2006-40

NIETYPOWE NOMINAŁY, DZIWNE KSZTAŁTY...

Szukając informacji o pewnej tajemniczej (do czasu) monetce zajrzałem na Die Saurmasche Muenzsammlung. Ta nieoceniona strona pomagała mi już setki razy. Tym razem zacząłem poszukiwania od wykazu nominałów, bo udało mi się odcyfrować napis na monecie: EIN MATTIER i uznałem, że musi to być nominał. Tak też było: Saurmasche Illustration Number 2166. Dlaczego w mieście Hildesheim pod koniec XVI wieku bito monety o takim dziwnym nominale? Skąd wzięła się jego nazwa?

Okazuje się, że od imienia jednego z ewangelistów - Mateusza. Mattier, to zdrobnienie od Matthiasgroschen. Matthiasgroschen - grosz Świętego Mateusza, to nominał obiegający w miastach Goslar i Hildesheim.

Jest coś takiego w monetach, że ludzie nadają im swojsko brzmiące nazwy. Często są to po prostu zdrobnienia nazw oficjalnych: grosz - grosik. Widocznie szwejkowe doświadczenie: "Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że marszbatalion to jest marszbaciar, a marszkompania to marszkuma. My zawsze wszystko skracamy." obowiązuje wszędzie i zawsze.

Tak samo powstały potoczne nazwy kolejnych nominałów: GRÖSCHEL = grosik (groszyk), Köpfchen - mała, trzynastomilimetrowa monetka z malutką główką (köpfchen) w centrum awersu, örtchen = orcik.

Bardzo ciekawym przykładem zdrobnienia jest Bianchetto - denar, 1/12 grosza. To zdrobnienie od Bianco oznaczającego denary i grosze wielu włoskich miast. Bianco, czyli biały. W naszej części Europy też znamy określenie "biały grosz", "bili peniz" odnoszące się do niskopróbnych, ale dobrze posrebrzonych monet. Od tego charakterystycznego, białego koloru pochodzi również nazwa niemieckich albusów, monet bitych w wielu miastach od XIV do XVIII wieku, a także Weissgroschen i Weisspfennig.

Nazwy wielu nominałów zostały utworzone przez skrócenie liczebnika oznaczającego wielokrotność lub podwielokrotność podstawowej jednostki monetarnej. Stąd wzięły się nasze ćwierć- i półgrosze oraz trojaki, czworaki i szóstaki. Tak utworzono nazwy Dreier i Dreiling = 3 fenigi, ort (Viertel) = 1/4 talara, Sechser = 6 groszy, Witten = 4 fenigi.

Dziwnie dla naszych uszu brzmiące nazwy monet to nie wszystko. Od kilku pokoleń liczymy nasze pieniądze w systemie dziesiętnym i wszystko jest jasne. Jest grosz, a 100 groszy tworzy jednego złotego i na tym koniec. Reszta jest czystą matematyką - wyższe nominały są prostym wynikiem mnożenia. Relacje pomiędzy nominałami, których nazwy nie mają nic wspólnego z liczbami nie były takie oczywiste. Na dodatek zmieniały się w czasie! Publikowano więc tablice ewaluacyjne, ale korzystanie z nich też łatwe nie było. Nie pisano, że 1 witten = 3,265 dreiera (przykład chyba nadmiernie absurdalny) tylko pisano, że na 4 witteny wchodzi 11 dreierów i 2 weispfennigi. I bądź tu mądry - bez kalkulatora!

Nie tylko nominały bywały dziwne. W 1610 roku miasto Julich znalazło się w oblężeniu. Wojna wojną, a żyć jakoś trzeba. W odizolowanym od świata mieście ceny na wszystko musiały pójść w górę, a pieniędzy nie przybywało. Niskie nominały nie miały racji bytu, potrzebne były talary, dużo talarów. Baron Johann von Rauschenberg, gubernator Julich z nadania Leopolda Habsburga zarządził przetworzenie stołowego srebra i złota na pieniądze. Półmiski, talerze, puchary i sztućce pocięto, rozklepano na płask i opatrzono stemplami legalizującymi monetarną funkcję tych skrawków metalu. Stemple składały się z dwóch części. Jedna określająca emitenta (Rauchenberga) przedstawiała jego inicjały w pełnej lub skróconej formie, rocznik i koronę. Druga, podawała nominał (w talarach) w postaci liczby (rzymskimi cyframi). O nominale decydowała oczywiście waga i próba kruszcu. Przedziwnie wyglądają te "kredensowe" pieniądze. Na niektórych wyraźnie widać ozdobne brzegi naczyń.

Monety z Julich powstały z potrzeby rynku i pełniły rzeczywistą funkcję pieniądza. Monety z dumnym napisem "Królestwo Polskie" wybite w Stuttgarcie z inspiracji Niemiec i Austrii powstały w nadziei, że uda się odtworzyć Polskę, jako państwo. Może niesamodzielne ale, choćby złudnie, nawiązujące do Pierwszej Rzeczpospolitej. I te monety były prawdziwym pieniądzem, przez sześć lat z okładem.

Teraz też powstają na całym świecie monety co najmniej dziwne:

Tak. To nie żaden ozdobny szlaczek, to monety (?) wybite (?) w (?) Somali w roku 2004 dla uczczenia 50 rocznicy powstania muzyki Rock 'n Roll. Można je spotkać na aukcjach numizmatycznych i to w slabach renomowanej firmy gradingowej, z certyfikatem autentyczności i stanu zachowania. I one powstały z potrzeby rynkowej, ale funkcji pieniądza nie pełnią i nie wątpię, że nigdy nie planowano by taką rolę pełniły. Prawa rynku są jednak bezlitosne. Skoro są ludzie chcący kolekcjonować takie dziwadełka, to muszą być ludzie dostarczający im taki towar. Wydaje się nawet stosowne katalogi. Krause publikuje katalog nibymonet, których na próżno szukać w katalogach standardowych. Dziełko pod tytułem "Unusual World Coins: Companion Volume to Standard Catalog of World Coins" miało już kilka wydań. Przeglądając je z satysfakcją stwierdziłem, że niesławnej pamięci "próbne polskie euro" zostało ocenione należycie - znalazło swoje miejsce wśród innych wynalazków.

Niby dobrze, a jednak niedobrze. Czy fakt umieszczenia takich pięknych gitar w katalogu uznanego wydawcy literatury numizmatycznej nie grozi upowszechnieniem poglądu, że są to numizmaty? Trochę się tego boję, że nasze wnuki się w tym wszystkim pogubią. Mnie to nie grozi. Pozostaję przy swoich dwudenarach, tynfach, boratynkach i półkopkach (a co, pomarzyć nie można?)

Tekst został napisany 13 grudnia 2006 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/NIETYPOWE-NOMINALY-DZIWNE-KSZTALTY....html