2007-41

SKĄD PAN WIE, ŻE TO FALSYFIKAT?

Szczerze mówiąc, zmęczyło mnie już częste (zbyt częste) udzielanie odpowiedzi na tytułowe pytanie. W celu ułatwienia sobie życia postanowiłem napisać odpowiedź uniwersalną w formie niewielkiego artykułu. Dodatkowym impulsem była przesyłka, którą wyjąłem z mojej skrytki pocztowej kilka dni temu. Przesyłka zawierała małą, kolorową książeczkę Billa Fivaza o przydługim tytule "United States gold counterfeid detection guide - an official Whitmann guidebook". Swoją drogą ciekawa jest ta skłonność amerykanów do dawania takich barokowych tytułów książkom numizmatycznym.

Książka, jak wskazuje tytuł, nie jest poradnikiem uniwersalnym - autor skoncentrował się wyłącznie na złotych monetach USA, ale większość spostrzeżeń i prawidłowości daje się zastosować również do monet z innych metali i innych państw bitych maszynowo. Z powodzeniem można je stosować przy ocenie większości monet bitych po roku 1800.

Pierwsza odpowiedź na pytanie "Dlaczego uważa Pan tę monetę za falsyfikat" i pierwsza radą, jaką zwykle w takich przypadkach daję jest krótka: "Wystarczy porównać z oryginałem" i poparta linkiem do dobrego zdjęcia oryginalnej monety. W co najmniej połowie przypadków otrzymuję następne pytanie: "Gdzie Pan widzi różnice? Przecież te monety są identyczne", które wymaga rozwiniętej odpowiedzi. Na czym należy koncentrować się porównując problematyczną monetę z egzemplarzem niewątpliwie oryginalnym?

  • Litery w napisach na monetach fałszywych bardzo często są "miękkie". Mają obłe krawędzie, sprawiają wrażenie grubszych, rozmytych. Jeśli litery są połączone z sobą, zlewają się razem, to prawie pewny dowód na pochodzenie monety z fałszerskiego warsztatu. Często zdarza się, że środkowe partie wypukłości tworzących litery są zapadnięte (jak ciasto z zakalcem) - to typowe dla falsyfikatów wykonywanych metodą odlewania.

  • Twarze. Ten element zwykle się fałszerzom nie udaje. Nic dziwnego. Nasze mózgi mają szczególna własność - potrafimy w mgnieniu oka w tłumie ludzi zauważyć znajomą twarz i skojarzyć ją z imieniem, nazwiskiem albo okolicznościami, w których tę osobę kiedyś spotkaliśmy. Większość falsyfikatów tworzonych jest z zastosowaniem formy pośredniej. Fałszerz wykonuje odlew albo odcisk oryginału (lub jego kopii) i na jego podstawie wykonuje stempel lub formę odlewniczą. Regułą jest, że odlew ten albo któreś z następnych narzędzi pośrednich wymaga drobnych poprawek. Trzeba usunąć jakieś drobne usterki, na przykład ślady po pęcherzykach powietrza. Gdy poprawiany jest rysunek twarzy, prawie zawsze dochodzi do zmiany jej rysów. Inny kształt nosa, czoła, inny układ włosów na głowie lub brodzie i człowiek na monecie przestaje być podobny do siebie. Te same uwagi dotyczą również fałdów szat postaci na monetach, choć takie zmiany mniej się przeciętnemu człowiekowi rzucają w oczy.

  • Ślady obróbki stempli. Stemple wykonuje się przez kilkakrotne odciskanie matrycy w odpowiednio przygotowanym kawałku stali. Co to znaczy odpowiednio przygotowanym? Zwykle jest to walec, którego powierzchnia robocza powinna mieć dwie podstawowe cechy:

  • - powinna być idealnie prostopadła do osi walca,

  • - powinna być płaska i możliwie gładka.

  • Gdy tak jest, to co na monecie ma być gładkie i płaskie - jest gładkie i płaskie. Gdzie więc szukać tych śladów obróbki stempli i o jakie ślady chodzi? Fałszerze nie mają łatwego zadania - muszą przy użyciu ograniczonych środków technicznych uzyskać efekty, które w mennicy otrzymuje się dzięki skoordynowanej pracy wielu ludzi i urządzeń. Jak już wyżej wspomniałem, fałszerze zmuszeni są do wykonywania drobnych poprawek w gotowych stemplach lub formach albo w narzędziach pośrednich służących do ich wykonania. Często posługują się przy tym narzędziami z arsenału stomatologów. Wystarczy minimalne stuknięcie w nieodpowiednim miejscu, i na stemplu pojawi się mikroznak, wypukły lub wklęsły dowód nielegalnego pochodzenia monety. Ślad będzie wypukły, gdy obrabiano stempel, wklęsły, gdy stuknięto w matrycę stempla.

  • Nie tak łatwo uzyskać gładką, płaską, okrągłą powierzchnię o średnicy trzydziestu lub czterdziestu milimetrów. Im więcej wypukłych "śmieci" w teoretycznie gładkich miejscach (tło monety, przestrzenie między literami), im mniej regularne są to ślady, tym pewniejsze, że to nie oryginał.

  • Bywa i tak, że obecność śladów obróbki stempla jest dowodem autentyczności monety albo pomaga w zdemaskowaniu monety przerobionej. Dotyczy to zwykle monet obiegowych z rzadkich roczników. Fałszerze często przerabiają pewne elementy monety (cyfry rocznika, elementy napisów, znak mennicy) by zmienić monetę pospolitą w rzadką. Przykładem mogą być zmiany dat w pięciogroszówce z 1934 r, 5 zł ze znakiem mennicy z 1932 r, Nike 1932 albo 10 groszy 1973 bez znaku mennicy. Wydawało by się, ze nie ma nic prostszego niż usunięcie znaku mennicy by z monety wartej złotówkę otrzymać rarytas za kilka tysięcy. Nie tak szybko!

      • Na całej powierzchni monety dobrze widać ukośne linie przecinające tło. To ślady po szlifowaniu stempla - aluminiowe 10-groszówki bite w wielomilionowych nakładach nie podlegały bardzo rygorystycznej kontroli jakości. Nikt nie oczekiwał technicznej doskonałości maleńkiej, niskonominałowej monetki. Ukośne ślady są wszędzie, tylko nie w miejscu, gdzie powinien być znak mennicy. Gdyby była to oryginalna moneta wybita bez znaku, to i między pazurami były by te linie. Nie dość, że ich brak, to jeszcze dodatkowo pojawiły się tam nieregularne linie o zakrzywionym przebiegu - ślady pracy narzędzia, którym szlifowano monetę (nie stempel!). Nigdy nie należy kupować monet bez oględzin przez dobrą lupę. Najlepiej będzie, jeśli lupa ma powiększenie 10x lub lepsze.

  • "Matowe lustro" - to jeszcze jeden efekt trudności technicznych na jakie natrafiają fałszerze związanych z koniecznością uzyskania dużej, gładkiej powierzchni. Pierwszy etap to odpowiednie wyszlifowanie stempla, drugi - przygotowanie gładkich krążków, trzeci - zapewnienie takiej siły nacisku prasy, by metal krążka dokładnie wypełnił wszystkie zagłębienia stempla. Jeśli na którymś z etapów nie zostaną spełnione potrzebne wymagania, otrzymamy w efekcie monetę, której tło, choć płaskie i pozornie gładkie nie będzie jednak gładkie na tyle by odbijać światło jak na monecie oryginalnej.

  • "Bąbelki" - jeśli na monecie widoczne są maleńkie wypukłości o przekroju półkuli, to mamy prawie 100% pewności, że trzymamy w ręce odlew. O ile udaje się czasem fałszerzom usunięcie bąbli z tła monety na dużych powierzchniach, to nie ma szans, by te "dowody zbrodni" udało się usunąć z przestrzeni między literami. Tam przede wszystkim trzeba zaglądać przez lupę.

  • Ślady obiegu. Napisałem obiegu, ale mam na myśli tzw. contact marks - slady po zetknięciu z innymi monetami. Takie ślady powstają gdy monety są przenoszone w portmonetkach i sakiewkach. Mają je też monety z domowych kolekcji przechowywane luzem w kasetkach albo słoikach. Maja je monety, które spod prasy menniczej są przesypywane do najróżniejszych pojemników i worków. Takie ślady mają zwykle ostre krawędzie i przekrój z grubsza odpowiadający literze V. Brzegi tych śladów są minimalnie wypukłe. Monety fałszywe zazwyczaj takich śladów nie mają. Po wybiciu albo odlaniu trafiają prosto do klaserków.

Mam nadzieję, że uzbrojeni w te wiadomości rzadziej będziecie padać ofiarami fałszerzy.

Tekst został napisany 18 grudnia 2007 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/SKAD-PAN-WIE-ZE-TO-FALSYFIKAT.html