2007-21

WBREW

Tak się dziwnie czasem zdarza, że wbrew greckim filozofom, próbujemy czasem wejść dwa razy do tej samej rzeki. Co tam jakiś Platon, co tam jakiś Heraklit. Prawie dokładnie rok temu odwiedziłem Bydgoszcz, to samo przeznaczył mi los (a właściwie szef) i na ten tydzień. Rok temu napisałem Pozdrowienia z Bydgoszczy - nic dziwnego, że postanowiłem sprawdzić, czy coś się zmieniło.

Do muzeów szczęścia nie mam - trwa wprawdzie wystawa nowych nabytków muzealnych, ale wbrew materiałom reklamowym, słynnej dwudukatówki z 1660 r. nie zobaczyłem. Musiał bym zostać do 22 czerwca - moneta będzie prezentowana podczas imprez "Nocy Kulturalnej". Szkoda, bo moneta znana jest jedynie z dwóch zbiorów polskich i pięciu zagranicznych.

Pozytywnie zaskoczyła mnie oferta antykwariatu na staromiejskim rynku - kupiłem sobie - nareszcie - dziełko Stanisława hrabiego Walewskiego (spokojnie..., tylko reprint), katalog monet polskich spółdzielni wojskowych W. Niemirycza (wiem, że nie jest doskonały, ale jak wiadomo nikt doskonały nie jest) i arcyciekawą i rzadką broszurkę Jacka Strzałkowskiego "Moneta i banknot w latach 1924-1925". O tej ostatniej pozycji jeszcze coś napiszę.

Zachęcony zakupem literatury skierowałem się do poznanych przed rokiem sklepików na ul. Dworcowej. Tam niestety zmian nie było - monet niewiele, głównie lustrzanki i "gieeny", ale skoro sklepy funkcjonują, to jakiś ruch chyba jednak jest.

Pociąg, podobno pospieszny, potrzebuje na pokonanie trasy Katowice - Bydgoszcz przeszło siedem godzin. To mnóstwo czasu, który najlepiej spędzić na ciekawej lekturze. Zacząłem od gazet, ale jakoś nie mogłem skupić się na ich treści - wbrew mniemaniu polityków, są na świecie rzeczy ważniejsze i bardziej interesujące od ich "wyczynów". Sięgnąłem po wspomnianą wcześniej książeczkę Pana Strzałkowskiego. Nakład, 500 egzemplarzy - moneta w tym nakładzie miała by w katalogach R4, nie w kij dmuchał, a kosztowała zaledwie osiemnaście złotych (stan menniczy).

Pierwsza niespodzianka, jakże rozczulająca, pojawia się na stronie czwartej, w stopce:

"Tekst o objętości około 6 a.a. przepisał autor na komputerze Amstrad PC 1512 DD korzystając z edytora tekstu ChiWriter i utrwalając na drukarce DMP 3000". Nie bez powodu, coś mi tek krój czcionki przypominał. Kto tego nie przeżył, ten nie wie co to znaczy. Co to był za komputer! Co to był za edytor!

Dziełko zaczyna się od streszczenia artykułu z krakowskiego "Czasu" z 10 lipca 1883 r. Sam artykuł był tłumaczeniem (omówieniem?) relacji korespondencji zamieszczonej w moskiewskiej gazecie "Sowriemiennaja Izwiestia". Oburzony korespondent rosyjskiej gazety skarżył się, że na trasie brzeskiej kolei żelaznej miał wielkie problemy z używaniem drobnych monet. On oczekiwał, że zgodnie z prawem, będzie mógł posługiwać się monetami o nominałach kopiejkowych. Wbrew temu oczekiwaniu, ludność miejscowa uparcie żądała monet z polskimi nominałami i, co gorsza, w tej walucie dokonywała wszelkich obliczeń. Podobno nawet fryzjer nie godził się na strzyżenie za 15 kopiejek, ustępując dopiero gdy zaoferowano mu złotówkę.

A przypominam, rok był 1883. Czyż to nie jest ostatni stopień zuchwalstwa Polaków? skarżył się podróżnik.

To nasze "zuchwalstwo" dawało, i daje, o sobie znać jeszcze wiele, wiele razy. Polska powróciła na mapy, waluty zaborców zastąpiono walutą rodzimą, najpierw marką polską, później złotym. I co? Jak nie urok, to przemarsz wojsk - Ministerstwo Skarbu, organ właściwy dla emisji pieniądza zdawkowego, zamówiło monety w zagranicznych mennicach. Monety przywożono do kraju całymi wagonami, całymi wagonami kierowano na przemiał papierowe "bilety zdawkowe" i...

Rzeczpospolita z 4 lipca 1925 r. opisywała perypetie pewnego obywatela, który "... otrzymał pierwszego lipca 1925 roku pensję 270 złotych w monetach 20 i 50 groszowych ważących koło 1 kg. Natychmiast chciał wysłać żonie do sanatoriu 160 zł, lecz kasa banku przyjmowała tylko bilon do sumy 50 zł. Zrozpaczony pytał, co ma zrobić, gdzie ma wymienic bilon?"

Bank i tak postępował wbrew rozporządzeniu Prezydenta Rzeczpospolitej z dnia 20 stycznia 1924 roku w przedmiocie systemu monetarnego, które mówiło:

Ten sam problem mieli szanowni posłowie Rzeczpospolitej. W tym samym, 1925 roku, Ministerstwo Skarbu poleciło wypłacić marcową pensję urzedników państwowych w bilonie. Polecenie to zastosowano rówież do diet poselskich. Posłowie otrzymali po worku zawierającym 1000 pięćdziesięciogroszówek (czyżby prapoczątki "parciaków"). Pięć kilogramów niklu! Posłowie komunistyczni zagrozili wniesieniem interpelacji. Też mi groźba. Znam takich, co zarządzili by okupację gmachu, a co najmniej mównicy. Później deputowani zgodnie udali się do urzędu pocztowego działającego w bydynku Sejmu i nadali przekazy do swoich miejsc zamieszkania. Im nie odmówiono przyjęcia bilonu. Czy to Państwu czegoś nie przypomina?

Przy takiej lekturze podróż zleciała szybko. Praca J. Strzałkowskiego jest niewielka, ale "gęsta" - gęsta treścią i gęsta czcionką (kto pisał w ChiWriterze, ten wie, o czym mówię). Jedno czytanie nie wystarczy. Trzeba będzie się przez nią przebić jeszcze kilka razy. Może szef znowu mnie gdzieś wyśle? Z pewnością wezmę tę książkę na urlop razem z inną pracą tego samego autora: "Projekty monet polskich 1923 - 1938", którą kupiłem kilka lat temu za jeszcze śmieszniejsze pieniądze (nakład 400 egz. ale druk porządny, bo wydanie Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk).

A w długie, zimowe wieczory będę, numer po numerze, przeglądał przedwojenne czasopisma, które udostępniła Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa. To wbrew pozorom może być bardzo ciekawe i pouczające.

Tekst został napisany 21 czerwca 2007 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w bardzo okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/WBREW.html