2002-05

NAKŁADY MONET PODENOMINACYJNYCH

We wszystkich wydawanych do tej pory katalogach monet polskich dla obiegowych emisji podenominacyjnych zamiast informacji o ilości wybitych egzemplarzy pojawiał się tajemniczy zapis "nakład utajniony". Bardzo niewielu zbieraczy zauważyło, że w styczniu 2002 roku dane te odtajniono. W miesięczniku "Bank i Kredyt" wydawanym przez NBP, na stronie 69 opublikowano małą tabelkę zatytułowaną "Monety powszechnego obiegu - nakłady monet w roku 2001 i poprzednich latach.". Proszę zobaczyć, jak to wygląda:

Na pierwszy rzut oka widać, że żadna z monet nie zasługuje na miano rzadkiej. Wszystkie wybito w ilości większej niż 20 milionów egzemplarzy. Nie wyjaśniła się też tajemnica złotówki z rocznika 1993. Jest to moneta trudna do zdobycia - w ciągu 7 lat udało mi się wyłowić z obiegu tylko 8 sztuk podczas gdy monety o podobnym nakładzie (1 zł z 1990 i 5 gr z 1993) pojawiają się często. Zastanawia mnie również, jak to się dzieje, że jedne monety mają "okrągłe" nakłady, np. 210 milionów, a inne powiedzmy 41 980 001. Skąd ta 1 sztuka, do kogo trafiła?

Popatrzcie teraz w swoje zbiory i z ręką na sercu przyznajcie - czy udało się Wam odłożyć wszystkie obiegowe monety podenominacyjne w stanie menniczym? Jeśli nie, to macie problem. Nie znalazłem na rynku nikogo, kto oferowałby takie monety kolekcjonerom. Starsze roczniki wybierane z portmonetek są przeważnie bardzo zniszczone. Szczególnie dotyczy to monet miedzioniklowych od 10 groszy do 1 złotówki. Proszę rzucić okiem na skan:

Czy tak powinna wyglądać moneta po 7 latach użytkowania? Przypominam, że niezależnie od daty wybicia (1990-1994) monety te wprowadzono do obiegu dopiero 1 stycznia 1995 r. PRL-owskie drobniaki, zwłaszcza aluminiowe, lepiej wytrzymywały próbę czasu. Były lekkie, więc ich wzajemne ocieranie się w portmonetkach nie powodowało dużych uszkodzeń. Teraz stosunkowo lekkie grosiki też wyglądają lepiej, niż ich "grubsze" rodzeństwo. Jeśli więc poważnie traktujecie swoją pasję, nie odkładajcie na później zdobycia dobrze zachowanych okazów do kolekcji. Za parę lat może Was to sporo kosztować.

A teraz coś z zupełnie innej beczki. Lada moment zaczną się żniwa. Z pól stopniowo będą znikać plony. Na ścierniska będą mogli nareszcie wejść maniacy z wykrywaczami metalu i znowu pojawią się na rynku wydarte z ziemi monety, a wśród nich nienotowane dotąd odmiany. Gdy porównujemy najlepsze stare katalogi np Czapskiego, Gumowskiego, a nawet nie tak dawno wydaną serię dokumentującą mennictwo od Zygmunta Starego do Stanisława Augusta Poniatowskiego z najnowszymi wydaniami Edmunda Kopickiego i z ofertą domów aukcyjnych to rzuca się w oczy mnóstwo nieuwzględnionych w dawnej literaturze odmian monet. Odkrycie większości z nich zawdzięczamy poszukiwaczom. Oto przykład, popatrzcie uważnie na to, co jest pomiędzy tarczami herbowymi:

Szóstak koronny Jana Kazimierza z roku 1662. Literki NG umieszczone pod herbami to inicjały Mikołaja Gilli, który zarządzał mennicą poznańską w latach 1660-1662. W katalogu Cz. Kamińskiego i J. Kurpiewskiego wydanym w r. 1982 autorzy skrupulatnie odnotowali wszystkie znaki umieszczane na monetach, ale w opisie żadnej z trzech odmian szóstaka bitego w Poznaniu w r. 1662 nie ma mowy o rozetce, która była przecież w tym czasie znakiem mennicy krakowskiej. Gdzie więc wybito tę monetę? Wydaje mi się, że można to wytłumaczyć tak: mennicę w Poznaniu zamknięto w roku 1662 właśnie, po wykazaniu, że wspomniany Mikołaj Gilli samowolnie zmieniał napisy i rysunek stempli dwudukatów. Najprawdopodobniej Tomasz Tynf z mennicy krakowskiej przejął poznańskie stemple i po dodaniu kwiatka używał ich w swojej mennicy. Literki NG pozostały, bo ich usunięcie nie było tak proste, jak dodanie znaku swojej mennicy - wszystkie wypukłe elementy monety na stemplu (negatywie) są wklęsłe. Łatwo dodać nowy element, trudno usunąć istniejący, dlatego pomiędzy herbami jest jeszcze jeden malutki znaczek. Patrząc uważnie można zauważyć, że nad tajemniczym kwiatkiem znajduje się jeszcze kropka. Nie ma ona żadnego szczególnego znaczenia, jej pochodzenie wyjaśnia technologia. Kropka jest umieszczona dokładnie w centrum monety. Rytownik stempla używał cyrkla dla otrzymania kolistego kształtu całości i niektórych elementów (obwódki portretu). Ślad ostrza cyrkla, wklęsły na stemplu, na monecie oczywiście staje się wypukły. Stąd takie małe kropki na środku niektórych monet.

Tekst został napisany 20 lipca 2002 i nie jest już dostępny na e-numizmatyka.pl