Macha

Maj (początek)

Był późny wieczór, pierwszy w maju,

Był maj wieczorny, czas kochania,

Do niego trel turkawek skłaniał,

Woń sosen snuła się po gaju.

O nim mech miękki szeptał z cicha,

Kochaniem oddychały drzewa,

To o nim słowik róży śpiewał,

Zapachem kwiat do niego wzdychał.

Jezioro w ciemny las odziane

Szmerem zdradzało swe cierpienie,

Brzeg obejmował je ramieniem,

A innych planet jasne słońca

Błądziły niebem do świtania,

Błyszcząc, gdzie płyną łzy kochania,

Planety te wśród gwiazd krążące

W świątynię wiecznych uczuć weszły,

Wreszcie kochaniem wewnątrz wrzące

W iskry zmieniły się gasnące,

Gdy się na koniec razem zeszły.

Księżyca błyszczącego w pełni

Oblicze blade w blasku trwając,

Gdy zakochani się szukają,

Barwą rumieńca się napełni,

Na wodach widząc swe odbicie

Samo dla siebie traci życie.

Dworów wysokich długie cienie

Które ku sobie się zbliżały

Niczym w objęciu się spajały

W ciemności łącząc się tuleniem,

Jedne do drugich w mrokach ciążą.

Tam do drzew drzewa z drżeniem dążą,

Tulą się mimo nocnej pory

Brzozy do borów, do brzóz bory

Fala za falą w nagłych skokach

Jedna za drugą gna w potokach

W ten czas kochają wszystkie twory.

Tłum. Wiktor J. Darasz

Utwór ten przełożył również Józef Waczków.