Wciąż nadziwić się nie mogę -
dzisiaj Młody złamał nogę.
Krążą niusy już po świecie,
opisali to w gazecie,
padł na Ojca strach i trwoga.
Brzydko się złamała noga.
Jadą szybko do szpitala,
noga strasznie napierdala.
Niby nic, lecz jak na złość -
wyszła mu przez... mięcho kość.
Już się chirurg z wielką gracją
zajął trudną operacją.
Najpierw przetarł szkła zaplute
potem kość mu skręcił drutem;
wszystko zaszył i gotowe;
rękawiczki zdjął gumowe.
-Nie ma strachu mili moi -
do wesela się zagoi.
I zamyślił się chwileczkę
po czym wyszedł na fajeczkę,
mruknął jeszcze pielęgniarce
-Fajnie że masz kolczyk w szparce.
Bacz, że kończy ci się staż!
Pięknie zagipsować masz.
Gipsowanie wyśmienite
nigdy nie uwiera w pytę!
Gipsu poszła prawie tona -
pielęgniarka przerażona -
jak wyjaśnić należycie
gipsu wielkie to zużycie.
Poszła prosto do lekarza,
tak się czasem w życiu zdarza,
że lekarza najdzie chętka -
dekolt miała aż do pępka,
była również piękna, ruda,
chętnie rozkładała uda.
Później byli gdzieś na kawie -
siup... i było już po sprawie.
Lecz wracając do tematu -
w mieście sporo jest wariatów
takich, co jak już się spieszy,
jebie go na pasach pieszy -
taki Młody - był na pasach,
lecz nie spostrzegł tam kutasa,
co się wziął za wyprzedzanie;
tylko mandat on dostanie.
Całkiem trzeźwi obaj byli,
lecz w złym miejscu i w złej chwili.
Gdyby Młody był pijany
miałby powierzchowne rany.
sb