Elizabeth Fries Ellet
Elizabeth F. Ellet, Jak u ptaków południa
Jak u ptaków południa, których wielkie skrzydła
Są szare lub ziemiste, gdy odpoczywają,
Lecz, rozpostarte w locie szeroko, ostrymi
Barwami się od nieba toni odróżniają,
Dusza poety, kiedy barwne pióra chowa
Nie pozwala, by pasja się uwidaczniała,
Lecz kiedy się z uśpienia podrywa do lotu,
Jaśnieje blaskiem, ten świat porzuciwszy, cała.
(tłum. Wiktor J. Darasz)
Elizabeth Fries Ellet, Fale, które przechodzą po tym lśniącym piasku...
Fale, które przechodzą po tym lśniącym piasku,
Swe białe pióropusze w górę wznoszą dumnie,
Jednak żadnego śladu w jasnym świetle brzasku
Zdają się nie zostawiać, chociaż idą tłumnie,
Ale to właśnie one w biegu lat pomałym
Potrafiły na miałki piasek zetrzeć skały.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)
Elizabeth F. Ellet, Obłoki obłe i olbrzymie... (The Cloud Where Sunbeams Soft Repost)
Obłoki obłe i olbrzymie, obmyte odpoczywającym
Na nich, olśniewającym blaskiem, przez błękit nieba przeciągają,
Odcieniem ciepłym powleczone, nawet gdy słońce dawno zaszło
I te promienie zgasły i już powłoki chmur nie oświecają.
Strumień, co stale równym rytmem wypływa wartką, rwącą strugą
Z groty na odsłoniętym zboczu ogromnej granitowej góry,
Kiedy dociera i zanurza się w chłodną, otworzoną otchłań,
Żywym i żwawym nurtem swoim ożywia bezruch jej ponury.
I tak radości lat młodzieńczych strudzone i strwożone serca
Starych, steranych życiem, ludzi nową energią wypełniają,
Smutku godziny osładzając i wypełniając nowym drżeniem,
I - ociągając się z odejściem - ostatnie lata oświetlają.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)
Elizabeth Fries Ellet, Jezioro Ontario (Lake Ontario)
Mroczne, niemrawe myśli moje na duszy mi się kładą cieniem,
Kiedy spoglądam na błękitną i gigantyczną twą głębinę;
Twoje oblicze zimne, szkliste odbija blikiem swym promienie
Ostatnie słońca, a wód obszar ogarnia w końcu odpoczynek.
Tylko przy brzegu drobna fala piasek i muł przejmuje drżeniem,
Kiedy podchodzi i po chwili wbija się w niego lśniącym klinem.
A te odcienie delikatne, co po powierzchni twojej gnają,
Na horyzoncie w jedną barwę w objęciach nieba się spajają.
Twój uśmiech jest wspaniały, kiedy poranek piękna pół swojego,
Jak zorza olśniewającego, hojnie oddaje twej głębinie,
Albo wieczorem, gdy jaskółka dotyka skrzydłem płaszcza twego
I gdy wesołe, wartkie wichry suną jak miotła po równinie,
Niosąc daninę drzew i kwiatów pachnących z lasu ogromnego,
By twoje fale objąć wonią, która z prastarej puszczy płynie.
Jesteś tak bardzo piękne, kiedy wieczorem księżyc promieniami
Cię srebrzy i gdy ciemną nocą z licznymi bawisz się gwiazdami.
Posiadasz także groźne burze. Chociaż jest ono niewidziane,
Źródło piorunów i błyskawic tuż obok ciebie się znajduje.
Twój brzeg, gdy sztormy tobą trzęsą i wodę twą zmieniają w pianę,
Echem odbija głuche grzmoty, których niezmierną siłę czuje.
Posiadasz również mroczne skarby: ukryte groby, niezbadane,
Tych, których nikt na suchym lądzie nie szuka i nie opłakuje.
Wiele postaci tych młodzieńców, których się kocha, jak też chwali,
Zostało kiedyś ogarniętych potężną mocą twojej fali.
Ty byłoś młode, świat był młody, gdzieś na początku wszystkich czasów,
A przypływ twój, sięgając granic wielkiego nieba, dumnie wzbierał,
Żaden dźwięk życia nie zakłócał dostojnej ciszy tego lasu,
Tylko niekiedy krzyknął orzeł lub zaryczała gdzieś pantera.
Na twym zielonym brzegu stanął, obok namiotu czy szałasu,
Człowiek z toporem, włócznią, łukiem, co w skóry zwierząt się ubierał,
A krew czerwona zabarwiła jasnobłękitne wcześniej fale,
Gdy wojna się rozprzestrzeniała groźnie jak powódź coraz dalej.
Tu także, często wczesnym rankiem pieśń myśliwego rozbrzmiewała
Wśród lasu na piaszczystej wyspie i na polanie, w gęstej trawie,
Tutaj wieczorem, wśród zarośli młoda Indianka przebywała
I słodką pieśń nuciła cicho, z daleka niesłyszaną prawie,
W której ganiła wiatr drzemiący, bryzę, co w cieniu wstrzymywała
Jej w tym momencie spóźnionego kochanka, który w smukłej nawie,
Ledwo widoczny się poruszał po twoich wodach w szybkim biegu,
By wkrótce stanąć pewną stopą na suchym i gościnnym brzegu.
Te sceny dawno przeminęły. Duch zmiany przez te wszystkie lata
Swym mocnym tchnieniem zmieniał wszystko dokoła, lecz nie zmienił ciebie.
Las coraz słabiej ciebie słucha, pośród ogromnej wrzawy świata
Twój głos brzmi słabiej, choć za młodu na wylot puszczę mógł on przebiec.
Narody zeszły już ogromne z powierzchni ziemi, w różnych szatach
Bez śladu, który mógłby zdradzić, gdzie piach ich kości teraz grzebie,
Lecz tutaj, niezmienione wcale, twe wody nadal spoczywają
Przejrzyste i błękitne, które wolne jak niebo się wydają.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)
Saverio Bettinelli, Epigramat (Epigram), według Elizabeth Fries Ellet
W świątyni przy ołtarzu złotym Aurelia modli się z uczuciem:
Niechaj cierpiący mój małżonek zdoła uzyskać twe współczucie!
Żona do domu powróciła, stwierdziła, że jej mąż już skonał.
Święty patronie, nie prosiłam o tyle! - zawołała ona.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)
Elizabeth Fries Ellet, Na tym jeziorze srebrem lśniącym (In Yonder Lake of Silver Sheen)
Na tym jeziorze srebrem lśniącym
Gwiaździste niebo się układa,
Zachodu ogień lgnie do tafli
I blady księżyc w toń opada.
Tak winna dusza, niczym morze
Bez fal, co nie zna trosk jak gleba
Na lądzie, lęków i popędów,
Odbijać blask pokoi nieba.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)