2005-35

MOJE MONETY - CZĘŚĆ JEDENASTA

Poprzedni artykuł z tego cyklu napisałem w lutym 2005 r. W tym czasie w zbiorze przybyło 67 monet. Najbardziej ucieszyłem się z długo poszukiwanego rzadkiego wariantu rzadkiej odmiany dziesięciofenigówki Królestwa Polskiego z 1917 r. Pisałem o nim w artykule "W KATALOGACH NIE ZNAJDZIECIE"

Teraz mam już obie.

Monetkę kupiłem w październiku na eBay.de za stosunkowo niewielkie pieniądze.

Drugą monetą z której się bardzo cieszę jest złotówka z 1818 r. Odmiana wprawdzie ta pospolitsza, ale tym razem powodem radości jest cena - łącznie z przesyłką z USA moneta kosztowała mnie około 20 zł - konkretnie 5,25 $

Czekam jeszcze na następny okazyjny zakup. Z Kanady leci do mnie aluminiowa złotówka 20 Pułku Piechoty Ziemi Krakowskiej. Ta kosztowała "aż" 11$

Rok 2005 upłynął mi, jak widać, pod znakiem zakupów na zagranicznych aukcjach, a powód jest tylko jeden - polskie monety są za granicą tańsze, niż w Polsce. I bardzo dobrze. Zagraniczne portale aukcyjne są dokładnie penetrowane przez polskich kolekcjonerów - wśród licytujących spotykam wiele znajomych nicków. Sprzedający też stają na wysokości zadania i na przykład podają w opisie aukcji koszty przesyłki do Polski bez żadnych dodatkowych zachęt ze strony licytantów. Nabywcy z Polski są dużą, silną grupą, i dotyczy to monet ze średniej, jak i górnej półki. Tanią masówkę lepiej jednak kupować w kraju, ze względu na koszty przesyłki znacznie nieraz przekraczajace wartość monet.

Najtańszą (pod względem ceny zakupu) okazała się w tym roku niepozorna dwudziestozłotowka z 1990 r. Praktycznie mam ją za darmo - została wyłuskana z kilku kilogramów masówki, którą sprzedałem mniej więcej po cenie zakupu, tyle, że wcześniej zatrzymałem dla siebie dwie, czy trzy monety. Można przyjąć, że te kilka monet mam za darmo. Oczywiście miałem już w zbiorze ten nominał i rocznik.

Dlaczego zatrzymałem tę niepozorną, porysowaną monetkę?

Proszę zwrócić uwagę na zdwojony kontur dwójki w nominale i wyraźnie poszerzone pierwsze trzy litery słowa "ZŁOTYCH". I na nich, a zwłaszcza na "Ł" widać zdwojenie krawędzi. To nie jest efekt podskoku stempla podczas bicia monety. W tym przypadku podskok stempla zdarzył się podczas wybijania stempla. Skąd pewność, że tak właśnie było? A stąd, że widziałem juz takich monet kilkanaście - mamy więc do czynienie z klasycznym "double die".

Największym zaskoczeniem wśród tegorocznych nabytków była obiegowa dwuzłotówka. Od roku 1998 ukazywały się najniższe nominały: od jednego do dwudziestu groszy. "Dobrze poinformowane źródła" przebąkiwały coś o zbliżającej się emisji złotówki, a tu zaskoczenie. Złotówki nadal nie ma, a pokazała się dwójka! Ciekawe, co przyniesie nam nowy rok. Nie mam jak na razie żadnych informacji o wariantach stempli tegorocznych obiegówek. W roczniku 2004 było ich kilka, a w tym roku nic.

Do zbioru trafiło też trochę starszych monet. Najstarsza, to prześwitujący miedzią szeląg ryski Zygmunta III z 1595 roku - całkiem niezły, bo w 100 procentach czytelny i centrycznie wybity. Znacznie ładniejszy jest trojak z 1618 r. Z tej monetki jestem bardzo zadowolony - jak trafiła do Czech - nie wiem. W każdym razie wróciła do Polski.

Rosyjskie monety bite w Warszawie w latach 1842 - 1864 stanowią dość dziwną grupę numizmatów. Bezsprzecznie są związane z Polską - przez miejsce wybicia i przez fakt, że były w znacznej części kraju monetą obiegową (z woli zaborcy). Od pewnego czasu regularnie pojawiają się w popularnych katalogach, ale ich wyceny niezmiennie wprawiają mnie w zdumienie. Jednakowe ceny maja na przykład dienieżki: 1858 (nakład ciut ponad 300000 egz.) i 1856 (nakład 4,27 miliona egz.). Dlaczego? A gdyby mi jeszcze autorzy tych katalogów zechcieli sprzedać taką dienieżkę 1858 w stanie II za 100 zł - byłbym szczęśliwy. Niestety. Na taką okazję nie udało mi się natrafić, choć szukałem intensywnie. Uznałem, że kwestia niezbyt długiego czasu pozostaje nieuchronny wzrost cen tych monet, i to wzrost bardzo znaczny. Po pierwsze dlatego, że nasi kolekcjonerzy po skompletowaniu monet wieku dwudziestego zwracają uwagę na okresy wcześniejsze. Po drugie, z powodu bezdennych portfeli kolekcjonerów rosyjskich. W poczuciu takiego zagrożenia postanowiłem w tym roku zapełnić jak najwięcej luk w zbiorze z tego okresu. O ile o drobnicę, do 3 kopiejek włącznie, jest stosunkowo łatwo, o tyle wyższe nominały, to rarytasy - poza największymi aukcjami "klasycznymi" nie spotkałem ani jednej dziesięciokopiejkówki, może dwie dwudziestki i kilka połtin. To wszystko. Do zbioru udało mi się włączyć siedem rosyjsko-warszawskich miedziaków, których dotąd nie miałem. Skromnie bardzo. Jeśli nie trafię w lotto, kompletowanie tego okresu zajmie mi lata.

Jeśli już przy miedziakach jesteśmy, to wypada się pochwalić dwoma boratynkami. Mam dziwny sentyment do tych maleństw – może przez to, że tak często "wychodzą" na polach. Włączyłem w tym roku do zbioru dwie sztuki, w tym jedną dosyć ciekawą: IOAN · CAS · REX (TLB) / SOLID REG · (ślepowron) · POLON · 1663 · orzeł z małą koroną, małymi skrzydłami i prostymi łapami.

Prawda, że dziwna?

Tekst został napisany 16 listopada 2005 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w szczątkowej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Moje-monety---czesc-XI.html