2004-24

NUMIZMATYCZNE BHP

Wiele atramentu zużyto do napisania tekstów na temat bezpieczeństwa i higieny monet. A co z ich kolekcjonerami?

Na początek kwestia bezpiecznego przechowywania, ale nie rozpatrywana pod kątem zabezpieczenia monety przed uszkodzeniami mechanicznymi i chemicznymi tylko w rozumienia materialnego bezpieczeństwa jej właściciela.

Kto z Was ma w domu sejf mogący pomieścić kolekcję? Chyba nie popadnę w przesadny pesymizm zakładając, że nie więcej, niż 1% kolekcjonerów może tak zabezpieczyć swoje zbiory. Nic dziwnego. Prosty sejf z niezbyt skomplikowanymi zamkami i bez dodatkowego zabezpieczenia przeciw wysokiej temperaturze o wymiarach wewnętrznych 650/510/520 mm kosztuje ponad 1300 zł. Przy tym gwarantuje on bezpieczeństwo właściwie tylko wtedy, jeśli sam jest umieszczony w bezpiecznym miejscu. Jaka jest alternatywa? Podobno nic nie zastąpi dobrego sąsiada. Może to i prawda, ale czy chcielibyście dowiedzieć się w czasie urlopu, że ktoś skrzywdził Waszego ofiarnego sąsiada żeby dobrać się do Waszych monet?

Szybko doganiamy naszych zagranicznych kolegów. W tym roku postanowiłem nie kusić więcej losu i zdecydowałem się na wynajęcie skrytki bankowej. Okazało się, że nie jest to takie proste - oferta i owszem jest, ale chętnych na nią przybywa lawinowo - zwłaszcza przed wakacjami. Może dlatego mimo możliwości wynajęcia skrytki na kilka dni albo na miesiąc coraz więcej ludzi decyduje się na wynajmowanie skrytek na cały rok. Koszty takiego przedsięwzięcia jak się okazuje nie są bardzo wysokie. Większość banków za roczne wynajęcie skrytki o wymiarach 200/400/300 mm życzy sobie od 150 do 300 zł. Dostajemy za to jeden z kluczyków do stalowej kasety (drugi klucz pozostaje w banku, a do otwarcia skrytki są niezbędne obydwa). Nie sądzę również, aby najlepiej strzeżony budynek typu modnych ostatnio apartamentowców miał lepsze niż bank zabezpieczenia. Minusem takiego rozwiązania jest konieczność wycieczki do banku gdy zechcemy rzucić okiem na nasze skarby.

Przy okazji nie mogę nie przypomnieć o wielkim znaczeniu katalogu kolekcji - nie trzeba wiele - wystarczy niewielki zgrabny notesik i trochę cierpliwości, żeby go wypełnić. Nie muszę chyba dodawać, że nie należy takiego spisu przechowywać razem z kolekcją.

Teraz zajmiemy się bezpieczeństwem kolekcjonera.

Czy wiecie, że częste dotykanie monet gołymi dłońmi może szkodzić? Zawsze szkodzi monetom, czasem szkodzi człowiekowi! Okazuje się, że bardzo paskudne właściwości ma nikiel wchodzący w skład wielu monet - u niektórych osób wywołuje bardzo przykre w skutkach uczulenia.

W roku 1923 kiedy planowano pierwszą emisję monet w nowej walucie, postanowiono, że monety o nominałach 10, 20 i 50 groszy zostaną wybite w niemal czystym niklu (99,6%). Przemawiało za tym pięć czynników:

  • twardość - wielkie utrudnienie dla fałszerzy,

  • trwałość - jako przykład podawano zdawkowe monety Szwajcarii, które będąc w obiegu od 1880 r. wykazywały niewielki stopień zużycia,

  • odporność na działanie czynników chemicznych,

  • łatwość odróżnienia fałszerstw spowodowaną przyciąganiem niklu przez magnes,

  • tu cytat: "dla państwa korzystniejszem jest posiadanie w postaci monet zapasu czystego niklu, niż innego metalu używanego na drobny bilon".

Współcześnie bite monety o nominałach od 10 gr do 1 zł zawierają jedynie 25% niklu, resztę stanowi miedź. Może rzeczywiście mniej uczulają, ale każdy gołym okiem widzi, że trwałość tych monet przedstawia wiele do życzenia.

Jeśli już ktoś ma to nieszczęście i zaobserwował u siebie alergię wywoływaną związkami niklu ma chyba tylko jedno wyjście - zamknięcie niebezpiecznych monet w holderach (tych samoprzylepnych).

Co może jeszcze grozić kolekcjonerom monet? Niewiele więcej, niż np. szachistom, jak zapewne zażartuje wiele osób.

Byłem w wielu sklepach numizmatycznych. Nie chcę być złośliwy, ale to nie może być przypadek, że w większości z nich oświetlenie jest po prostu słabe. Jak w tych warunkach poprawnie ocenić stan zachowania monety, jak wypatrzyć maleńkie znaki mennicze albo inne szczegóły rysunku monet?

Złe oświetlenie to nie tylko groźba niewłaściwej oceny monety. Długie godziny, szczególnie podczas długich zimowych wieczorów spędzane nad katalogami i monetami mogą bardzo źle wpłynąć na wzrok kolekcjonera. Dodajmy do tego kolejne godziny, które spędzamy przy komputerze. Nie wróży to dobrze. Ani naszym oczom, ani kręgosłupowi, o czym sam się ostatnio boleśnie przekonałem.

Szczególne zagrożenia wiążą się z czyszczeniem monet. Oczywiście pierwsza zasada głosi, "nie czyścić!". To służy bezpieczeństwu monet. Cóż, nie wszystkim na nim zależy - niektórzy wolą mieć monety bez obcych naleciałości. Zwykle w sukurs przychodzi chemia, a konkretniej kwasy. Pamiętacie jeszcze plakaty ze szkolnych pracowni chemicznych: Pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody!.

To działa! Tak zabezpieczamy się przed rozpryskami, które powstają gdy postąpimy odwrotnie, czyli spróbujemy rozcieńczyć kwas wodą. Oczywiście wszystkie tego typu operacje należy wykonywać z użyciem rękawic, nie zaszkodzi też założenie okularów - jeśli nie mamy specjalnych, ochronnych włóżmy chociaż przeciwsłoneczne. To ostatnie dotyczy tych z Was, którzy nie dorobili się jeszcze wady wzroku zmuszającej do stałego noszenia okularów korekcyjnych.

Ważne jest również zapewnienie właściwej wentylacji. Wdychanie oparów kwasów albo amoniaku powszechnie stosowanego do mycia srebrnych monet również jest szkodliwe. Jeżeli nie mamy możliwości pracy pod wyciągiem, wykonujmy krytyczne operacje na balkonie albo w otwartym oknie.

I jeszcze jedna sprawa - mniej związana z higieną, bardziej z bezpieczeństwem. Na giełdach i targach staroci naszą uwagę przyciągną monety (i piękne kobiety) - liczą na to kieszonkowcy.

Jeśli postanowicie wprowadzić w życie moje rady z poprzednich artykułów - "Rozmawiajcie z ludźmi na urlopie i patrzcie uważnie dookoła." - pamiętajcie też, że zaufanie do bliźnich jest rzeczą piękną, ale niestety nie wszyscy bliźni na nie zasługują. Czasem trzeba się zabezpieczyć - nie dokonywać transakcji samotnie, nie umawiać się późnym wieczorem i w odludnych miejscach. Ale po co ja o tym wszystkim piszę? To takie oczywiste. Czy aby na pewno?

Skarb, czy nie?

To jeden z ostatnich moich nabytków, szeląg litewski Zygmunta III Wazy z mennicy w Wilnie. Rozum podpowiada, że to rocznik 1617 (Kopicki 3439) - rzadkość R1, serce, że rocznik 1612 (dwójka wygląda na nim, jak litera Z) znany z kolekcji Sobańskiego (Kopicki 3425) - rzadkość R8. Dlaczego kleks musiał pojawić się akurat na ostatniej cyferce daty?

Tekst został napisany 6 lipca 2004 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Numizmatyczne-BHP.html