Zimna Wojna

„Zimna wojna. Krótka historia podzielonego świata”, spotkanie z okazji wydania albumu Pawła Sasanki i Sławomira Stępnia, przygotowanego w Oddziałowym Biurze Edukacji Publicznej IPN, 8 marca 2013 r., Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki w Warszawie.

Tekst mojego wystąpienia (również w załączniku) :

Chciałbym przede wszystkim podziękować Instytutowi Pamięci Narodowej za zaproszenie, a zwłaszcza pogratulować dwóm autorom, Pawłowi Sasance i Sławomirowi Stępniowi, za wyjątkową pracę, zarówno historyczną jak i ikonograficzną, za wysiłek ukazania na kilkuset stronach barwnego fresku tego okresu XX wieku. Obrazu, który oczywiście nie jest pełny, ale przedstawia te wydarzenia, które naznaczyły wszystkie wymiary dziejów naszych krajów, jak również, rzecz jasna, stosunki międzynarodowe w latach powojennych.

Zaproszenie, które IPN do mnie skierował, przyjąłem nie jako dyplomata i ambasador Francji w Polsce, ale raczej - sądzę zresztą, że Pan Profesor Jerzy Eisler właśnie z tego tytułu wysunął moje nazwisko - jako autor książki o historii komunistycznej Polski [Polska Droga do Wolności 1939-1995], która to książka miała w wydaniu francuskim podtytuł: "Autopsja pewnego oszustwa ", a niedawno innej książki, tym razem o "potędze w XXI wieku".

Dodam jeszcze, że z tym okresem zimnej wojny wiążę osobiste przeżycia i doświadczenia zawodowe, skoro pierwsze dziesięć lat mojej kariery jako dyplomaty upłynęło pod znakiem najpierw Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, potem na placówce w Polsce, następnie w Związku Radzieckim na samym początku ery Gorbaczowa, wreszcie w paryskiej siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji, w departamencie zajmującym się sprawami strategicznymi, czyli przeliczaniem rakiet po obu stronach żelaznej kurtyny.

A na koniec miałem ten przywilej, że mogłem przyglądać się końcowemu rozpadowi systemu komunistycznego, najpierw w Europie środkowej i wschodniej, a potem w Związku Radzieckim, jako obserwator w tym uprzywilejowanym miejscu, jakim jest Ośrodek Analiz i Prognoz (przy francuskim Ministrze Spraw Zagranicznych).

Prowadzący dzisiejsze spotkanie Pan Profesor Jerzy Eisler zasugerował szereg różnych punktów widzenia tego złożonego tematu, którego obszerność uniemożliwia rzecz jasna wszelkie próby uchwycenia istoty rzeczy w ciągu tych dziesięciu minut, przysługujących każdemu z mówców.

Spośród tych aspektów, dwa wydały mi się szczególnie warte podkreślenia.

Pierwszy dotyczy analizy politycznej zjawiska, jakim jest zimna wojna. Używam tego wygodnego określenia, które weszło już do powszechnego użytku, choć ja sam wolę definicję Raymonda Arona, który mówił o „niemożliwym pokoju i nieprawdopodobnej wojnie”.

Drugie spostrzeżenie dotyczyć będzie zimnej wojny jako tygla, w którym powstał nowy świat, ten, w którym dziś żyjemy.

I. - Zimna wojna jako awatar potęgi i rozgrywek mocarstw

Nie pretendując do jakiejkolwiek oryginalności chciałbym jedynie zaproponować Państwu spojrzenie na to zjawisko nie tyle przez pryzmat ideologii, ile raczej przez pryzmat bardzo klasycznych rozgrywek mocarstw.

W tym przeciwstawieniu Wschodu i Zachodu łatwo ulec pokusie dostrzeżenia przejawów walki Dobra ze Złem (pamiętamy retorykę Reagana), totalitaryzmu z liberalizmem i demokracją.

Spod tej warstwy ideologicznej farby bardzo szybko, już w pierwszych latach po wkroczeniu na ścieżkę zimnej wojny, ujawnia się logika mocarstwowa, która od kilku tysiącleci wprawia ludzkość w ruch.

Podobnie nicią przewodnią przejawiającą się w działalności Stalina, a przed nim u Lenina, jest wątek odtworzenia imperium carów, utraconego po Traktacie Pokojowym w Brześciu Litewskim.

Po nagłym zatrzymaniu wojny z bolszewikami w 1920 roku i po Ryskim Traktacie Pokojowym, pakt Ribbentrop-Mołotow był jedynie nowym awatarem tego samego podejścia, podobnie zresztą jak konferencje z Teheranie i Jałcie, które pod względem strategicznym rozstrzygnęły o losie Europy Środkowej i Wschodniej.

Uzyskując od aliantów otwarcie drugiego frontu we Francji a nie na Bałkanach, Stalin de facto pozyskał ich przyzwolenie na to, aby Armia Czerwona wyzwoliła tę część Europy.

Zagarnięcie przez Stalina połowy Europy, a następnie przyłączenie się po 1949 roku maoistowskich Chin do obozu komunistycznego wydają się potwierdzać najgorsze obawy, jakie wyrażali geopolitycy początku XX [dwudziestego] wieku, w szczególności Mackinder, który widział w panowaniu nad tym, co nazywał Heartlandem, klucz do dominacji nad całym kontynentem euroazjatyckim, a w efekcie do światowej hegemonii.

Z tego ryzyka zdawano sobie w pełni sprawę jeszcze przed zakończeniem Drugiej Wojny Światowej, a mianowicie w Stanach Zjednoczonych, gdzie Nicholas Spykman, inspirując się koncepcjami Mackindera, widział klucz do dominacji nad światem nie w owym Heartlandzie, czyli sercu Eurazji, a na jego peryferiach, w tak zwanym Rimlandzie.

Tak więc te peryferie staną się stawką w grze o potęgę i to rozumowanie ukierunkuje amerykańską doktrynę powstrzymywania (po angielsku containment) wraz z całą siecią sojuszów, wielostronnych czy bilateralnych, które Stany Zjednoczone utworzą na południowej flance Związku Radzieckiego, od Japonii po Norwegię.

Innym charakterystycznym elementem stałości logiki mocarstwowej w stosunku do ideologii jest zerwanie pomiędzy Chinami a Związkiem Radzieckim, co dowodzi, że jedność ideologiczna w niczym nie osłabia ruchów tektonicznych wynikających z dążenia do potęgi.

Tak też dzieje się w naszych czasach, kiedy to po skruszeniu spoiwa ideologicznego, które utrzymywało ten system aż do przełomu lat 1989-1991, ta sama logika wzięła górę wraz z nastaniem Władimira Putina, dla którego rozpad Związku Radzieckiego jest "największą katastrofą geopolityczną XX wieku".

Wskutek tego rozpadu, Rosja rzeczywiście ponownie straciła wszystkie zdobycze carów i Stalina, a obecnie stara się, szczerze mówiąc z umiarkowanym powodzeniem, odtworzyć swą sferę wpływów. Rzecz jasna bez rozwiązań siłowych, ale raczej wywierając presję przy użyciu środków jakimi dysponuje (surowce, paliwa, unia celna...), niż stosując metody uwodzenia i miękką siłę, tzw. soft power.

II. Zimna wojna jako tygiel, w którym uformował się nowy świat

Zimna wojna dała początek, nieraz w nieoczekiwany sposób, nowemu porządkowi świata, w kształcie który znamy, i to jako inkubator przynajmniej 3 zjawisk :

- budowa europejska ;

- rewolucja cyfrowa i telekomunikacyjna

- dyskredytacja totalizmu i upowszechnienie ideałów wolności i demokracji

1. Przede wszystkim chodzi o genezę projektu europejskiego

Ten związek przyczynowo-skutkowy jest powszechnie znany i udokumentowany. Wiadomo, że Stany Zjednoczone postanowiły postawić na nogi zniszczony wojną kontynent europejski udzielając wsparcia pod postacią planu Marshalla.

W zamian za to, Waszyngton postawił Europejczykom warunek, by wykorzystali amerykańskie wsparcie jednocząc się w ramach organizacji multilateralnej, tak zwanej Organizacji Europejskiej Współpracy Gospodarczej (po ang. Organization for European Economic Co-operation, OEEC).

Ta organizacja, jako pierwsza struktura współpracy pomiędzy zwycięzcami a zwyciężonymi, stała się przede wszystkim inkubatorem dla budowli europejskiej.

Na innej płaszczyźnie, bardziej wojskowej, potrzeba remilitaryzacji Niemiec, która wynikła z zaostrzenia się zimnej wojny w okresie Wojny Koreańskiej, nosiła w zarodku francusko-niemieckie pojednanie; przybrało ono najpierw postać ponadnarodowej organizacji, której celem było uwspólnotowienie rynku dwóch podstawowych składników przemysłu zbrojeniowego, mianowicie węgla i stali.

Po porażce, w parlamencie Francji, „europejskiej wspólnoty obrony” w 1954 roku, remilitaryzacja Niemiec mogła mieć miejsce jedynie w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Jeśli więc przyjrzeć się uważnie dziejom konstrukcji europejskiej począwszy od Deklaracji Schumana w 1950 roku, okazuje się, że każdemu z przełomowych momentów zimnej wojny odpowiada kolejny postęp w konstrukcji europejskiej – aż do końca tej wojny, czyjej wskutkiem był podpisanie Traktatu Maastrichta.

2. Drugim efektem zimnej wojny i to efektem o wielkim znaczeniu - nie licząc dobrobytu, jaki zapewniał parasol ochronny rozciągnięty nad Europą zachodnią i Japonią przez Stany Zjednoczone - okazała się rewolucja technologiczna – która stała się udziałem naszego codziennego życia; mam tu na myśli rewolucję cyfrową i telekomunikacyjną.

Wszyscy pamiętamy spektakularne postępy poczynione w technologii rakiet balistycznych i kosmicznych, natomiast rzadko uświadamiamy sobie mniej widowiskowy postęp, dokonujący się na styku technik obliczeniowych i komunikacyjnych.

Postęp ten zawdzięczamy badaniom prowadzonym przez amerykański Departament Obrony nad sposobami połączeń pomiędzy poszczególnymi ośrodkami decyzyjnymi, tak by mogły one dalej funkcjonować nawet po zneutralizowaniu niektórych z nich wskutek wymiany uderzeń atomowych

Jednym z najbardziej skutecznych badaczy w tej dziedzinie, na początku lat 60, był Polak, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, niejaki Paul Baran; ten inżynier wymyślił technologię pakietowej transmisji danych (packet switch) za pośrednictwem połączonych ze sobą węzłów, zapewniając tak powstałej sieci zdolność przetrwania ataku atomowego.

Technologia ta została następnie wykorzystana przez podległą Pentagonowi agencję badawczą ARPA, która stworzyła prototyp dzisiejszego Internetu.

Nie chodzi o to, by twierdzić, że Internet jest polskim wynalazkiem. Nie ma jednak dzisiaj wątpliwości, że te stałe postępy dokonywane na Zachodzie w dziedzinie obliczeniowej i telekomunikacyjnej znacząco pogłębiły przepaść technologiczną, jaką go oddzielała od obozu radzieckiego.

Pamiętamy, jak w latach 80 jednym z głównych zmartwień Kremla było to, że projekt "wojen gwiezdnych" prezydenta Reagana - przesycony technologiami informatycznymi - może doprowadzić do tego, że arsenał radziecki okaże się przestarzały, wywracając tym samym do góry nogami całą równowagę strategiczną.

3. Ostatnia refleksja, którą chciałbym się dziś podzielić, jest ta, że wraz z upływem czasu zauważa się, iż to sama ideologia wykopała grób dla systemu komunistycznego, przyśpieszając koniec zimnej wojny.

Faktem jest, że w Budapeszcie w 1956 roku, w Pradze w 1968, w Polsce w 1970 miały miejsce rozruchy, za każdym razem krwawo tłumione, które dowodziły hartu ducha narodów, które sprzeciwiały się uciskowi.

Ale propaganda przedstawiała te powstania jako w gruncie rzeczy echa dawnego ustroju, podczas gdy w rzeczywistości przemianę ustrojową przygotowało raczej pokolenie ukochanych dzieci systemu, w Polsce może nawet bardziej niż gdzie indziej, kiedy to robotnicy i intelektualiści połączyli siły by obalić reżim.

Wydaje mi się ciekawe zauważenie, że owa "détente", a więc odprężenie, które nastąpiło na początku lat siedemdziesiątych, często piętnowane jako zdrada czy przejaw paktowania z wrogiem ideologicznym, w gruncie rzeczy wymyśliło mechanizm, który doprowadził od wewnątrz do rozpadu systemu.

Tyle było kpin z Aktu Końcowego Konferencji w Helsinkach, z tym jego trzecim koszykiem, poświęconym prawom Człowieka, które obóz komunistyczny tak deptał, korzystając natomiast z uznania przez Zachód status quo jeśli chodzi o powojenne granice.

Sam pamiętam, że kiedy jako młody dyplomata uczestniczyłem w Madrycie w jednej z konferencji na temat rewizji Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, żywiłem jak najdalej idące wątpliwości co do możliwości uzyskania jakiegokolwiek postępu w ramach tego trzeciego koszyka.

A jednak, z upływem czasu można stwierdzić, że to właśnie w ślad za Aktem Końcowym w Helsinkach powstał w 1976 roku KOR [Komitet Obrony Robotników], a rok później ugrupowanie Karta 77.

Te dokumenty podpisane przez rządy poszczególnych państw stały się politycznymi instrumentami w rękach dysydentów, którzy się nimi nieustannie posługiwali, choć nadal podejmując bardzo duże ryzyko. Niemniej jednak udało im się rozwinąć te wywrotowe ideały, które zostały w tych dokumentach przemycone, a więc ideały wolności, demokracji, wolności słowa.

Na zakończenie chciałbym podkreślić - składając im przy tym należny hołd - rzeczywiście pionierską rolę Polski, Solidarności, jej kierownictwa, ale też tych milionów anonimowych uczestników, którzy ryzykowali życiem własnym i swych rodzin, zadając śmiertelny cios systemowi, o którym dzisiaj wiemy, że był już wtedy w agonii, ale który nadal mógł być niebezpieczny. Odegrali oni decydującą rolę zapisując najpiękniejsze stronice historii zimnej wojny, czyli jej epilog.