2007-25

POWAKACYJNE REMANENTY

Najpierw uzupełnienie poprzedniego artykułu.

Za testową odbitkę dolara 1798 na miedzianej płytce uzyskano na aukcji 29.000,00 dolarów (cena wywoławcza wynosiła 12.000).

Teraz sprawozdanie z urlopu. Program obowiązkowy, bez względu na pogodę:

  • 8:00 - pobudka.

  • poranne bieganie po lesie - 4 do 6 km. Ulgowo, bo to przecież urlop, a nie szkoła przetrwania.

  • śniadanie.

  • obiad (sielawy, sieje lub pstrągi w "Asie", pierożki kaszubskie lub inne specjały w "Zetce", udziec z dzika w "Justinie", własnej obróbki polędwiczki z kurkami albo rybki złowione przez zaprzyjaźnionych wędkarzy).

  • wieczorne pływanie w jeziorze - paręset metrów. Ulgowo, bo to przecież urlop, a nie szkoła przetrwania.

  • kolacja.

  • brydż, góra do 2:00.

Między punktami obowiązkowymi mieściły się: grzybobranie, plaża, spacery wzdłuż i wszerz parku narodowego "Bory Tucholskie", jeżyny, maliny, jagody, zakupy, książki i poszukiwanie "świętego Graala" czyli tradycyjnie nieudane próby zlokalizowania szwedzkiego obozu z lat 1655/1656. Żadnej telewizji, gazet, komputera. Z radia wyłącznie muzyka.

Chyba mógłbym się do tego przyzwyczaić. Gdyby jeszcze upchnąć gdzieś między tym godzinkę na pracę przy komputerze...

Teraz pora na to, co tygrysy lubią najbardziej.

Po powrocie do domu i uporaniu się z zaległymi emailami sprawdziłem co słychać na rynku (czytaj: eBay + Allegro). Przyznać muszę, że parę razy zębami zgrzytnąłem, patrząc po jakich cenach poszły na aukcjach niektóre cacuszka. Wakacje, to pora zdecydowanie dla kupujących, a nie dla sprzedawców (mówimy rzecz jasna o monetach, a nie olejkach do opalania). Mimo to, na aukcjach widać sporo dobrych i bardzo dobrych monet wystawionych (dla bezpieczeństwa) z ceną minimalną. Sporo jest okazów z "banku ziemskiego" i w związku z tym z uwagą przeczytałem wiadomość od Allegro (automagicznie zakwalifikowaną przez mój program pocztowy jako spam) informującą o nowym współpracowniku serwisu. Współpraca w Ochronie Praw - Aukcje internetowe Allegro. Problem? I to jaki!!! Jego źródłem jest oczywiście ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z dnia 23 lipca 2003 (Dz. U. z 2003 r. Nr 162, poz. 1568 z późniejszymi zmianami). Z jednej strony - niezbędna, bo nasze zabytki zbyt często są niszczone, z drugiej - szkodliwa i demoralizująca.

Szkodliwa, bo powoduje albo ukrywanie ważnych znalezisk odkrywanych przy okazji prac budowlanych (badania wstrzymują inwestycję - to normalne, ale dlaczego w całości mają być finansowane przez nieszczęsnego odkrywcę?) albo wydawanie tysięcy złotych na ściganie "przestępców" wysyłających za granicę przysłowiową jednogroszówkę z 1949 roku.

Demoralizująca, bo powodująca utrwalenie poczucia absurdalności prawa. Artykuł 33.1 omawianej ustawy nakazuje: "Kto przypadkowo znalazł przedmiot, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem archeologicznym, jest obowiązany, przy użyciu dostępnych środków, zabezpieczyć ten przedmiot i oznakować miejsce jego znalezienia oraz niezwłocznie zawiadomić o znalezieniu tego przedmiotu właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków lub wójta (burmistrza, prezydenta miasta)".

Celowo podkreśliłem, i jeszcze raz podkreślę. Każdy rolnik kilka razy w roku ma okazję znaleźć na swoim polu ceramiczne odłamki, monety i inne przedmioty co do których istnieje przypuszczenie że są zabytkami archeologicznymi. Czy je zauważa, czy nie, to już inna historia. Zawsze można powiedzieć, że znalazł, a nie zabezpieczył i nie poinformował. Nie ma niewinnych. A jeśli zabezpieczył i poinformował? Jeśli poinformowany uzna znalezisko za istotne i znajdzie siły i środki dla jego przebadania, to może się okazać, że pozbawi znalazcę środków do życia uniemożliwiając uprawę pola nawet przez kilka lat. W nagrodę dyplom (albo podejrzenie, że wcześniej odkrywca coś znalazł, ukrył i przehandlował). Częściej jest inaczej - brak "mocy przerobowych" do zbadania zgłoszenia odkrywca uznaje za przejaw lekceważenia i następne znaleziska, być może rewelacyjne, sam lekceważy (wbrew ustawie, przypominam).

Tyle "posiadacze ziemscy". Nas bardziej interesuje sprawa inna. Art.35.1 ustawy mówi, że "Przedmioty będące zabytkami archeologicznymi odkrytymi, przypadkowo znalezionymi albo pozyskanymi w wyniku badań archeologicznych, stanowią własność Skarbu Państwa". Skąd biorą się takie monety?

A skądże by, jeśli nie z pól i łąk naszych przebogatych. To nie Twoje! To własność Skarbu Państwa! I co on, ten skarb, ma z nimi zrobić?

Masz firmę zajmującą się handlem numizmatami. Kupujesz i sprzedajesz monety. Na przykład takie:

Jeśli nie masz "kwitu" dokumentującego zakup tego denarka na zagranicznej aukcji możesz zostać uznany za pasera handlującego własnością Skarbu Państwa. Strach się bać.

Też się boję, ale mimo to z zakupów na aukcjach nie rezygnuję i rzutem na taśmę, tuż przed urlopem udało mi się kupić to cudo:

W związku z tym proponuję mały konkurs: proszę napisać, co też jest przyczyną, że uznałem tę niepozorną monetkę za wartą grzechu. Dla autorów najciekawszych wypowiedzi przygotowałem nagrody w postaci literatury numizmatycznej. Na emaile czekam do drugiego września.

Tekst został napisany 18 sierpnia 2007 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w bardzo okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/POWAKACYJNE-REMANENTY.html