Błażej Popławski - Recenzja

Błażej Popławski, dr historii, socjolog

Opublikowany na portalu Geopolityka.org, 26 października 2014

Recenzja: Pierre Buhler, O potędze w XXI wieku, przeł. Grażyna Majcher, Wydawnictwo Dialog, Warszawa 2014, 515 ss.

Pierre Buhler w książce „O potędze w XXI wieku” zabiera nas w podróż wyjątkową. Fundamentalna, licząca ponad pół tysiąca strona praca, dowodzi, że dokonywanie analiz geopolitycznych nie musi oznaczać rezygnacji z wrażliwości społecznej i ciekawości świata – wartości, których autorowi odmówić nie można.

Próba poszukiwania nowego paradygmatu

Pierwsze rozdziały książki przywodzić mogą na myśl prace powstałe w kręgu École des Annales – Fernanda Braudela, Luciena Febvre’a, czy Ernesta Labrousse’a. Szerokie, erudycyjne spojrzenie, śmiałe przeskoki w czasie i przestrzeni, doszukiwanie się cyklów dziejowych, ujęcia z wszech miar porównawcze i do tego piękny, anegdotyczny styl opowiadania. Cytaty ze źródeł historycznych uznawanych za klasyczne, jak i smaczki, znane głównie frankofilom. Mozaika faktów, interpretacji cudzych i własnych, przytaczanie i obalanie teorii rozwoju cywilizacji. I naukowy sceptycyzm – przykładowo, P. Buhler, po dokładnym omówieniu wybranych modeli systemu światowego stwierdza ironicznie: „wspomniane teorie, które wyjaśniają takie lub inne zachowanie państw w określonym kontekście, nie pozwalają na skonstruowanie uniwersalnego, wiarygodnego modelu”.

Autor – zawodowy dyplomata, obecny ambasador Francji w Polsce – zdaje sobie sprawę, że wyjaśnianie stosunków międzynarodowych w XXI w. w oparciu o pojęcia manichejskie, takie jak system (post)zimnowojenny, czy tradycyjne szkoły – zwłaszcza realistyczną i neoliberalną, zwyczajnie trąci myszką. Nie sposób opisywać wielobiegunowości XXI stulecia językiem XX-wiecznym. Społeczeństwa ewoluują, a wraz z nimi projekty i marzenia cywilizacyjne. Kiedyś potęga wiązała się z podbojem militarnym, dziś bardziej z zagwarantowaniem stabilizacji. Irenologia, czyli nauka o pokoju, niepostrzeżenie ustąpiła miejsca sekurytologii, czyli nauce o bezpieczeństwie.

Perspektywa etatysty

Według P. Buhlera, przemiany, których stajemy się świadkami – a często i ofiarami – nie oznaczają jednak zaniku potęgi, ale zmianę jej desygnatu. Pisze, „Potęga wcale nie zanika, rozmywając się w wątpliwym, nieuchwytnym postmodernizmie, wręcz przeciwnie, pozostaje nieodpartą siłą, strukturalizującą stosunki międzynarodowe”.

Autor skupia się na uchwyceniu reguł gramatyki potęgi, a trud to iście benedyktyński. Dziedziną, w której dokonują się w najbardziej wyrazisty sposób jej mutacje jest ekonomia i teoria państwa. Stąd też P. Buhler, przedmiotem analizy czyni zwłaszcza dwie formy organizacji politycznej – imperia, które dokonały upolitycznienia wojny i państwa narodowe, których powstanie powiązane zostało z rewolucją przemysłową.

Nawet w rozdziale poświęconym ujednoliceniu pola potęgi, czyli usieciowieniu organizmów społeczno-politycznych, P. Buhler konkluduje: „W odniesieniu do współczesnej społeczności międzynarodowej pojęcie potęgi opisuje przede wszystkim atrybut państwa, atrybut nierównomiernie rozłożony w łonie tej społeczności i silnie skoncentrowany w niewielkiej liczbie państw, postrzeganych jako rządzące sprawami świata. Pojęcie to jest związane z funkcją, którą tylko państwo jest w stanie pełnić, mianowicie zapewnieniem bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego jako najwyższego dobra publicznego, fundamentu politycznej prawomocności państwa”. Wnioski te uzupełnia ciekawe spostrzeżenie o coraz silniej odczuwalnych skutkach pęknięcia między społecznością polityczną a ekonomiczną, które dokonało się – zdaniem P. Buhlera – na skutek rewolucji cyfrowej. Stwierdza on: „Uderza w tym systemie współzależność wszystkich instytucji, co generuje ryzyko systemowe, i jednocześnie ich wyjątkową niezależność od wszelkiej władz regulacyjnej, państwa czy banku centralnego”.

Imperatyw rywalizacji

Jednym z głównych pojęć, które P. Buhler poddaje analizie jest sytuacja konfliktu – starcia królestw, zmagania imperiów, wojny światowe, czy współczesna rywalizacja na polu dyplomatycznym, podporządkowana asymetrii sił negocjacyjnych. Wojny prowadzone przez państwa narodowe, zdaniem P. Buhlera, umacniały i kształtowały kapitalizm. Dziś z kolei, państwowe think-tanki współtworzą soft power, nadają ramy grze o dominację i prosperity, która toczy się na poziomie skomplikowanego reżimu zależności geopolitycznych.

W opisie tym autor rzadko posługuję się pojęciem rozpadu ładu, a częściej zmiany formy legitymizacji władzy i redystrybucji potęgi. W ten sposób wyjaśnia mechanizm przenoszenia konfliktów na peryferie świata, dawny – europejski i współczesny – chiński podbój globalnego Południa. Opisując kondycję Czarnego Lądu, P. Buhler gorzko konstatuje: „Jeśli Afryka pojawia się na mapie potęgi, to jako teren działania innych potęg. (…) [Kontynent ten] znajduje się na uboczu, z dala od przepływów i sieci, na jakich zasadza się potęga. (…) A jeśli już potęga wkracza na afrykański kontynent, to w poszukiwaniu jego zasobów. Przy czym nie mamy już do czynienia z radziecko-amerykańską rywalizacją, lecz z bardziej pragmatyczną kampanią «uwodzenia» prowadzoną przez ChRL”.

Co należy podkreślić, książka P. Buhlera, mimo skupienia na państwotwórczym charakterze potęgi, wykracza poza euroamerykański krąg cywilizacyjny i stara się zerwać z kartezjańskim opisem rzeczywistości. W wielu miejscach narracji odnieść można wrażenie, że autor próbuje oceniać przemiany w centrum świata z perspektywy jego peryferii. Dzięki temu łatwiej dostrzega niuanse i niejednoznaczności współczesnej polityki. Widać to choćby w opisie wyłaniających się nowych aktorów na scenie międzynarodowej, konkurencyjnych wobec podmiotów państwowych – organizacji pozarządowych tworzących węzły społeczeństwa sieciowego. Zauważyć to także można w charakterystyce przyczyn i skutków trwającego kryzysu, który „obalił mit hegemona będącego gwarantem stabilności ekonomicznej świata. Zrzucając z piedestału dogmat zdolności rynków do samoregulacji, kryzys zamknął epokę Thatcher-Reagan, naznaczoną delegitymizacją działania państw w sferze gospodarczej”.

Według P. Buhlera, kryzys ekonomiczny zwiększył podmiotowość państwa jako pełnoprawnego aktora geopolitycznego, aczkolwiek doprowadził też do coraz bardziej odczuwalnego przesunięcia środka ciężkości świata w kierunku Azji i państw BRIC-u (z kwintetu BRICS – Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA – kraj afrykański nie stanowi pogłębionego obszaru analizy P. Buhlera). W dyskursie tym widać tęsknotę autora za stabilnością systemu globalnego, gwarantowaną przez wyrazistych hegemonów („Brak takiego mocarstwa musi spowodować regres, to znaczy powrót do bardziej konfliktowego światowego ładu ekonomicznego, bazującego na protekcjonizmie, jednostronnych gestach, merkantylizmie, wojnach walutowych i handlowych”) oraz ewidentną fascynację dynamiką przemian zachodzących na Dalekim Wschodzie („Chińskie nadrabianie zaległości jest absolutnie wyjątkowe, wymyka się wszelkim porównaniom”).

Statystyka (pozornie) moralna

P. Buhler, charakteryzując rozkład potęgi, bada jego wyróżniki obiektywne (choćby zasięg terytorialny, liczbę ludności, potencjał wojskowy, czy arsenał atomowy), jak i trudne do uchwycenia wskaźniki subiektywne (np. zdolność do adaptacji i amortyzacji gwałtownych wstrząsów, wcielania w życie innowacyjnych strategii). We fragmentach tych nietrudno dostrzec wyraźną sympatię, którą autor darzy prace Raymonda Arona. Przykładowo, opisując tzw. klątwę surowcową, której doświadcza wiele państw Afryki Subsaharyjskiej, P. Buhler rozpoczyna od przypomnienia fragmentów „Paix et guerre entre les nations”. W powstałej przed półwieczem książce francuski intelektualista przedstawił przestrzeń jako tekst, teatr oraz stawkę gry mocarstwowej, a terytorium jako konstrukt sztuczny, podległy granicom wyobraźni politycznej. Działalność ekonomiczna stanowi w ujęciu tym jedynie nową formę wojny, rywalizacji o rozszerzenie strefy wpływów. Schemat ten P. Buhler przenosi do analizy tzw. państw rentierskich, dotkniętych „paradoksem obfitości” – „które za sprawą owej renty [zysków z eksportu surowców] zwolnione są z konieczności ściągania podatków i z będącej jego konsekwencją przedstawicielskiej formy rządów. Brak tego fundamentu systemu demokratycznego ma kapitalne znaczenie dla funkcjonowania państwa, zarówno w sferze odpowiedzialności politycznej przywódców, jak i jawności procesów decyzyjnych, wolności prasy i słowa” – podsumowuje P. Buhler, przytaczając przykład m.in. Botswany.

W zbliżony sposób autor przedstawia relacje między ekonomią a demografią. „Demografia – pisze P. Buhler – jest przeznaczeniem, ale również polityką”. Jego zdaniem, o potencjale państwa nie decyduje wielkość populacji, jak wielu badaczy nadal zakłada, lecz jakość instytucji społeczno-politycznych w nim funkcjonujących. W ten sposób tłumaczony jest niedorozwój Afryki – zapóźnione przejście demograficzne, wysoki współczynnik płodności, tempo zwiększenia się populacji nie gwarantuje mieszkańcom tego regionu dobrobytu. P. Buhler przytacza prognozy dla kontynentu: Nigeria w 2025 r. ma mieć 240 mln mieszkańców, a ćwierć wieku później – 400 mln; Etiopia – odpowiednio 125 i 188 mln, Demokratyczna Republika Konga – 92 i 155 mln. W 1950 r. Afrykanie stanowili zaledwie 9 proc. populacji Ziemi – w 2050 odsetek ten ma wzrosnąć do 24 proc. Dane te P. Buhler umieszcza w kontekście strachu globalnej Północy przed napływem migrantów z Południa, statystyce (pozornie) moralnej, która nie potrafi zaakceptować rozkładu wielkich stref kulturowych i cywilizacyjnych, które nieustannie strukturalizują świat

Deontologia a geopolityka

Nacisk na teorię i analizę nie oznacza jednak zerwania przez autora z – zauważalną w licznych passusach – moralistyką. P. Buhler, dostrzega wady demokracji, ale jest jej gorącym orędownikiem (pisze: „według wszelkiego prawdopodobieństwa uniwersalne wartości wyznawane przez Zachód będą się szerzyć na świecie”), nawet jeśli sukces tej idei nie oznaczałby utrzymania supremacji globalnej Północy. Zdaje sobie sprawę z niskiej efektywności misji humanitarnych (przywołuje m.in. kazusy Sierra Leone i Demokratycznej Republika Konga), logice międzynarodowego protektoratu, którym operacje te są zwykle podporządkowane, ale nie przekreśla wysiłków społeczności międzynarodowej w próbach zapewnianiu pokoju globalnego. Wie, że myślenie w kategoriach sprawiedliwości nie zawsze idzie w parze z raison d'État, ale nie rezygnuje łatwo z takiej perspektywy. P. Buhler gorzko stwierdza: „prawo międzynarodowe jest uprzywilejowanym narzędziem legitymizacji w rękach państw, które używają go, by dowieść legalności własnego postępowania i postępowania sprzymierzeńców lub zdyskredytować w imię prawa postępowanie innych podmiotów – rywali lub przeciwników”. W innym miejscu pisze: „Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie państwa, będące członkami społeczności międzynarodowej, bardziej korzystają na prawie międzynarodowym niż są przez nie ograniczane”. Owszem, przemiana potęgi jest często szybsza od zmian prawa międzynarodowego, ale nie powinna ona wyprzedzać ewolucji społecznej percepcji tego, co jest słuszne i tego, co za słuszne chciałoby zostać uznawane.

Błażej Popławski, dr historii, socjolog, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego, prowadzi blog www.afrykanista.pl