Edwin Arlington Robinson

Edwin Arlington Robinson, Boston (Boston)


Te tutejsze, północne sosny nie są dla mnie

Wystarczająco dobre, ale jedno miasto

W mojej pamięci zawsze rysuje się jasno,

Po przyjacielsku błyszczy się przy oceanie.

A ponad nim, o ile dostrzec jestem w stanie,

Blask zstępuje nowego czegoś i groźnego,

Co wiecznie usiłuje przebić się przez ciemność,

Nieokreśloną ciemność tego, co jest dawne.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Edwin Arlington Robinson, Ciemne wzgórza (Dark Hills)


Ciemne wzgórza o zmroku w dali na zachodzie,

Gdzie zachodzące słońce unosi się w górze

Niczym dźwięk złotych rogów, co w wilgotnym chłodzie

Tuli do snu szkielety wojowników kurzem

Pokryte; oddalone od dróg przystrojonych

Chorągwiami, gdzie błyszczą roty w świetle słońca,

Rozpływacie się w mroku dni nieprzeliczonych,

Czekających, aż wojny dobiegną do końca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2017)


Edwin Arlington Robinson, Richard Cory (Richard Cory)


Zawsze, gdy Richard Cory do centrum szedł sobie,

Ludzie wpatrzeni w niego się zatrzymywali;

Był wzorem gentelmana we własnej osobie,

Szczupły i elegancki jak model z żurnali.


Zawsze bardzo spokojny, uprzejmy i cichy,

Wielce taktowny, gdy się do kogoś odzywał,

Budził dreszcz nawet zwykłym „dzień dobry” bez pychy

Wypowiadanym; wnosił światło tam, gdzie bywał.


Był naprawdę bogaty, bogatszy od króla

I wyedukowany w najlepszych manierach;

Dla nas wszystkich, którzyśmy żyli w swoich bólach,

Był tym, czym chcieliśmy być, kiedy żal w nas wzbierał,


Kiedyśmy pracowali ciężko, z całej mocy,

Nie mając mięsa, żując z trudem czerstwy chleb.

Tymczasem Richard Cory pięknej letniej nocy

Po powrocie do domu palnął sobie w łeb.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Edwin Arlington Robinson, Świat


Jedni są braćmi całej ogromnej ludzkości,

I nie zważają wcale na własny majątek;

Inni ze smutku albo z pogardy dla siebie

Są ślepi z nienawiści do innych żyjących.


Dla jednych przez dzień wciąż się rozlega muzyka

Jak dźwięk rajskiego fletu, bo tak są weseli,

A obok niego stale brzmią piekielne pieśni

Przekleństw i krzyków ludzi, którzy oszaleli.


Jedni mówią, że Schemat łączy się z miłością,

Inni mówią, że lepszy byłby znowu chaos;

Tak już jest, że znaczeniem i miarą wszystkiego

Są dla nas nieuchronnie nasz umysł i ciało.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2018)


Edwin Arlington Robinson, Ballada o zmarłych przyjaciołach (Ballad of Dead Friends)


Podobnie, jak my, gdy idziemy przez kraj przez suszę spustoszony,

I nie patrzymy na paprocie, które przy drogach usychają,

Czas, wielki błazen i żartowniś, kpieniem z nas bardzo rozbawiony,

Z pogardą patrzy na modlitwy i prośby, co nam z ust spływają,

Na gorzkie łzy, westchnienia, jęki, co z gardeł się wydobywają,

Na smutek, przygnębienie, rozpacz, w których nam stopy stale brodzą.

Szydzi z nas, gdy we mgle błądzimy, ciągle przystając i pytając

O tych przyjaciół naszych, którzy stale przychodzą i odchodzą.


Życie się budzi i zaczyna się ogniem tlić nieugaszonym,

Który lat liczbę lekceważy, lekko do śmierci się zwracając.

Aż dnia pewnego dowiaduje się on - i bardzo jest zdziwiony -

Że wszystkie rzeczy prócz miłości prędzej czy później umierają.

Miłość to jest jedyny handel, który powszechnie uprawiają

Z rozkazu Boga zwykli ludzie, co się co roku tłumnie rodzą.

W sklepach bławatnych kupujemy całuny, które przykrywają

Ciała przyjaciół naszych, którzy stale przychodzą i odchodzą.


Człowiek jest wielkim malkontentem, jest wiecznie niezadowolony,

Pożąda nieustannie rzeczy, które mu z rąk się wymykają.

Gdzie by nie poszedł, gdzie by nie wszedł, z której by nie popatrzył strony,

Widzi, że ludzie jak paprocie na miałki proszek wysychają.

A drobne cząstki tego prochu świat w dalszym ciągu przemierzają

I przyćmionymi źrenicami, które się nigdy nie odrodzą,

Się rozglądają za nowymi twarzami w tłumie i szukają

Jakichś przyjaciół nowych, którzy stale przychodzą i odchodzą.


Przesłanie:

I tak idziemy, wbrew swej woli do prawdy tej się przybliżając,

Z którą niełatwo buntownicze nasze natury się pogodzą,

Że śmierć nam kres przyniesie, skoro modlitwy nam nie wystarczają

Za tych przyjaciół naszych, którzy stale przychodzą i odchodzą.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edwin Arlington Robinson, Stara historia (An Old Story)


To bardzo dziwne, że się wtedy w ogóle na nim nie poznałem -

Chociaż był moim przyjacielem i we mnie nie dostrzegał braków

I mu nie pokazałem nigdy, choć było wiele sposobności,

Żadnego przyjaznego znaku.


Lecz wyklinałem go z powodu tych dróg, po których się poruszał,

Żeby na własne oczy ujrzeć, na ile mi mój wzrok pozwala,

Moją złośliwą zazdrość z racji tych pochwał, które otrzymywał

Za to, że szczerze mnie wychwalał.


I byłbym skłonny świat uwolnić od niego - i tym samym siebie -

Bo tak mi wciąż podpowiadała ta moja urażona duma

I nigdy nie poznałem jego wartości, większej niż myślałem,

Póki nie upadł i nie umarł.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edwin Arlington Robinson, Ballada przy kominku (Ballad by the Fire)


Powoli palę i podkładam drewna do pieca na kolanach,

Kiedy na ścianach prezentuje się światu marna maskarada

Pokracznych istot, która tylko dzieciom jest bardzo dobrze znana,

I wszystkie ciemne zakamarki zaczyna bardzo pilnie badać.

Po białym, odsłoniętym murze sunie ta dziwna kawalkada,

Gdy w palenisku pieca węgle czerwone wolno dogasają.

Ciemność, ukryta do tej pory, zza szaf wypełza i zapada,

Tymczasem bezcielesne widma jedno za drugim przeciągają.


Wtedy otacza i ogarnia mnie melancholia dobrze znana

I nie wiem, czy w ogóle teraz znajdzie się na nią jakaś rada.

Rozmyślam o przyszłości, która dopiero będzie rozwijana,

Bowiem się jeszcze nie urodził ten, co ją będzie opowiadać.

Obcęgi i szufelka, które dotąd mieściły się w szufladach,

Rosną i rosną i się wkrótce kilofem i łopatą stają.

Czyżby ze strony zwykłych rzeczy nagle groziła mi zagłada?

Tymczasem bezcielesne widma jedno za drugim przeciągają.


To niestotne, że trzy Mojry badają nić, co jest utkana,

I w mojej osobistej sprawie już się zbierają na obradach,

Nieważne, że ponury Charon do potwornego piekieł pana

Jest skłonny mnie już wkrótce zawieźć i wielkie wiosło na łódź wkłada.

Weź się w garść, moja biedna duszo i przestań mi tu ciągle biadać.

Nie bój się, co przyniosą lata, które dopiero się zbierają.

Ciesz się, że twoje ludzkie długi są już spłacone i nie gadaj,

Gdy blade, bezcielesne widma jedno za drugim przeciągają.


Przesłanie:

Życie to gra jest, która winna być aż do końca rozegrana.

Tę prawdę, drogi przyjacielu, na szczęście chyba wszyscy znają,

Więc żyj i śmiej się. I nie przejmuj się, że gra może być przegrana,

Gdy blade, bezcielesne widma jedno za drugim przeciągają.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edwin Arlington Robinson, Szczęśliwy człowiek (A Happy Man)


Przechodniu, który tutaj stoisz i patrzysz na tablicę ciemną,

Na której dłutem wypisano imię, nie lituj się nade mną.

Choć dołączyłem do umarłych i moje ciało pochowane

Zostało w ziemi, smutne słowa niech tu nie będą wymawiane.


Odszedłem, ale tu na ziemi trójkę swych dzieci zostawiłem

I ich potomstwo, moje wnuki, a wszystkie mądre, grzeczne, miłe.

Przy nich spędziłem stare lata, w spokoju, ciszy, dobrobycie;

Byłem szczęśliwy i to bardzo, przez całe moje długie życie.


Trzech moich synów ożeniłem, dobre dziewczyny im dobrałem,

I pokolenie jeszcze jedno do snu codziennie kołysałem.

Śmierć ani trudy dnia każdego nie sprowadziły przez te lata

Na mnie choć jednej smutnej myśli, aż w końcu zszedłem z tego świata.


A teraz mnie zostawcie tutaj, nad moim grobem już nie stójcie,

Nie patrzcie na tę ciemną płytę, nie płaczcie, ani się nie bójcie,

I nie litujcie się nade mną, bo jestem syty lat spędzonych

Na ziemi i na dużo więcej liczę wśród rzesz błogosławionych.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edwin Arlington Robinson, Dwa czterowiersze (Two Quatrains)


I.


Tak, jak epoki niezmierzone nieobliczalnej, ciągłej walki

Są uchwycone w jednej chwili snu lub widzenia cudownego,

Tak są zwyczajne, namacalne rzeczy naszego życia cudem

Na ścianie myśli ukazane w postaci cienia wyraźnego.


II.

Kurczowo się trzymamy życia, lecz nikt nie żyje w całej pełni,

Dopóki w tym doczesnym życiu nie oddał ostatniego tchnienia,

Niekiedy też pragniemy umrzeć, lecz nikt naprawdę nie umiera,

Dopóki nie zszedł z drogi, która do śmierci wiedzie bez wątpienia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Safona, Prochy Timy

(według Edwina Arlingtona Robinsona, The Dust of Timas)


Ten proch to była piękna Tima, naszego miasta wielka chluba,

Która odeszła z tego świata po swoich uroczystych ślubach.

I okazało się domem dostatnim dla niej, jako żony,

Będzie potężny i ponury, podziemny pałac Persefony.


Młode dziewczęta, kiedy tylko się o tym wszystkie dowiedziały,

Pojęły, że już nie powróci do miejsca, gdzie gromadą stały,

Więc rozpuściły swoje długie włosy, rozplotły je palcami

I pościnały aż do skóry naostrzonymi nożycami.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Glaukus, Napis nad morzem

(według Edwina Arlingtona Robinsona, An Inscription by the Sea)


Żadnego nie posiadam pyłu, który by ukrył mnie przed światem,

Mojego grobu żaden człowiek innemu nie pokaże dłonią.

Moją mogiłą i nagrobkiem jest niemające końca morze,

A ja na samym dnie spoczywam, ogromną przygnieciony tonią.

Przechodniu, moim losem było utonąć w morzu wraz okrętem

I być po śmierci osłoniętym, jak dno, ogromnym tym odmętem,

A w jakim miejscu ten mój statek we wrak się zmienił, w czasie jakim,

Wiedzą jedynie morskie ptaki.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Nikarchus, Kruk

(według Edwina Arlingtona Robinsona, The Raven)


Ciężka i cierpka ciemność śmierci porusza się na skrzydłach kruka,

Pieśń podchodzącej cicho śmierci w jego ukrywa się w krakaniu,

Ale gdy tylko Demofilus, nie śpiesząc się, zaczyna śpiewać,

Kruk sam umiera i złej wróżby nie niesie śpiącym na posłaniu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edwin Arlington Robinson, Powiem wam znacznie więcej...


Powiem wam znacznie więcej, kiedy stanę się już zupełnie martwy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Edwin Arlington Robinson, Miłości trzeba mocnych skrzydeł...


Miłości trzeba mocnych skrzydeł, by odlatywać i powracać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)