Alfred Austin

Alfred Austin, Bezsenna noc

Pośród milczącej głucho pustki mrocznej nocy

Leżałem nasłuchując. Słyszałem, jak bije

Zegar planet kolejną bezsenną godzinę,

A gwiazd rój, niczym nuty, asonanse tworzy.

Ale nie tylko one. Bowiem oddzielony

Od głuchnących obrazów, muzykę w nich widzę,

Te wyciszone lasy i nieme jaskinie,

Bezgłośne morza,i płaszcz Arktyki lodowy.

Ale razem z tą pieśnią z morza i wybrzeża,

Ze śpiewem gwiazdozbiorów szemrzącym na niebie,

I grą zycia na trąbce czasu różnorodną

Dysonans melancholii stale się rozszerza,

A w tym, niczym więzienie, domu, w głębi siebie

Odkryłem straszną wieczność, samotną i chłodną.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Do Anglii

Wnet na angielskiej ziemi znów postawię stopę

Po powrocie z krainy, co się zda piękniejszą

I wiem, że nie przywita mnie kraj bryzą ciepłą

I rozbryzganą wodą na plaży nad morzem,

Ani pomarańczowych drzew wonią w przestworze.

Bo Amazoński Marzec, z piersią odsłoniętą

Będzie we mnie pociski miotać ręką ciężką

I będzie powitaniem o przybycia porze.

Lecz ten, kto czuje dumę z kraju pod chmurami,

W sercu posiada zdolność, by z dala obchodzić

Łagodne, tropikalne stoki pod plamami,

Na których płodów ziemi obfitość się rodzi.

Załzawionymi patrząc przez mgłę źrenicami

Błogosławi ponury kraj, gdzie się urodził.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Ślepota miłości


Już wiem, że całkiem ślepa jest miłość, ponieważ

Żadnego nie dostrzegam piękna na tej ziemi,

Żadnego życia, światła, radości, nadziei,

Przyjemności lub celu, kiedy ciebie nie ma.

Twa nieobecność słońca blask przegania z nieba,

Przyciemnia wiosnę, latu nie pozwala świecić,

Czyni śpiew makolągwy smutnym jak jęk siewki,

Sprawia, że w obfitości brak tylko dostrzegam.

Lecz kiedy twoje stopy usłyszę w ciemności

I twoje oczy spojrzą na moje nieszczęście,

Nagle ptaki na wszystkich gałęziach śpiewają,

Krąg nieba się rozszerza, nikną sprawy ziemskie

Świat cały niczym eter tonie w obfitości

I wszystkie rzeczy piękne się w twym pięknie zdają.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)


Alfred Austin, Śnieg nie w porę


Liście z drzew jeszcze całkiem nie poopadały,

Czemu więc przybywacie tu, wy, płatki białe?

Wczoraj wszakże mój ogród nosił swoją chwałę

W nieprzystrzyżonych kwiatach chryzantem wspaniałych.

Wiatr pozbawił listowia niektóre z drzew, ale

Konary pozostałych gną się pod ciężarem

Śniegu i żółtych liści. Wczesna zima czarem

Niczym całunem jesień kryje doskonale.

Nie jest jednak nieludzka natura w swych dziełach,

To my ją postrzegamy przez pryzmat swych działań.

To my w przyzwyczajeniach trwamy niczym skała,

Chociaż śmierć nas namawia, by ruszyć w nieznane.

A uśmiechy zastygłe zostają na twarzach,

Gdy pierwsze płatki smutku w sercu czynią zmianę.

(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)