Ta opowieść jest o zdradzie
dokonanej na Konradzie.
Więc ten Konrad - nasz znajomy -
był wciąż strasznie napalony.
Najróżniejsze miał fantazje -
postanowił zwiedzić Azję.
Chciał rozerwać się troszeczkę
wybrał się więc na wycieczkę,
Odłożywszy trochę kaski
chciał testować tajskie laski,
bo najlepsze laski w świecie,
to są Tajki - przecież wiecie.
Podziwiając ich urodę,
chcąc posuwać Tajki młode -
wyszedł nocą na ulicę...
i zobaczył cud dziewicę:
Promieniała jej uroda,
była niebezpiecznie młoda,
była śniada, skośnooka,
szczupła, zgrabna, niewysoka.
Miała kruczoczarne włosy,
miała talię jak u osy,
była zagubiona, słodka -
w Polsce takich się nie spotka.
Więc się Konrad ostro spina -
już dolewa Tajce wina.
Niby nie zna się języka,
lecz po drinku problem znika,
i od słowa tak do słowa -
Tajka prawie już gotowa.
Konrad jeszcze ją podgrzewa,
niemal, serenady śpiewa...
Po skończonej już kolacji
chciał ją puknąć w ubikacji.
Kiedy zsunął część odzienia
przetarł oczy ze zdziwienia.
"O... żesz kurwa! co do chuja?
Co ci się tam w dole buja?"
Bo to była piękna Tajka,
problem w tym, że miała jajka.
Ku zmartwieniu taty-Taja
miała wielkie jędrne jaja.
Gdy zrzuciła swe odzienie -
stało wielkie przyrodzenie.
"Miała piękna być dziewoja
a dostałem ladyboya!?"
Taki urok azjatycki -
kształtne ciało, chuj... i cycki.
Cóż że dobrze ciągnie druta
kiedy jaja ma i fiuta.
Lepiej konia zwalić czasem
niż kobietę mieć z kutasem.
To naprawdę nie są bajki -
czasem mają fiuta Tajki.
Konrad myślał, że jest cwany,
ale został... wydymany.
ub&sb