Pierścień i księga

Zachęcam do czytania tego poematu. To oczywiście zadanie dla cierpliwych i mających bardzo dużo wolnego czasu, bo poemat wyróżnia się na tle innych swoją długością, liczy bowiem około dwudziestu jeden tysięcy wersów. Dodajmy, że to ponad dwa razy więcej od Pana Tadeusza, którego zresztą niektórzy nie przeczytali mimo obowiązku (albo raczej przymusu) szkolnego. Dodatkową trudność dla niektórych czytelników może sprawić też metoda opowiadania zastosowana przez poetę, czyli relacja wielopunktowa, mówiąc w skrócie, opowiadanie tego samego zdarzenia z różnych punktów widzenia, czyli przez różne osoby, a nie przez jednego narratora. Szczególną cechą tego dzieła pozostaje to, że ofiara zbrodni opowiada o niej, co się rzadko zdarza. Umierająca Pompilia przedstawia koleje swojego krótkiego życia, liczącego niespełna siedemnaście i pół roku. Jej świadectwo we własnej sprawie przyczynia się zresztą wydatnie do katastrofy głównego negatywnego bohatera poematu, hrabiego Guida Franceschiniego, jej męża i kata. Drobiazgowa relacja Pompilii ściąga na głowę hrabiego wyrok potępienia ze strony sędziów, którzy orzekają najwyższy wymiar kary. Poproszony o skorzystanie z prawa łaski papież nie przychyla się do złożonej przez adwokata apelacji, ale czym prędzej podpisuje wyrok i nakazuje gubernatorowi Rzymu jego niezwłoczne wykonanie. Papież nie potępia nie wykazującego żadnej skruchy zbrodniarza, dostrzega możliwość jego nawrócenia w chwili śmierci na rusztowaniu, ale nie zamierza pozostawić go przy życiu. Będąc bardzo starym człowiekiem obawia się, że mógłby umrzeć w czasie snu, dlatego późną nocą zatwierdza wyrok sądu, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Los hrabiego staje się przesądzony. jednak nie dociera do niego, co go czeka. Nie czuje ani strachu ani odpowiedzialności za swój straszny czyn. Nawet w czasach, gdy pojedynki były na porządku dziennym i ginęły w nich setki młodych mężczyzn, dopuszczenie się pospolitej zbrodni na kobiecie i do tego własnej żonie było uważane za wykroczenie przeciw naturze i samemu Bogu. Hrabia nie odczuwa powagi sytuacji. Wpada w panikę dopiero wtedy, gdy Bractwo Dobrej Śmierci zaczyna nad jego celą śpiewać psalm pokutny. Siła tego utworu o winie i śmierci okazuje się zbyt wielka nawet dla najgorszego łotra. Hrabia zaczyna wzywać wszystkich świętych imion, a na końcu imienia żony, którą sam przecież przedwcześnie do grona świętych Pańskich zaliczył. Jedynym światłem w tunelu okazuje się nadzieja Pompilii dotycząca jej dziecka. W ostatnich chwilach życia myśli ona z miłością o dziecku, Gaetanie, który przeżyje i ją i własnego ojca, i się nie dowie, kim on był. Odmawia zresztą hrabiemu innego ojcostwa niż tylko biologiczne. Wyznaje też wiarę w zmartwychwstanie. To jeden z niewielu akcentów optymistycznych w całym budzącym grozę poemacie. Z naszej perspektywy nawet okrutniejsze wydaje się brutalne traktowanie nieletniej według naszej miary Pompilii przez hrabiego w trakcie ich czteroletniego małżeństwa niż finałowa zbrodnia. Zresztą już sam opis ich ślubu przyprawia o dreszcze. Ponura sceneria tej skromnej uroczystości zapowiada późniejsze cierpienia Pompilii. Wyrafinowane okrucieństwo hrabiego, który liczył na posag żony, będącej dzieckiem przybranym, a więc nie dziedziczącym majątku zaskakuje perfidią. On pozwala jej uciec, żeby ją później schwytać w czasie ucieczki, która była oczywiście przestępstwem nieposłuszeństwa wobec męża. Bawi się nią i jej strachem jak kot myszą. Wtedy jednak do sprawy miesza się Kościół, który stwierdza, że temu małżeństwu zaleca się separację. Ciężarna Pompilia zostaje umieszczona w klasztorze i wychodzi z niego do rodzinnego domu na krótko przed rozwiązaniem. To wtedy hrabia wynajmuje czterech zbirów, napada na jej dom i robi z niej sito. Akta sprawy zawierają szczegółową obdukcję. Hrabia zadawał Pompilii cios za ciosem. Ale w zbrodniczym uniesieniu nie zauważył, że jego ofiara wciąż żyje. Śmiertelnie ranna Pompilia udawała martwą, póki sprawcy nie odeszli. To jej pozwoliło przeżyć jeszcze kilka dni i opowiedzieć zgromadzonym wokół niej ludziom jej straszną historię. Jej zeznanie zostaje zaprotokołowane i użyte w sądzie przeciwko hrabiemu. Wyrok może być tylko jeden. Ścięcie. Na jednym z placów miasta zostaje wzniesione rusztowanie, na którym ustawiona będzie specjalna machina, poprzedniczka późniejszej gilotyny. Adwokat chwyta się ostatniej deski ratunku. Stwierdza, że jego klient otrzymał niższe święcenia duchowne. Duchownych nie karano śmiercią. Wystarczyło wyrecytować po łacinie psalm, żeby uniknąć kary. Dlatego sprawa trafia do papieża. A jego decyzję już znamy.