Edna Dean Proctor

Edna Dean Proctor, Na tomiku "Pieśni o Ameryce i inne wiersze" ("Songs of America, and Other Poems")


Dla mojej siostry.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edna Dean Proctor, Na tomiku "Chwała ciężkiej pracy i inne wiersze" ("The Glory of Toil, and Other Poems")


Dla wszystkich ciężko pracujących

Gdziekolwiek.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edna Dean Proctor, Na tomiku "Poems" (Poems)


Dla mojego brata,

Davida Choate'a Proctora,

Żywej, inspirującej obecności

Choć niewidocznej.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edna Dean Proctor, Angielski cmentarz w Sewastopolu (The English Cemetery at Sevastopol)


Ponad zmarłymi na równinie rozciąga się świetliste niebo

I lekko wieje wiatr z doliny Bajdarskiej w sukurs lekkiej jeździe;

Ale co ich obchodzić może, kiedy w milczeniu wielkim leżą

Kolumna i kapitan, rączy rumak i dumny kiedyś jeździec?


Czerwone maki, tulipany nigdy nie będą takie drogie

Ich sercom jak stokrotki skromne, które na łąkach w Anglii rosną,

I słodki śpiew słowika w gajach nigdy zapewne nie dorówna

Skowronka owym skocznym pieśniom, które w ojczyźnie słychać wiosną.


Dawne i zrujnowane miasta, ciche i bezimienne groby -

To cała bezlitosna suma bitwy, co przeszła do historii!

Tymczasem lekki wiatr z Bajdarskiej doliny wieje, czesząc trawę

Pożółkłą, i nad nimi wzdycha: Biada im i ich bladej glorii!

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edna Dean Proctor, Śmierć serca (Heart-Deaths)


Serca nierzadko umierają nędzną i bardzo gorzką śmiercią,

Nim człowiek oddał swój ostatni oddech, nieważne, młody, stary,

Na wiele wietrznych i ponurych wieczorów wcześniej, nim dla niego

Nadszedł ten jeden zmierzch, ostatni w szeregu jego zmierzchów, szary.


Nierzadko już obserwowałam zamknięte raz na zawsze oczy,

Splecione, śnieżnobiałe dłonie, spokojne niczym ścięte kwiaty,

I powtarzałam sobie cicho: Nie ma nieszczęścia, nie ma bólu,

Bowiem strapione, smutne serce odeszło od nas już przed laty.


Błogosławiona i uczciwa śmierci, co łóżka dla nas ścielesz

Na łące, gdzie stotkrotki rosną, bielą swych płatków ciesząc oko,

O podłe i podstępne życie, gdy serca dawno stąd odeszły,

A oczom pozostaje patrzeć i płakać, wzdychać wciąż głęboko.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edna Dean Proctor, Cichy Don (The Don)


Spokojny i ospały Donie, ty przez olbrzymie stepy płyniesz

Płytkim strumieniem, obmywając piękne, piaszczyste, płaskie brzegi,

Wysokie czaple i żurawie w twej wodzie brodzą, ty z nich słyniesz,

A wicher znad ogromnych równin porusza twoich trzcin szeregi.

Te wszystkie długonogie ptaki chodzą bezpiecznie po płyciźnie,

Kiedy w południe bryza cichnie, patrząc, gdzie ryba wodą bryźnie.


Kozak ze smutkiem cię opuszcza, udając się w dalekie strony,

Lecz nigdzie takiej pięknej fali, jak twoja, znaleźć nie jest w stanie.

Upał twojego lata, albo mróz zimy, groźnie rozjuszony,

Bez przerwy mu się przypomina wszędzie, gdzie tylko stopą stanie.

A śmierć wydaje mu się słodka, gdy po męczącym życia biegu

Spocznie pod prawosławnym krzyżem na twym łagodnym, niskim brzegu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)


Edna Dean Proctor, Kazań (Kazan)


Kazań spogląda z brzegu Wołgi, wysokim murem otoczony,

Jasny i złoty w każdym czasie, nawet gdy podła jest pogoda.

Śpiewne wezwanie muezzina i dźwięczne chrześcijańskie dzwony

Ze smukłych wież się rozlegają na przemian, taka tam jest zgoda.


Był on stolicą Złotej Ordy, dawną siedzibą wielkich chanów,

Dumą wybitnych władców, bramą do Samarkandy i Buchary.

Oprócz potomków Dżyngis-Chana nigdy nie uznał obcych panów,

A jego sława docierała aż do Egiptu i Sahary.


Niestety, czasy się zmieniły, biada Proroka świętej wierze!

Krzyż i korona carów Rosji się potężniejsze okazały.

Bogactwa wielu długich wieków moskiewskie wojsko sobie bierze,

Wielcy chanowie tracą władzę, ich wszystkie hufce się poddały.


Nadal spogląda z brzegu Kazań, wysokim murem otoczony,

Jasny i złoty w każdym czasie, nawet gdy podła jest pogoda.

Śpiewne wezwanie muezzina i dźwięczne chrześcijańskie dzwony

Ze smukłych wież się rozlegają na przemian, taka tam jest zgoda.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)


Edna Dean Proctor, Charles George Gordon

(Zginął w Chartumie 26 stycznia 1885)


Nawet pokryty czapą śniegu potężny szczyt Kilimandżaro

Nie może równać się godnością z Gordonem, wielkim generałem,

Który w ostatnim dniu obrony twarzą w twarz stanął z dziką chmarą.

Z odwagą w oczach i oddaniem do końca stał na posterunku

Gdy nie doczekał się odsieczy, żadnej pomocy i ratunku.

Patrzył z pogardą na oprawców, okrutnych, fanatycznych wrogów,

I do oddechu ostatniego się bronił na placówki progu.

Aż jego dusza się uniosła w powietrzu ponad martwym ciałem.


A wtedy cały świat z uznaniem się odniósł do takiego męstwa,

Co nie poddaje się rozpaczy, chociaż zostało porzucone,

Chociaż wie dobrze, że spodziewać się może klęski, nie zwycięstwa.

Z podziwem spojrzał na dowódcę, co zawsze pozostawał w cieniu,

A teraz jak bohater dawny, w bitewnych ogni zgasł płomieniu.

Zginął jak wierny rycerz Boga - wieczna niech będzie Jego chwała

I wieczna hańba tym, przez których Gordona armia sczezła cała.

Sumienie wielu taką klęską będzie na zawsze obciążone.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)


Edna Dean Proctor, Dedykacja na tomiku "Chwała wysiłku i inne utwory" (The Glory of Toil and Other Poems)


Tym wszystkim,

Którzy wszędzie się trudzą.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2022)