John Keble

John Keble, Słońce dla mojej duszy (Sun of My Soul)


Słońce dla mojej małej, skromnej duszy, mój Zbawicielu drogi,

Noc czarna nam nie straszna, kiedy oświetlasz nasze kręte drogi.

Niech żadna ciemna, chłodna chmura, co z mgły się rodzi na uboczu,

Nigdy nie skrywa Twego blasku dla Twoich sług spragnionych oczu.


Kiedy wieczorna, słodka rosa zasłużonego przez człowieka

Snu choć powoli, lecz stanowczo, układa mi się na powiekach,

Bądź, proszę, ma ostatnią myślą, że słodko jest spoczywać sobie

Utrudzonemu człowiekowi, słoneczny Zbawco mój, przy Tobie.


Od rana do wieczora zawsze towarzysz mi, pokazuj drogę,

Po której powinienem kroczyć, bo ja bez Ciebie żyć nie mogę.

Bądź przy mnie, kiedy noc się zbliża, kiedy w ciemnościach burza wzbiera,

Bowiem bez Ciebie przy mym boku ja nie odważę się umierać.


Jeżeli któreś z Twoich dzieci, przez ziemskie przygniecione troski,

Się zbuntowało przeciw Tobie i Twój głos odrzuciło Boski,

Zacznij, o, Panie, swoją pracę i nad nim pochyl się z uśmiechem,

Żeby na ziemi nie leżało splamione błotem, czyli grzechem.


Proszę, opiekuj się chorymi, błogosławieństwo daj ubogim

Ze skarbca szczodrej Twojej łaski, wszystkim błądzącym prostuj drogi.

Niech sen każdego żałobnika, który zasypia dzisiaj w nocy,

Będzie jak sen małego dziecka spokojny, pełny Twojej mocy.


Przybądź, o, Panie, i błogosław nam wszystkim, kiedy się budzimy,

I gdy na drogi świata ufni w Twoją opiekę wychodzimy,

Aż w oceanie miłosiernej, niewysłowionej Twej miłości

Kiedyś zupełnie zatracimy się w domu Twym na wysokości.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


John Keble, Samotność


Dlaczego się boimy żyć samotnie, skoro

Z woli Nieba samotni całkiem umieramy;

Nawet najbliższe serce i najukochańsze

Nie wie, czemu śmiejemy się, albo wzdychamy.


Każda w oddzielnej sferze smutku czy radości,

Mieszkają nasze dusze niczym pustelnicy;

Nasze oczy zaś widzą w świetle albo mroku

Swój własny obraz z serca niedostępnej niszy.

(tłum. Wiktor J. Darasz)


John Keble, Wiersz na dzień świętego Jana (fragment)


Kiedy brzeg twardy wreszcie został pod długim rejsie osiągnięty,

Kto by wysokie fale liczył i przypominał wód odmęty?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)