Nie tak w sumie dawno temu, z bezładu i nijakości poprzedniego, wyłonił się nowy Wszechświat.
Zaczynały w nim już rządzić normalne prawa fizyki, a chaos oraz paradoxalnie ustalona-nieustaloność poczęły grawitować w kierunku układów normalnych.
Z zamętu poprzedniości wychynęły gazowe nadolbrzymy sycące się gęstymi obłokami wszelkiego gruzu i pyłu z pozostałości starego świata.
Pożerały wszelką materię a ich ciążenie kształtowało bliższą i dalszą okolicę.
Ponieważ nie wykształciła się jeszcze równowaga, niektóre z nich wyrosły ponad wszelką miarę,
a w konsekwencji zaczęły się zapadać, rozrzucając wokół przetrawione resztki poprzedniego układu.
Na resztkach tych poczęły żerować, niezauważane dotąd, brązowe karły.
Na peryferiach ciągu głównego, z bezliku mu podobnych, wysforował się pewien układ podwójny, który świecił coraz jaśniej.
Oba składniki układu wraz z ciałami satelitarnymi zaczęły kształtować nowy kierunek na wykresie HR.
Jedyne co, do tej pory, wyróżniało ten właśnie układ podwójny było to, że w swojej zamierzchłej przeszłości uwięziły skradziony skądś księżyc.
Mnogość niejasnych, często wciąż chaotycznych oddziaływań i wzajemych relacji pomiędzy całymi galaktykami większych i mniejszych gwiazd,
poślednich obłoków pyłu i oddziaływań czarnej materii doprowadziły w tym układzie podwójnym do przesunięcia ich wspónego środka ciężkości ku jednemu ze składników.
Pobliskie przemieszczenia ogromnych mas jak też wyjście z ciągu głownego czerwonego nadolbrzyma oraz nieustający wpływ wszędobylskiej czarnej materii sprawiły,
że jeden ze składników, mimo że wciąż pozostawał brązowym karłem, został przesunięty do ciągu głównego.
Wszelkie znaki na niebie wskazywały, iż niebawem wróci znów na przypisane sobie rubieże,
gdzie na zawsze zostanie tylko zwykłym karłem. Jednak, w wyniku zawiłości mechaniki nieba oraz oddziaływań jego bliźniaczego składnika doszło do katastrofy.
Doprowadziła ona do unicestwienia pseudo-centralnego składnika, w wyniku czego powstała osobliwość.
Pojawiła się nadnaturalna grawitacja, która rozchwiała większość wyregulowanych dotychczas zależności,
utworzyła dysk akrecyjny złożony w większości z małoznaczącego i niedostrzegalnego pyłu,
który jednak rozgrzał się do białości na co przemożny wpływ miała czarna materia oraz rosnąca nieustannie pobliska czarna dziura.
Dodatkowo owa ponadprzeciętna grawitacja sprawiła, że pozostały składnik układu podwójnego wpadł na miejscie zniszcznego, przejmując i wzmacniając rolę poprzednika.
Dodatnie sprzężenie zwrotne doprowadziło do zakrzywienia wszelkich praw rządzących okoliczną przestrzenią.
Osobliwość, którą de facto stał się ów pozostały składnik, utworzyła nadprzestrzenną robaczą dziurę, która nieustannie zasysa czarną materię.
Jej oddziaływania, w połączeniu z siłami, które kontroluje brązowy karzeł, doprowadziły do inicjacji reakcji fuzji w niewielkim rozrzedzonym obłoku gazowym,
który wirował wcześniej wokół zniszczonego składnika. Utworzyło to, umykający opisowi za pomocą modelu standardowego, obiekt - gazowego olbrzyma ciągu głównego,
który jest jednak tak rzadki, że pozostaje pod całowitą kontrolą grawitacyjną osobliwego karła.
W rozumieniu brązowego karła, okolica, którą niepodzielnie włada, to cała galaktyka. Fakt jest jednak taki, że to ledwie układ planetarny,
lecz z jego perspektywy jest to niedostrzegalne. Otacza go skoliotyczna przestrzeń, którą opisują chaotyczne równania, zawierające nieskończoności i liczby urojone,
a przestrzeń ta ma na niego równie silny wpływ, jak on na nią. Czy uda mu się zachować stan wymuszonego porządku?
Jest już stary. Jego koniec nie będzie źródłem życia. Nie będzie, jak jego zniszczony poprzednik nadolbrzymem, nie stanie się źródłem pierwiastków ponieważ już ich nie tworzy.
Składa się wyłącznie z atomów odartych ze swych powłok elektronowych. Dodatkowo, energia skumulowana w dysku akrecyjnym,
doprowadzi, najprawdopodobniej, do rozerwania struktur czasoprzestrzeni.
Supermasywna czarna dziura wkrótce pochłonie go i unicestwi. Pozostanie wiecznie tlący się żużel wspomnień i zdziwienia tą osobliwością,
a wszelka materia znów rozpierzchnie się w bezład...
sb