2006-41

O WYŻSZOŚCI ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY NAD ŚWIĘTAMI BOŻEGO NARODZENIA...

Tytuł ukradłem Panu Janowi Tadeuszowi Stanisławskiemu. Szanowny profesor mniemanologii stosowanej nie był zresztą konsekwentny - od czasu do czasu zmieniał hierarchię świąt w tytule swojego cyklu wykładów. Widocznie nie był przekonany do żadnej z tytułowych tez. Ja "od zawsze" wolałem święta wiosenne. Na dworze jaśniej, pogoda zwykle lepsza. A jak ktoś woli rybkę od szynki, to kto mu zabroni na Wielkanoc karpia usmażyć? Na dodatek nie trzeba będzie stać po niego w kolejce.

Podczas dwóch ostatnich tygodni każdego roku zawsze mam wrażenie, że nadchodzi koniec koniec świata. W szkołach szaleństwo wystawiania ocen na pierwsze półrocze. A od kiedy to półrocze ma cztery miesiące? W firmach szaleństwo, bo jednocześnie trzeba wykorzystać zaległy urlop i wykonać Plan. Plan przez duże "P" - paranoiczna pozostałość poprzedniego porządku. A do tego wszystkiego przygotowania do świąt: sprzątanie, zakupy, wymyślanie prezentów...

W poprzednich latach, w grudniu zdarzało mi się pisać krótkie podsumowanie kończącego się roku - na przykład w roku 2004 wyglądało to tak: "W obiegu ukazały się monety o nominałach: ... i jak zwykle nie znamy jeszcze ich nakładów - zapewne zostaną opublikowane pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku". Po co to powtarzać co grudzień? Czy nie lepiej poczekać, aż nowy prezes NBP pozwoli około Wielkiej Nocy na opublikowanie tajnych, jak dotąd informacji? Przy okazji można pospekulować. Czy któryś z tegorocznych obiegowych nominałów okaże się rzadki? Czy ujawnią się jakieś warianty stempli - do dzisiaj nie udało mi się zauważyć niczego takiego. Kiedy zostaną wybite nowe 50 groszy, złotówka (ostatnia emisja w 1995 r.) i pięć złotych (ostatnio bite w 1996 r.)?

Monety kolekcjonerskie, w tym "złote" dwuzłotówki średnio mnie interesują. Rok 2006 upłynął pod znakiem trwałego i konsekwentnego wzrostu ich cen. Taki sobie zwykły jeż, w srebrze - przebił się przez 800 zł, GN - przeskoczył 150. Mickiewicz "bez kreski" poszedł niedawno na Allegro za 8223,23 zł, podobnie do 10 groszy 1973 bez znaku mennicy - tu padła okrągła sumka 8300 zł - obiegówka górą! Ciekawi mnie, jak będzie się rozwijała sytuacja tych monet-nie-monet. Czy czeka je los okolicznościowych miedzioniklowych dziesięciozłotówek PRL czy też dostąpią nobilitacji, jak przedwojenny sztandar, Traugutt i Sobieski?

Ciekawi mnie, czy nowy prezes NBP będzie kontynuował politykę emisyjną Leszka Balcerowicza w dziedzinie monet kolekcjonerskich - ilość emisji, wysokość nakładów, niekonwencjonalne kształty i materiały.

Na większość z postawionych wyżej pytań odpowiedź będziemy znać na Wielkanoc. Dowiemy się również, czy zaczną sprawdzać się "przepowiednie" autorów popularnych katalogów monet.

Zazwyczaj końcówka roku upływa pod znakiem oczekiwania na nowego Fischera, Parchimowicza, Suchanka. Kiedy katalogi kolejno pojawiają się na rynku, podnosi się wrzawa: "co za ceny?", "za drogo", "za tanio". Czy rzeczywiście warto tak się podniecać cenami publikowanymi w tych katalogach? Zastanówmy się przez chwilę, skąd one się biorą.

W katalogu z roku 2005 panowie Fischer i Łanowy napisali we wstępie: "W obecnej edycji staraliśmy się - o ile to możliwe - uaktualnić ceny, opierając się na wynikach aukcji i transakcji dokonywanych na giełdach i targach staroci. Zasięgaliśmy też opinii osób prowadzących sklepy numizmatyczne."

Janusz Parchimowicz w przedmowie do katalogu z roku 2003 (nowszego nie mam) napisał zdania bardzo podobne: "Podane w katalogu ceny nie mają charakteru cen oficjalnych. Przy ich ustalaniu zasięgaliśmy opinii i konsultacji u chętnych do współpracy kolekcjonerów i właścicieli sklepów numizmatycznych z całego kraju. Staraliśmy się, aby były one jak najbardziej zbliżone do średnich cen giełdowych, biorąc także pod uwagę ceny, jakie niektóre monety osiągają w sklepach numizmatycznych i na aukcjach."

Panowie Artur Kurpiewski i Adam Suchanek w swoim katalogu (wydanie 2004) napisali krótko: "Wyceny monet dokonaliśmy wyłącznie w oparciu o rzetelną, gruntowną analizę faktycznej, realnej sytuacji rynkowej w I. połowie grudnia 2003 r.".

Katalog publikowany co kwartał w Przeglądzie Numizmatycznym podaje tylko, że wyceny zostały przygotowane przez Jana Mączkę, Wiesława Lewandowskiego, Roberta Buczaka i Ryszarda Jędrzejowskiego.

Żaden z cytowanych autorów katalogów nie napisał, czy są to ceny uzyskane w analizowanym okresie (ani jaki to ewentualnie był okres), czy też ceny prognozowane na nadchodzący rok na bazie analizowanych notowań historycznych. Szkoda, bo mimo zastrzeżenia, że ceny katalogowe są tylko nieoficjalnym oszacowaniem, znaczna część kolekcjonerów traktuje je jak wyrocznię. Tak jest, a jak być może (i powinno)?

W amerykańskim Red Book wymienia się z imienia i nazwiska 89 współpracowników (wydanie z 2005 r.) i podaje się następującą informację: "Wartości monet podane w katalogu są średnimi cenami detalicznymi dostarczonymi przez wymienionych współpracowników na około dwa miesiące przed datą publikacji". Współpracownicy są powszechnie znanymi kupcami numizmatycznymi.

Jasno i konkretnie. Żadnego gdybania, żadnej mniemanologii. Takie były ceny w ostatnich miesiącach, a co będzie dalej, przyszłość pokaże. Dodatkowo, wydawca zastrzega: "Rynek numizmatyczny jest tak aktywny w niektórych kategoriach, że podane wyceny mogły w tym czasie ulec zmianie."

Jeśli od poprzedniego wydania, moneta nie pojawiła się na rynku - jej wycenę określa się jako spekulatywną i podaje kursywą. To również wyjaśniono we wstępie. Po tak precyzyjnym przedstawieniu mechanizmu publikowania wycen, nie jest konieczne zastrzeżenie, że nie są to wyceny oficjalne i obowiązujące. Mimo to takie zastrzeżenie też się we wstępie pojawia. I to mi się podoba - nie ma sensu wyrażanie pretensji do wycen, bo z faktami się nie dyskutuje. Tyle po prostu płacono.

Z okazji zbliżających się Świąt i Nowego Roku życzę Państwu, by w Waszych kolekcjach przybywało jak najwięcej pięknych monet. A które święta są lepsze, rozstrzygajcie sami: