Emma Lazarus

Emma Lazarus (1849-1887) to wybitna poetka amerykańska pochodzenia żydowskiego. Jej liryka w dalszym ciągu angażuje uwagę nie tylko historyków literatury, ale przede wszystkim zwykłych czytelników i miłośników poezji. Wiersze poetki krążą w Internecie, co najlepiej świadczy o jej niegasnącej popularności. Talent Emmy Lazarus był przede wszystkim liryczny, co nie znaczy, że nie radziła sobie z wielkimi tematami literatury. W jednym ze swoich wierszy ubolewała nad faktem, że nie posiada wielkiego, męskiego talentu do poezji epickiej. Ale jej liryka przetrwała próbę czasu w przeciwieństwie do wielu napisanych przez mężczyzn wierszy. Inna rzecz, że w tej liryce istnieją elementy epickie na miarę biblijną. Poetka była mistrzynią formy. Wykorzystywała wiele klasycznych strof, między innymi meander, sekstynę, strofę królewską, oktawę i decymę. Pisała również piękne sonety. Jej sonet Nowy Kolos Rodyjski znalazł się na nowojorskiej Statui Wolności. Emma Lazarus była również tłumaczką, autorką znakomitych przekładów klasyki literatury światowej. Tłumaczyła lirykę Heinricha Heinego i poezję żydowskich twórców z Hiszpanii. Jej liryka była naznaczona postępującą chorobą i przeczuciem końca. Poetka przedwcześnie zmarła na ziarnicę złośliwą.


Emma Lazarus, 1492


Ty dwulicowy roku, losie wielkiej zmiany,

Czy zapłakałeś, kiedy Hiszpania wysłała

Uzbrojone po zęby dzieci swe i dała

Im duchownych, o misji swojej przekonanych,

Lecz pełnych nienawiści, zniszczeniu oddanych?

Zachód ich nie chciał, reszta świata ich się bała,

Swoje porty i bramy dla nich zamykała,

Kiedy ich dostrzegała, wielkim sztormem gnanych.

Lecz potem ukazałeś, dwulicowy roku,

Świat nietknięty, gdzie słońce zachodzi za góry,

I powiedziałeś: Chodźcie tu, przyśpieszcie kroku,

Bowiem się rozsypały w gruzy groźne mury,

Które rasa, wyznanie lub stanu różnica

Stawiały na budzących nienawiść granicach.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Emma Lazarus, Dziewczyna i śmierć


Powiedz, co uczyniłaś przyjaciółce mojej

Zimna, biała, milcząca, nieznajoma Pani,

Że jej dłoń z mojej dłoni umyka do twojej.

Oczy niegdyś płonące miłości iskrami

Tępo patrzą w powietrze, a serce stygnące

Zapomina o moje obecności drżącej.

Kim jesteś, blady cieniu, który nas rozdzielasz?

Nigdy cię nie widziałam, aż do tej godziny.

Którędy wszedłeś, że się pomiędzy nas wdzierasz?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Eliksir


"Mocny i dobry eliksir mi przyrządź,

By jedna kropla, dodana do wina,

Oczarowała mu zmysły, rozgrzała

Mu krew i miłość do mnie w nim wzbudziła".


Nieszczęsne dziecię miłości! Mnie poproś

O środek na śmierć lub sen, niczym czarna

Struga wód Lete, bo miłość jest wolna,

Kobietom trzeba więc czekać i płakać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Burza

(fragment)


Poranek był łagodny, z przejrzystym powietrzem,

Lecz wkrótce granatowa masa chmur powstała

Na zachodzie, pomruki wydając na wietrze

Z początku delikatne, choć później wezbrała,

Zaś mgły gruba zasłona wzgórza zasłaniała;

Słoneczny blask zaniknął. Niebo ołowiane

Bezgłośnie piorunami było przecinane.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Młodość

(fragment)


Słodkie, puste, czerwcowe niebo, nieskalane;

Szaroniebieskie rosy na odległych wzgórzach;

Równiny, żółtym światłem słońca zalewane,

Które się nawet w ciemne gęstwiny zanurza

I szmer strumyków, którym wodę daje burza;

Białe, różowe, złote kępy polnych kwiatów,

Szemrzenie nieustanne i śpiew wielu ptaków.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazrus, Epoki. Pokój


Długiego, bogatego dnia koniec łagodny,

Nadchodzący po mroku burzy, słońca mocy,

Co przemija pod niebem czystym i pogodnym,

Wycofuje się w wielką ciszę mrocznej nocy.

Cienie się wszędzie kładą na kształt długich kocy

Jak ciemny welon śmierci, kiedy mu się zdarzy

Osiąść na nieruchomych kształtach czyjejś twarzy.


Delikatny jak dziecka własnego tulenie

Dotyk zatrzymał serca nieustanne bicie,

Wyraz łaski na twarzy zastygł, ukojenie,

Którego dać nie może nasze ziemskie życie.

Cierpliwą w swym cierpieniu w doczesnym pobycie,

Z mocną wiarą, odwagą wielką, to w tym stanie

Mistrz znalazł ją gotową na jego wezwanie.


W ten wyzłocony wieczór przed siebie szybuje

Pomiędzy ciemną ziemią a niebem ognistym

W powietrzu, w którym żaden pył nie lawiruje,

Na skrzydłach czarodziejskich o kształcie świetlistym

Dusza ludzka ku wolnym regionom gwiaździstym;

Kto nam powie, gdzie dotrze, do jakiego kraju,

Niewyobrażonego przez nikogo raju.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Praca


Życie to nie jest wizja ani też modlitwa,

Ale uparta praca. Trosk się nie uniknie.

Nikt jej nie będzie szczędzić, lecz każe jej wytrwać,

Stawiając wymagania, póki nie przywyknie.

Błaga o odpoczynek. Będzie szła z oddaniem,

Przystając na poboczu, aż się silna stanie.


Tłum ludzi, przechodzących w tym kierunku właśnie,

Próbuje ją stratować w swym własnym strumieniu.

Wiele trzeba osiągnąć, nim ogienek zgaśnie,

Nie może czekać, trwając w ulotnym marzeniu.

Z dłońmi nienawykłymi, drżącymi nogami

Pcha się do przodu, los swój uchwycić rękami.


Lecz, gdy dni wypełniła pracą wykonaną,

Nowy wigor w nią wstąpił. Odzyskała zdrowie.

Nowe cele i nowe pasje ma co rano.

Życie ją utrzymuje w codziennej odnowie.

To, co zbyt ciężkie było, już się lżejsze stało.

Nic jej nie złamie. Siłę ma na walkę całą.

(tłum. Wiktor J. Darasz)


Emma Lazarus, Epoki. Tęsknota


Spójrz na zachód, na wzgórza mgłami parujące

Po deszczu, słońca blaskiem znów uszczęśliwione,

Zobacz wyniosłe chmury po niebie płynące,

Wspaniałe niczym nasze nadzieje, zmiękczone

Złotym puchem, w niezwykłe kształty ułożone,

Sunące jak marzenia, wezbrane na krótko,

W wyższych regionach nieba niknące cichutko.


Oko się cieszy pięknem, serce się raduje

Życiem i wprowadzonym na nowo pokojem,

A jednak nawet teraz uczucie kiełkuje

Tęsknoty pomieszanej z dziwnym niepokojem

I nieuzasadnione łzy kłębią się rojem.

Chociaż wokół są skarby ziemi zgromadzone,

Pragnienia pozostają niezaspokojone.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Zaskoczenie


Gdy ogłuszona dusza znów podniesie oczy

Na zmieniony świat ruin i pozostałości,

Nagłego zaskoczenia ból ją wnet zaskoczy

I przyniesie wspomnienia straconej przeszłości

Z rozpaczającym smutkiem kogoś zdradzonego,

Do kraju, gdzie umarła prawda, wrzuconego.


Czy to niebiosa, które łagodne się zdały?

Czy ten świat jeszcze wczoraj brodził w lekkim wietrze?

I co za widma ludzi na wpół ociemniałych

Bezwiednie ją mijają, zwiewne jak powietrze?

Gdzie oni idą, czego na próżno szukają?

Niech podejdą, rozpaczy jej niech wysłuchają.


Kłamstwem się okazało wszystko, w co ufała,

Jej drżące serce stało się jednym z kamieni.

To katastrofa, której się nie spodziewała

I już dłużej nie łudzi się, że coś się zmieni.

Część jej samej została, część jej przeznaczenia,

A cała reszta stała się cieniem marzenia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Żal

(fragment)


Lekki, letni deszcz na trawie i płotach i krzewach,

Czerwienią drogę barwiący i głębię dający zieleni,

Na wielkiej skoszonej równinie się w kłębach trawy zanurza,

Pokrywa szarym welonem pejzaż rozpięty na ziemi,

Łąki szerokie i niskie, wysokie i blade wzgórza,

Na horyzoncie dalekim z krawędzią nieba się zlewa.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Jesienny smutek


Powietrze i niebo są skąpane w złocie

Poziom za poziomem,

Światło przebłyskuje jak wino przez drzewa,

Ziemia przynaglana przez słońce omdlewa

Pod pocałunkami,

Bez tchu trwając w transie grzana promieniami.


Natura od swojej pracy odstępuje

I się wyleguje

W te senne godziny całkiem odmienione,

Ani nie zostają tu liście zielone,

Ani ulatują,

Lecz bardziej od kwiatów czerwcowych królują.


Cisza, przesycona pasją, wszystkie wzgórza

W płomieniach zanurza,

Które się wywodzą z ognia stabilnego;

Żyłki w liściach chwała koloru krwawego

Wypełnia swym drżeniem,

Życie się wydaje spełnionym pragnieniem.


Kiedy ziemia, morze i niebo lśnią jasne,

Serce moje własne,

Powiedz, na co czekasz, jeżeli potrafisz:

Czy ten puchar nigdy do mych ust nie trafi,

Niosący wytchnienie,

Póki się nie skończy wraz z życiem pragnienie?


Czy dusza wbrew mrozom, co wstrzymują z trzaskiem,

Zalśni nowym blaskiem

Od łatwopalnego powietrza jasności?

Czy się rozstaniemy w tej ślubnej radości

Powiedz, serce moje,

Dokąd podążymy samotnie oboje.


Poszukaj o zmroku miejsca spokojnego,

Ciemnego, własnego,

Porzuć dionizyjskie jesieni płomienie.

Ale tam, gdzie mgły śpią i kładą się cienie,

Wypłacz swe marzenia,

Jałowe tęsknoty i próżne pragnienia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Kołyska i grób


Spójrz na te małą i pustą kołyskę,

Poobwieszaną zewsząd jedwabiami

I osłoniętą opadającymi

Prosto do samej ziemi zasłonami.


W ten sposób dzieje się od kiedy pościel

Nosi na sobie kształty odciśnięte

Istoty, która co noc tutaj spała,

A poduszeczki falbanki pomięte


Były rozgrzane od nacisku ciepłych

Policzków, gładkich niczym płatki róży,

I koralowych warg, co nie wiedziały

Że do mówienia mogą kiedyś służyć.


Lecz nie dla ziemskich trosk i przeciwności

Ta mała dusza była przeznaczona;

Ten delikatny pączek, zanim zakwitł,

Zwiądł i do czarnej ziemi wrócił łona.


Spójrz na ten mały kopczyk, co się wznosi

Niczym westchnienie ziemi, co przeżywa

Razem z cyprysem żal i opłakuje

Dziecinną formę, która w nim spoczywa.


Jeszcze się fiołki nie porozwijały

I trawa wcale nie rośnie tu sobie,

Nawet blask słońca, choć nadchodzi wiosna

Nie zalśnił jeszcze na tym małym grobie.


Chociaż śnieg sypie gęsto wiele godzin,

Wzgórka nie pokrył jeszcze biały kocyk,

Bo usypano go całkiem niedawno,

Tej gorzkiej, ciemnej, złej zimowej nocy.


Noc jest ponura i słaby jest człowiek;

Może się lepiej stało w życia biegu,

Że tu kołyska pozostanie pusta,

A tam mogiłka będzie tkwiła w śniegu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Na szwedzkim cmentarzu


Po wielkim trudzie i niemałym bólu,

W jakim spokojnym śnie są pogrążeni,

Już się nie boją jutra i przyszłości,

I w ciemną przeszłość nie są zapatrzeni.


Czy im zazdrościć, czy też ich żałować,

Czy może tęsknić za tym odpoczynkiem?

O krok od życiem tętniącego miasta

Cieszą się serca beztroskim spoczynkiem.


Wszyscy śpią z głową zwróconą na zachód,

Gdzie dnia każdego złote słońce tonie,

Czy wyglądają poranka na wschodzie,

Marząc o wielkich wojnach i koronie?


Każdy z nich w chwili śmierci świecę trzymał -

Gdzie się jej płomień podział migotliwy?

Razem z miłością, radością i smutkiem

Przepadł, gdy grono opuścili żywych.


Żywi nad nimi stoją, rozmyślając,

Jakie marzenia w ich głowach świtały,

Kiedy zapada zmrok, co smutnym światłem,

Niosącym szarość powleka świat cały.


Zastanawiają się, jakie to światła

I cienie były ich udziałem w życiu,

Gdzie szły ich stopy, teraz nieruchome,

Czy żal, czy radość czuli w serca biciu.


Jakie marzenia do nich przychodziły?

Te same, które ciebie nawiedzają.

Jeśli zrozumiesz, że sny są zwodnicze,

Ujrzysz ich życie, w prawdzie je poznając.


Te same wizje miłości i chwały,

I za przeszłością żal ten sam straconą,

Ta sama biedna, żałosna historia

Trwa w tobie, póki resztki świecy płoną.


Już nie zważają na wszystkie bogactwa

Świata całego, których pożądali,

Jak małe światła zgaśli po kolei

W grobowca swego ciemnej, ciasnej sali.


To nieistotne, czy młodzi, czy starzy,

Czy z siłą czy też drżeniem w dłoniach obu,

Tlą się poświatą dla ponurej śmierci

W gęstej ciemności zamkniętego grobu.


W bladej poświacie jak w wielkiej żałobie

I źli i dobrzy wspólnie sobie żyli,

Zanim z rozkazu wiecznego monarchy

Razem ze światłem w proch się obrócili.


Świec nie przewidział dla nich żadnych władca

Do oświetlania miejsc, gdzie spoczywają,

Bo uznał, że tym, którzy się trudzili,

Spokój i wieczny mrok odpowiadają.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Nad wodami Babilonu. Krótkie poematy prozą


IV. Próba


1. Przez cały dzień rozważałam Męczeństwo Izraela.

2. Widziałam go przywiązanego do koła, przybitego do krzyża, ściętego mieczem, spalonego na stosie, wrzuconego w morze.

3.Widziałam zawsze twarz jego cierpliwą i zdecydowaną, jak się unosi z wyrazem niemej skargi i bezgłośnego buntu.

4. Widziałam go jako proroka o czworgu oczach, z szeroko otwartymi źrenicami ducha ponad śpiącymi powiekami zmysłów.

5. Widziałam go jako poetę, który wyrwał sobie z ciała drgające serce i uczynił z niego lirę brzmiącą.

6. Widziałam go jako mędrca o wypogodzonym czole, który opuszcza ziemię, unosząc się ku niebu w mistycznej medytacji.

7. Widziałam ich wszystkich, królów i książąt w długim pochodzie. Czcigodnych zmarłych i chorążych przyszłości.

8. I nagle usłyszałam wybuch kpiącego śmiechu, a kiedy się odwróciłam, ujrzałam niepewny chód, haniebny wygląd i nędzną powierzchowność mieszkańca getta.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Najwyższe poświęcenie


Przez z górą dwa tysiące lat Izrael cierpiał

Odrzucenie przez ludzi dla miłości Boga

Znosił wygnanie, jarzmo i chłostę, co sroga

Spadała mu na plecy, cierpliwie, bez cienia

Skargi, a wokół rosły przeróżne imperia

I padały; otwarta innym była droga.

Za sprawą Edomitów szerzyła się trwoga,

Gdy deptali po świętych miejscach Izraela.

Jego wiara dowiodła swojej niezłomności

I wypada ostatni raz ją znów ogłosić.

Jego prawda wygrała w całej rozciągłości:

Jego Bóg to Bóg, Prawo jego - szczyt mądrości.

Ale nie jemu chwała! Nisko głowę nosi,

Mówiąc „Bądź wola twoja” swoja dolę znosi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Narodziny człowieka

(Legenda z Talmudu)


Część pierwsza


Gdy aniołowie odwiedzają ziemię

Jako wysłańcy Boga Najwyższego,

Przychodzą w kształcie błyskawic lub wiatru,

Ale przed Jego tronem w formie ognia

Żywego trwają, w czterech równych rzędach

Stojąc – po prawej chorągiew Michała

Hufiec Gabriela po lewej, przed tronem

Oddział Ariela, a z tyłu za tronem

Niepoliczone szeregi Rafała.

A w gotowości będąc, jednym głosem

Wiekuistego chwałę wyśpiewują.

To tam, na tronie wyniosłym i świętym,

Majestat Boga siedzi niewidzialny.

Na jego skroniach spoczywa korona

Ukrywająca w sobie tajemnicę,

Gdzie złote znaki wygrawerowano

Imienia Pana niewypowiadalne.

On w dłoni dzierży berło płomieniste,

A wszechświat mieści się w Jego spojrzeniu.

Po jego prawej ręce stoi życie,

Po jego lewej ręce zaś śmierć wartę trzyma.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Niagara


Jesteś wielkim ołtarzem, na którym Natura

Składa ofiarę Panu swemu na niebiosach,

Który ją całą stworzył. Ona tu przychodzi

I przynosi swe dary do twojej świątyni.

Tu poranek i wieczór w gwałtownych rozbryzgach

Rozrzucają błyszczące klejnoty, opale,

Mieniące się barwami i piękne szmaragdy,

Zaś płonące południe zsyła potop złota,

A noc spokojna ciebie koronuje światłem

Gwiezdnych gromad i bladym welonem księżyca;

Nieustannie nad tobą rozpina się tęcza,

Znak małżeńskiego związku ziemi i niebiosów

A ze stołu ołtarza wznosi się ku niebu

Nieprzerwanie pian obłok i mgieł delikatnych,

Niczym dym kadzidlany, przed oblicze Boga

Pośród dzikiego ryku twego dziękczynienia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Nowy Ezechiel


Czy te wyschnięte kości, szpiku pozbawione

W ciągu dwudziestu wieków krzywd, ożyć zdołają?

Czy ten Dom Izraela, plemię wyznaczone,

Jest dziś pieśnią przebrzmiałą, której już nie grają?

Czy są te marne szczątki wszystkim, co zostało

Po psalmiście, proroku i arcykapłanie?

Czy może boskie tchnienie znowu ubrać w ciało

Żebra śmierci, czy groby jest otworzyć w stanie?

Tak, głosi przepowiednia, co padła z ust Pana.

Niech zstąpi na świat wicher i przyniesie zmianę.

Żywi będą panować w miejscu zmarłych. Rana

Zabliźni się, a kości zostaną odziane.

Duch Boży żyje wiecznie. Jest niepokonany.

Ze szkieletów tłum wskrzesić może zbrojny w miecze.

„Otworzę twoje groby, mój ludu wybrany,

I osadzę cię w Ziemi twojej” – tak Pan rzecze.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2017)


Emma Lazarus, Nowy Kolos Rodyjski


Nie niczym grecki gigant ze spiżu odlany,

Ze stopami po obu stronach morskiej toni,

Młoda, mocna kobieta, trzymająca w dłoni

Pochodnię, stanie dumnie u portowej bramy.

A światło jej pochodni to piorun schwytany,

Ucieczka Uciśnionych jej imię, bo chroni.

Głosi ona gościnę wszystkim, co pogoni

Uszli i przybywają do krain nieznanych.

"Stare kraje, swą dawną zachowajcie chwałę" -

Wykrzykuje bez przerwy niemymi wargami -

"Dajcie mi tylko swoich biednych tłumy całe,

Obejmę ich gościnnie mymi ramionami.

Przyślijcie mi bezdomnych gromady niemałe,

Dla nich podnoszę lampę nad portu wodami."

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Początek i koniec


Tyle tu światła od gwiazd i księżyca,

Żeby zobaczyć twarz ukochanego

Nawet w zakątku najbardziej ukrytym

Tego ogrodu w mroku kwitnącego.

Srebrem się skrzący krąg księżyca w pełni

Oświetla jego małą, złotą głowę

Jak aureola u świętej dziewicy

Złota na nieba tafli lazurowej.

Tyle tu światła od gwiazd i księżyca,

Żeby zobaczyć nisko usypany

Kopczyk, wznoszący się w środku trawnika,

Kępkami kwiatków udekorowany.

Srebrem się skrzący krąg księżyca w pełni

Cienie rozciąga na trawie w tej dobie,

Gdy, gorzko płacząc, w samotności czuwam,

Trzymając wartę na kochanka grobie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Połączenia


Rzeczy małe i wielkie łączą się za końce

Z Bożego rozkazania. Wielkie złote słońce

Współgra w świecie z iskierką małego świetlika;

Orzeł aż pod niebiosa wzlatuje wspaniały,

A w tych wielkich przestrzeniach, które blask przenika

Szybują tylko orzeł i skowronek mały.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Starość i śmierć


Zbliż się mój miły, biały, dobry przyjacielu,

Obejmij mnie i przytul do piersi szerokiej,

Życie się stało obce, zimne i bez celu,

Lecz ty się skłaniasz ku mnie z uśmiechniętym okiem,

Niosąc spoczynek; często przychodziłeś do mnie,

Wabiłeś mnie do siebie, wyciągałeś po mnie

Ręce. A oto czekam na skinienie twoje,

By pójść z tobą, bo świat twój jest ludny, ten próżny.

Dawno przygotowałeś mi bilet podróżny.

Pocałuj mnie – tyś miłość, nowe życie moje.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Sukces


Nierzadko rozmyślałam o klęskach i bólach,

Patosie niemądrego, błądzącego tłumu;

W tej chwili je odrzucam, tęsknię, by przez upór

Wyrazić moją duszę w trąby głośnej nutach.

Jednym czystym, wesołym tryumfalnym śpiewem,

Który zbiera zwycięstwa wysiłku człowieka,

Z palmami i laurowym wieńcem, co po wiekach

Świadczy o wielkich czynach woli nieugiętej.

Czy się wpatrzyłeś kiedyś w oczy szczęśliwego

Człowieka, który wytrwał i swój cel osiągnął?

Raduj się! Słońce nie zna blasku wspanialszego.

Pozdrawiaj go swobodnym sercem, pieśnią godną.

Niechaj w bladych i słabych widm upiornym rzędzie

Śmiały, znaczący człowiek dostrzeżony będzie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Szopen I


Cudowny sen o dłoniach połączonych, stopach

Niestrudzonych przy tkaniu wciąż trudnego wątku

Tego pogmatwanego walca.Tylko popatrz

Na blask spojrzeń, śmiech echem wraca do początku.

W cieple perfumy wznoszą się, światła matowe

Kinkietów rozrzucają wszędzie zmienne czary

Klejnotów roziskrzonych, stroje wieczorowe

Biel odsłoniętych ramion dopełnią do pary.

Wsłuchajcie się w muzykę! Oto pod osłoną

Wspaniałej orkiestracji w ukryciu wibruje

Fundamentalny akord bólu, wnika w łono,

To ciągle drżące serce poety pulsuje.

Właśnie w ten sposób, poprzez fal radosny taniec,

Morze swój żal głęboki wyrazić jest w stanie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, U wzburzonego morza


O zmierzchu blisko morza siedzieliśmy razem,

Mgła panowała wokół dziwna, gęsta, szara,

Przez warstwę chmur zwieszonych nisko ponad ziemią

Księżyc swym bladym światłem przeniknąć się starał.


Słyszeliśmy, jak fale i wielkie grzywacze

Tłuką o brzeg, lecz wcale widać ich nie było

I statków. Ziemia wilgoć chłonęła jak gąbka,

Powietrze słoną rosą usta nam moczyło.


Szczelny pokrowiec białej mgły nas obejmował

Z przodu, z boków i z tyłu wraz z czasu upływem,

Widmowy księżyc tylko z trudem się przeciskał,

Żeby oświetlić plażę pod morza przypływem.


Ryk wody w brzeg bijącej wypełnił powietrze

Zasłona białej piany widok przesłoniła

Gromada niewyraźnych cieni się zbliżała,

Noc straszną, niewidomą z sobą przynosiła.


O, moi przyjaciele, którzy przechodzicie

Nieznani, niewidziani w tej gęstej ciemnicy,

O, morze szalejące w dole, gdy stoimy

Na tej skale spowici w szatę tajemnicy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Uniesienie


Wyszłam sobie na spacer, było wczesne rano,

Zielone pola czerwca kąpały się w rosie,

Wzgórza były pokryte światłem jak ubraniem.

Czułam niewyrażalną świeżość tej jutrzenki,

Powagę i niezmienność wysokiego nieba,

Widziałam przechodzące nad pejzażem chmury.

Czułam przytłaczający zapach bzów kwitnących,

Które kępami drogę z obu stron obsiadły,

To wszystko ogarnęło mnie subtelną siłą

I sprawiło, że ten mój zwykły, wiejski spacer

Stał się przechadzką króla nieoczekiwanie,

Wypełniając samotność moją śpiewem duchów.

„Uwagę zwróć – śpiewały – na chwałę poranka.

Czy to lato nie wnika w każdą twoją żyłkę

Niewyraźnym pragnieniem i oczekiwaniem?”

„Myśl jak piękne jest życie, jak bardzo dostojne,

Niczym ruchliwe morze pod milczącym niebem,

Którego większy przypływ niesie urodzaje”.

„Jak bogate jest niebo z obłoków grupami,

Łąki ziół pełne, szare rzeki i rozległe

Prerie, na których w trawie pasą się krów stada.”

„Jak wspaniałe są miasta wypełnione ludźmi,

Z których nawet najlichsi doznają uniesień,

Posiadają marzenia i chwile wielkości.

A na tej pięknej Ziemi pomieszkują duchy,

Jak bohaterska Cnota i sprawdzona Przyjaźń,

I Miłość, która iście boskim jest pierwiastkiem.”

„A to wszystko dla ciebie, powstałej z nicości,

Zrodzonej z mroku, żeby lśnić urody blaskiem.

Gdzie twoja wiara i gdzie twoje dziękczynienie?”

Świat należy do tego, kto zdoła go pojąć,

Do tego, który słyszy harmonię aniołów,

Zagłuszaną przez głośny krzyk każdej godziny.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, W żydowskiej synagodze w Newport


Tu, gdzie zgiełk ruchliwego miasta nie dociera

I ryk fal oceanu się nie przedostaje,

Stajemy, przyglądając się ze łzami w oczach

Przed świętym sanktuarium myślom się oddając.

Żadnych tu śladów życia, modlitwy na murach

W dawnej i martwej mowie zostały spisane

Oliwa w wiecznej lampie już się wyczerpała,

Chociaż jej światło winno płonąć nieustannie.

Jakie modlitwy tutaj były zanoszone

Z głębi serc smutnych, które radości nie znały,

Wygnańców tysiącletnich z Ziemi Obiecanej,

Tej ich kolebki, wichrem pustynnym owianej.

Kiedy się przyglądamy w nowoczesnym świetle

Pozostałościom świata starożytnych ludzi,

Teraźniejszość umyka i w upale Wschodu

Świat jego wież i świątyń przed nami się budzi.

Widzimy znów patriarchę z jego wierną trzodą,

Morze czerwone, niebo błękitne nad nimi,

Egipskimi jeńcami - znaki, tajemnice -

W ucieczce ich ogniści wiedli cherubini.

Cudowne światło ponad wierzchołkami góry

I człowiek, czytający Księgę praw Jehowy

Pośród oślepiającej chwały tam stojący,

A u stóp jego naród słów słuchać gotowy.

Olśniewający przepych w orientalnym stylu

Luksusowego dworu króla Salomona,

A oto przebudzenie - tylko jeden obraz,

Wygnańców nad rzekami Babilonu dola.

Nasze ściszone głosy odbrzmiewają echem

Odbitym od ścian pustej modlitewnej sali,

Nasze kroki niezwykłym zaskakują dźwiękiem,

Z niezwyczajną lekkością dzwonią o posadzki.

Utrudzeni, cierpiący i smutni przybysze

Ukojenie w tym świętym miejscu znajdowali,

Radość dzieci i wdzięczność dorosłych dla Pana

Chórzyści swym dziękczynnym psalmem wyrażali.

Pogrzeb i ślub, niestety, dwie uroczystości,

Która z nich bardziej smutna była, trudno orzec;

Bowiem młodość i szczęście gdzieś odeszły z wiekiem,

A zielona murawa cicho na nich rośnie.

A jednak sanktuarium pozostaje święte,

Choć kapłan już nie chodzi po zimnych podłogach;

Zdejmijcie buty, jak przed gorejącym krzewem

Przed tajemnicą śmierci i wiecznego Boga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Wenus z Luwru


W długiej sali jak gwiazda błyszczy, z pian zrodzona

Rodzicielka miłości, w marmurze trwająca,

Lecz nie mniej nieśmiertelna, wciąż oddychająca.

Przez czas okaleczona, wszak nie oszpecona.

Kiedy mi się raz pierwszy ukazała ona,

Przytłoczyła mnie blaskiem, pani górująca.

Widziałam ją nie samą, gdy stałam milcząca

Przed jej tronem, na który była wyniesiona,

Bowiem u stóp jej blady, śmiercią naznaczony

Żyd, jej wielbiciel wierny, żegnał się z miłością.

To był Heine, płaczący, co nieutulony

Płacze ciągle, obecny, walczący z nicością,

Dopóki czyjeś serce i mózg myślą czule

O Helladzie zanikłej już z hebrajskim bólem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Wybór


We śnie ujrzałam duchy ludzi niepoczętych,

Unoszące się w mrocznej pustce blade widma;

Dla jednego wybiła godzina. Przystanął.

A wtedy się w przestrzeni rozległ głos donośny:

Duszo wybieraj los twój! Istnieją dwie drogi.

Jedna z nich aksamitną i kwiecistą trawą

Wiedzie do wszystkich ziemskich nagród i zaszczytów.

Idź za tłumem i zawiąż sobie oczy. Oto

Ty z twymi potomnymi osiągniesz moc wielką.

Za to ta wąska dróżka wije się po skraju

Przepaści, tu się będziesz bez przerwy potykać,

Słaniać się ze zmęczenia i krwawe łzy ronić.

Twoim udziałem staną się rany i blizny

Po uderzeniach bata na barkach i plecach,

Ale za to do rąk ci dam świecącą lampę,

A ta krew będzie znakiem mojego przymierza

I prawa. Więc wybieraj raz na wieki wieków.

wtedy ujrzałam, że duch, z odsłoniętą twarzą,

Cudownie jaśniejącą iście boskim blaskiem,

Wybiera trudną drogę. A gdy się odwrócił,

Zobaczyłam twarz jego pobladłą,będącą

Obliczem męczennika, poważną i ciemną,

wśród której się świeciły przenikliwie oczy

obwieszczające światu całemu nadejście

Odrzucanego wszędzie i poniżanego,

Nieśmiertelnego wszak Narodu Izraela.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Z „Dywanu”


Moje myśli powiodły mnie do spokojnego

Miejsca, gdzie śpią rodzice, brat i przyjaciele.

Spytałam (nikt nie słyszał i nie odpowiadał):

Czy i wy, ukochani, mnie tu zostawiacie?

A z grobu, bez języka wtedy zakrzyczeli

I wskazali mi obok moje własne miejsce.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Znużenie


Gdybym się mogła tego poranka obudzić

W uśmiechniętej Florencji, rozkwitniętej róży,

Bogatej w kurz stuleci i z bagażem dużym

Historii, ocalonej w kamieniach dla ludzi,

Cenniejszej niźli skarby wysp Zachodnich Indii;

Gdybym mogła wzrok sycić ze szczytu Fiesole

Wielkiej Brunelleschiego kopuły widokiem,

Ujrzeć smukłą dzwonnicę na niebie błękitnym,

Klęknąć na ścieżce, którą Dante niegdyś chodził;

Wdychać nieśmiertelności woń, co się wydziela

Z dzieł Michała Anioła albo Rafaela,

Pod dotknięciem półbogów znowu się narodzić;

Słyszeć toskańską mowę od tutejszych ludzi,

Mieszczan i okolicznych rolników na placach,

Zobaczyć złote niebo mistrza Leonarda -

Gdybym się we Florencji mogła dziś obudzić.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)