2004-17

SKĄD SIĘ BIORĄ MONETY

Skąd biorą się monety? Wiadomo, z mennicy. Ale zanim dojdzie do tego przemysłowego etapu historii monety musi narodzić się jej koncepcja plastyczna.

Moneta, to krążek metalu z rysunkiem umieszczonym na jednej lub obu jego stronach. Na tej małej przecież powierzchni trzeba umieścić informacje o emitencie (władca, państwo, miasto...) o wartości nominalnej, dacie emisji - takie jest minimum niezbędnej informacji (przynajmniej w czasach nam współczesnych). W przeszłości bardzo często datę emisji zastępowała informacja o władcy, pod którego panowaniem monetę bito.

Na monetach okolicznościowych i kolekcjonerskich dodatkowo pojawiają się inne wyobrażenia związane z upamiętnianymi osobami, wydarzeniami, obiektami itp. Pozostańmy na razie przy monetach obiegowych.

W każdej epoce i na całym świecie projektanci monet musieli brać pod uwagę tradycje i przyzwyczajenia. Widać to bardzo wyraźnie przy porównywaniu monet bitych przez dziesięciolecia, a nawet całe wieki. Patrząc na rzymskie monety z początku naszej ery i póżniejsze o prawie 400 lat wyraźnie widzimy, że powstały w obrębie tej samej kultury. Awers przedstawia panującego i jego tytuły, na rewersie zazwyczaj mamy bóstwa, personifikacje cnót, alegorie. Równie wyraźne podobieństwo łączy monety Zygmunta Starego z późniejszymi o 200 lat monetami Sasów. Na awersie oczywiście jest portret albo monogram władcy, na rewersie herb państwowy. Skrajnym przypadkiem są monety Chin, praktycznie niezmienne przez 1000 lat!

W czasach dzisiejszych znamy nazwiska projektantów naszych monet. Czasem nawet sami mamy możliwość uwiecznienia swojego nazwiska przez udział w konkursie na projekt monety. O autorach dawnych monet wiemy na ogół niewiele. Historia odnotowuje nazwiska właścicieli i dzierżawców mennic. Czasem znamy nazwiska rytowników stempli, ale czy byli oni również projektantami ich rysunku zwykle nie wiemy. Bardzo często zresztą przygotowanie projektu polegało tylko na zaadoptowaniu obcego wzoru - zastąpieniu obcego herbu/godła własnym i na umieszczeniu na monecie portretu lub inicjałów swojego króla. Tak było ze średniowiecznymi denarami, tak rozpowszechniły się w Europie talary, dukaty. Grosze Kazimierza Wielkiego wzorowano na groszach praskich, polskie półtoraki na niemieckich groszach. Autorzy tych monet pozostają anonimowi.

Z nazwiska znamy zwykle autorów medali. Te zawsze były traktowane, jak dzieła sztuki. Dla wielu artystów pełniły rolę swoistej wizytówki świadczącej o umiejętnościach twórcy. Ciekawe zapiski na ten temat możemy znaleźć na przykład w pamiętnikach Benvenuto Celiniego - kilkakrotnie opisywał on, jak starając się o zlecenia przedstawiał monety i medale zaprojektowane dla innych mecenasów, a nawet wykonywał próbne odlewy z przygotowywanych naprędce modeli. Najsłynniejszymi polskimi medalierami, którzy projektowali również stemple monet (zazwyczaj o wysokich nominałach) byli między innymi Sebastian Dadler, Hanusz Trylner, Samuel Ammon, Jan Hoehn, Krystian Schirmer, Jan Filip Holzhausser. Wbrew powszechnemu mniemaniu wysoko cenię projektantów monet Jana Kazimierza. Chodzi mi w szczególności o boratynki i tynfy. Te pierwsze są znakomitym przykładem jak na minimalnej powierzchni (średnica 16 mm) umieścić: portret i imię króla, inicjały zarządcy mennicy, nazwę państwa, jego herb, datę emisji monety oraz herb podskarbiego! Tynfy, to ciekawy przykład nowatorskiego rozwiązania plastycznego połączonego z próbą odwołania się do patriotyzmu obywateli.

W historii polskiej numizmatyki mamy również przykłady sięgania po usługi obcych projektantów. Poniatowski zamówił stemple u szwajcarskiego rytownika Jana Kaspra Morikorfera - rewelacyjny projekt talara nie został zrealizowany, znamy tylko odbitki próbne. Zdawkowe monety okresu PRL zaprojektowali Czesi (Słowacy?) i Węgrzy.

Znamy jeszcze jeden przykład zamówienia projektu monety u europejskiej, a nawet światowej klasy medaliera. Przykład tym ciekawszy, że dotyczący zleceniodawcy prywatnego. Mam na myśli monety wybite na zlecenie Waleriana Amrogowicza, o których kiedyś juz na tym miejscu wspominałem.

Stemple tych monet zaprojektował Karl Goetz (1875-1950, niektóre źródła podają datę śmierci 1952!), znakomity artysta znany głównie z medali bitych w latach 1909 - 1941. Jego medale zwracają uwagę bardzo ekspresyjną plastyką, zwłaszcza te z czasów I Wojny Światowej i czasów bezpośrednio powojennych, które więcej mają wspólnego z polityczną karykaturą, niż z tradycyjną sztuką medalierską. Szczególnie słynny jest medal wybity w proteście przeciwko skierowaniu na okupowane tereny nadgraniczne oddziałów francuskich wojsk kolonialnych. Podobno odnotowano wówczas liczne przypadki gwałtów dokonywanych przez czarnoskórych żołnierzy. Na medalu Goetz umieścił karykaturalny portret Murzyna we francuskim hełmie i postać nagiej kobiety przykutej łańcuchem do potężnego członka. Die Wacht am Rhein. Na łagodniejszej wersji medalu kobieta przykuta jest do kamiennego obelisku. Równie ekspresyjny jest medal upamiętniajacy Plebiscyt Śląski w 1921 r. Aż dziwne, że jego autor przyjął arcypolskie w swojej wymowie zlecenie Amrogowicza.

Tak wygląda stempel do tłoczenia stempli do bicia dwuzłotówek W. Amrogowicza.

A tak wygląda z boku stempel, którym bito te monety.

Dzięki uprzejmości naszego rodaka mieszkającego w USA macie Państwo okazję obejrzenia niepublikowanych dotąd w Polsce zdjęć jednego z oryginalnych stempli Karla Goetza. Jak już wspomniałem w podpisie do zdjęcia, jest to partyca, czyli pozytywowy stempel do tłoczenia negatywowych stempli, którymi bije się monety - rzadkość absolutna - tylko w nielicznych przypadkach dotyczących monet wielkonakładowych istnieje więcej, niż jedna patryca! Jak ten okaz trafił za ocean? Z wyjaśnień obecnego właściciela (który posiada również jeden z negatywowych stempli awersu) wynika, że po śmierci Goetza stemple otrzymał w spadku jego syn. Stemple były przechowywane w sejfie jednego ze szwajcarskich banków aż do roku 1984, kiedy zakupił je amerykański kupiec numizmatyczny (jego nazwiska nie poznałem).

Pan Karl Stephens, autor opisów umieszczonych w katalogu aukcji zbioru Karolkiewicza napisał, że w latach 70-tych wykonano w USA złote i platynowe odbitki monet Amrogowicza przy użyciu oryginalnych stempli. Czyżby część stempli spadkobiercy Goetza sprzedali już wcześniej? Faktem jest, że złote odbitki miał w swojej kolekcji król Egiptu Faruk, co oznacza, że wybito je najprawdopodobniej przed wojną, a z całą pewnością przed rokiem 1954, kiedy to kolekcja króla pojawiła się na aukcjach Sotheby's (luty i marzec).

Karl Goetz znany jest również z projektów niemieckich monet obiegowych. Kilka przykładów można zobaczyć tutaj . Szczególną uwagę zwracają nieszablonowe przedstawienia herbowego orła.

Tekst został napisany 18 maja 2004 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Skad-biora-sie-monety.html