2007-18

MOJE MONETY 15, CZYLI SZUKAJCIE, A ZNAJDZIECIE

Nie tak dawno temu pisałem tutaj o nieudanej próbie wylicytowania grosza Augusta Trzeciego z imieniem króla zapisanym przy użyciu literek Y - AYGYSTYS. Nie trzeba było czekać długo, taka sama monetka znalazła się w mojej kolekcji:

Zapłaciłem niemało (jak na grosze Augusta III), ale nie żałuję. Prawda, że to efektowna monetka? Polowałem na nią około 2 miesięcy i prawdę mówiąc jestem zaskoczony, że sukces przyszedł tak szybko.

Nie przypuszczam, żeby władze sprawujące nadzór nad mennicą i emisją pieniądza patrzyły przychylnym okiem na takie ekstrawaganckie zapisanie królewskiego imienia. Bardzo jest prawdopodobne, że był tylko jeden taki stempel i bardzo jest prawdopodobne, że wycofano go z użycia zanim "padł śmiercią naturalną".

Jeszcze bardziej zaskoczyła mnie następna blaszka, niepozorna tylko na pierwszy rzut oka.

Proszę popatrzeć dokładniej na datę"

Cóż to spod czwórki wyłazi? Resztki cyfry 3! A dlaczego? Proszę wrócić do pierwszego zdjęcia i zobaczyć literkę G w "GROSZY" oraz sposób rozmieszczenia "jagódek" między listkami laurowymi. Od góry mamy: 0 później 3 i znowu 4 i dalej 1. Tak wyglądały dziesięciogroszówki bite przed rokiem 1840. Na przeważającej większości dziesięciogroszówek bitych z datą 1840 układ jest taki: 2 / 1 / 2 / 1.

Andrzej Schmidt opublikował w Wiadomościach Numizmatycznych artykuł "O chronologii 10-groszówek z datą 1840" (WN R XXV, 1981, zeszyt 3-4). Opierając się na wcześniejszych publikacjach założył, że te niezwykle popularne monetki bito w latach 1842-1865, co 5 lat zmieniając nieco rysunek rewersu. W pierwszym okresie wieniec laurowy ma po pierwszym pęku liści 3 jagódki. Okres drugi (1847-1851) przynosi zmianę ilości jagódek (2), a po liczbie "10" pojawia się kropka. W następnym okresie (1852-1856) kropka umieszczana jest po słowie "GROSZY", a w kolejnym (1857-1861) po roczniku. W ostatnim okresie (1862-1865) kropka znika i tych monet jest najwięcej.

Jak wiadomo, w tym okresie w mennicy warszawskiej do produkcji stempli używano matryc, na których nie było ostatniej cyfry rocznika. Tę wstawiano dopiero na stemplach. Wygląda na to, że do wykonania pierwszych stempli rocznika 1840 użyto starych matryc z cyframi 183. Na stemplu na końcu wstawiano zero, a na trójkę nabito czwórkę. Szkoda było pozbywać się drogiego (bo bardzo pracochłonnego) narzędzia, jakim była matryca.

Pierwszy raz przeczytałem o tym wariancie dziesięciogroszówki w styczniu roku 2007 - całkiem niedawno. Tekst jest jeszcze do przeczytania na cafe Allegro. Podzielam wyrażone tam opinie, że mój świeży nabytek wybito pomiędzy rokiem 1840, a 1842 - najprawdopodobniej w roku 1840. Przychylam się też do stwierdzenia, że to okaz wyjątkowo rzadki. W latach trzydziestych XIX wieku wybito łącznie nieco ponad 5 milionów bilonowych dziesięciogroszówek, na co powino wystarczyć około 125 par stempli, do których wytworzenia mogło wystarczyć maksymalnie kilkanaście par matryc. Zapewne tylko jedna z nich została użyta do wytwprzenia stempli z przebitą datą, a najpewniej wykonano tylko jeden taki stempel.

Polowanie tym razem trwało "aż" cztery miesiące, co ze względu na doświadczenia uczestników wskazanej dyskusji uważam za okres niebywale krótki.

Potwierdza się po raz kolejny, co w Księdze napisano: "szukajcie, a znajdziecie". Na dodatek, nie zawsze trzeba wiedzieć, czego się szuka. Od jakiegoś czasu, szczególną uwagę zwracam na monety Królestwa Polskiego 1917-1918. Popełniłem nawet (a co, pochwalę się) specjalizowany katalog tej emisji, taki prawdziwy, papierowy. Przyznać muszę, że po niecałym półroczu, które upłynęło od jego wydania, konieczne jest co najmniej jedno uzupełnienie. W odstępie niecałego miesiąca udało mi się wypatrzyć i kupić coś takiego:

Dwa razy.

To 5 fenigów z rocznika 1917. Wyraźnie zdwojona głowa orła i część piór na szyi, prawe skrzydło, oraz literki F - klasyczny przypadek zdwojonego stempla. Nie podskok stempla przy biciu monety, tylko przesunięcie przy tłoczeniu stempla (stemple tłoczy się kilkakrotnie aby uzyskać jak najlepsze odwzorowanie rysunku). I znowu zasadne jest przypuszczenie, że powstał tylko jeden stempel ze zdwojonym rysunkiem. Mogą istnieć inne warianty zdwojenia, bite innym stemplem, bo przypuszczam, że w roku 1917 nie wykonywano kontroli jakości z należytą uwagą. Dla mennicy w Stuttgarcie był to rok bardzo trudny. W końcu nie co roku trafia się w firmie poważny pożar.

O istnieniu tej monety nie wiedziałem wcześniej. Pod koniec kwietnia, pierwszy raz wypatrzyłem ją na Allegro. Dzisiaj dotarł do mnie drugi egzemplarz (też z Allegro), co stanowi niezbity dowód powtarzalności usterki ale nie jest jak na razie żadną wskazówką, co do oceny jej rzadkości. Pierwsze półrocze roku 2007 przyniosło (przynajmniej w moim przypadku) takie nagromadzenie mało prawdopodobnych zdarzeń, że muszę traktować je, jako okres zdecydowanie nietypowy, ale to temat na całkiem inną, niekoniecznie numizmatyczną opowiastkę.

Te trzy monety trafiły w moje ręce dzięki cierpliwości, wytrwałości i... nie da się ukryć, szczęśliwemu trafowi. Ile podobnych, a może jeszcze ciekawszych umknęło mojej uwadze, Bóg tylko raczy wiedzieć.

Łączy je jeszcze jedno - rzadkość występowania. Z wymienionych wcześniej powodów, stopień rzadkości każdej z nich można szacować na co najmniej R2. Aby wyjaśnić, co to oznacza, przypomnę teraz skalę rzadkości zaproponowaną przez Edmunda Kopickiego w IX tomie "Katalogu Podstawowych Typów Monet..." opartą na oszacowaniu ilości monet pozostałych. Pozostałych, to znaczy tych, które uniknęły zniszczenia (przetopienia) po wycofaniu z obiegu.

R* - 1sztuka,

R8 - 2-3 sztuki,

R7 - 4-6 sztuk,

R6 - 7-25 sztuk,

R5 - 26-120 sztuk,

R4 - 121-600 sztuk,

R3 - 601-3000 sztuk,

R2 - 3001-15000 sztuk,

R1 - 15001-80000 sztuk,

R - 80001-400000 sztuk,

Skalę tę stosuje się do monet starszych, obiegowych, dla których istotna jest nie tyle wysokość nakładu, co to, jaka jego część się zachowała do naszych czasów. Przyjmuje się zazwyczaj, że parą stempli można było wybić około czterdziestu tysięcy monet. Powtarzając założenie Kopickiego, że z całości emisji zachowuje się około 20 % łatwo można wyliczyć, że do dzisiaj powinno zachować się około 8000 monet bitych jedną parą stempli. Jeśli stempel wycofywano z użycia przed całkowitym wyeksploatowaniem, ilości te zmniejszają sie jeszcze bardziej. Jeżeli jest to nieefektowna moneta z pospolitego gatunku, może się okazać, że zachowała się jeszcze mniejsza cząstka nakładu.

Nie martwi mnie, że rzadkość tych monet nie przekłada się bezpośrednio na ich wartość rynkową. Najmniej mi na tym zależy. Bardziej podoba mi się świadomość, że mam w kolekcji okaz znany (jak dotąd) w kilku egzemplarzach.

Tekst został napisany 23 maja 2007 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w bardzo okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/MOJE-MONETY-15-CZYLI-SZUKAJCIE-A-ZNAJDZIECIE.html