzucamy

Płatek za płatkiem skromny kwiat serca naszego;

Płynąc, wtapiają się w marzenie,

Gdzie płyną, nie zauważamy,

Znamy tylko początek ich biegu długiego.


Wielką nadzieją wypełnieni,

Z cerą czerwoną od radości,

Rzucamy do strumienia płatki naszej róży.

Ich dalszej drogi wśród przestrzeni,

Ich losu gdzieś tam, w dalekości

Nie poznamy, jak również celu ich podróży.


Strumień mknie - dokąd? - my nie wiemy,

Zabiera od nas garstkę płatków

I je kieruje nurtem na nieznane drogi.

Tylko my sami zostajemy

W biegu lat tutaj, na ostatku.

Kwiat zniknął, ale jego zapach jest nam drogi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Pustkowie (Desolation)


Pod koronami drzew się kryją słowiki, ale wielkie morze

W tej chwili jest schowane całkiem w gęstej mgle, białej niczym jajko,

A one są zupełnie ciche.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Pokój (Peace)


Usadowiony u wylotu lufy ciężkiego działa motyl

Powoli składa i rozkłada raz po raz delikatne skrzydła.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Picie w pawilonie T'ao (Drinking in T'ao Pavillion)

(według Li Taj Po)


Dom samotnego uczonego w wichrowej mieści się alei.

Brama wielkiego uczonego jest bardzo duża i wysoka.

W ogrodzie staw spokojnie leży i błyszczy jak magiczne lustro,

Zaś bujne owocowe sady dokoła rozrzucają kwiaty.

Woda koloru świeżych liści przyciąga barwą słońce wiosny.

Siedzę w zielonym korytarzu, patrząc na dziwne purpurowe,

Pierzaste chmury, które teraz pełzną po niebie od zachodu.

Słucham muzyki tych subtelnych skrzypiec i finezyjnych fletów.

Złota Dolina się nie może teraz z ogrodem moim równać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)



Amy Lowell, Zimowa przejażdżka (A Winter Ride)


Kto może wypowiedzieć radość szybkiego, swobodnego biegu?

Kto może w naszej ludzkiej mowie opisać lotu przyjemności?

Skakanie i przeskakiwanie bujnych kęp kwitnącego wrzosu,

Czy szybowanie na szerokich skrzydłach pod niebem niebieskości?

Wszystko śmiertelne otrzymało w darze momenty nieśmiertelne,

Krótkie, lecz pobłogosławione przez Pana Boga z wysokości.


Tak teraz biała i szeroka droga rozciąga się przede mną,

Kryształki śniegu lśnią tęczowo na zaspach w ostrym świetle słońca.

Ogromne pola błękitnymi plamami cieni są pokryte,

Ja jestem silna siłą konia, który gnać będzie aż do końca.

Olbrzymia radość jest w dotyku wiatru i słonecznego światła!

Radość! Ja jestem jednym z ziemią, a słońca blask to mój obrońca!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)



Amy Lowell, List (The Letter)


Skromne, stłoczone gęsto słowa, rozpełzające się po całej

Kartce papieru

Jak nogi małej, mokrej muchy,

Co wy możecie mi powiedzieć o tym księżycu wielkim, który

Przez liście dębu prześwituje?

Albo o tym niepewnym oknie i o podłodze z gołych desek,


Całej upstrzonej jego światłem?

Wasze niemądre zakrętasy, esy-floresy i pętelki

Nie mają w sobie nic zupełnie z gęstwiny kwitnącego głogu,

A papier jest matowy, kruchy, gładki i piękny jak dziewica

Pod moją przyłożoną dłonią.


Jestem zmęczona, ukochany, tym ciągłym pocieraniem serca

O szorstkie pożądanie ciebie.

O wyciskaniu z niego siłą drobnych kropelek atramentu

I umieszczaniu ich na kartce.

A ja się tutaj smażę sama pod bladym, anemicznym ogniem

Okragłej, księżycowej blachy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Letni deszcz (Summer Rain)


Przez całą noc nasz mały pokój był obstawiony ścianą deszczu.

Krople spadały, rozpłaszczając się na blaszanym, gładkim dachu

I odbrzmiewały szklanym dźwiękiem jak małe metalowe dyski.

Brzęk! Brzęk! - i między stuknięciami nie można było wsadzić szpilki,

Która by oznaczała ciszę. Deszcz ciągle tłukł się i grzechotał.

Listwy żaluzji dygotały, tańczyły i błyszczały jasno.

Mrok dla mnie był czerwono-złoty i podbarwiony niczym krokus

Twoją jasnością.

A słowa, które ty szeptałeś, podskakiwały i płonęły -

Pomarańczowe albo żółte pochodnie wobec tego deszczu.

Pochodnie naprzeciwko ściany chłodnego, srebrzystego deszczu!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Odejście Hsieh Kunga (weług Li Taj Po)


Słońce zachodzi - właśnie zaszło - ponad górami wiosennymi.

Całkiem samotne i spokojne bardzo Hsieh Kunga jest odejście.

Nie słychać żadnych głosów ludzi w odległym bambusowym gaju.

Biały i obły księżyc błyszczy w basenie, który jest w ogrodzie.

Wokół zrujnowanego teraz całkiem letniego pawilonu

Rosną jedynie resztki trawy, suchej i pozbawionej barwy.

Szary mech zatkał wyschłe gardło zupełnie zapomnianej studni.

Teraz tam jest jedynie wolny i krystalicznie czysty wicher,

Który raz po raz się przetacza po odsłoniętych głazach wiosny.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Amy Lowell, Malarz na jedwabiu (The Painter on Silk)


Był pewien człowiek,

Który zarabiał na życie

Malowaniem róż

Na jedwabiu.


Siedział w pokoju na piętrze

I malował,

A wrzawa ulicy

Nic dla niego nie znaczyła.


Kiedy słyszał trąby, piszczałki i bębny,

Myślał o czerwonych, żółtych i białych różach

Wybuchających w świetle słońca

I uśmiechał się podczas pracy.


Myślał tylko o różach

I o jedwabiu.


Kiedy już nie mógł zdobyć jedwabiu,

Przestał malować

I tylko myślał

O różach.


Tego dnia, gdy zwycięzcy

Weszli do miasta

Stary człowiek

Leżał umierający.

Słyszał trąby i bębny

I marzył, żeby móc malować róże,

Które wybuchają dźwiękiem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)