2003-48

TALARY

Niewielu jest dziś ludzi na Ziemi, którzy nie wiedzą, co to jest DOLAR. Niewątpliwie, jest to zasługą niezwykle dynamicznej gospodarki USA. Ludzie z całego świata płynęli za ocean w poszukiwaniu lepszego życia. Przesyłali później swoim bliskim pieniądze zarobione na obczyźnie, czasem wracali ze zgromadzonym tam kapitałem. W rezultacie ilość monet i banknotów amerykańskich nagromadzonych w innych państwach znacznie przewyższa zasoby pozostające w USA. A czy wiecie, jaki związek łączy nazwę tej uniwersalnej waluty z czeskim uzdrowiskiem Jachymov?

Miasteczko to leży w Górach Kruszcowych, a ich nazwa pochodzi oczywiście od kryjących się w nich bogactw mineralnych. W roku 1516 w osadzie, która nazywała się Konradsgrun odkryto wielkie złoża srebra. Mnóstwo ludzi zjechało się tam w poszukiwaniu szczęścia, najwięcej przybyło z pobliskiej Saksonii. Położone w dolinie miejsce nazwali po swojemu: "Thal" (dolina). W roku 1520 było to już pięciotysięczne miasto, które uzyskało przywilej królewskiego wolnego miasta górniczego. Jego patronem był Święty Joachim, od którego imienia ukuto nową nazwę: Sankt Joahimsthal (Dolina Św. Joachima). W mieście powstała prywatna mennica (utworzona przez Stefana Schlicka), a w niedługiej przyszłości również mennica królewska. Bito w nich duże monety - srebrne guldeny nazywane od miejsca pochodzenia joachimsthalerami. Przydługą nazwę skracano, i zamiast "joachimsthaler" mówiono "thaler".

Przy okazji, przypomniało mi to krótki, acz treściwy wykład wygłoszony przez poczciwego Józefa Szwejka tłumaczący przedziwne skróty i zdrobnienia tworzone od fantazyjnie długich nazw oddziałów wojskowych armii Najjaśniejszego Pana. Widać rodacy dobrego wojaka mieli to we krwi od setek lat.

Od tego skrótu "thaler" pochodzą historyczne i dzisiejsze nazwy wielu walut świata: daler (Dania i Szwecja), tallero (Włochy), talar (Polska), thallard (Lotaryngia), daalder (Niderlandy), dollar (USA, Kanada i wiele innych), jocondale (Francja).

W latach 1520-1528 Schlick wybił ponad 2 miliony talarów. Było to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, bo ze względu na wielkość monety nie wchodziło w grę użycie ręcznych stempli. Talary bito wykorzystując urządzenie przypominające kafar. Na dolnym, nieruchomym stemplu układano krążek srebra. Górny stempel osadzony w ciężkim klocu poruszającym się pionowo wzdłuż prowadnic podnoszono na odpowiednią wysokość, a następnie pozwalano mu opaść z dużą siłą w dół. Wszystkie parametry pracy i materiały użyte do budowy urządzenia należało dopasować z wielką starannością aby uniknąć "podskoków" stempla powodujących zwielokrotnienie rysunku monety. Talary szybko rozpowszechniły się w całej Europie. Duży nominał ułatwiał rozliczenia w większych transakcjach, fałszerstwa talarów (przynajmniej w początkowym okresie) raczej się nie zdarzały, między innymi z powodu wspomnianych trudności technicznych. Na dodatek duża powierzchnia monety pozwalała na umieszczenie dużego portretu władcy, jego pełnej tytulatury, hErbów i wielu innych wyobrażeń. Talary były po prostu ładne, a to również zwiększało ich popularność.

Pięknie spatynowany austriacki talar z lat 1564-1595 (niedatowany)

Pierwsze polskie talary zawdzięczamy Zygmuntowi Staremu. Ważyły 27,3 grama, miały średnicę 39 mm. Pojawiły się w roku 1533, a dziś nazywane talarami medalowymi, są rarytasami znanymi tylko z największych kolekcji; egzemplarz pochodzący ze zbioru Czapskiego (później był w kolekcjach Frankiewicza i Karolkiewicza) uzyskał w roku 2000 cenę 16.000,- dolarów. Ta słynna moneta doczekała się wielu niebezpiecznych fałszerstw. Majnert do przygotowania fałszywego stempla posłużył się odlewem oryginalnej monety, Fajn wykonał cały stempel ręcznie nieźle zachowując szczegóły rysunku (choć nie starczyło mu cierpliwości albo umiejętności na wycięcie równych liter legendy). Najgorsze jest fałszerstwo wykonane przez Majnerta (ojca) znane, jako "talar Biernackiego".

Ostatnie polskie talary wybito za Stanisława Augusta Poniatowskiego w roku 1795. Te ważyły 24,15 grama przy średnicy 38 mm. Później bito jeszcze talary w okresie Księstwa Warszawskiego, ale trudno je nazwać polskimi, bo Polski nie było na mapie już od szesnastu lat.

Pierwszy talar w zbiorze, to milowy krok w życiu każdego kolekcjonera. To jest moneta, którą można się pochwalić nawet przed laikiem. Waga, wielkość, bogaty rysunek robią wrażenie na każdym. Nawet, jeśli jest to tylko talar Marii Teresy bity nieprzerwanie od roku 1780 do dzisiaj, początkowo, jako moneta obiegowa w Austrii, później dla potrzeb handlu bliskowschodniego (stąd nazwa talar lewantyński), a obecnie jako monetarna forma sztabki srebra. Można go kupić za dwadzieścia parę złotych (Uwaga na oszustów, którzy usiłują czasem sprzedawać takie dolary, jako numizmatyczne rarytasy. Zdarzają się nawet egzemplarze sztucznie postarzone!). Na prawdziwego talara trzeba zaoszczędzić nieco więcej pieniędzy. Talary naszego ostatniego władcy spotyka się w cenach od 450 zł (za popularniejsze roczniki w średnich stanach). O górnej granicy cen polskich talarów trudno mówić, zwłaszcza w świetle wyników ostatnich aukcji. Najpopularniejsze talary Zygmunta III Wazy to wydatek rzędu 1500 zł.

Amerykańskie dolary z przełomu XIX i XX wieku godnie podtrzymywały tradycję swoich przodków.

Może to również miało wpływ na ich popularność wśród ludzi na całym świecie?

Jeszcze jedna uwaga. Zdarza się, że na talarach widoczne są wyraźnie brzydkie uszkodzenia wyglądające, jak ślady pilnika. I rzeczywiście, są to ślady pilnika. Pracownik mennicy kontrolował wagę każdej monety i jeśli stwierdził, że jest zbyt wysoka, usuwał część metalu pilnikiem (justowanie). Najczęściej robiono to przed biciem monety, wtedy uszkodzone jest jej tło, a nie rysunek, ale bywa i tak, że piłowano gotową monetę. Takie ślady bywają przyczyną sporych nieporozumień w ocenie stanu zachowania monety.

Tekst został napisany 17 grudnia 2003 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/Talary.html