2007-14

MOJE MONETY 14

Całkiem przypadkowo (słowo honoru!) udało mi się uniknąć napisania odcinka pod tytułem "MOJE MONETY 13".

16 listopada 2006 napisałem odcinek 11, 27 grudnia odcinek 12, a 18 marca roku bieżącego napisałem odcinek numer... 11. Znowu. I nie był to ten sam tekst, co w listopadzie! Tym przedziwnym sposobem przyszła pora na odcinek 14.

Kiedy pochwaliłem się w domu jednym z najświeższych nabytków, przy stole zapadła dziwna cisza.

Klejnocik, nieprawdaż? Żelazo. Średnica 15 mm, waga 1,93 grama. Kiedy przyznałem się, że zapłaciłem za to cacko pięćdziesiąt złotych, cisza zgęstniała. Przerwało ją pytanie, które paść musiało: "A cóż to takiego??? I dlaczego takie drogie?".

Drogie? To złapcie proszę katalogi i znajdźcie żelazną monetę o takich wymiarach i wadze. Zaczyna świtać?

Oczywiście, o pomyłce nie może być mowy. To krążek jednofenigówki Królestwa Polskiego. A czy "znakomity" stan zachowania nie przypomina Wam czegoś?

Głęboko wierzę, że moja ślicznotka została wyrwana z tej samej kadzi, co słynne fenigi 1917. Kadzi, do której trafiły, jak się okazuje nie tylko wybite wcześniej monety, ale i krążki, a najprawdopodobniej i stemple. Postanowiono je szybko zniszczyć, aby w rozgardiaszu, którty wybuchł po pożarze stuttgarckiej mennicy, nie trafiły w niepowołane ręce. Fenigi z roku 1917, zwłaszcza egzemplarze z czytelną siódemką, osiągają na rynku pokaźne ceny - monetę zbliżoną stanem do tej ze zdjęcia mogę kupić za 1000 zł, będzie na mnie czekała jeszcze tydzień. Na razie mam krążek. Przypuszczam, że jest to obiekt trochę rzadszy, bo mam potwierdzone informacje o istnieniu jeszcze trzech podobnych egzemplarzy. Mała rzecz, a cieszy.

Teraz pora na mały miedziany zestawik:

Grosze Augusta III z roku 1755, trzy egzemplarze skatalogowane przez Kopickiego pod numerem 2085. Panowie Kamiński i Żukowski uznali, że wśród groszy z rocznika 1755 z cyfrą 3 pod herbami można wyróżnić dwie odmiany różniące się awersem, zasługujące na odrębne numery katalogowe: 745 z legendą AVGVSTVS oraz 746 AUGUSTUS. Wszystkie monety na zdjęciu mają na awersie AVGVSTVS. To jedna odmiana, ale trzy różne warianty: monety w górnym rzędzie różnią się przede wszystkim wielkością i ozdobnikami tarcz herbowych, na dolnej monecie, wykonawca stempla tak się zapędził przy pracy nad herbami i koroną, że brakło mu miejsca na krzyż wieńczący koronę. Sprawdzałem, nawet pod dobrym mikroskopem nie ma po niej śladu. Miałbym jeszcze jedną ciekawostkę, ale ustawiłem zbyt niski limit na aukcji - przegrałem licytację grosza, na którym zamiast V, rytownik użył puncy Y, której odbicia później lekko poprawił rylcem. Imię króla brzmi AYGYSYS, jakby wyjęte z ust angielskiego oficera, który pojawiał się w przebraniu francuskiego żandarma w 'Allo 'Allo! - serialu David Crofta i Jeremy Lloyda.

Polowanie na nieprzeliczone odmiany i warianty groszy i szelągów Augusta III to znakomita zabawa. Dopadłem, jak na razie 46 tych miedziaczków i mam nadzieję, że wkrótce będę ich miał ponad pięćdziesiąt - lada dzień poczta powinna dostarczyć kolejną sztukę, szeląga z roku 1752 z odwróconą literą F pod herbami.

Przy okazji, wspomniany wyżej katalog Kamińskiego/Żukowskiego można traktować tylko jako bardzo ogólną pomoc w tworzeniu listy braków podstawowych odmian. Podane w nim stopnie rzadkości nie mają nic wspólnego z rzeczywistą częstotliwością ich występowania.

W lutym trafiła do mnie jeszcze jedna monetka rodem ze Stuttgartu.

O jej istnieniu wiedziałem znacznie wcześniej. Raz przemknęła przez Allegro, w maju 2005 roku - nawet nie zdążyłem zalicytować, a nawet jeśli bym zdążył, to cena i tak znacznie przekroczyła kwotę, którą mógłbym zaryzykować. Sprzedający wiedział, co sprzedaje (dobrze to opisał), a licytanci też byli świadomi rzadkości monety. Na wszelki wypadek zwracam uwagę na zdwojony rysunek łap, ogona i literek F F.

Mój egzemplarz trafił do mnie ze Zjednoczonego Królestwa - więcej zapłaciłem za przesyłkę, niż za monetę. W ten sposób od pełni szczęścia, czyli od zebrania kompletu znanych dzisiaj obiegówek Królestwa Polskiego ze wszystkimi odmianami, wariantami i usterkami typu Hub Doubling (Doubled Die) brak mi 2 (dwóch) monet. Jedna czeka, wystarczy sięgnąć po okrągły tysiąc żłotych. Na drugą muszę zapolować ćwicząc cierpliwość i tracąc wzrok od wgapiania się w monitor. Zresztą łypanie ponad okularami na monety w klaserkach i pudełkach na "żywych" giełdach też wzroku nie poprawia.

P.S.

Nie spodziewałem się, że ogłoszony tydzień temu konkurs na tłumaczenie z niemieckiego, sentencji umieszczonej na śląsko-pruskim medalu, przyniesie taki odzew. Niektóre z Państwa tłumaczeń są znakomite, niektóre zaskakujące. Będę miał trudny orzech do zgryzienia, ale słowo się rzekło, rozwiązanie być musi - jeszcze tylko tydzień.

Tekst został napisany 11 kwietnia 2007 i jest nadal dostępny na e-numizmatyka.pl (w bardzo okrojonej formie)

https://e-numizmatyka.pl/portal/strona-glowna/monety/lista-artykulow/MOJE-MONETY-14.html