2007-35

Katalogi monet (po co to komu potrzebne?)

Dawno, dawno temu, kiedy kolekcjonowaniem monet zajmowali się wyłącznie ludzie bogaci i "dobrze urodzeni" nie było katalogów takich, jakie znamy dzisiaj. Szanujący się zbieracz miał katalog swojego zbioru. Coś w rodzaju księgi inwentarzowej. Podobnie było z kolekcjami "instytucjonalnymi. Kiedy kolekcje rozrastały się, przekształcały się w coraz bardziej reprezentatywne obrazy mennictwa wybranego okresu albo obszaru. Wtedy przychodziła pora na publikację katalogu zbioru. Najbardziej znanym przykładem z naszego polskiego podwórka jest oczywiście pięciotomowy "Catalogue de la collection des medailles et monnaies polonaises du Comte Emeric Hutten-Czapski". Przez współczesnych i potomnych często traktowany jako katalog wszystkich polskich medali i monet, w rzeczywistości jest jedynie (?) katalogiem kolekcji ze wszystkimi niewygodnymi dla użytkownika konsekwencjami, a w szczególności numeracją ciągłą - wynikającą z kolejności pojawiania się numizmatów w kolekcji, a nie wynikającą z chronologii ich emisji.

Znane są, dziewiętnastowieczne jeszcze, prace dotyczące monet polskich autorstwa Stonczyńskiego, Zagórskiego, Bandtke-Stężyńskiego, ale nie są one katalogami sensu stricto. Najlepiej opisuje je tytuł zbliżonego konstrukcyjnie dzieła Mariana Gumowskiego: "Podręcznik numizmatyki polskiej". We wszystkich tych pracach znajdziemy oczywiście mniej lub bardziej pełne wykazy monet, ale główną część treści stanowią opisy ordynacji menniczych, relacje z tworzenia, działania i likwidacji mennic, historie władców i ich urzędników, a także, co oczywiste, przedsiębiorców menniczych i medalierów. Nie znajdziemy w nich natomiast nic na temat finansowej strony numizmatycznego kolekcjonerstwa. Czasem tylko pojawia się wzmianka o wyjątkowej rzadkości niektórych gatunków monet lub ich roczników. Informacje natury finansowej przynosiły katalogi aukcyjne. Informacje szczególnie wartościowe, gdy pod młotek szły całe specjalistyczne kolekcje.

Naturalną rzeczy koleją, pojawiły się i bliższe naszemu rozumieniu katalogu, wykazy-cenniki zawierające zwięzły spis wszystkich podstawowych gatunków i odmian monet wraz z ich szacunkowymi wycenami. Takie katalogi stworzyli między innymi Tyszkiewicz, Wittyg, Berezowski. Czymś pośrednim między katalogami kolekcji, a cennikami były katalogi składowe (ofertowe) antykwariatów i firm numizmatycznych (np. Munnicha z Krakowa). Podawano w nich ceny, po jakich oferowano monety klientom, a więc ceny jak najbardziej aktualne i rzeczywiste.

Pierwszy po Drugiej Wojnie Światowej powszechnie dostępny katalog-cennik polskich monet XX wieku ukazał się w Wiadomościach Numizmatycznych w 1957 roku. Autorem był Władysław Terlecki. Ten sam autor opracował osiem lat później, na zlecenie Państwowego Przedsiębiorstwa Filatelistycznego "RUCH", pierwszy Ilustrowany katalog monet polskich 1916-1965. W tym samym czasie, w "Biblioteczce zbieracza dzieł sztuki" ukazała się seria katalogów monet, medali i banknotów. Później dosyć regularnie ukazywały się kolejne wydania "Ilustrowanego katalogu...", opublikowano serrię KAW obejmującą mennictwo od Zygmunta Starego począwszy, pojawiły się opracowania E. Kopickiego i w końcu popularne katalogi Fischera, Parchimowicza i Suchanka (kolejność alfabetyczna). Cztery razy w roku ukazuje się zaktualizowany cennik będący częścią Przeglądu Numizmatycznego.

I przychodzi pora na powrót do pytania postawionego w tytule. Po co nam te katalogi? I następne, związane z tym pytania. Jaka jest rola tych katalogów? Kto i w jaki sposób z nich korzysta?

  • Czy są to pełne wykazy monet?

  • Jeśli za pełny uznamy wykaz wszystkich gatunków i roczników monet, to są to wykazy pełne. Jeśli mamy na myśli mniej lub bardziej istotne odmiany i warianty, to zdecydowanie nie.

  • Czy katalogi te umożliwiają każdemu łatwą i jednoznaczną identyfikację jego monet?

  • Ani jednoznaczną, ani łatwą. Najłatwiej posługiwać się katalogiem Suchanka - układ nominałowo-chronologiczny bez dodatkowych podziałów na monety obiegowe, kolekcjonerskie i próbne jest czytelny nawet dla laika. Z jednoznacznością zaczynają się problemy, gdy osoba niedoświadczona musi na przykład sama określić, jakim rodzajem stempla wybito monetę.

  • Czy katalogi określają rzeczywistą i aktualną wartość monet?

  • Niestety, tylko w niewielkiej części przypadków. Powodów jest kilka, a najważniejszym chyba jest żywiołowy rozwój "kolekcjonerstwa inwestorskiego" dający się od paru lat we znaki kolekcjonerom bez zacięcia "inwestorskiego". Duże, ale przecież nie nieograniczone nakłady monet w połączeniu z rosnącymi zasobami finansowymi niemałej grupy ludzi powodują, że rynek monet, zwłaszcza nowych emisji kolekcjonerskich, łatwo poddaje się manipulacji. Oznacza to, że ceny publikowane w katalogach nie mogą być cenami aktualnymi. Katalogi wydawane są raz w roku, a ich autorzy przyjęli na siebie rolę wróżek - ceny katalogowe mają rzekomo odzwierciedlać średnią cenę monet w roku, który umieszcza się na okładce.

  • Niewiele z realiami mają katalogowe wyceny monet szczególnie rzadkich - bez względu na to, czy rzadkość wynika z małej ilości dostępnych egzemplarzy, czy z nadzwyczajnego stanu zachowania. Od dawna wiadomo (choćby z aukcyjnych list wynikowych), że za takie monety płaci się ceny amatorskie.

  • Kto i jak korzysta z katalogów?

  • Właśnie wydano katalogi z datą 2008. Sprzedawcy w sklepach i na giełdach natychmiast podnieśli ceny monet do poziomu ustalonego w katalogach. Zamiast przewidywania mamy przepowiednię samosprawdzającą. Brzydko to wygląda, jeśli uświadomimy sobie, że dwa z trzech katalogów popularnych wydają aktywni numizmatyczni kupcy. Jeszcze brzydziej, gdy kreacja rzeczywistości posuwa się dalej i kataloguje się i ustala ceny na niemonety (bo jak nazwać "próbne euro") albo monety przerobione poza mennicą (oksydowane lustrzanki). Wiemy więc, jak z katalogów (na katalogach?) korzystają ich autorzy oraz handlarze monet.

  • A co ze zwykłymi śmiertelnikami? Doświadczony kolekcjoner rafy i mielizny jakoś ominie. Żółtodziób ma szanse niewielkie. Ani to łatwe, ani w dłuższej perspektywie właściwe, przyjmować założenie, że nie ma autorytetów. To przykre, ale niestety nie można dziś uznawać za autorytety wszystkich autorów naszych katalogów popularnych.

I co z tym fantem zrobić? Proponuję bojkot. Niech sobie "inwestorzy" katalogi kupują i niech sobie nawzajem sprzedają monety po katalogowych cenach. Lepiej zainteresować się monetami, których cenami nie da się tak łatwo manipulować. W prawdziwym kolekcjonerstwie jedno jest piękne, kupuję bo chcę. Nic nie muszę. Mam wolną wolę i mogę świadomie wybierać. I proszę mi nie pisać, że stare monety są drogie!

Po lewej: Szlak bursztynowy, sprzedany na Allegro 19 września 2007 r. za 3550 zł, po prawej talar Stanisława Augusta Poniatowskiego sprzedany na Allegro 22 września 2007 r za 799 zł.

Po lewej: Kiedy wystawiano na aukcję 20 zł z sokołem wędrownym nie było jeszcze wiadomo jak ta moneta będzie wyglądała ani jaki będzie miała nakład - sprzedana na Allegro 2 listopada 2007 r. za 295 zł., po prawej denar cesarza Karakalli sprzedany na Allegro tego samego dnia za 213,50 zł

Tekst został napisany 4 listopada 2007 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Katalogi-monet-po-co-to-komu-potrzebne.html