Emma Lazarus, Sonety i inne wiersze

Emma Lazarus (1849-1887) to wybitna poetka amerykańska pochodzenia żydowskiego. Jej liryka w dalszym ciągu angażuje uwagę nie tylko historyków literatury, ale przede wszystkim zwykłych czytelników i miłośników poezji. Wiersze poetki krążą w Internecie, co najlepiej świadczy o jej niegasnącej popularności. Talent Emmy Lazarus był przede wszystkim liryczny, co nie znaczy, że nie radziła sobie z wielkimi tematami literatury. W jednym ze swoich wierszy ubolewała nad faktem, że nie posiada wielkiego, męskiego talentu do poezji epickiej. Ale jej liryka przetrwała próbę czasu w przeciwieństwie do wielu napisanych przez mężczyzn wierszy. Emma Lazarus była mistrzynią formy, a jej utwory w niczym nie ustępują pod względem technicznej sprawności i doskonałości od dzieł współczesnych jej poetów angielskich i amerykańskich. Pisała ona między innymi rygorowe sonety w odmianie włoskiej, a więc najtrudniejszej i najrzadziej spotykanej u twórców anglosaskich. Jej sonet Nowy Kolos Rodyjski znalazł się na nowojorskiej Statui Wolności. Poetka przedwcześnie zmarła na ziarnicę złośliwą.


Emma Lazarus, Dziewczyna i śmierć


Powiedz, co uczyniłaś przyjaciółce mojej

Zimna, biała, milcząca, nieznajoma Pani,

Że jej dłoń z mojej dłoni umyka do twojej.

Oczy niegdyś płonące miłości iskrami

Tępo patrzą w powietrze, a serce stygnące

Zapomina o moje obecności drżącej.

Kim jesteś, blady cieniu, który nas rozdzielasz?

Nigdy cię nie widziałam, aż do tej godziny.

Którędy wszedłeś, że się pomiędzy nas wdzierasz?

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Dźwięki Long Island


Widzę to wciąż w tym kształcie, co wtedy w sierpniowe

Popołudnie, przez lekką bryzę otoczona.

Siłę fali przypływu widzę, blask jej czoła,

Daleki żagiel, niczym światło księżycowe.

Wody połyskujące wirów pierścieniami,

Ciche rybackie łodzie pod przylądkiem wschodnim

Z wnętrzem tamtejszej groty zielonym i chłodnym,

Błyszczące łany trawy i słońce nad nami

Na wielkim firmamencie. Ogniki dokoła.

Śmiech niewidocznych dzieci, świeży świergot świerszczy,

Delikatny szum zmarszczek na powierzchni morza

Napór białych obłoków, jak sen niecodziennych,

Zmiennych nieustająco, gdy na nie patrzyłam.

Te dźwięki i obrazy sama ułożyłam.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Echa


Zbyt późno i z kobiecą duszą urodzona,

Nie ośmielam się marzyć, że męska moc spocznie

Na mojej muzy ustach i mówić rozpocznie

(Jestem bowiem, kobiecą modą, zakwefiona)

Z uzbrojonymi tego świata rycerzami

O zagrożeniach, ranach i zwycięstwach w boju,

Trącając wszystkie struny w poetyckim znoju

Na mej lirze dźwięczącej wieloma tonami.

Gdybyś się kiedyś znalazł nad jeziorem w grocie

Otoczonym ze wszystkich stron przez skalne ściany,

To może byś usłyszał odbijany w locie

Głos tajemniczy, niczym śpiew zaczarowany.

Nie lekceważ tych wątłych ech, które w ciemności

Głosem zakochanego mówią w samotności.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Eliksir


"Mocny i dobry eliksir mi przyrządź,

By jedna kropla, dodana do wina,

Oczarowała mu zmysły, rozgrzała

Mu krew i miłość do mnie w nim wzbudziła".

Nieszczęsne dziecię miłości! Mnie poproś

O środek na śmierć lub sen, niczym czarna

Struga wód Lete, bo miłość jest wolna,

Kobietom trzeba więc czekać i płakać.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Burza

(fragment)


Poranek był łagodny, z przejrzystym powietrzem,

Lecz wkrótce granatowa masa chmur powstała

Na zachodzie, pomruki wydając na wietrze

Z początku delikatne, choć później wezbrała,

Zaś mgły gruba zasłona wzgórza zasłaniała;

Słoneczny blask zaniknął. Niebo ołowiane

Bezgłośnie piorunami było przecinane.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Młodość

(fragment)


Słodkie, puste, czerwcowe niebo, nieskalane;

Szaroniebieskie rosy na odległych wzgórzach;

Równiny, żółtym światłem słońca zalewane,

Które się nawet w ciemne gęstwiny zanurza

I szmer strumyków, którym wodę daje burza;

Białe, różowe, złote kępy polnych kwiatów,

Szemrzenie nieustanne i śpiew wielu ptaków.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazrus, Epoki. Pokój


Długiego, bogatego dnia koniec łagodny,

Nadchodzący po mroku burzy, słońca mocy,

Co przemija pod niebem czystym i pogodnym,

Wycofuje się w wielką ciszę mrocznej nocy.

Cienie się wszędzie kładą na kształt długich kocy

Jak ciemny welon śmierci, kiedy mu się zdarzy

Osiąść na nieruchomych kształtach czyjejś twarzy.


Delikatny jak dziecka własnego tulenie

Dotyk zatrzymał serca nieustanne bicie,

Wyraz łaski na twarzy zastygł, ukojenie,

Którego dać nie może nasze ziemskie życie.

Z mocną wiarą, odwagą wielką, to w tym stanie

Mistrz znalazł ją gotową na jego wezwanie.


W ten wyzłocony wieczór przed siebie szybuje

Pomiędzy ciemną ziemią a niebem ognistym

W powietrzu, w którym żaden pył nie lawiruje,

Na skrzydłach czarodziejskich o kształcie świetlistym

Dusza ludzka ku wolnym regionom gwiaździstym;

Kto nam powie, gdzie dotrze, do jakiego kraju,

Niewyobrażonego przez nikogo raju.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Praca


Życie to nie jest wizja ani też modlitwa,

Ale uparta praca. Trosk się nie uniknie.

Nikt jej nie będzie szczędzić, lecz każe jej wytrwać,

Stawiając wymagania, póki nie przywyknie.

Błaga o odpoczynek. Będzie szła z oddaniem,

Przystając na poboczu, aż się silna stanie.


Tłum ludzi, przechodzących w tym kierunku właśnie,

Próbuje ją stratować w swym własnym strumieniu.

Wiele trzeba osiągnąć, nim ogienek zgaśnie,

Nie może czekać, trwając w ulotnym marzeniu.

Z dłońmi nienawykłymi, drżącymi nogami

Pcha się do przodu, los swój uchwycić rękami.


Lecz, gdy dni wypełniła pracą wykonaną,

Nowy wigor w nią wstąpił. Odzyskała zdrowie.

Nowe cele i nowe pasje ma co rano.

Życie ją utrzymuje w codziennej odnowie.

To, co zbyt ciężkie było, już się lżejsze stało.

Nic jej nie złamie. Siłę ma na walkę całą.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Tęsknota


Spójrz na zachód, na wzgórza mgłami parujące

Po deszczu, słońca blaskiem znów uszczęśliwione,

Zobacz wyniosłe chmury po niebie płynące,

Wspaniałe niczym nasze nadzieje, zmiękczone

Złotym puchem, w niezwykłe kształty ułożone,

Sunące jak marzenia, wezbrane na krótko,

W wyższych regionach nieba niknące cichutko.


Oko się cieszy pięknem, serce się raduje

Życiem i wprowadzonym na nowo pokojem,

A jednak nawet teraz uczucie kiełkuje

Tęsknoty pomieszanej z dziwnym niepokojem

I nieuzasadnione łzy kłębią się rojem.

Chociaż wokół są skarby ziemi zgromadzone,

Pragnienia pozostają niezaspokojone.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Zaskoczenie


Gdy ogłuszona dusza znów podniesie oczy

Na zmieniony świat ruin i pozostałości,

Nagłego zaskoczenia ból ją wnet zaskoczy

I przyniesie wspomnienia straconej przeszłości

Z rozpaczającym smutkiem kogoś zdradzonego,

Do kraju, gdzie umarła prawda, wrzuconego.


Czy to niebiosa, które łagodne się zdały?

Czy ten świat jeszcze wczoraj brodził w lekkim wietrze?

I co za widma ludzi na wpół ociemniałych

Bezwiednie ją mijają, zwiewne jak powietrze?

Gdzie oni idą, czego na próżno szukają?

Niech podejdą, rozpaczy jej niech wysłuchają.


Kłamstwem się okazało wszystko, w co ufała,

Jej drżące serce stało się jednym z kamieni.

To katastrofa, której się nie spodziewała

I już dłużej nie łudzi się, że coś się zmieni.

Część jej samej została, część jej przeznaczenia,

A cała reszta stała się cieniem marzenia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Epoki. Żal

(fragment)


Lekki, letni deszcz na trawie i płotach i krzewach,

Czerwienią drogę barwiący i głębię dający zieleni,

Na wielkiej skoszonej równinie się w kłębach trawy zanurza,

Pokrywa szarym welonem pejzaż rozpięty na ziemi,

Łąki szerokie i niskie, wysokie i blade wzgórza,

Na horyzoncie dalekim z krawędzią nieba się zlewa.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Jesienny smutek


Powietrze i niebo są skąpane w złocie

Poziom za poziomem,

Światło przebłyskuje jak wino przez drzewa,

Ziemia przynaglana przez słońce omdlewa

Pod pocałunkami,

Bez tchu trwając w transie grzana promieniami.


Natura od swojej pracy odstępuje

I się wyleguje

W te senne godziny całkiem odmienione,

Ani nie zostają tu liście zielone,

Ani ulatują,

Lecz bardziej od kwiatów czerwcowych królują.


Cisza, przesycona pasją, wszystkie wzgórza

W płomieniach zanurza,

Które się wywodzą z ognia stabilnego;

Żyłki w liściach chwała koloru krwawego

Wypełnia swym drżeniem,

Życie się wydaje spełnionym pragnieniem.


Kiedy ziemia, morze i niebo lśnią jasne,

Serce moje własne,

Powiedz, na co czekasz, jeżeli potrafisz:

Czy ten puchar nigdy do mych ust nie trafi,

Niosący wytchnienie,

Póki się nie skończy wraz z życiem pragnienie?


Czy dusza wbrew mrozom, co wstrzymują z trzaskiem,

Zalśni nowym blaskiem

Od łatwopalnego powietrza jasności?

Czy się rozstaniemy w tej ślubnej radości

Powiedz, serce moje,

Dokąd podążymy samotnie oboje.


Poszukaj o zmroku miejsca spokojnego,

Ciemnego, własnego,

Porzuć dionizyjskie jesieni płomienie.

Ale tam, gdzie mgły śpią i kładą się cienie,

Wypłacz swe marzenia,

Jałowe tęsknoty i próżne pragnienia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Nad wodami Babilonu. Krótkie poematy prozą


IV. Próba


1. Przez cały dzień rozważałam Męczeństwo Izraela.

2. Widziałam go przywiązanego do koła, przybitego do krzyża, ściętego mieczem, spalonego na stosie, wrzuconego w morze.

3.Widziałam zawsze twarz jego cierpliwą i zdecydowaną, jak się unosi z wyrazem niemej skargi i bezgłośnego buntu.

4. Widziałam go jako proroka o czworgu oczach, z szeroko otwartymi źrenicami ducha ponad śpiącymi powiekami zmysłów.

5. Widziałam go jako poetę, który wyrwał sobie z ciała drgające serce i uczynił z niego lirę brzmiącą.

6. Widziałam go jako mędrca o wypogodzonym czole, który opuszcza ziemię, unosząc się ku niebu w mistycznej medytacji.

7. Widziałam ich wszystkich, królów i książąt w długim pochodzie. Czcigodnych zmarłych i chorążych przyszłości.

8. I nagle usłyszałam wybuch kpiącego śmiechu, a kiedy się odwróciłam, ujrzałam niepewny chód, haniebny wygląd i nędzną powierzchowność mieszkańca getta.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Najwyższe poświęcenie


Przez z górą dwa tysiące lat Izrael cierpiał

Odrzucenie przez ludzi dla miłości Boga

Znosił wygnanie, jarzmo i chłostę, co sroga

Spadała mu na plecy, cierpliwie, bez cienia

Skargi, a wokół rosły przeróżne imperia

I padały; otwarta innym była droga.

Za sprawą Edomitów szerzyła się trwoga,

Gdy deptali po świętych miejscach Izraela.

Jego wiara dowiodła swojej niezłomności

I wypada ostatni raz ją znów ogłosić.

Jego prawda wygrała w całej rozciągłości:

Jego Bóg to Bóg, Prawo jego - szczyt mądrości.

Ale nie jemu chwała! Nisko głowę nosi,

Mówiąc „Bądź wola twoja” swoja dolę znosi.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Narodziny człowieka

(Legenda z Talmudu)


Część pierwsza


Gdy aniołowie odwiedzają ziemię

Jako wysłańcy Boga Najwyższego,

Przychodzą w kształcie błyskawic lub wiatru,

Ale przed Jego tronem w formie ognia

Żywego trwają, w czterech równych rzędach

Stojąc – po prawej chorągiew Michała

Hufiec Gabriela po lewej, przed tronem

Oddział Ariela, a z tyłu za tronem

Niepoliczone szeregi Rafała.

A w gotowości będąc, jednym głosem

Wiekuistego chwałę wyśpiewują.

To tam, na tronie wyniosłym i świętym,

Majestat Boga siedzi niewidzialny.

Na jego skroniach spoczywa korona

Ukrywająca w sobie tajemnicę,

Gdzie złote znaki wygrawerowano

Imienia Pana niewypowiadalne.

On w dłoni dzierży berło płomieniste,

A wszechświat mieści się w Jego spojrzeniu.

Po jego prawej ręce stoi życie,

Po jego lewej ręce zaś śmierć wartę trzyma.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)

Emma Lazarus, Niagara

Jesteś wielkim ołtarzem, na którym Natura

Składa ofiarę Panu swemu na niebiosach,

Który ją całą stworzył. Ona tu przychodzi

I przynosi swe dary do twojej świątyni.

Tu poranek i wieczór w gwałtownych rozbryzgach

Rozrzucają błyszczące klejnoty, opale,

Mieniące się barwami i piękne szmaragdy,

Zaś płonące południe zsyła potop złota,

A noc spokojna ciebie koronuje światłem

Gwiezdnych gromad i bladym welonem księżyca;

Nieustannie nad tobą rozpina się tęcza,

Znak małżeńskiego związku ziemi i niebiosów

A ze stołu ołtarza wznosi się ku niebu

Nieprzerwanie pian obłok i mgieł delikatnych,

Niczym dym kadzidlany, przed oblicze Boga

Pośród dzikiego ryku twego dziękczynienia.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Nowy Kolos Rodyjski


Nie niczym grecki gigant ze spiżu odlany,

Ze stopami po obu stronach morskiej toni,

Młoda, mocna kobieta, trzymająca w dłoni

Pochodnię, stanie dumnie u portowej bramy.

A światło jej pochodni to piorun schwytany,

Ucieczka Uciśnionych jej imię, bo chroni.

Głosi ona gościnę wszystkim, co pogoni

Uszli i przybywają do krain nieznanych.

"Stare kraje, swą dawną zachowajcie chwałę" -

Wykrzykuje bez przerwy niemymi wargami -

"Dajcie mi tylko swoich biednych tłumy całe,

Obejmę ich gościnnie mymi ramionami.

Przyślijcie mi bezdomnych gromady niemałe,

Dla nich podnoszę lampę nad portu wodami."

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Połączenia


Rzeczy małe i wielkie łączą się za końce

Z Bożego rozkazania. Wielkie złote słońce

Współgra w świecie z iskierką małego świetlika;

Orzeł aż pod niebiosa wzlatuje wspaniały,

A w tych wielkich przestrzeniach, które blask przenika

Szybują tylko orzeł i skowronek mały.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Starość i śmierć


Zbliż się mój miły, biały, dobry przyjacielu,

Obejmij mnie i przytul do piersi szerokiej,

Życie się stało obce, zimne i bez celu,

Lecz ty się skłaniasz ku mnie z uśmiechniętym okiem,

Niosąc spoczynek; często przychodziłeś do mnie,

Wabiłeś mnie do siebie, wyciągałeś po mnie

Ręce. A oto czekam na skinienie twoje,

By pójść z tobą, bo świat twój jest ludny, ten próżny.

Dawno przygotowałeś mi bilet podróżny.

Pocałuj mnie – tyś miłość, nowe życie moje.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Sukces


Nierzadko rozmyślałam o klęskach i bólach,

Patosie niemądrego, błądzącego tłumu;

W tej chwili je odrzucam, tęsknię, by przez upór

Wyrazić moją duszę w trąby głośnej nutach.

Jednym czystym, wesołym tryumfalnym śpiewem,

Który zbiera zwycięstwa wysiłku człowieka,

Z palmami i laurowym wieńcem, co po wiekach

Świadczy o wielkich czynach woli nieugiętej.

Czy się wpatrzyłeś kiedyś w oczy szczęśliwego

Człowieka, który wytrwał i swój cel osiągnął?

Raduj się! Słońce nie zna blasku wspanialszego.

Pozdrawiaj go swobodnym sercem, pieśnią godną.

Niechaj w bladych i słabych widm upiornym rzędzie

Śmiały, znaczący człowiek dostrzeżony będzie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Szopen I


Cudowny sen o dłoniach połączonych, stopach

Niestrudzonych przy tkaniu wciąż trudnego wątku

Tego pogmatwanego walca.Tylko popatrz

Na blask spojrzeń, śmiech echem wraca do początku.

W cieple perfumy wznoszą się, światła matowe

Kinkietów rozrzucają wszędzie zmienne czary

Klejnotów roziskrzonych, stroje wieczorowe

Biel odsłoniętych ramion dopełnią do pary.

Wsłuchajcie się w muzykę! Oto pod osłoną

Wspaniałej orkiestracji w ukryciu wibruje

Fundamentalny akord bólu, wnika w łono,

To ciągle drżące serce poety pulsuje.

Właśnie w ten sposób, poprzez fal radosny taniec,

Morze swój żal głęboki wyrazić jest w stanie.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, U wzburzonego morza


O zmierzchu blisko morza siedzieliśmy razem,

Mgła panowała wokół dziwna, gęsta, szara,

Przez warstwę chmur zwieszonych nisko ponad ziemią

Księżyc swym bladym światłem przeniknąć się starał.

Słyszeliśmy, jak fale i wielkie grzywacze

Tłuką o brzeg, lecz wcale widać ich nie było

I statków. Ziemia wilgoć chłonęła jak gąbka,

Powietrze słoną rosą usta nam moczyło.

Szczelny pokrowiec białej mgły nas obejmował

Z przodu, z boków i z tyłu wraz z czasu upływem,

Widmowy księżyc tylko z trudem się przeciskał,

Żeby oświetlić plażę pod morza przypływem.

Ryk wody w brzeg bijącej wypełnił powietrze

Zasłona białej piany widok przesłoniła

Gromada niewyraźnych cieni się zbliżała,

Noc straszną, niewidomą z sobą przynosiła.

O, moi przyjaciele, którzy przechodzicie

Nieznani, niewidziani w tej gęstej ciemnicy,

O, morze szalejące w dole, gdy stoimy

Na tej skale spowici w szatę tajemnicy.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Wenus z Luwru


W długiej sali jak gwiazda błyszczy, z pian zrodzona

Rodzicielka miłości, w marmurze trwająca,

Lecz nie mniej nieśmiertelna, wciąż oddychająca.

Przez czas okaleczona, wszak nie oszpecona.

Kiedy mi się raz pierwszy ukazała ona,

Przytłoczyła mnie blaskiem, pani górująca.

Widziałam ją nie samą, gdy stałam milcząca

Przed jej tronem, na który była wyniesiona,

Bowiem u stóp jej blady, śmiercią naznaczony

Żyd, jej wielbiciel wierny, żegnał się z miłością.

To był Heine, płaczący, co nieutulony

Płacze ciągle, obecny, walczący z nicością,

Dopóki czyjeś serce i mózg myślą czule

O Helladzie zanikłej już z hebrajskim bólem.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Wybór


We śnie ujrzałam duchy ludzi niepoczętych,

Unoszące się w mrocznej pustce blade widma;

Dla jednego wybiła godzina. Przystanął.

A wtedy się w przestrzeni rozległ głos donośny:

Duszo wybieraj los twój! Istnieją dwie drogi.

Jedna z nich aksamitną i kwiecistą trawą

Wiedzie do wszystkich ziemskich nagród i zaszczytów.

Idź za tłumem i zawiąż sobie oczy. Oto

Ty z twymi potomnymi osiągniesz moc wielką.

Za to ta wąska dróżka wije się po skraju

Przepaści, tu się będziesz bez przerwy potykać,

Słaniać się ze zmęczenia i krwawe łzy ronić.

Twoim udziałem staną się rany i blizny

Po uderzeniach bata na barkach i plecach,

Ale za to do rąk ci dam świecącą lampę,

A ta krew będzie znakiem mojego przymierza

I prawa. Więc wybieraj raz na wieki wieków.

wtedy ujrzałam, że duch, z odsłoniętą twarzą,

Cudownie jaśniejącą iście boskim blaskiem,

Wybiera trudną drogę. A gdy się odwrócił,

Zobaczyłam twarz jego pobladłą,będącą

Obliczem męczennika, poważną i ciemną,

wśród której się świeciły przenikliwie oczy

obwieszczające światu całemu nadejście

Odrzucanego wszędzie i poniżanego,

Nieśmiertelnego wszak Narodu Izraela.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, W żydowskiej synagodze w Newport


Tu, gdzie zgiełk ruchliwego miasta nie dociera

I ryk fal oceanu się nie przedostaje,

Stajemy, przyglądając się ze łzami w oczach

Przed świętym sanktuarium myślom się oddając.

Żadnych tu śladów życia, modlitwy na murach

W dawnej i martwej mowie zostały spisane

Oliwa w wiecznej lampie już się wyczerpała,

Chociaż jej światło winno płonąć nieustannie.

Jakie modlitwy tutaj były zanoszone

Z głębi serc smutnych, które radości nie znały,

Wygnańców tysiącletnich z Ziemi Obiecanej,

Tej ich kolebki, wichrem pustynnym owianej.

Kiedy się przyglądamy w nowoczesnym świetle

Pozostałościom świata starożytnych ludzi,

Teraźniejszość umyka i w upale Wschodu

Świat jego wież i świątyń przed nami się budzi.

Widzimy znów patriarchę z jego wierną trzodą,

Morze czerwone, niebo błękitne nad nimi,

Egipskimi jeńcami - znaki, tajemnice -

W ucieczce ich ogniści wiedli cherubini.

Cudowne światło ponad wierzchołkami góry

I człowiek, czytający Księgę praw Jehowy

Pośród oślepiającej chwały tam stojący,

A u stóp jego naród słów słuchać gotowy.

Olśniewający przepych w orientalnym stylu

Luksusowego dworu króla Salomona,

A oto przebudzenie - tylko jeden obraz,

Wygnańców nad rzekami Babilonu dola.

Nasze ściszone głosy odbrzmiewają echem

Odbitym od ścian pustej modlitewnej sali,

Nasze kroki niezwykłym zaskakują dźwiękiem,

Z niezwyczajną lekkością dzwonią o posadzki.

Utrudzeni, cierpiący i smutni przybysze

Ukojenie w tym świętym miejscu znajdowali,

Radość dzieci i wdzięczność dorosłych dla Pana

Chórzyści swym dziękczynnym psalmem wyrażali.

Pogrzeb i ślub, niestety, dwie uroczystości,

Która z nich bardziej smutna była, trudno orzec;

Bowiem młodość i szczęście gdzieś odeszły z wiekiem,

A zielona murawa cicho na nich rośnie.

A jednak sanktuarium pozostaje święte,

Choć kapłan już nie chodzi po zimnych podłogach;

Zdejmijcie buty, jak przed gorejącym krzewem

Przed tajemnicą śmierci i wiecznego Boga.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Z „Dywanu”


Moje myśli powiodły mnie do spokojnego

Miejsca, gdzie śpią rodzice, brat i przyjaciele.

Spytałam (nikt nie słyszał i nie odpowiadał):

Czy i wy, ukochani, mnie tu zostawiacie?

A z grobu, bez języka wtedy zakrzyczeli

I wskazali mi obok moje własne miejsce.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Emma Lazarus, Znużenie


Gdybym się mogła tego poranka obudzić

W uśmiechniętej Florencji, rozkwitniętej róży,

Bogatej w kurz stuleci i z bagażem dużym

Historii, ocalonej w kamieniach dla ludzi,

Cenniejszej niźli skarby wysp Zachodnich Indii;

Gdybym mogła wzrok sycić ze szczytu Fiesole

Wielkiej Brunelleschiego kopuły widokiem,

Ujrzeć smukłą dzwonnicę na niebie błękitnym,

Klęknąć na ścieżce, którą Dante niegdyś chodził;

Wdychać nieśmiertelności woń, co się wydziela

Z dzieł Michała Anioła albo Rafaela,

Pod dotknięciem półbogów znowu się narodzić;

Słyszeć toskańską mowę od tutejszych ludzi,

Mieszczan i okolicznych rolników na placach,

Zobaczyć złote niebo mistrza Leonarda -

Gdybym się we Florencji mogła dziś obudzić.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)

Istnieje kilka podstawowych odmian sonetu. Odmiana włoska charakteryzuje się obecnością czterech lub pięciu rymów i podziałem na dwie zwrotki czterowersowe (kwarteny) i dwie trójwersowe (tercety). Kwarteny rymują się rymem okalającym a tercety przeważnie przeplatanym: abba abba cdc dcd lub abba abba cde cde, czasem abba abba cde edc. Odmiana francuska posiada pięć rymów i wyróżnia się tym, że w części końcowej występuje para wersów abba abba cdcd ee lub abba abba cc dede. Jeszcze inne schematy występują w sonecie angielskim. Sonet spenserowski nazwany od Edmunda Spensera, rymuje się łańcuchowo abab bcbc cdcd ee. Sonet szekspirowski rymuje realizuje schemat abab cdcd efef gg. Sonet barnfieldowski, wypracowany przez Richarda Barnfielda rymuje się abba cddc effe gg. Natomiast sonet tercynowy zastosowany przez Percy'ego Bysshe Shelleya w cyklu Oda do wiatru zachodniego rymuje sie aba bcb cdc ded ee. Sonety angielskie są więc pięciorymowe, sześciorymowe lub siedmiorymowe. Sonet niemiecki rymuje się abba abba ccd eed. Sonet Słowackiego rymuje się abba acca dede ff.