2006-33

MAŁY DETEKTYW

Co to jest?

Co wiemy bez sięgania po katalogi? Moneta, bo potrafimy odczytać nominał: "I PFENNING" oraz rok emisji 1789. Przypuszczać należy, że monetkę wybito gdzieś, gdzie mówi się po niemiecku - to z powodu nominału oczywiście. W grę wchodzą niezliczone niemieckie królestwa, księstwa, miasta i biskupstwa oraz niemniej liczne szwajcarskie kantony a także Austria z przyległościami. Jest w czym wybierać!

Mamy jeszcze dwuczęściowy herb i literki S.B. Od razu odrzucam wszelkie sugestie, że w emisję monety zamieszana jest niesławnej pamięci "esbecja". To zapewne inicjały mincmistrza, albo...

Skoncentrujmy się na herbie. Po lewej jest jakieś ogoniaste zwierzątko stojące na tylnych łapach. Być może lew, ale niekoniecznie. Po prawej trójdzielna tarcza z naprzemiennie pionowym i poziomym kreskowaniem. Załóżmy, że zwierzakiem z monety jest lew.

Lew stojący na tylnych łapach jest częstym motywem w niemieckiej heraldyce. Spotykamy go na monetach Hesji, Brunszwiku, Nassau, Schwarzburga i wielu innych. Kluczem będzie więc zestawienie lwa z motywem geometrycznym z drugiej połowy herbu. Co właściwie jest na tej prawej połowie tarczy herbowej? Zróżnicowane kreskowanie odzwierciedla różne kolory tarczy (monet nie pokrywano wówczas jarmarcznymi "tampondrukami"). Nieoceniony Edmund Kopicki przybliżył numizmatykom podstawy heraldyki w drugiej części dziewiątego tomu swojego Katalogu podstawowych typów monet i banknotów Polski oraz ziem historycznie z polską związanych. Czytamy tam: "Od początku XVII w. do reprodukcji herbów techniką graficzną przyjęto tzw. system szrafowania, w którym czerwień jest kreskowana pionowo, ... srebro pozostaje czyste."

Warto rzucić okiem do Wikipedii

Poziome kreskowanie oznaczało błękit. Trzy kolory: czerwony - błękitny - czerwony. Pierwsze skojarzenie - Austria. Tyle, że kolor nie błękitny, a biały. Biel, jako kolor, w heraldyce nie występowała. Nasz "Orzeł biały" w rzeczywistości jest orłem srebrnym!

Austria + lew. Pierwsze skojarzenie - Czechy. Źle! Czeski lew ma podwójny ogon zapleciony w ósemkę (taka zoologiczna ciekawostka) i koronę na łbie. Zaraz, zaraz... przecież jakiś lew jest na monetach Hieronima, Grafa Colloredo - nazwisko niezwykłe i dobrze zapadające w pamięć. Przyszła pora na Salzburg - Wikipedia, wolna encyklopedia. Jest. Herb pasuje, jak ulał. Klocki układanki wskakują na swoje miejsca - przecież taki herb był już na średniowiecznych monetkach z Salzburga:

Rzut oka w internetowe wyniki europejskich aukcji i wszystko staje się jasne. Tajemnicze literki S.B. zapewne oznaczają "Salzburg Bistum", czyli Salzburg - Biskupstwo.

Już słyszę komentarze:

- łatwo mówić, lew, paski, skąd normalny człowiek ma wiedzieć, że to Salzburg, a nie Nowy Jork?

A kto powiedział, że ma być łatwo! Jeśli ma się numizmatyczne ambicje sięgające poza lustrzanki i GN'y kupowane na worki, trzeba zacząć czytać. To bardzo pożyteczna umiejętność, szczególnie gdy człowiek nie ogranicza się do jednego języka.

Proszę nie tłumaczyć się brakiem właściwej literatury. Skoro czytacie Państwo, to co napisałem, to znaczy, że macie dostęp do internetu, a to oznacza, że nie trzeba było sięgać po Kopickiego, wystarczy... np. Andrzej Sapkowski.

Czy to oznacza, że drukowane katalogi można spalić albo wyrzucić? Książek się nie pali! Książek się nie wyrzuca. To po pierwsze. Po drugie, trzecie i czwarte: nie zawsze jest prąd, nie zawsze działa sieć, nie zawsze komputer jest pod ręką, nie zawsze wiadomo, czego szukać. Miewacie Państwo takie chwile: Ja już to gdzieś widziałem! Ale gdzie?. Czasem, kiedy pogoda unieruchomi człowieka pod dachem, a telewizja nie rozpieszcza (a nawet niechby i rozpieszczała), warto siąść nad katalogiem i przekartkować go niespiesznie. W razie potrzeby - jak znalazł. Tak

Czy to oznacza, że jak się parę lat poświęci na takie zabawy, to już żadnych tajemnic nie ma? O nie! Rzućcie Państwo okiem na takie resztki dawnej świetności:

Przypuszczam, że to nie moneta, tylko liczman, a to z powodu braku legendy (po wyraźniejszej stronie). Zamiast liter są tam jakieś ozdóbki. Herb z trzema kółeczkami też jest dla mnie zagadką. Nie jest to typowa trójlistna koniczyna spotykana w herbach kilku niemieckich miast. Jeśli to rzeczywiście liczman, to herb nie musi być związany z terytorium, ale może być herbem rodowym. Zeby chociaż było wiadomo, z którą częścią Europy tę blaszkę powiązać.

Po drugiej stronie widać jeszcze mniej. Zaledwie ślad zarysu trójkątnej tarczy herbowej. Co na niej było?

Europejskim centrum produkcji liczmanów była Norymberga. Trzeba by przejrzeć sieciowe zasoby pod tym kątem. Trop jest chyba dobry, bo po parunastu minutach trafiłem na coś takiego: Jeton de compte - JETONS 20. Są te trzy kółka, ale to jedyny element łączący te dwie blaszki. Na tym postanowiłem zakończyć śledztwo. Państwu też się jakaś przyjemność należy, więc... szable w dłoń. Kto pierwszy znajdzie odpowiedź, zasłuży sobie na tytuł "Tropiciela Roku". Tytuł wyłącznie honorowy, ale jakże cenny.

Tekst został napisany 25 października 2006 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w bardzo okrojonej formie - została tylko końcowa zagadka) https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/MALY-DETEKTYW.html