Wilfred Owen
Wilfred Owen to poeta angielski, zaliczany do pokolenia autorów pierwszej wojny światowej. Przedstawiał on w swoich utworach bezsens i grozę nowoczesnej, zmechanizowanej wojny, będącej starciem dwóch państw, w których niewielu obywateli było zainteresowanych konfliktem.
Wilfred Owen, Ściśnięci, jak w kanale wąskim...
Ściśnięci, jak w kanale wąskim, dostrzegli w końcu, że poranek
Wyszczerzył na nich ostre zęby, a szczęki śmierci rozedrgane
Wszystkich połknęły ich znienacka; ugrzęźli, niczym w przejściu ciemnym,
W głębokim, głuchym, groźnym gardle gęstej i śliskiej flegmy pełnym.
Znaleźli się w otwartej paszczy, jednym z ziejących Piekła pysków,
O których się nie śniło dotąd nawet najmędrszym myślicielom;
Oni jedynie przeczuwali je, jako wizje, co się wcielą,
Potrzasków, z których wydobywa się odór ciał, gdzie w uroczysku
Muł kryje białą kość, a żrący gaz wydobywa się z pocisków.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)
Wilfred Owen, Inwalida wojenny
Siedział na wózku inwalidzkim, czekając aż się ściemni,
I trząsł się w swym okropnym popielatym stroju,
Beznogi i zaszyty w łokciu. A w parku rozbrzmiewały smutno
Głosy dorastających chłopców, niczym uroczysty hymn.
Głosy zabawy, przyjemności po skończonym dniu,
Dopóki sen ich nie zawołał do domów, z daleka od niego.
Zazwyczaj o tej porze miasto się bawiło,
Kiedy lampy świeciły zza błękitnych drzew,
A dziewczęta piękniejsze się stawały w mroku.
To było dawno, zanim odrzucił kolana.
Już nigdy nie poczuje, jak szczupłe są w pasie
Te dziewczyny, jak ciepłe są ich drobne dłonie.
Dotykały go niczym gorączka w chorobie.
Pewien artysta jego twarzą się zachwycił,
Bo była znacznie młodsza od niego samego,
Ale to było dawno, rok temu, a teraz
Jest stary, a grzbiet mu się już nie wyprostuje.
Utracił swoje barwy od tego momentu,
Wyciekły mu z żył wszystkie przez dziury po kulach.
W połowie życia udział brał w szybkim wyścigu
I strumień purpurowej krwi trysnął mu z uda.
Kiedyś to nawet lubił ślad krwi rozmazanej
Na jego nodze, gdy go nieśli na ramionach
Z boiska. I to także stało się po meczu,
Kiedy wypił kieliszek, pomyślał, że może
Byłoby bardzo dobrze, gdyby się zaciągnął.
A teraz dziwi się, dlaczego. Ktoś powiedział,
Że w mundurze wyglądałby jak jakieś bóstwo.
Może dlatego, może, by sprawić przyjemność
Małgorzacie. Dlatego, by zrobić wrażenie
Na tych rozkapryszonych panienkach, się zgłosił.
Nie potrzebował błagać. Z uśmiechem na ustach
Przełknęli jego kłamstwo. Wiek - lat dziewiętnaście.
O Niemcach nic nie myślał i o Austriakach,
O ich zbrodniach wojennych. To go nie ruszało.
A strach i większa trwoga jeszcze nie chwyciły
Go za gardło. Pomyślał o dekorowanych
Rękojeściach sztyletów trzymanych w kraciastych
Na szkocką modłę pochwach i salutowaniu,
Dbaniu o broń, wymarszu i spłacaniu długów.
Esprit de corps, wskazówkach dla młodych rekrutów.
Wkrótce wyprowadzono ich przy dźwięku bębnów
I wesołych okrzykach stojącego tłumu.
Niektórzy mu życzyli powrotu do domu,
Ale nie tak, jak życzy się zwycięstwa w walce.
Tylko poważny człowiek, który przyniósł mu owoce,
Podziękował i pytał o stan jego duszy.
A teraz spędzi kilka chorych lat w domach opieki.
I będzie robił wszystkie rzeczy przez regulamin przewidziane,
I odbierał wyrazy współczucia, takiego
Jakie mogą okazać w ramach obowiązków.
Wieczorem zauważył jak kobiece oczy
Pielęgniarek nie patrzą na niego, natomiast
Popatrują na innych, silnych, sprawnych mężczyzn.
Jest już zimno i późno. Czemu nie przychodzą,
Żeby go położyć do łóżka. Czemu nie przychodzą?
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)