2007-17
1939 - 1945
Nie, nie będę jeszcze raz pisał o przygotowaniach do wojny, o biciu żelaznych pięćdziesięciogroszówek i o pięciogroszówkach bez dziurki. Pisałem tu o nich nie tak dawno temu. Napiszę raz jeszcze, ale tym razem w katalogu, który, mam nadzieję, uda mi się skończyć przed wakacjami.
Pierwszego września 1939 r. pracę mennicy warszawskiej wstrzymały pierwsze niemieckie naloty bombowe. Dopiero wtedy zaczęto kopać schrony. Dopiero wtedy zapadły decyzje o ewakuacji mennicy. Załoga zdekompletowana powszechną mobilizacją (ogłoszoną dopiero 30 sierpnia) rozpoczęła zabezpieczanie zapasów srebra i złota oraz zbiorów Gabinetu Numizmatycznego. Władysław Terlecki nie napisał, na czym miało polegać to zabezpieczenie, faktem jest, że kiedy niemieckie wojsko wkraczało do zniszczonej częściowo mennicy, jej magazyny, skarbiec i muzeum były pełne. Dostęp do tych zasobów zabezpieczono plombami i zapewne silną strażą. Mennica przeszła pod niemiecką administrację, którą reprezentował E. Reinhardt. Jedną z jego pierwszych czynności było skonfiskowanie i przekazanie do Niemiec, zgromadzonych w mennicy zasobów kruszców szlachetnych.
Budynki i urządzenia mennicy zaczęto odbudowywać. Okupanci nie zamierzali przecież szybko opuszczać podbitych terenów. Potrzebna była fabryka lokalnego pieniądza. Prace trwały przez calą pierwszą połowę roku 1940. W tym samym czasie pojawił się w mennicy dr Mühlman skierowany tam w celu przejęcia kolekcji numizmatycznej. Dopiero wtedy podjęto pierwsze próby uratowania części kolekcji. Pakowaniem zbiorów zajmowali się pracownicy Gabinetu Numizmatycznego i mennicy. Najpierw udało im się ukryć kolekcję stempli do medali Stanisława Augusta Poniatowskiego. Później, z już zamkniętej skrzyni wyjęli kilkadziesiąt kilogramów cennych polskich numizmatów i zastąpili je niemieckimi monetami i medalami. Obydwa zespoły numizmatów przetrwały wojnę. Monety, zakopane w pobliżu domu Anny Szemiothowej, kustosza Muzeum Narodowego, odkopano po wojnie. Stemple do dzisiaj można podziwiać w mennicy.
Następnym etapem rabunku mennicy była konfiskata przechowywanego w niej depozytu kosztowności ze Skarbu Narodowego. I tym razem, kierownictwo mennicy nie podjęło kroków w celu zatrzymania depozytu w Polsce.
W drugim półroczu mennica mogła już funkcjonować prawie normalnie i przystąpić do realizacji rozporządzenia z dnia 23 kwietnia 1940 r. o wypuszczeniu monet po 50, 20 i 10 groszy w Generalnym Gubernatorstwie. Emisję jednogroszówek zadekretowano w grudniu 1941 roku, a "dziurawych" pięciogroszówek, dopiero w maju 1943 r.
Terlecki w "Mennicy warszawskiej" cytuje "Księgę monet obiegowychMennicy Państwowej 1941 - 1942" założoną 1 lipca 1941 r. podając, że w cynku wybito:
Nie ujęto w wykazie pięćdziesięciogroszówek, bo dotyczy on tylko monet cynkowych. Nie wiemy ile wybito monet stalowych. Że je wybito, wynika pośrednio z rozporządzenia z 20 czerwca 1942 r. zawierającego takie nakazy:
Wyraźnie mówi się w nim o monetach wybitych po roku 1940.
Proszę zwrócić uwagę na akapit mówiący o monetach przedziurkowanych, o takich:
gołym okiem widać, że to odlew - falsyfikat.
Pięćdziesięciogroszówki fałszowano masowo. Okupanci postępowali zgodnie z własnym rozporządzeniem z 20 grudnia 1940 r.
Fałszywe monety magazynowano w mennicy i tam zastał je koniec wojny. Wiele z nich wyciągnięto spod gruzów, wiele przetrwało wojnę w lokalnych bankach - nie zdążono przekazać ich do Warszawy.
Mennica została całkowicie zniszczona 12 września 1944 r. Nie zapominajmy, że mieściła się na Pradze, na prawym brzegu Wisły. Oddział saperów wkroczył na teren zakładu. Po usunięciu pracowników, budynki i urządzenia wysadzono. Zniszczeniu uległy wszystkie budynki i większość urządzeń, a także prawie cała dokumentacja i księgozbiór mennicy. Podobny los spotkał wiele polskich archiwów i kolekcji. W rezultacie mamy taką sytuację, że zdobycie niektórych informacji graniczy z cudem. Nie jest na przykład normalne, że próżno szukać w polskich bibliotekach sprawozdań z działalności mennicy państwowej składanych przez jej kierownika na ręce ministra skarbu. Sprawozdania w formie dwujęzycznej, polsko-francuskiej broszury zawierają mnóstwo precyzyjnych informacji o pracy naszej "fabryki pieniędzy". Dla badacza naszej dwudziestowiecznej numizmatyki - źródło nie do zastąpienia. Cóż z tego. Sprawozdań nie ma w Bibliotece Narodowej, Jagiellońskiej, Ossolińskich, nie ma w mennicy, nie ma w księgozbiorze NBP. Natrafiłem na nie w katalogu... Library of Congress. Cóż, Washington, DC nie leży na trasie moich najbliższych podróży. Pozostaje mi cierpliwe wypytywanie w naszych księgozbiorach - może w końcu uda się trafić na sprawozdanie (trzecie i czwarte - tych mi do szczęścia jeszcze brakuje).
Tekst został napisany 9 maja 2007. Niestety nie potrafię znaleźć go na e-numizmatyka.pl