Emily Pauline Johnson

Emily Pauline Johnson, Córka marnotrawna (A Prodigal)


O Bogu zapomniało moje serce, gdy ciebie pokochałam;

Ty zapomniałeś o mnie, bowiem inna ci miłość była droga.

A teraz idę przez pustkowie, cierniami poraniona cała,

I, plotąc sobie wianek z ruty, powracam do mojego Boga.


Ponieważ Bóg mój zapomina o zdradach odpokutowanych

I w tym zapominaniu wcale o powód się nie dopytuje,

Dlaczego wtedy zamiast niego wolałam ciebie, ukochany,

Z powrotem z twoich zimnych ramion do mego Boga się kieruję.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Emily Pauline Johnson, Uwertura (The Overture)


Wielka orkiestra października gra na szlachetnych instrumentach

Północnej puszczy, poruszając tysięczne pnie jak srebrne struny,

A ciepła jesień jak dyrygent nadaje drzewom takt i tempo,

Pałeczką, niczym czarodziejską różdżką, wskazując dźwięczne nuty.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Emily Pauline Johnson, Urodzeni w Kanadzie (Canadian Born)


Światło ujrzeliśmy w Kanadzie, ziemi oddanej nam przez Boga;

Jesteśmy krwią i szpikiem kości jej ciała, przez co jest nam droga.

My, cały kanadyjski naród, patrzymy światu w twarz z odwagą,

Bo urodziliśmy się tutaj, w Kanadzie pod brytyjską flagą.


Niewielu z nas jest z rodu królów, niewielu z nas na dworze żyło,

Ale niewielu też włóczęgów, przestępców, łotrów tu przybyło.

Głównym powodem naszej dumy, co powtarzamy wciąż z odwagą,

Jest to, że przyszliśmy na świat tu, w Kanadzie pod brytyjską flagą.


Pieniądze jeszcze zarobimy, sławy się jeszcze doczekamy,

Lecz posiadamy wiele złota i chwałę pracą uzyskamy,

A każdy rodak milionerem być może, jeśli sam z odwagą

Będzie się trudził, dumny, że się urodził pod brytyjską flagą.


Lepszej korony czy diademu na głowie z dumą się nie kładzie,

Niż godność, co się bierze z tego, że ktoś urodził się w Kanadzie.

Nikogo nie cenimy bardziej niż tego, który nam z odwagą,

Mówi, że się urodził tutaj w Kanadzie pod brytyjską flagą.


Holendrzy mają swą Holandię, Hiszpanie mają swą Hiszpanię,

Jankesi na południe od nas mieszkają i niech tak zostanie;

I nikt się nie odważy napaść kogoś, kto mówi sam z odwagą,

Że się urodził i wychował w Kanadzie pod brytyjską flagą.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Emily Pauline Johnson, Mokradła (Marshland)


Cienkie, wilgotne niebo, żółte na krawędzi,

Brzeg rozległych mokradeł pocałować pędzi.


Małe, krągłe jeziorka, pełne mchów i błota,

Pobłyskują jaskrawo jak kubki ze złota.


Wśród sitowia i trzciny, w milczącym jeziorze,

Jaszczurka cicho skrzeczy o wieczornej porze.


Dzika gęś szuka gniazda wśród kwitnących ostów,

Wielkich kęp tataraku, trawy i porostów.


A spóźnione żurawie ostatnią swą mocą

Tłuką ciszę skrzydłami, by zdążyć przed nocą.


I jak ulotne duchy, odziane w welony,

Zmrok się po cichu wkrada w te błotniste strony.


W milczeniu stoją trzciny, z wód wstają opary,

Gęste, szare, wilgotne, kiedy śpią moczary.

(tłum. Wiktor Jarosław Darasz, 2015)


Emily Pauline Johnson, Kwiaty na pogorzelisku (Fire-Flowers)


Właśnie tam, gdzie potężny pożar przetoczył się nad starą puszczą,

Paląc i piekąc bezlitośnie zimne pustkowia na północy,

Słodki, subtelny kwiat podnosi dumnie swą purpurową głowę

I jak powodowany wielkim współczuciem, skłonny do pomocy,

Smutny, samotny duszek, liśćmi jak dłońmi blizny kryje nowe.


I tylko do doświadczonego bólem i srogim smutkiem serca,

Które zna pustoszący ogień, które zaznało dość cierpienia,

Przychodzi niespodzianie jakiś oczyszczający słodki powiew,

Jakkolwiek krótki i ulotny, który zupełnie wszystko zmienia,

I życie znowu się ożywia, na żal przynosząc nam odpowiedź.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Emily Pauline Johnson, Dedykacja tomu Krzemień i pióra (Flint and Feather)


Jego królewskiej wysokości

Księciu Connaught,

Który jest naczelnym wodzem

Sześciu indiańskich narodów

Dedykuję tę książkę za jego łaskawym pozwoleniem

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Emily Pauline Johnson, Pożegnanie (Good-Bye)


Dźwięki mamroczącego morza stają się coraz subtelniejsze,

Dźwięki sypkiego piasku stają się coraz to delikatniejsze,

Wicher wiejący już nie nagli

Dalekich śnieżnobiałych żagli;

Są ciche, wyczerpane całkiem, niemrawe, może nawet martwe.


Dźwięki dni, które nam się dłużą, mijającego wolno lata

Z pomrukiem głuchym i ponurym schodzą ze sceny tego świata.

Odległość przed spojrzeniem skrywa

Morze, co trudzi się w przypływach,

Gdy noc zamyka na trzy spusty księgę, gdzie wszystkie są zawarte.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Emily Pauline Johnson, Kanada (akrostych) (Canada. Acrostic)


Koroną jej Vancouver młode, jej pióropuszem stary Quebec;

Atlantyk i Pacyfik trzęsą nią, aż jak statek się kolebie.

Na północ od niej śnieg i lody Arktyki, dzikie bestie, ptactwo,

A na południu wielki rywal. W ziemi ukryte jej bogactwo.

Dostarcza ona wam na rynki, bo taka właśnie jej robota,

A to zapasy wielkie zboża, a to pokłady wielkie złota.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Emily Pauline Johnson, Miasto i morze (The City and the Sea)


Miasto nikomu się nie kłania, nigdy przed nikim też nie klęka,

Dumne z bogactwa i wzgardliwe, stoi na swych wyniosłych stokach.

U jego stóp ogromne morze swymi falami wciąż je nęka

I moczy szaro-złote piaski, gdy miasto śledzi je z wysoka.

Jedno jest dzieckiem Wszechmocnego, od kiedy czas cierpliwie czeka,

A drugie mocą jest Mammona, z grubych grud gliny jego droga,

Bo miasto jest największym dziełem umysłu, jak też rąk człowieka,

A miło mamroczące morze stworzeniem jest samego Boga.


A ona między oceanem ogromnym a tym miastem leży,

Przez jedno teraz poniżona, przez drugie pobłogosławiona.

Jej oczy patrzą nieruchomo, wzrokiem do góry prosto mierzy

W suknię i długie, mokre włosy jak w biały całun obleczona.

Ona jak obraz Boga, odkąd życie na ziemi się zaczęło,

Ona - Mammona biedne dziecko, z grubych grud gliny jego droga,

Jej porzucone i wzgardzone przez ludzi ciało tu spoczęło,

Ale jej słodka, skromna dusza stworzeniem jest samego Boga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Emily Pauline Johnson, Klon (The Maple)


I

Oto jest klon w kolorach krwawych, który w grunt wrasta korzeniami

I liśćmi szumi hymn dostojny, klaszcząc w powietrzu konarami.


II

Jego odważne, rude barwy wznoszą wysoko, z całej mocy,

Sztandar narodu potężnego, który panuje na północy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Emily Pauline Johnson, Psy pociągowe (The Train Dogs)


Wprost z mrocznej nocy, od strony północy,

Dzika z natury, jak też z wychowania,

Szybka i zwinna, silna, wytrzymała

Wioząca futra z cichych równin, cała

Zziajana, psów się gromada wyłania.


Obładowana skórami z północy,

Futrami bobra, niedźwiedzia i szopa,

Kuny i norki, wydry, gronostaja,

Wszystkich tych zwierząt, które w mroźnych krajach

Żyją, gdzie myśliwego grzęźnie stopa.


Wprost z mrocznej nocy, od strony północy,

Biegną żylaste, odważne i żwawe,

Ciągnąc podłużne sanie przez gładź śniegu,

Gdy je Indianin pobudza do biegu,

Prąc w mokasynach przez lód jak przez trawę.


Okręty nocy, fregaty północy,

Tragarze równin i prerii szerokich,

Wloką ciężary na podłużnych płozach,

Umocowane na długich powrozach,

Czując trop wilczym instynktem głębokim.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Emily Pauline Johnson, Mchy (Mosses)


Wiatr zatracony, ten włóczęga, ciągle się smuci i zawodzi

Nisko nad głową przelatując, gdy znad mokradeł wieje marnych,

Ponad szarymi mchami, które zimnym powiewem swoim chłodzi,

Gdy szepczą o brązowych liściach, opadłych, suchych i umarłych.

Do późnej i samotnej nocy ich refren się unosi jeszcze

Jak napisane przez Szopena preludium pod ulewnym deszczem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)