Chaucer

Opowieści kanterberyjskie. Prolog główny (fragment).


Gdy kwiecień, trwając w jednostajnej plusze,

Aż po korzenie zwilży marca suszę,

I wniknie w ziemi najwęższe szczeliny

Dając tym pierwszym kwiatom wzrastać z gliny,

I gdy wschodniego wiatru ciepły powiew

Porusza źdźbła na łąkach i w dąbrowie

Cienkie gałązki, a słońce od rana

idąc, w południe wchodzi w znak Barana,

I melodyjnie nucą ptaszków stada,

Gdy w ciszy nocy czuwać im wypada

Z otwartym okiem na rozkaz Natury,

Wtedy tłum liczny opuszcza miast mury

I na pielgrzymki długie się udaje

Do miejsc słynących, przez pola i gaje.

A w Anglii z wszystkich hrabstw wychodzą ludzie,

Do Canterbury dążą i, o cudzie

Myśląc, się modlą przy świętego grobie,

Który pomaga przy każdej chorobie.

Kiedyś zdarzyło się w tej porze roku,

Że w Tabard sobie wynająłem pokój,

Żeby odpocząć trochę przed trudami,

I się do nieba zwróciłem myślami.

(tłum. Wiktor J. Darasz)

Ten fragment przełożyli również Helena Pręczkowska i Jarosław Zawadzki