Ethelwyn Wetherald

Ethelwyn Wetherald, Klon utracony (The Lost Maple)


Na skraju ogromnego lasu, ciesząc się z jesiennego czasu,

Rósł mały, ledwo jednoroczny klon i nie wadził tam nikomu.

Wzrastał pod pni potężnych płotem, liście czerwone miał i złote.

Chłopiec go ujrzał i powiedział: Zaraz zabiorę go do domu.


Ale gdy odszedł i się bawił, wiatr mocniej zawiał i pozbawił

Drzewko tych liści rudych, złotych i poniosł je daleko, za las.

Gdy klon był tylko tyczką małą, wyglądał jak zwyczajna gałąź

I chłopiec, kiedy tam powrócił już go w ogóle nie odnalazł.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Ethelwyn Wetherald, Witamy w domu


Kiedy słyszysz głośno, jasno, gdy jest senne popołudnie,

Taki hałas, jakby cała grupka chłopców się zebrała,

Krzyki, wrzaski, huki, trzaski, gwizdy, świsty brzmiące cudnie,

Długie kroki, wielkie skoki, jak sień cała i wspaniała,

I stóp sześciu tupot w przejściu dotąd skrytym w głuchej ciszy,

Jeśli słyszysz coś o ciastkach, plackach, jeśli ciągle słyszysz

Mowę śpiewną, to na pewno znaczy, że nasz pies wesoły 

Pobiegł witać chłopca, który właśnie wrócił tu ze szkoły. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Ethelwyn Wetherald, Nad morzem i nad jeziorem


Dwadzieścia tysięcy rozhukanych koni,

Które galopują przez rozległe pole

Z ogniem w oku, z pianą w pyskach i na grzywach,

Tłukąc kopytami zaoraną rolę.

Głośno niczym wielka burza z piorunami

Cwałują ogiery, jak tam który może -

Dokładnie tak samo wyglądało dzisiaj

Wzburzone i gniewnie falujące morze.


Dwadzieścioro małych dzieci na podłodze,

Które się dopiero uczą raczkowania,

Miłe, miękkie głosy szepczące do ucha,

Ciche, delikatne, bliskie zasypiania.

Cichutko, cichutko, cicho, cichuteńko

Śpią dzieci w kołyskach tak samo jak wczoraj.

Dokładnie tak samo wygląda wieczorem

Spokojne oblicze naszego jeziora.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Ethelwyn Wetherald, Oracz


Słyszałam, jak oracz, pracując na polu,

Piosenkę rozpoczął wesołą,

Gdy swoim lemieszem traw pogrzeb urządzał,

Pod skibą je kryjąc wokoło.


A teraz, po latach, wciąż słyszę niezmiennie,

Jak trawy śpiewają wesoło,

Gdy oracz tymczasem pod rydlem grabarza

Już do snu ułożył swe czoło.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2016)


Ethelwyn Wetherald, Odwaga


Dziękuję Bogu za odwagę nieznaną niewolnikom, czyli

Tę część osobowości, która nie utraciła nigdy siebie.

To ona, kiedy prawa ręka złamana jest, w tej samej chwili

Sztandar ujmuje lewą dłonią i mocno macha nim po niebie. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Rozkazy były jasne


Rozkazy były jasne: kazano mi walczyć;

A co, jeśli zostanę ranna, będę krwawić

I upadnę? A jeśli wygram całą walkę,

To co? Bóg tylko może to ostatnie sprawić.


Zadaniem podwładnego jest słuchać rozkazów

I bez względu na cenę je wszystkie wykonać. 

Nie kazano mi jednak wygrać albo przegrać -

Nakazano mi walczyć, więc walczę, aż skonam.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Kwiaty na zgliszczu


Tam, gdzie pożary lasów poczerniły ziemię,

Zamyślony podróżnik nagle zauważa

Małych, jaskrawych kwiatów jakże liczne plemię,

Które na grunt zwęglony w ogóle nie zważa.


Tak w sercu, które smutek pokrył niczym smoła,

Nowe piękno rozkwita jak kwiaty przy drogach,

I każde życie, w węgiel obrócone zgoła,

Jest znowu ozdobione darami od Boga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Jak liście w strumieniu


Jak martwe liście leżą pod wodą w strumieniu,

Który wesoło szemrze, płynąc gdzieś w nieznane,

I nadają nurtowi bardziej mroczny odcień

Swoją brązową barwą na dnie tworząc plamę,


Tak każdy strumień nowej radości posiada

Swych zmarłych, nieobecnych, ale pamiętanych,

I miłość się bogatsza staje w naszych sercach 

Kiedy jej pierwsza słodycz przeminęła z czasem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Subtelniejsza sztuka


Subtelna dusza piękna stale przemawia przez najtwardszy kamień

I sprawia, że szczególnie ciężka praca rzeźbiarza, który z trzaskiem

Oddziela części skalnej bryły, daje mu zachwyt, bo on tylko

Może odrzucić z czyjejś twarzy przylegającą ciasno maskę.


Lecz twoja sztuka niechaj będzie bardziej subtelna, delikatna.

Szeroko otwórz swoje ucho na dźwięki życia codziennego

I z jego dysonansów, niczym z szumu wielkiego oceanu,

Wydobądź harmonijną duszę, która do serca wniknie twego.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Skrzecząca sowa


Słysząc ten dziwny, przenikliwy dźwięk, rozchodzący się wśród mroku,

Smutku i strasznej samotności, który zaśpiewać usiłował,

Poszłam na miejsce, skąd dochodził i tam, po przejściu paru kroków,

Znalazłam ptaka z miękką szyją, który się w suchej trawie chował.

Była to garstka drobnych piórek, żalu wielkiego i szarego, 

Która siedziała sobie obok liścia w tym roku ostatniego.


Zupełnie nie zważała ona na to, że na bezchmurnym niebie

Lampy spokoju odwiecznego się w ciszy już pozapalały.

Ptaszyna łkała swoją skargę, jakby wypłakać chciała siebie 

I wszystkie smutne serca wokół echem ten płacz jej odbijały.

Ucisz się proszę, biedny smutku, który w uschniętej trawie kucasz,

Bo bardzo blisko jest Bóg, który swych dzieci nigdy nie porzuca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Los i wolna wola


Los zamknął ją w pokoju ciasnym,

Nie było światła z żadnej strony,

Kiedy przywykła do ciemności,

Ujrzała okna i zasłony.


I wolna wola je podniosła,

A wtedy ciasny dotąd pokój,

Rozszerzył się pod samo niebo

I zyskał blask całego roku.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Co miłość pamięta


Co miłość komuś przepowiada, jak kwiat kwitnący prędko ginie,

A to, co miłość ta posiada może być twoje w tej godzinie.

Ale czerwonym nikłym światłem w godzinach grudniowego święta,

Jest to, co miłość ta pamięta.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Ironia losu


Poniósł porażkę wiele razy we wszystkim, co się starał robić,

I nie wyróżnił się w swym życiu żadnym szczególnie ważnym czynem,

Ale gdy konał ze zgryzoty, ze zgorzkniałego swego serca

Wydał na świat uśmiechającą się czterolistą koniczynę. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Kwietniowe pąki


Pierwsze, kwietniowe pąki na gałęziach drzewa,

Pierwsze nieśmiałe pąki także w głębi serca.

Drzewo wierzy i serce wierzy, ale tylko 

Wiara drzewa się w zimną jeszcze ziemię wwierca. 


Jeśli na zimną ziemię patrzy z wielką wiarą

Drzewo, przez długą zimę będąc w poniewierce,

To dlaczego nie miałoby patrzeć tak samo

Z nadzieją na los lepszy wierne ludzkie serce.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Chata nad morzem


Tutaj jest moja mała chata, na stromym brzegu zbudowana -

Przytulne miejsce odpoczynku, tak miłe, miękkie i gorące,

Choć otoczona, ogłuszona wodnym ogromem oceanu

I jak obuchem okładana pięściami każdej burzy wrzącej.


Każdy dom, w którym mieszka miłość, jest taki sam jak moja chata -

Pewna i niewzruszona radość pod zmiennym i niepewnym niebem

I wszystkie groźne burze życia, które ściągają tu ze świata,  

Są kołysanką i kołyską, która niezmiennie się kolebie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Przybądź, wiosno!


Przybądź tu wiosno, rozrzuć zieleń 

Liści i zalej nią gałęzie.

Przesuń nią po policzku tego,

Kto smutny jest  - niech już nie będzie.


Śmiej się z trosk wszystkich wraz z ptakami,

Pokonaj rozpacz blaskiem swoim,

Wypisz na moim sercu słowa

Piosenki, która ból ukoi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Pewność siebie


Raz do diamentu z małą wadą

Przemówił kamyk doskonały:

Widocznie jakieś prawo Boże,

Mój bracie, czynem swym złamałeś,


Bo widzę plamę Bożej kary

Na połyskliwej twej powierzchni,

Lecz wierz, że jeszcze będziesz pięknym

Kamykiem jak ja - później albo wcześniej.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Gwiazdy i kwiaty


Gwiazdy na niebie ciągle błyszczą światłem przyjaznym i uroczym,

Kwiaty się wokół stóp idących jak śliskie pęta owijają.

One nawzajem siebie śledzą i spoglądają sobie w oczy,

Płomień i woń w połowie drogi idąc z dwóch stron się spotykają.


Właśnie tak samo będzie kiedyś, gdy po skończonych naszych losach

Śmierć odrygluje i otworzy wszystkie okute drzwi i kraty

I zmieni nasze dusze w gwiazdy, które goreją na niebiosach,

A nasze ciała poprzemienia w kwitnące pełnym blaskiem kwiaty.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Anioły ziemi


Jak szybko przeleciałeś, aniele młodości,

Ty najbardziej ze wszystkich jesteś wart westchnienia;

Mówię ci do widzenia, aniele miłości,

Do widzenia, istoto piękna, do widzenia.  


Aniele pracy, twoje wielkie wymagania

Mojej duszy nadają ciągle sens istnienia

I tak będzie dopóki swoją zimną dłonią

Anioł śmierci mych dłoni nie zwiąże bez drżenia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)  


Ethelwyn Wetherald, Wieści o życiu


Ptak pewien do mnie tu przyleciał i usiadł mi na parapecie.

On jest zwiastunem rychłej śmierci - o ptaku powiedzieli ludzie.

Znużone serce, biedny duchu, to nieba ci zabrakło przecież,

Kiedy cierpiałeś i walczyłeś przez długi czas w ogromnym trudzie.


Przynosisz mi przesłanie życia, nie śmierci, przyjacielski ptaszku:

Bowiem na ziemi trudna dola jest nam od zawsze przeznaczona,

Kiedy się poruszamy w mroku, błądząc przy prawie każdym kroku,

A potem się wzbijamy w niebo, które należy przecież do nas.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Pod sklepieniami


Pod sklepieniem błękitu, pod sklepieniem zieleni

Niezależnie od tego, co losy mi dają,

Proszę cię, Boże, ześlij szczęście i niezmącony niczym spokój

Dla wszystkich skromnych serc człowieczych, które naprawdę mnie kochają. 


Bo kiedy sobie spaceruję sama swobodnie pod sklepieniem

Błękitu, miłość ich jest przy mnie i ulgę niesie mi w cierpieniu,

A kiedy leżę pod kopułą rozkrzewiającej się zieleni,

Ona oświetla mnie jak słońce swym ciepłym blaskiem nawet w cieniu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Kiedy właściwy czas nadchodzi, by z wiatrem uleciały liście


Kiedy właściwy czas nadchodzi, by z wiatrem uleciały liście,

Wicher zaczyna wiać gwałtownie i wszystkie liście ulatują.

Kiedy nadchodzi czas, by miłość umarła naturalną śmiercią,

Zamknij jej oczy i pochowaj głęboko, bo już nic nie czują.


Kiedy właściwy czas nadchodzi, by mróz w policzki zaczął szczypać,

To ptaki milkną i strumienie drętwieją, całe skute lodem.

Nie mów mi tylko o następnej wiośnie, gdy zima się przybliża,

Bo nasza wiosna nigdy więcej nie wróci, gdy powiało chłodem. 


Już nigdy więcej nasze życia nie będą takie jak bywały,

Jakie je sobie wymarzyliśmy, jakie się nam wydawały,

Bo teraz opadają z wiatrem liście pamięci naszej wspólnej,

Tam, gdzie uczucia żarliwego strumienia fale się błyszczały.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Pływanie łódką przy świetle gwiazd


Bryza z trosk wszystkich mnie obmyła,

Noc połamała kraty pracy;

Ja i ma dusza podążamy,

Płynąc w gwiazd świetle jak na tacy.


Cień pokrył brzegi i jezioro,

Most, molo, ludzi wścibskie oczy;

Płyniemy wśród klejnotów nieba

W cudownej samotności nocy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Werherald, Deszczowy poranek


Nisko zwieszone szare niebo i wicher ciepły i wilgotny.

Subtelne, delikatne światło świecące świeżo prosto w oczy. 

Dzień czysty niczym ludzka dusza, co nigdy jeszcze nie zgrzeszyła,

Zrzucona nieoczekiwanie z raju na jedno z ziemskich zboczy.


Jak to wspaniale tak móc sobie swobodnie spacerować w deszczu,

Gdy wokół wieje nieustannie ta bryza ciepła i wilgotna, 

A twoje myśli są obmyte z kurzu i każdej brudnej plamy

Jak liście na błyszczących drzewach przy drodze albo szyby w oknach. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Los w ubóstwie


Ubóstwo wykupiło dla nas los skromny tak jak ono samo, 

W którym jednakże nigdy drobnych stokrotek nam nie brakowało.

Ubóstwo nam wybudowało skromną i niepozorną chatę 

I zaraz wszystkie izby zgodnie z wyczuciem swym umeblowało.


A jednak pokój się pochyla wciąż nad pokorną naszą pracą

I przy kominku się gromadzą małe radości i wzruszenia,

Kiedy, na wszystkich stopniach schodów ubóstwa przysiadając sobie,

Miłość piosenki piękne śpiewa od rana aż do nocy cienia. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Praca


Powinniśmy pracować ciężko, by przeżyć, ale tu nie chodzi

Tylko o życie ciała, ale także o życie naszej duszy.

Jeżeli nie oddamy siebie, swych myśli, pragnień i zamysłów,

I ich nie przemienimy w pracę, która naprawdę nas poruszy,

Dni dla nas staną się torturą, ranami bolesnymi chwile,

Najlżejsza z godzin obciążona zostanie masą ołowianą

I bardzo często w naszych uszach będziemy słyszeć dźwięk okropny,

Z jakim ocean miażdży duszę zbyt mało pracy swej oddaną. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Niesłyszane Niagary


Wszyscy żyjemy pośród wielkich, lecz niesłyszanych przez nas Niagar.

Ta siła, która z czarnej ziemi wypycha na wierzch świeżą trawę,

Która zaobla w jeszcze większą okrągłość każdy nowy owoc,

Która pobudza dziką różę, by rozwijała się na nowo,

Gdyby nie była całkiem niema, wśród borów, lasów, albo sadów

Brzmiałaby głośniej i potężniej niż sto tysięcy wodospadów.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Zimowy obraz


Powietrze ostre jak stal, a szerokie niebo

Przebite milionami małych punktów ognia;

Płaskie pola są suche, twarde, pobielone,

Prosta, jak drut napięta, biegnie przez nie droga.


Nie ma tu śladu twarzy lub ludzkiego głosu

W mrozie nisko, czy ognia gdzieś na wysokości,

Oprócz błękitnej smugi dymu z paleniska,

Co się chwieje jak sztandar na dachu miłości.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Za moim oknem


Jak bardzo gęsto i gwałtownie za szybą okna mego życia

Roją się takie rzeczy, których wolałabym nie widzieć wcale:

To małe troski, małe myśli, małe zmagania, małe walki,

Małe miłości, małe złości, małe nadzieje, małe żale.


Jeżeli pośród tego roju małych i małostkowych rzeczy

Punkt pojedynczy pozostaje czysty, wytężam mocno oczy

I zauważam za upstrzoną i nieumytą dobrze szybą

Zielonej ziemi wielką chwałę i czaszy nieba blask uroczy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Linijka z Emersona


Najwyższym aspiracjom twojej duszy bądź, proszę, zawsze wierny,

Choć wokół twojej samotności niebiańskiej się gromadzą stale

Niskie pragnienia, niskie myśli, niskie zamysły, niskie cele.

Tysiące głosów tego świata, do ludzi należących miernych,

Będą kpić z twoich ideałów i z wielką wrzawą mówić dalej:

Ty, ulubieńcu Pana Boga, o swoich snach myśl bardzo wiele.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Bezgraniczność


Za odległego horyzontu najodleglejszym widnokręgiem

Odległa od nas jeszcze znacznie bardziej granica się znajduje.

I żeden duch na swoich skrzydłach nigdy nie zdoła do niej dotrzeć

I ducha wzrok, choć bardzo bystry, jej nigdy nie zaobserwuje.


Dusza jest wszak ograniczona materią, czasem i przestrzenią

I cała mieści się w wieczności. A gwiazda, która lśni na niebie,

Ku której zwracasz twarz wieczorem, choć jest najbarzdiej oddalona,

Należąc do całego świata należy, bracie, też do ciebie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Modlitwa pod koniec roku


Pozostaw mi nadzieję, kiedy będę stara;

Zdejmij ze mnie radości na prawo i lewo,

Niech listopad, gdy przyjdzie, dobrze się postara

I dokładnie obnaży z liści każde drzewo.

Zapomnij o kochanku albo przyjacielu,

Lecz, gdy zbłądzę, nie wiedząc wcale, co się dzieje,

I będę szła w ciemności do cichego celu,

Pozostaw mi nadzieję.


Zwarz mrozem moje kwiaty, kiedy będę stara,

Niech światło słońca dla mnie będzie wytłumione,

Jeśli zajdzie potrzeba, choć to sroga kara,

Wyjmij mi dłoń pokoju z dłoni utrudzonej.

Pamięci nie zostawiaj mi o wiośnie, ale

Na odsłoniętym zboczu, kiedy wicher wieje

Na dni, które dopiero się rozwiną dalej,

Pozostaw mi nadzieję.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Pierwszy drozd


Ty jesteś pierwszy, jesteś pierwszy!

Teraz głos mocny wyrwał się z twej małej piersi,

Kiedy przysiadłeś sobie na gałęzi sosny.

To ty jesteś wcieleniem nadchodzącej wiosny.

Zima minie, przegnana twym głosem radosnym,

Kiedy do jej sędziwych i znużonych uszu

Dojdzie wielka energia twego animuszu. 


Spokojny ptaszku mój, spokojny,

Subtelny, muzykalny, skromny i dostojny, 

Rozpal na nowo niebo swymi melodiami;

Puste pola, pokryjcie się całe kwiatami,

Gałęzie, otaczajcie się zewsząd pąkami. 

A czy ty, moje smutne serce, będziesz stało

I niczym zimny kamień w mocy zimy trwało?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, W trawie


Kiedy się położyłam w trawie twarzą do dołu, rozmyślając,

To zobaczyłam, jakie chłodne i słodkie są te małe światy -

Gęste zielone mroki łąki, po których wcześniej przechodziłam

Bezmyślną stopą, gniotąc piętą łodyżki i maleńkie kwiaty. 


W tym dziwnym, udawanym lesie, gdzie trawy źdźbła za dęby robią,

Miniaturowe rosły drzewa o smukłych pniach i gładkiej korze.

Słoneczne światło stanowiło dla tych ciemności pewną ramę,

Widziałam jego błysk na liściach, słyszałam głosy setek stworzeń.


Poczułam wtedy - wraz z myślami, których do końca nie rozumiem,

Których wyrazić nie potrafię słowami, jak stokrotka mała

Stając na palcach, żeby jakoś wyróżnić się w tej trawy tłumie,

By na policzku mi położyć, swą drobną rączkę wyciągała. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Koliber


Zaraz za szybą mego okna

Zanurza się w gęstwinę kwiatów

I pączków i uderza w twardą

Taflę szkła, niewidzialną kratę.


Malutki duszku, uskrzydlony

Płomieniu, kiedy ciebie widzę,

Tak samo pragnie moja dusza

Rozwikłać twoją tajemnicę. 


Tak samo piersią się przybliża

I sercem do kwitnących pąków,

Lecz ich nie daje rady dotknąć

I spijać z nich słodkiego soku.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Nie żałujcie mnie


Proszę was, wy mnie nie żałujcie, bo wtedy czuję się żałosna.

Nie smućcie się ze względu na mnie, nie stójcie w pozie żałobliwej.

Przyjdźcie z odwagą i radością - będę odważna i radosna -

I mówcie do mnie piękne słowa, które są silne i prawdziwe.


Życzycie sobie mnie bez lęku - porzućcie wszystkie swoje lęki; 

Życzycie sobie mieć mnie zawsze lekką, beztroską i serdeczną, 

Więc dajcie waszym stopom tańczyć, gdy gra muzyka sfer niebieskich 

I wzrok pogodny stale miejcie i niewzruszony niczym wieczność. 

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Niezapomniany grób


Raz usłyszałam, jak kos gwiżdże

Przy niby zapomnianym grobie,

Gdzie rosły trzciny i dziewanny

I lekko falowały sobie,

Jakby w tym ruchu pełnym czaru

Wiele bogatych niosły darów.

I jakie było ich przesłanie

Przy owym zapomnianym grobie?


One - uprzejmi ci sąsiedzi 

W wiejskich kołpakach i sukmanach -

Niosły owoce letniej pracy,

Pierzyny z puchu już od rana.

Sen słodki w takiej jest pościeli,

Z dala od płaczu sam się ścieli 

Temu, kto otoczony troską

Śpiąc, robi za wielkiego pana.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2000)


Ethelwyn Wetherald, Jeśli mnie kochasz, to mi o tym powiedz


Jeśli mnie kochasz, to mi o tym powiedz

W swym powitaniu i wyrazie oczu,

W każdym twym miłym i łagodnym słowie,

Powolnym albo szybkim kroku, którym kroczysz.

A miłość, która trwa we krwi i w sercu,

Żyje we wszystkich pączkach w poniewierce;

Jednak gdy słowa jej nie wyrażają,

To delikatne płatki opadają.


Jeśli mnie kochasz, to mi o tym powiedz,

Gdy otwierają się rankiem lwie paszczki.

Wyraź spojrzeniem, szczerze mi opowiedz,

Gdy w cieple czerwca stroją się przylaszczki.

Kiedy do szturmu lato się gotuje,

A z nieba słońce praży i stróżuje,

Żaden wiatr jego nie jest tak radosny

Jak pierwsze, słabe jeszcze, tchnienie wiosny.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2000)


Ethelwyn Wetherald, Niewypowiedziane


Mój ukochany przyszedł do mnie, idąc po zasypanej liśćmi

Ulicy w delikatnym deszczu, który unosił się w powietrzu.

I usłyszałam jego kroki przed wejściem. Wtedy się zawahał

I minął drzwi, ale po chwili wrócił, gdy się zaczynał wieczór. 


Och, czy to może on tak stuka do drzwi na dole lub na górze,

Na korytarzu prowadzącym wprost do mojego pokoiku.

Tak bardzo słabo i subtelnie brzmi to stukanie w przedpokoju,

Tak głośno i donośnie dudni w uszach miłości na kształt krzyku.


Jednak nie wypowiedział do mnie żadnego miłosnego słowa,

A ja nie wymagałam nigdy takich otwartych słów od niego,

Bo po co długo oczekiwać i tęsknić za słonecznym blaskiem,

Kiedy o brzasku tarcza słońca przebojem wtacza się na niebo.


Ogrodem operlonym rosą jest mój dom, tak osamotniony, 

Ogrodem otoczonym murem i odgrodzonym od promieni

Słonecznych. Oto wonny oddech wzlatuje w górę, kiedy moje

Stopy zbiegają w dół po stopniach ku temu, który czeka w sieni.


Jeżeli kiedykolwiek myśli subtelne słowa o miłości,

To z jego surowego serca spadają martwo urodzone.

Ten, kto nachyla się nad różą, nie śpieszy się, by dotknąć dłonią

Jej pączków, żeby się nie natknąć na kolce ostro nastawione.


A piękna dusza, która jest w nim, twarz jego piękną kryje blaskiem 

I błyszczy na źrenicach, które jego uczucia wkrótce zdradzą,

A moja dusza szybko leci, aby ucztować w jego oczach,

W których milczące ciągle słowa miłości tłumnie się gromadzą.


Najpierw o książkach rozmawiamy, o naszych myślach i odczuciach,

O dzikich kwiatach, które rosną i kwitną w delikatnym deszczu,

A on opiera ogorzały policzek swój na tym zagłówku,

Na którym ja trzymałam długo moją dłoń drobną wcześniej jeszcze.


Jednak nie wypowiada do mnie żadnego miłosnego słowa,

A ja wciąż nie wymagam właśnie takich otwartych słów od niego,

Bo wtedy maj omdlewający oddaliłby się od nas dwojga

Pod szybkim i parzącym nieco dotykiem czerwca gorącego


A w końcu - w końcu oglądamy się za rozmowy naszej końcem,

Gdy ciemny wieczór nas otacza i się ciemniejszy jeszcze staje.

Lecz jego oczy ciągle błyszczą odbiciem w moich obłych oczach,

A moja dusza kroczyć za nim przed siebie nadal nie przestaje.


Chociaż nie wypowiada do mnie żadnego miłosnego słowa,

Ja ciągle nie wymagam właśnie takich otwartych słów od niego,

Ponieważ wszystkie ziemskie słowa nie przedstawiają w żadnym razie

Takiej wartości, jak piosenki płynące z nieba wysokiego.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Bezlistny kwiecień (Leafless April)


Bezlistny i brunatny kwiecień przez światło i przez mrok ścigany, 

Pełny świeżości i radości, jak również beztroskiego śmiechu, 

Tylko na moment zatrzymuje się w swej ucieczce, wyczerpany,

Żeby zaczerpnąć do płuc ciepłej bryzy, gdy brakło mu oddechu.

Tylko na chwilę się nachyla nad chłodną, przeźroczystą strugą,

Która przecina łąkę, albo nad polem, gdzie kiełkuje żyto,

I pokazuje świeżą, śliczną i świetną zieleń, co niedługo 

Wyznaczy ścieżkę jego przejścia, ścieląc ją trawą znakomitą.


Szczęśliwy, śliczny kwiecień, bujny bardzo, brązowy i gorący, 

Swą skromną i subtelną smukłość całemu światu pokazuje.

Ścigany przez świecące słońce, ścigany przez grom burzy grzmiący

Jednym i drugim z tych dwóch zjawisk on się w ogóle nie przejmuje.

Szybko przez grządki grzecznych fiołków pomyka, biegnąc wprost przed siebie

Tam, gdzie szeroko na dwie strony strumyk strużkami się rozlewa 

Pomyka szybko i jak piękna panna, strojąca się dla ciebie,

Z gałązek sadu splata sobie wianuszek i radośnie śpiewa.  

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Szkoła cierpienia


Jesteśmy w bardzo twardej szkole, gdzie kierownikiem jest cierpienie,

W której uczniowie siedzą smutni i bladzi, niczym od niemocy.

Niektórzy leją łzy rzęsiste, jak deszcz jesienny spadające, 

Już od wczesnego bardzo rana aż do ponurej, czernej nocy.


Jedni ze złością marszczą czoła i mocno zaciskają pięści,

Swe serca i umysły gniewem i nienawiścią wypełniając,

A inni załamują ręce w bezsilnym bólu i rozpaczy

I wszystkim, choćby najsurowszym, wyrokom losu się poddają.


Ale ci, co pracują ciężko, którzy się uczą wieczorami

I rozumieją, że cierpienie może ich dusze uszlachetniać,

Są wypuszczani podczas długiej przerwy swobodnie na boisko,

Gdzie mogą bawić sie i szczęście odnaleźć w pierwszych kwiatach kwietnia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Niesłyszana krytyka


Gdy rozmawiałam z tobą dzisiaj, to się do osób trzech zwracałam,

A dwie z nich się chowały z boku niczym zwierzęta przyczajone.

Ty byłeś jedną, drugą chłopiec, którym przed wielu laty byłeś,

Trzecią mężczyzna, którym byłbyś, gdybyś się udał w inną stronę.


Mówiłeś, że nadzieje wszystkie się w martwe pączki przemieniły,

Że miłość była snem jedynie, wymykającym się marzeniem,

Ambicje wkrótce w miałki popiół się bez wyjątku obróciły,

Różne radości przeminęły, oka się okazały mgnieniem.


Ale ty wcale nie widziałeś, że oni obaj nieprzerwanie

Się uśmiechali w twoją stronę, choć ukrywali swoją postać.

Ten enegiczny mały chłopiec, którym przed wielu laty byłeś, 

I ten mężczyzna starszy, którym po wielu latach mógłbyś zostać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Mój anioł stróż


Kiedy ja bardzo mocno pragnę uchylić się od obowiązków

I się pogrążyć w bezczynności bezdennej, na dnie duszy czuję

Otwartą i krwawiącą ranę, która powstaje pod razami,

Kiedy mój anioł stróż brutalnie i bezlitośnie mnie biczuje.


Kiedy oddaję się uciechom i tracę czas na ucztowaniu,

Beztrosko bawię się bez końca i na innego nic nie baczę,

Choć to pokrywa piętnem wstydu duszę mej duszy, wtedy widzę,

Jak bezskutecznie i bezradnie mój anioł stróż nade mną płacze.


Kiedy poddaję się zupełnie smutkowi i strachowi, mówiąc

Że życie to są plewy, które wicher rozrzuci i rozwieje

Kiedy odnoszę się z pogardą do prawa, lekceważąc prawdę,

Słyszę jak strasznie i szyderczo mój anioł stróż się ze mnie śmieje.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2020)


Ethelwyn Wetherald, Burza śnieżna (Snow Storm)


Wielka i miękka jak puch z gęsi śnieżna zawieja jak płaszcz biały

Z troską pochyla się, by chudą ziemię od stóp do głów otulić,

Umarłym daje dodatkowy całun, by mrozu nie odczuli,

I w zaspach grzebie wszystkie dachy na okolicznych domach małych,

Aż dym, się wydobywający z kominów wzwyż strumieniem stałym,

Wydaje się ubogą duszą, której nie może nikt przytulić.

Jak księżyc wysiaduje ziarna pszenicy, żeby je znieczulić

Na zimno i odwiedza drzewa, by strojem okryć je wspaniałym.

Kwiatami szronu dekoruje płoty złożone z pni sosnowych

I każdy dźwięk do szeptu tłumi lub echa kroków zakonnicy,

Która przechodzi swoją drogę niedostrzeżona aż do końca.

Słodka, subtelna dobroć! Ona rozświetla blaskiem ciągle nowym

Nawet najbardziej gburowate zakątki ziemi bez różnicy

I sprawia, że odpowiadają uprzejmie na uśmiechy słońca.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2021)


Ethelwyn Wetherald, Student (Student)

 

Student w pokoju swoim siedzi - mały i wyczerpany, blady,

Nad skromnym stołem i książkami, siedzi sam jeden, bez pomocy.

Lampa naftowa świeci jasno, rzucając na bielone ściany

Ruchliwe, bardzo dziwne cienie przez wiele godzin mrocznej nocy.


Przez cały dzień na jego twarzy - małej i wyczerpanej, bladej,

Po tej przepracowanej z dala od innych ludzi mroźnej nocy,

Choć sam jest siłą rzeczy bardzo zmęczony i przepracowany,

Jego źrenice świecą jasno - jak lampa - blaskiem dziwnej mocy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)


Ethelwyn Wetherald, Spadek (Legacies)


Moim prawdziwym przyjaciołom zostawiam w spadku moje myśli,

Bogu powierzam moją duszę, Jemu polecam moją małość.

Wrogowi daję moją miłość, niech ją podejmie i przemyśli,

Nic więcej mi nie pozostało - to jest mojego życia całość.


Cóż, został tylko jeden drobiazg - mówię spokojnie i bez szlochu -

Który po sobie pozostawię, gdy go opuszczę, temu światu. 

Spójrz, Matko Ziemio, na tę skromną garstkę martwego całkiem prochu,

Weź ją z powrotem, proszę ciebie, i szybko zmień w łodygę kwiatu.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)


Ethelwyn Wetherald, Deszczowy dzień (A Rainy Day)


Przez cały dzień panował półmrok, jakby przed czasem nastał wieczór,

Przynajmniej przez tych kilka godzin tak się nam wszystkim wydawało.

Zdawało nam się po południu, że spływający z nieba spokój 

Swym palcem rozplątuje pęta, które południe zawiązało. 


Podobnie czuliśmy, że drzewom - i krzewom - i kwitnącym kwiatom

Nie grożą troski, strach, cierpienie, że ból nie może wziąć ich w kleszcze.

A nasze serca z każdą chwilą były i lżejsze, i piękniejsze,

Chłodną poświatą oświetlone i odświeżone drobnym deszczem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)


Ethelwyn Wetherald, Życzenie (A Wish)


Ach, gdy do tyłu spojrzą nasze biedne oczy

I cała przeszłość się nam wyda taka słodka,

Gdy pozostała cząstka życia ku nam kroczy

I pragnie jak najszybciej z nami się tu spotkać,


Niech każda radość, jaka się nam przydarzyła,

Odbija się w zwierciadle naszego spojrzenia,

A w naszej mowie oby przeszłość nadal żyła 

Pod postacią miłego dla oczu wspomnienia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)


Ethelwyn Wetherald, Stary wpływ (An Old Infuence)


Jako dziecko znajome kształty dostrzegałam

We wszystkim tym, co jest nad nami.

Dla mnie obłoki były skrzydłami aniołów,

A gwiazdy były ich oczami.


Dziś jest całkiem inaczej, wydeptane drogi

Nie udzielają mi pomocy,

Nie dają białych skrzydeł, żeby w dzień się skrzyły,

I oczu, by błyszczały w nocy.


Ale gdy smutek czuję w swoim skromnym sercu

I żal mnie dręczy w czasie jazdy

Przez życie, słyszę szorstkie słowa od obłoków

I nagan szum od każdej gwiazdy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)


Ethelwyn Wetherald, Nie ma ucieczki (No Escape)


Żarłok i próżniak! Tak mu anioł srogi wypisał przy imieniu,

Pióro swe ostrząc i hartując w największym żarze i płomieniu

Ku wyróżnieniu w oczach ludzi i ku większemu pohańbieniu. 


Czy mógł on umknąć aniołowi? Nie, nie mógł uciec w tej potrzebie,

Bo jaka ziemska moc lub władza, która od wieków trwa na niebie,

Może uwolnić ludzką duszę dotknięciem swym od samej siebie?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)


Ethelwyn Wetherald, Utracone (Lost)


Oni na wschód podróżowali, albo na zachód żeglowali,

Lądem i morzem, konno, statkiem, nigdy nie mówiąc nic nikomu.

A ja niezmiennie wybierałam dla siebie liście w moim sadzie,

Albo naftową lampę zimą i ciepły piec we własnym domu.


Gdy powrócili i ujrzeli moje tak biedne, białe włosy,

Twarz zapisaną setką zmarszczek jak karta w mojej samotności,

To powiedzieli mi otwarcie: Ty też odbyłaś swoją podróż

I zapuściłaś się daleko w krainę wieku i starości.


Wbrew woli jestem podróżnikiem, chociaż nie pragnę podróżować,

Nie pragnę włóczyć się po świecie, wolę żyć sobie po kryjomu.

Lecz gdzie są teraz ulistnione gałęzie, które mnie chroniły,

Gdzie jest kaflowy piec i lampa, co rozświetlała mroki domu?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2023)