Zaid al-Chajr

Companions of the Prophet (źródło); AbdulWahid Hamid; Muslim Education & Literacy Services

przekład: Sarah Umm Jakoub

Historia Zaida Al-Chajra zdaje się idealnie odzwierciedlać słowa Proroka (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim), iż ludzie najlepsi w czasach Dżahilija (ignorancji przed islamem) są również najbardziej wartościowi, stając się muzułmanami. Oto dwa portrety szlachetnego człowieka - jeden z czasów ignorancji, drugi po przyjęciu islamu.

Zdarzyło się to w czasie długotrwałej suszy, która nawiedziła plemię Aamir - zboża i rośliny uschły, a nie mające pożywienia bydło padało jedno za drugim. Sytuacja stała się na tyle tragiczna, ze ludzie desperacko szukali sposobu na przetrwanie, nawet posuwając się do kradzieży. Jeden z owych desperatów wyruszył do miasta Hira, przysięgając swojej rodzinie i sobie, iż nie wróci do domu z pustymi rękami, choćby nawet miał umrzeć. Kiedy po całym dniu wędrówki ujrzał wreszcie samotnie stojący namiot i uwiązanego nieopodal konia, powiedział do siebie: Oto moja pierwsza zdobycz.

Już miał dosiąść wierzchowca, kiedy nagle ktoś odezwał się z wnętrza namiotu: Zostaw to i zatrzymaj swoje życie jako zdobycz. Mężczyzna pospiesznie oddalił się, zostawiając niedoszłe bogactwo i jej właściciela.

Przez siedem dni samotnie wędrował przez pustynię, aż wreszcie natknął się na ślady ludzkiej obecności. Z daleka zobaczył pastwiska i ogromny, skórzany namiot rozbity nieopodal - oznaki zamożności właściciela. Mężczyzna pomyślał: Z pewnością na tym pastwisku pasą się zwierzęta, a w tym namiocie ktoś musi mieszkać.

Słońce już prawie zaszło, mężczyzna zajrzał do środka namiotu - zobaczył tam tylko starego człowieka, który zdawał się nie zauważyć jego obecności. Intruz ukrył się za starcem i postanowił zaczekać do rana.

Po niedługim czasie pojawił się jeździec; postawny i budzący respekt. Przybył w towarzystwie dwóch sług - jeden z prawej drugi z lewej strony, zaś za nim pędziło około stu wielbłądów pod wodzą dorodnego samca. Wyglądało na to, iż to on jest panem całego dobytku.

Jeździec polecił jednemu ze sług, aby wydoił tłusta wielbłądzicę i poczęstował mlekiem staruszka. Ten jednak wypił jedynie kilka łyków, zaś resztę - ku radości ukrytego gościa - odstawił. Kiedy sługa wrócił i zobaczył puste naczynie, zwrócił się do właściciela: O Panie, on wypił wszystko!

Ucieszony jeździec polecił jeszcze raz napełnić naczynie i sytuacja znowu się powtórzyła. Ubito więc owcę i usmażono jej mięso - właściciel najpierw nakarmił starca, a potem on i jego słudzy najedli się do syta. Kiedy wszyscy zasnęli, wędrowiec wyszedł z ukrycia i udał się w stronę stada. Wiedział, że jeśli uprowadzi przywódcę stada, to reszta podąży za nimi. Dosiadł więc samca, a wielbłądzice natychmiast dołączyły do niego. Zadowolony ze swojego łupu pędził całą noc, aby nie dać przewagi ewentualnemu pościgowi. Słońce wzeszło i nic nie wskazywało na to, że ktoś go śledził. Koło południa mężczyzna zatrzymał się, aby upewnić się, że ma wolną drogę i wtedy zauważył coś na kształt ogromnego ptaka zbliżającego się do jego miejsca postoju. Szybko okazało się, iż był to właściciel skradzionego stada!

Zdesperowany człowiek nie dał jednak za wygraną; gotów bronić swojej zdobyczy przygotował łuk i strzały. Jeździec widząc to zatrzymał się w bezpiecznej odległości i krzyknął:

- Odwiąż mojego wielbłąda!

Wędrowiec jednak odmówił, wspominając o głodującej rodzinie i przysiędze jaką złożył.

- Zginiesz, jeśli nie zrobisz tego, o co prosiłem! - zagroził ponownie. Znowu jednak spotkał się z odmową. Dobrze więc. Podnieś lejce wielbłąda - są na nich trzy węzły. Powiedz, w który mam trafić moją strzałą?

Mężczyzna wskazał środkowy, a jeździec wystrzelił z łuku, trafiając dokładnie w sam środek splotu; następna strzała utkwiła w drugim i trzecim węźle. Widząc to niedoszły złodziej zrozumiał, że nie ma szans na ucieczkę przed tak doskonałym strzelcem. Poddał się łucznikowi, oczekując najgorszego. Ten jednak zwrócił się do więźnia:

- Czy myślisz że wyrządziłbym ci krzywdę, po tym jak dzieliłeś posiłek z Muhahilem (jego starym ojcem) zeszłej nocy?

Kiedy wędrowiec usłyszał to imię, zapytał:

- Czy to ty jesteś Zaid Al-Chail?

- Tak - odparł jeździec.

- Bądź więc najlepszym ze zwycięzców - poprosił więzień.

- Nie martw się - uspokoił go Zaid. Gdyby te wielbłądy należały do mnie - oddałbym ci je. Są jednak własnością jednej z moich sióstr. Jeśli jednak zostaniesz ze mną przez jakiś czas, to nie odejdziesz z pustymi rękami.

Kilka dni później, w potyczce z plemieniem Banu Numair, Zaid zdobył sto wielbłądów jako zdobycz wojenną. Wszystkie oddał swojemu "więźniowi". Wysłał z nim też kilku ludzi, aby pomogli mu bezpiecznie dojechać do swojej osady.

Powyższa historia przedstawia Zaida Al-Chaila z czasów Dżahilija i została zapisana przez historyka Asz-Szejbani. Natomiast księgi ze zbiorów Sidzar przedstawiają Zaida w czasach islamu.

Kiedy usłyszał wieści o pojawieniu się Proroka (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim), Zaid postanowił osobiście przekonać się o prawdziwości Jego misji. Wybrał się do Medyny w towarzystwie wielu spośród swoich ziomków; miedzy innymi Zurry ibn Sudus, Malika ibn Dżubajr czy Amira ibn Dulain. Kiedy dotarli do miasta, od razu skierowali się do Meczetu Proroka i uwiązali swoje wierzchowce przy samym wejściu. Akurat w tym momencie Muhammad (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) wygłaszał kazanie, a zebrani muzułmanie chłonęli każde Jego słowo. Siła wezwania i reakcja słuchających wywarła ogromne wrażenie na Zubairze i jego towarzyszach. Część z nich od razu przyjęła islam; byli jednak i tacy, którzy odwrócili się od wezwania Wysłannika Allaha (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim). Jednym z nich był Zurr ibn Sudus; widząc szacunek i oddanie wobec Muhammada (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim), poczuł zazdrość i jednocześnie strach przed siłą islamu. Poprzysiągł, że nigdy się mu nie podda. Wyruszył więc do Syrii, gdzie, jak mówiono, wstąpił do chrześcijańskiego zakonu.

Reakcja Zaida była zaś zupełnie przeciwna. Kiedy Wysłannik Allaha (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) skończył kazanie, Zaid wstał, postawny i wyróżniający się spośród innych i zaświadczył czystym i stanowczym głosem:

- O Muhammadzie, zaświadczam, że nie ma boga poza Allahem i że ty jesteś Jego Wysłannikiem.

Usłyszawszy te słowa, Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) podszedł do Zaida i zapytał:

- Kim jesteś?

- Jestem Zaid Al-Chail, syn Muhalihla.

- Od tej chwili będziesz nosił imię Zaid Al-Chair, co oznacza Zaid Dobry - postanowił Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) i dodał: Chwała niech będzie Allahowi, który przywiódł cię z twojej ojczystej ziemi i wypełnił twoje serce wiarą.

Widząc zmęczenie podróżnego, Wysłannik Allaha (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) zaprosił go do swego domu; byli tam również inni Towarzysze Proroka. Podano Zaidowi materac, aby odpoczął po trudach podróży, ten jednak nie chciał usiąść będąc w tak szacownym gronie i oddał materac z powrotem. Sytuacja powtórzyła sie trzy razy, aż w końcu Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) i Towarzysze usiedli pierwsi. Wysłannik (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) pełen podziwu zwrócił się do Ziada Al-Chaira:

- O Zaidzie, wiele słyszałem o tobie, lecz nie sądziłem, że aż tak bardzo pasujesz do tego, co mówią. Posiadasz dwie cechy, które podobają się Bogu i Jego Prorokowi.

- Cóż to za cechy Proroku? - spytał zaciekawiony Zaid.

- Wytrwałość i roztropność - odparł.

- Chwała niech będzie Allahowi, który obdarzył mnie cechami, jakie podobają się Jemu i Jego Wysłannikowi - ucieszył się Zaid, po czym zwrócił się bezpośrednio do Proroka (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim): Daj mi, o Wysłanniku Boga, 300 jeźdźców a obiecuję, iż bizantyjskie ziemie staną się dla nas bezpieczne.

Prorokowi (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) spodobała się odwaga nowego Towarzysza. Podczas tej wizyty większość tych, którzy byli z Zaidem, została muzułmanami. Zapragnęli oni wrócić do swoich ludzi do Nadżd, aby opowiedzieć im o islamie. Jednak zapał Zaida do szerzenia wiary i walki na drodze Allaha nie miał się zrealizować. W owym czasie w Medynie wybuchła epidemia ospy i Zaid również zachorował. Poprosił swoich ludzi, aby zabrali go w rodzinne strony, bo spodziewał się, iż wkrótce stanie przed obliczem Allaha. W drodze do Nadżd gorączka coraz bardziej się nasiliła, aż w końcu choroba wzięła górę. Jednakże pomiędzy zaakceptowaniem islamu a śmiercią, Zaid Dobry nie popełnił nawet jednego grzechu.

źródło