Ciężka jest praca górnika
Niełatwa jest praca kelnera
Tak pieśń się moja zaczyna
Pieśń o sopockich kuplerach
W hotelowej windzie panienka
Nos pudruje do lustra się wdzięczy
A tam - sopockim alfonsom
Gruba kasa w kieszeniach już dźwięczy
Jeden mężny co pręży muskuły
Wciąż panienki śle do pokoi
Lecz on właśnie sopockich kuplerów
Bardzo martwi i niepokoi
Refren
Graj, cyganie, graj, serce swoje daj,
Muzyka twoja nagle z żalem w sercu wzbiera
Graj, cyganie, graj, serce swoje daj,
Niełatwe jest życie kuplera
Wy wiecie o co mi chodzi
I czemu nad losem ich płaczę
Bo wśród nich krwiopijcy są podli
lichwiarze i naciągacze
Na kibolskich ustawkach ten cwaniak
Niejednego wybił tam zęba
A tam - sopockim kuplerom
To włosy stają dziś dęba
Zwykle alfom się dobrze powodzi
Lecz i gorzej bywa niektórym
A tam sutener sopocki
Wszedł gładko do drugiej tury
Refren
Nadchodzi plan pięcioletni
Pisiorskiego sukcesu wiek złoty
A teraz sopockim kuplerom
Zgryzoty, jeno zgryzoty
Dzisiaj żal mi tych sutenerów,
Chociaż sam już nie wiem, dlaczego?
Lecz niestety alfons w pałacu
Nie wróży niczego dobrego
Więc pochylam się nad ich losem
Choć już swoje liczyli procenty
Chcieli tylko spokojnie zarobić
Teraz zawód ich będzie przeklęty
--
sb
2025-06-05