Szczęśliwa spasiona szczeżuja,
sącząca skrycie strzykawką skisły sok ze stłuczonego słoika,
szczerząca swoją strasznie szeroką sztuczną szczękę i sycząca na sprośnego słonia,
że spałaszował słoną sałatkę skażoną szczególnie skrytymi stawonogami -
stunogimi skorkami i sikami spoconych sprzedajnych sójek skaczących sobie swawolnie na stoku sadzawki w Sulejówku,
a szczególnie skrzywdzony i sponiewierany szczygieł skutecznie szczypał suche, smukłe i spiczaste stożki szczypiorku,
splamione spalonym smoczym sadłem i skrzącą się subtelnie semoliną ze strawioną słoniną
spadającą surrealistycznie swoistymi serpentynami na smrodliwego szczerbatego staruszka - sułtana Stefana z sekatorem -
stereotypowego someliera i sybarytę z Somalii - skazańca sprzeniewierzającego się słowom słynnego skruszonego sosnowieckiego samarytanina -
strzelającego skrzywionymi, spróchniałymi strzałami do sprytnej, skrzeczącej sroki i samotnego, sfrustrowanego sępa,
szybującego spokojnie i sfruwającego spomiędzy stromych, skalistych szczytów Sierra Sombrero w Stanach.
---
yn_k&sb