Utracone w przekładzie

W każdym przekładzie coś się traci, rytm, metrum, brzmienie języka oryginału, styl i wiele innych rzeczy, na przykład kontekst, gdy tłumaczy się tylko jeden utwór z całej serii. Rzecz w tym, żeby utracić możliwie najmniej. Nie istnieją przekłady idealne, nawet przekłady biblijne (i koraniczne) są niedoskonale. Dlatego teolodzy siedzą nad oryginałami. Nawet przekłady na ten sam język, ale po wiekach nie są doskonale. Przykładem trudności w przekładzie mogą być nowe chińskie translacje Ksiegi Tao Te Lao Tse. Tłumaczenia te, dokonywane przecież z chińskiego klasycznego na chiński współczesny nie są wcale bardziej wierne niż przekłady dokonywane na inne języki nowożytne, na przykład na angielski. Podobnie angielskie przekłady oryginałów staroangielskich (anglosaskich, anglosaksońskich) wcale nie są bardziej wierne od przekładów na przykład polskich. Przekład stanowi przybliżenie oryginału i daje pewne o nim pojecie komuś, kto go nie zna a chciałby znać, ale nie zna języka, w którym go napisano. Rzeczy idealne nie istnieją, ale na co dzień posługujemy się z powodzeniem rzeczami realnymi. Cudowne przekłady też nie istnieją, ale te, które są, służą nam i pozwalają poznawać światy w inny sposób nam niedostępne.