2004-06

MONETY, TO NIE WSZYSTKO

Do wyboru tematu dzisiejszego artykułu sprowokowały mnie pytania zadawane na forum i w e-mailach, jakie dostałem w ostatnich tygodniach.

Kolekcjonowanie monet równoznaczne jest z kupowaniem pieniędzy. Czasem bardzo starych, czasem tych najnowszych. Czy to wszystko? Na co jeszcze trzeba wydać pieniądze jeśli myśli się o swojej kolekcji choćby tylko troszkę poważniej?

Monety trzeba jakoś przechowywać. Czasem trzeba je poddać konserwacji. Można kolekcjonować wszystko, co nam wpadnie w ręce, ale bardziej "rasowe" jest kolekcjonowanie świadome, ograniczone do konkretnego zakresu: tematycznego, chronologicznego, geograficznego. Dobrze jest wiedzieć czy monety w naszym zbiorze są autentyczne, czy nie. Wielokrotnie namawiałem Państwa do katalogowania swoich kolekcji, to też wymaga nakładów. Myślę, że można znaleźć jeszcze i inne usprawiedliwienia do wydania pieniędzy na swoją kolekcję. Czy wszystkie te wydatki są konieczne? Oceńcie to sami.

PRZECHOWYWANIE

Jak wszyscy wiemy, wartość monety zależy głównie od...

Rzadkości? Stanu zachowania? W zasadzie od obu tych czynników, ale decyduje, jak zwykle, popyt, czyli rynek. Tak się składa, że w przypadku monet nowych (dla numizmatyka oznacza to monety wybite po roku 1800, mniej więcej) najbardziej poszukiwane są monety świetnie zachowane. Dlatego musimy je przechowywać tak, aby nie były narażone na pogorszenie stanu zachowania. To oczywiście wyklucza słoiki, puszki, kasetki, w których monety kaleczą się wzajemnie.

Najpopularniejsze są klasery, czyli segregatory z kartami z przegródkami z przezroczystego tworzywa. Jest ich na rynku sporo - które wybrać? Wszystkie wyprodukowano z polichlorku winylu (PCV = PVC), ale nie wszystkie można polecić. Te najtańsze, zrobiono z tworzywa z plastyfikatorami. Nie nadają się do długotrwałego przechowywania monet, bo emitują szkodliwe dla monet związki chloru. Godne uwagi są klasery z utwardzonego PCV, najlepiej renomowanych firm (Leuchtturm, Lindner, SAFE, Littleton). Wadą klaserów jest to, że nie chronią przed dostępem powietrza, które w naszych miastach jest mocno zanieczyszczone związkami siarki. Znacznie lepsze jest rozwiązanie typu "dwa w jednym" - monetę zamykamy w tzw. holderze (kartoniku z okienkami z przezroczystej folii), a ten umieszczamy w odpowiednim klaserze.

Jeśli ktoś nie musi się nadmiernie ograniczać finansowo i na dodatek ma bardziej tradycyjny gust najodpowiedniejsze wydają się tzw. munzkabinety. Tańszym odpowiednikiem są tacki z tworzywa (oczywiście odpowiedniego) z możliwością składania w zestawy. Produkuje je większość wymienionych wcześniej firm.

Najtańszą alternatywą są papierowe kopertki (standardowy wymiar 2x2 cale). Warunek - odpowiedni papier, bez związków siarki. Wadą tego rozwiązania jest konieczność wyjmowania monety z kopertki gdy chcemy ją obejrzeć.

KONSERWACJA

Konserwacja oznacza po pierwsze oczyszczenie, po drugie zabezpieczenie przed wpływem środowiska.

Nie jestem zwolennikiem czyszczenia monet. Zwykle zamiast monecie pomóc, pogarszamy jej stan. Jak zwykle są wyjątki - pewne zanieczyszczenia musimy usunąć z powierzchni monety, bo jeśli tego nie zrobimy, moneta będzie stopniowo niszczała. I znowu nie obejdzie się bez wydania pieniędzy. Albo na chemikalia, którymi posłużymy się sami (dosyć ryzykowne), albo na profesjonalnego konserwatora (drogie i niełatwe - radzę nawiązać kontakty z pracownikami muzeów).

WIEDZA

Literatura fachowa, a zwłaszcza katalogi. Wybór mamy coraz większy. Ceny przeróżne - od paru złotych za katalog sprzed kilku lat do kilkuset złotych za najnowsze grube tomiszcza. Te stare katalogi są wystarczające dla ustalenia czego nam jeszcze w zbiorze brakuje i jak rzadkie są to okazy.

W dobie internetu, a skoro to Państwo czytacie, to zapewne macie do niego dostęp, nie musimy wydawać pieniędzy na katalogi - w sieci można znaleźć wszystko. No, prawie wszystko. Nie znajdziemy przyjemności, jaką daje kartkowanie luksusowo wydanych katalogów aukcyjnych ze świetnymi zdjęciami pięknych monet. Za możliwość przeglądania oryginału pięciotomowego katalogu kolekcji Emeryka Czapskiego oferowano niedawno 9 tysięcy złotych - sprzedającego cena nie usatysfakcjonowała!

Literatura fachowa może być pomocna jeszcze w jednym przypadku - kiedy zastanawiamy się nad autentycznością monety. I tu coraz bardziej pomocny staje się internet. Po pierwsze - mamy możliwość odszukania zdjęć oryginałów i porównania ich z naszym okazem, po drugie możemy rozejrzeć się za opisami ułatwiającymi odróżnienie monety fałszywej od prawdziwej, po trzecie,możemy pokazać zdjęcie naszej monety bardziej doświadczonym kolekcjonerom z prośbą o zaopiniowanie.

Można też samemu pobawić się w eksperta. Kto wie, czy nie zostaniemy profesjonalistami?

Potrzebny jest mikroskop, najlepiej stereoskopowy (albo bardzo dobry aparat cyfrowy z funkcją "makro"), suwmiarka do pomiaru średnicy monety, specjalne macki do pomiaru jej grubości oraz waga. Na rynku są piękne, malutkie wagi elektroniczne ważące z rozdzielczością 0,01 grama. Godne polecenia dla osób często kupujących złote monety. Dzięki nim błyskawicznie wyłapiemy odchyłki ciężaru monety od wartości teoretycznej (kłania się znajomość katalogów). Nie pomoże nam jednak taka waga kiedy zechcemy sprawdzić próbę kruszcu naszej monety. Znów mam na myśli monety złote, bo w ich przypadku jest to ważny problem. Większość fałszerstw nowożytnych monet złotych wybito (lub odlano) ze złota o zaniżonej próbie.

jak to sprawdzić? Trzeba zaopatrzyć się w wagę szalkową. Zupełnie wystarczające są wagi z prywatnego importu "zza Buga". Zamiast jednej szalki, na końcu ramienia wieszamy na możliwie cienkiej nitce podejrzaną monetę.

Niech nasza moneta waży M gramów. Następnie nalewamy do naczynia tyle wody, aby można było w niej całkowicie zanurzyc monetę. Jeśli zależy nam na większej dokładności, weźmy wodę destylowaną!

I znowu zapisujemy wynik. Tym razem oznaczmy go przez W.

Co dalej? Pamiętacie prawo Archimedesa? Ciężar ciała zanurzonego w cieczy zmniejsza się o ciężar cieczy przez to ciało wypartej. Fizyk ortodoks mógłby się przyczepić do ścisłości sformułowania, ale to przecież nie klasówka. Obliczamy różnicę R = (M - W). Ponieważ 1 centymetr sześcienny wody waży 1 gram możemy wyliczyć gęstość naszej monety dzieląc jej wagę w powietrzu M przez otrzymaną wartość R. Czyste złoto ma gęstość 19,32 g/cm3, złoto próby 900 (jak w prawdziwych dwudziestodolarówkach) tylko 17,16 g/cm3, a złoto w tzw. "belgijkach" - próba 700 zaledwie około 16 g/cm3 (zależnie od użytych domieszek - zwykle jest to miedź). Proste, prawda?

CO JESZCZE?

Dobrze też mieć:

    • skaner albo cyfrowy aparat fotograficzny - do fotografowania naszych monet,

    • komputer - ze względu na możliwości, jakie daje internet, ale również do katalogowania zbioru, choć do tego wystarczy porządny zeszyt, albo mały segregator,

    • dobrą kieszonkową lupę - przydaje się na zakupach,

    • pęsetę z plastikowymi końcówkami - aby nie zostawiać odcisków palców na monetach, lepsze, zwłaszcza do lustrzanek wydają się bawełniane rękawiczki (to na wypadek kiedy musimy wyjąć lustrzankę z kapsla),

    • znajomość języków obcych - dzięki niej zagraniczne katalogi, strony internetowe i aukcje nie będą miały dla nas tajemnic,

    • pamięć wzrokową, szczęście i tzw. "nos" - one pomogą nam znaleźć rarytasy w morzu monet pospolitych,

czego Wam i sobie życzę.

Tekst został napisany 13 lutego 2004 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Monety-to-nie-wszystko.html