2004-22

LATO!

Rozpoczęło się kalendarzowe lato, a tym samym zakończył się wiosenny sezon aukcyjny. Właśnie dobiega końca aukcja w Osnabruck, gdzie jak to zwykle u Kuenkera zaprezentowano dobrą ofertę polskich numizmatów. Wyniki postaram się streścić w najbliższych "aktualnościach". Na aukcjach internetowych ruch także powoli maleje - coraz mniej ciekawych ofert. Nic dziwnego - niezależnie od pogody jakieś wakacyjne wytchnienie ludziom się przecież należy.

Wielu z Was zapewne wybierze się na wakacje za granicę. Wielu z Was może tam zetknąć się z kuszącymi ofertami sprzedaży monet; starych, a nawet bardzo starych. Dać się skusić?

Czemu nie, ale... Zawsze to ale! Cóż ja na to poradzę, że gdy wydaje nam się, że trafiliśmy na żyłę złota, to o zdrowym rozsądku zapominamy.

Proszono mnie niedawno o identyfikację i wycenę kilku monet antycznych. Były to tetradrachmy z okresu panowania Aleksandra Wielkiego. Nie wzbudziły mojego entuzjazmu, a ich właściciel przyznał później, że przywiózł je z wakacji z Afryki Północnej (z Tunezji o ile pamiętam) gdzie wszedł w ich posiadanie drogą wymiany z jakimś Arabem. Ekwiwalentem były podobno jakieś konserwy, czy też zupki w proszku.

To może zabrzmieć okrutnie, ale trzeba naprawdę nieograniczonego zasobu naiwności i bezbrzeżnego optymizmu aby przypuszczać, że mogą to być oryginalne monety antyczne. W tym rejonie świata całe wioski od pokoleń utrzymuja się ze sprzedaży "antyków" europejskim turystom. Dawno, dawno temu zdarzały się jeszcze oryginały z nieoficjalnych "wykopalisk". Dzisiaj też można na nie jeszcze liczyć, ale nie za grosze, a za setki dolarów. Transakcji dokonuje się w warunkach niemal bliźniaczo podobnych do handlu narkotykami. Powód jest prosty. Rządy większości państw obfitujących w pamiątki starożytności objęły całkowitym zakazem poszukiwanie i wywóz antyków o nieudokumentowanym pochodzeniu.

I tu mamy następny problem. Kiedy będziemy sięgać po portfel żeby zapłacić za te piękne monety, które nam zaoferowano zastanówmy się chwilkę. Co będzie, gdy zainteresują się nimi celnicy? Nie mówię o sytuacji, gdy mamy potwierdzenie nabycia monet na aukcji albo w profesjonalnej firmie. Myślę o monetach kupionych "od Araba". Kłopoty murowane.

Radzę zwrócić uwagę na uregulowania prawne dotyczące obrotu antykami obowiązujące w krajach, do których się wybieramy. Tureckie więzienia słyną na całym świecie, ale nie z tego samego powodu co szwedzkie.

Na zabawę z adrenaliną proponuję przeznaczyć tydzień w kraju. Może nie w Sopocie albo Międzyzdrojach tylko gdzieś bardziej na uboczu. Warto rozmawiać z ludźmi! Pamiętam, jak kilka lat temu musiałem skrócić urlop - alternatywą była trzydniowa głodówka. Jeżdżę zwykle w Bory Tucholskie, na ich zachodni kraniec, w okolice Chojnic. Siedziałem sobie w ogródku piwnym na samym środku rynku tego miasteczka. Dwa metry od mojego stolika zaczynał się głęboki wykop - archeolodzy penetrowali pozostałości podziemi ratusza i kościoła, które niegdyś w tym miejscu stały. W resztkach ratuszowych piwnic odkryto kilka dni wcześniej schowek z glinianym naczyniem pełnym monet. Przez kilka dni w miasteczku o niczym innym nie mówiono, choć nie był to skarb na miarę znaleziska ze Środy Śląskiej.

Nie pamietam teraz kto zaczął rozmowę, czy ja, czy młody człowiek siedzący przy sąsiednim stoliku. Okazało się, że znajomy jego kuzyna (to tak w skrócie - koligacje były o wiele bardziej skomplikowane) kupił niedawno stary dom w pobliskiej wiosce i znalazł w nim na strychu jakieś stare pieniądze. Dom wymaga poważnego remontu i monety są na sprzedaż. Po południu pojechaliśmy razem zobaczyć strychowe znalezisko.

Monet rzeczywiście było dużo - pełniutka blaszana puszka po herbacie, mniej więcej półtora kilograma. Tyle, że były to cynkowe jednofenigówki z lat 1940-1945. Kupiłem tę puszkę, może nawet trochę przepłaciłem - zapłaciłem po 2 grosze za sztukę. Panowie uparli się liczyć - wyszło trochę ponad 900 sztuk. Per saldo zakup się opłacił, bo dwa, czy trzy dni później ten sam człowiek zaczepił mnie na chojnickiej ulicy i powiedział, że znajomy znalazł coś jeszcze. Nie bardzo chciało mi się jechać po kolejną paczkę drobnicy, ale pogoda się popsuła więc z braku innych zajęć urządziłem sobie kolejną kilkunastokilometrową wycieczkę. Od tego czasu nie zlekceważę chyba żadnego podobnego sygnału - w innym kącie strychu znalazła się jeszcze jedna puszka. Ten sam kaliber, ale zawartość zupełnie odmienna. Tym razem miałem przed sobą ponad 500 srebrnych monet: Hindenburgi i "kościółki" - dwójki i piątki, a na deser kilkanaście dwójek z Lutrem i kilka pięciomarkówek z tym samym portretem i bardzo łedne dwa guldeny gdańskie z 1932 r. Prawie sama III Rzesza. Zapytałem, czy mógłbym rozejrzeć się po tym monetonośnym strychu. Myślę, że gospodarz był już pewien, że nic więcej tam się nie znajdzie - powiedział mi później, że spędził na nim prawie całe ostatnie dwa dni. Weszliśmy po drabinie na górę ciągnąc za sobą lampę na długim kablu. Od razu wyjaśniło się pochodzenie monet - w kącie leżała sterta papierzysk w połowie zgryzionych przez myszy. Okazało się, że w domu tym mieszkał do 1945 r. miejscowy organista. Fenigi zapewne pochodziły ze zbiórki na tacę - sortując je w domu znalazłem między nimi kilkanaście cynkowych 10-groszówek Generalnego Gubernatorstwa. Srebro pochodziło zapewne z innych dochodów organisty.

Część wakacyjnej zdobyczy.

A gdzie jest złoto? Tu przecież powinno być też i złoto...

Było i złoto. Na jednej z belek dachowej więźby, mocno wciśnięte w ostry kąt utworzony z inną belką tkwiło niewielkie zawiniątko, kawałek brudnej szmaty. I ją napoczęły myszy - zawartości nie ruszyły - 400 marek w złocie nie wygląda imponująco. To tylko 25 monet, ale serduszko przyśpiesza.

Targowaliśmy się o to wszystko przez dwa dni - w efekcie wakacje trzeba było gwałtownie przerwać. Odbiłem to sobie później.

Nie wiem, czy na tym strychu było coś jeszcze. Na miejscu gospodarza szukałbym zastawy stołowej, sztućców, biżuterii. Niekoniecznie na strychu. W tym roku znowu będę pod Chojnicami - podjadę na znajome podwórko - jak zobaczę nowy samochód zamiast zdezelowanego "poldka" to pewnie będzie oznaczało, że w piwnicy też coś było.

Rozmawiajcie z ludźmi na urlopie i patrzcie uważnie dookoła. O tym co można wypatrzyć napiszę za tydzień.

Tekst został napisany 23 czerwca 2004 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Lato.html