2004-32

BRZYDKIE KACZĄTKO, ALBO RACZEJ,

JAK ROPUCHĘ PRZEMIENIĆ W KSIĘŻNICZKĘ

Siedemdziesiąt procent pytań, które otrzymuję za pośrednictwem internetu zawiera słowa " Co to za moneta?", a dziewięćdziesiąt sześć procent z nich końcy się sakramentalnym "i ile jest warta?". O ile pierwsze pytanie świadczy o trudności w dostępie do fachowej literatury (a czasem niestety tylko o najzwyklejszym lenistwie), o tyle drugie dowodzi, że w dzisiejszych czasach kolekcjonowanie dla samej przyjemności zanika. Patrzymy na swoje zbiory okiem taksatora, a nie miłośnika numizmatów. Trudno, tak widocznie być musi.

Może też z tego samego powodu bardzo często jestem pytany "co zbierać, żeby nie narazić się na stratę?". I jak odpowiedzieć na takie pytanie patrząc na spekulacyjne skoki cen nowości i zalew fałszerstw?

Osobom, które wydawały mi się bardziej kandydatami na inwestorów, niż kolekcjonerów standardowo proponowałem gromadzenie monet złotych,a także wszelkich rzadkich monet, byle w conajmniej dobrym stanie zachowania. Jeśli pytający zdradzał objawy zarażenia żyłką (manią?) kolekcjonerską, proponowałem bardziej ambitne przedsięwzięcia - gromadzenie wąsko specjalistycznych zbiorów. W obydwu przypadkach zwracałem uwagę na konieczność nieustannego kontrolowania emocji - w końcu jeśli to ma być inwestycja, to nakłady początkowe powinny być na możliwie niskim poziomie.

Miałem niedawno wątpliwą przyjemność podróży koleją na trasie liczącej około 350 km (tam i spowrotem), a nie była to trasa obsługiwana przez pociągi Intercity. Co można robić w takich warunkach? Spać nie można (bo okradną), na ciekawych rozmówców też trudno liczyć, pozostaje czytanie. Wziąłem z soba kilka katalogów aukcyjnych i czasopism numizmatycznych, które podczas wakacji trafiły do mojej skrytki pocztowej i jak dotad nie doczekały się dokładnej lektury. Co z tego wyniknęło?

Jeśli czytacie moje artykuliki od dłuższego czasu, z pewnością zwróciliście uwagę, że zawsze z sympatią wyrażałem się o drobnych monetach antycznych,szczególnie rzymskich. Ich różnorodność, jeśli chodzi o tematykę rewersów w połączeniu z niesamowitą biegłością, żeby nie powiedzieć artyzmem, twórców stempli zadziwia mnie nieustannie.

Zacząłem analizować pod tym kątem ogłoszenia w czasopismach i stwierdziłem, że oferta TANICH monet antycznych jest bardzo bogata. Ceny masówki typu "uncleaned roman coins" zaczynają się już od 0,50 $/sztukę (a za byle wycierucha sprzed 50 lat na giełdach trzeba płacić złotówkę!). Po powrocie do domu usiadłem do komputera i już po godzinie i wymianie kilku maili byłem umówiony z dostawcą mieszkającym tylko 70 km od mojego domu - namiarów nie zdradzę :-) który zaoferował "nieczyszczone monety rzymskie" po... 1,00 zł/sztukę. Po dwóch dniach miałem przed sobą coś takiego:

250 naprawdę nieoczyszczonych monet. Że to monety rzymskie można tylko było podejrzewać na podstawie przebijających gdzieniegdzie charakterystycznych portretów. Żona załamała ręce. Ja nie, bo te dwa dni (a przynajmniej znaczną ich część) spędziłem na niezwykłej lekturze. Classical Numismatic Discussion Board. Najpierw oczywiście skoncentrowałem się na dyskusjach na forum "Uncleaned Ancient Coin Discussion - Who has the good coins now, cleaning tips...", z którego dowiedziałem się, że w przeciwieństwie do innych monet, takie zapaskudzone skamieniałym błotem maleństwa czyści się MECHANICZNIE, a nie chemicznie. Przedtem należy je trochę "zmiękczyć" w czym najlepiej sprawdza się oliwa, polecana i przeze mnie do rodzimych "wykopków". Wsypałem pięćdziesiąt monet do słoiczka z oliwą, a sam udałem sie na poszukiwanie odpowiednich narzędzi. Niełatwo jest kupić coś, co przypomina szczoteczkę do zębów, tyle że wykonaną z miedzianego drutu, ale się udało. Łatwiej poszło ze pewnym przeraźliwym narzędziem stomatologicznym (tak, tak!). Mam na myśli ten okropny szpikulec, którym każdy dentysta atakuje nas zaraz na początku wizyty. Szpikulec został lekko przerobiony - jedno z jego ostrzy spiłowałem tworząc coś w rodzaju mini-skalpela.

Po tygodniu moczenia monet w oliwie (niektórzy z bywalców wspomnianego forum przyznali się, że zdarzało im się zmiękczanie kilkunastomiesięczne!) wyjąłem pierwszych pięć, odtłuściłem gorąca wodą i... raz kozie śmierć.

Deska, mocna lampka, lupa w uchwycie typu "trzecia ręka", skalpel w dłoń i start. Błotko nie było już takie twarde, stopniowo zaczęła wyłaniac się spod niego twarz i dwie skrzydlate boginie.

Walentynian II, AE-4 VICTORIA AVG wybita w pierwszej oficynie mennicy w Tessalonice - RIC IX nr 63s

Monetka niepiękna, ale całkowicie czytelna! Zaczęło mi się to podobać. Na deskę poszła następna, i następna, i następna... Nie wszystkie były tak ładne, niektórych nie da się zidentyfikować, część daje się określić z dokładnością do panowania i typu rewersu. Zdarzają się i niespodzianki:

Egipt, pół obola - panowanie nieustalone,któryś z Ptolomeuszy albo któraś Kleopatra

- na awersie portret Zeusa Ammona, na rewersie dwa orły

Jak to wygląda statystycznie? Z obrobionych 50 monet około 1/3 (17 sztuk) to tylko monetopodobne krążki z zarysem głowy cesarza - ja ich zidentyfikować nie potrafię. Dwadzieścia monet jest w stanie pozwalającym na określenie panujacego i typu rewersu - część legendy i oznaczenia mennicy nie daje się odczytać. Dziewięć monet jest w stu procentach czytelnych, ale ze znacznymi śladami użytkowania i korozji. Pozostałe cztery...

Konstancjusz II, AE-4 VOT/XX/MVLT/XXX z mennicy w Antiochii (SMANZ) - RIC VIII 113

- czyszczenie nie zostało jeszcze zakończone!

Miodzio! To dla kolekcjonerów. Teraz coś dla inwestorów - Z tej pierwszej partii, którą oczyściłem sprzedałem 41 monet (zaczynałem od tych najgorszych) uzyskując w sumie 127 złotych. Cztery (zgadnijcie które) postanowiłem sobie zatrzymać. Na sprzedaż oczekuje jeszcze pięć monet, za które na podstawie zakończonych już transakcji mogę oczekiwać około 30 złotych. Czyli inwestycja 50 zł przyniosła ponad 150 zł dochodu (ponad 200% zysku). Nieźle, prawda? Tyle, że trzeba: trochę wiedzy - żeby wiedzieć co i jak, mnóstwo cierpliwości - bo pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł oraz trochę zdolności manualnych. To wystarczy, żeby przemienić paskudna ropuchę, w piekna księżniczkę.

Tekst został napisany 16 września 2004 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Brzydkie-kaczatko-albo-raczej-jak-ropuche-przemienic-w-ksiezniczke.html