2008-04

ZAGADKOWE LITERKI

Mniej więcej raz na kwartał pytany jestem: "Czy to prawda, że literki JMN na PRL-owskich pięciozłotówkach to pierwsze litery opozycyjnego hasła Jaruzelski Męczy Naród?".

Czego to ludzie nie wymyślą? Chodzi o te maleńkie literki widoczne na najniższym "ząbku" obwódki. Dlaczego inicjały projektanta monety uznano za wywrotowe hasło czasów stanu wojennego doprawdy nie wiem. JMN to pierwsze litery imienia, nazwiska i pseudonimu Józefa Markiewicza (Nieszcza) - autora projektu mosiężnych pięciozłotówek, które w 1975 r. zastąpiły wielkiego, aluminiowego "Rybaka". Swoją drogą, zwolennicy spiskowej teorii dziejów też mogą mieć swoje pięć minut po próbach odnalezienia w internecie jakiejkolwiek wzmianki na temat tego artysty. Jedyne strony z jego nazwiskiem ujawniane przez Google, to opisy różnych monet, które zaprojektował, to jest 10 zł z Marią Curie-Skłodowską (1967), 10 zł XXV lat Ludowego Wojska Polskiego (1968) i oczywiście pokazana wyżej pięciozłotówka. Szkoda, bo spod ręki Markiewicza wyszło wiele bardzo ciekawych medali i plakiet. Hasło Józef Markiewicz w Wikipedii czeka na opracowanie.

Skłonność ludzi do odczytywania pewnych tekstów, a zwłaszcza skrótów, wbrew intencjom autorów ma długą tradycję. Co ciekawe, skłonność ta najczęściej ujawnia się w tzw. ciężkich czasach. A tych w Polsce nigdy nie brakowało. Jak nie urok, to przemarsz wojsk, że anonimowego klasyka zacytuję.

Stuleciem, które szczególnie w przykre zdarzenia obfitowało był wiek siedemnasty ze wszystkimi nieszczęściami sprowokowanymi przez Wazów. Cięgi w postaci niepochlebnych ocen i przezwisk swojego ludu zbierał przede wszystkim Jan II Kazimierz Waza. Syn króla Polski i Szwecji Zygmunta III Wazy i Konstancji Habsburżanki, arcyksiężniczki austriackiej mógłby swoim życiorysem obdzielić parę osób i żadna z nich nie miała by powodów do narzekania na nudne życie. Oprócz tego, że był naszym królem, zdarzyło mu się również brać udział w wojnie trzydziestoletniej, spędzić dwa lata w areszcie do którego trafół w 1638 r. na rozkaz kardynała Armanda Jeana Richelieu (późniejszy nasz król pechowo trafił w ręce Francuzów w drodze do Hiszpanii, gdzie miał objąć stanowisko wicekróla Portugalii i admirała hiszpańskiego). Wyszedł na wolność po osobistej interwencji wojewody smoleńskiego Krzysztofa Korwina Gosiewskiego. W roku 1643 Jan Kazimierz wstąpił do zakonu jezuitów i dwa lata później został kardynałem diakonem. Ambicje miał niemałe (i tupet). Nie zadowolił się tytułem eminencji i nakazywał, by mówiono mu Wasza Najjaśniejsza Wysokość. Watykan nie wyrażał na to zgody, Jana Kazimierza nazywano niedonoszonym kardynałem, a on sam zapowiadał, że obije gębę każdemu, kto będzie się do niego inaczej zwracał. W roku 1646 zrezygnował z godności kardynała i został zwolniony ze ślubów przez papieża Innocentego X. Wtedy właśnie został kandydatem do polskiego tronu. Po godności kościelne sięgnął ponownie po abdykacji. Wyjechał w 1669 r. do Francji i uzyskał tam opactwo Saint-Germain-des-Prés (był jego siedemdziesiątym szóstym opatem, co nie przeszkadzało mu prowadzić świeckiego trybu życia i zostać ojcem nieślubnej córki).

W międzyczasie "zaliczył", jako nasz władca, powstanie Chmielnickiego, szwedzki potop i 13-letnią wojnę polsko-rosyjską.

My znamy jego twarz z niezliczonych miedzianych szelągów-boratynek i nieco mniej licznych, ale także bardzo pospolitych szóstaków. Portretu Jana Kazimierza nie było natomiast na innym wynalazku - pierwszej złotówce istniejącej jako moneta, a nie jednostka obrachunkowa.

Na dużych srebrnych monetach bitych wcześniej w Polsce, centralną część awersu zajmował zazwyczaj portret króla. Na podwartościowych tymfach w jego miejscu pojawił się królewski inicjał ICR, skrót od "Ioannes Casimirus Rex". W potocznym obiegu rozszyfrowywano go zupełnie inaczej: Initium Calamitatis Regni, czyli początek nieszczęść królestwa. Nieszczęścia miały początek chyba troszkę wcześniej, ale za Jana Kazimierza wszyscy zaczynali się przyzwyczajać, że "dobrze, to już było". Nawet sam król zdawał sobie z tego sprawę, bo podczas sejmu w roku 1661 mówił: "Moskwa i Ruś odwołają się do ludów jednego z nimi języka i Litwę dla siebie przeznaczą. Granice Wielkopolski staną otworem dla Brandenburczyka, a przypuszczać należy, iż [ten] o całe Prusy certować [starać się] zechce. Wreszcie Dom Austriacki spoglądający łakomie na Kraków nie opuści dogodnej dla siebie sposobności i przy powszechnym rozrywaniu państwa nie wstrzyma się od zaboru." Klarowna wizja tego, co nastąpiło pod koniec następnego stulecia.

Następne stulecie, upływające pod panowaniem Wettynów, jak wiemy nie przyniosło Polsce ulgi. Wojna Północna, konflikty z Rusią i brak troski władców (obcych przecież) o kraj i poddanych doprowadziły do nieszczęść. I w tych trudnych czasach nasi rodacy doszukiwali się ukrytych na monetach znaczeń.

To szóstak Augusta II wybity w roku 1706 w mennicy w Grodnie. Jak to możliwe, że legenda umieszczona na awersie mianuje Augusta królem Polski (AVGUST II DG REX POL M D LIT & ELEC SAX) skoro w roku 1704 ogłoszono jego detronizację. Wtedy August Mocny w uroczystym ślubowaniu zrzekł się polskiej korony. Na tron powrócił w roku 1709 dzięki poparciu Piotra I. W 1706, kiedy wybito tę ciekawą monetę, formalnym królem Polski był Stanisław Leszczyński. Skąd więc taka moneta?

Sprawcą jej wybicia był Ludwik Konstanty Pociej, hetman polny litewski w 1709, hetman wielki litewski w latach 1709-1730, podskarbi wielki litewski 1704-1709. Jego inicjały, L P widoczne pod tarczami herbowymi rewersu odczytywano jako Ludu Płacz.

Pociej był przede wszystkim żołnierzem. Twierdził nawet, że razem z Sobieskim walczył pod Wiedniem, co jednak prawdą nie było. Walczył w szeregach armii litewskiej biorąc udział w kampaniach przeciw Turcji. Na Litwie zwalczał Sapiechów - podczas wojny domowej w Wielkim Księstwie pomiędzy republikanami a Sapiehami, przyczynił się do zwycięstwa pod Olkienikami. Po wygranej przejął sapieżyńskie majątki i eksploatował je bezlitośnie doprowadzając do buntów chłopskich. Te oczywiście krwawo stłumił. W końcu był hetmanem. Nic dziwnego, że widok jego inicjałów na monecie z królem-nie królem mógł doprowadzać lud do łez.

Dziś było smutno. Żeby bilans wyszedł na zero, następnym razem będzie coś weselszego.

Tekst został napisany 30 stycznia 2008 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w bardzo okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/ZAGADKOWE-LITERKI.html