Rdz 44 Konfrontacja Józefa i Judy

Niniejszy rozdział jest zaskakujący. Aby móc go zrozumieć, potrzebujemy znajomości kontekstu.

Otóż po ofiarowanym posiłku, Józef odesłał swoich braci z worami pełnymi zboża, przy czym kazał włożyć swój kielich do torby Beniamina, a następnie oskarżył go o kradzież. To spowodowało, że Juda musiał wstawić się za swoim bratem, z którym nierozerwalnie się połączył (co było opisane w poprzednim rozdziale). W kulminacyjnym momencie opowiadania dochodzi do otwartej konfrontacji między Judą i Józefem. Jest to walka tytanów, konfrontacja Króla i Sprawiedliwego, Lew stoi naprzeciw Byka. Lew to symbol Judy, Byk - symbol Józefa. Kto wygra? Napięcie jest u szczytu.

Przypominam, że w tle rozgrywa się też walka dynastyczna między rodzinnymi gałęziami: między potomkami Lei i Racheli. Nasuwa się pytanie: która linia jest prawowita? Jest to dylemat każdej rodziny. Już się z tym spotkaliśmy w przypadku Izaaka i Izmaela oraz w przypadku Jakuba i Ezawa.

Potomkowie Racheli uważają, że to Józef powinien rządzić, bo zostało mu to objawione w snach. Potomkowie Lei uważają z kolei, że to Juda powinien rządzić, bo związał się z Beniaminem przysięgą złożoną Izraelowi, dzięki czemu antagonizm rodzinny zniknął! Tak więc o pierwszeństwo między braćmi walczą już tylko Juda i Józef. Która linia ma być linią królewską po wsze czasy?

Pytanie nie jest trywialne i odpowiedź będzie rzutować na całą przyszłość Izraela. Pojawi się ono znowu po śmierci Salomona, gdy Jeroboam, potomek Józefa, zdecyduje się przejąć przywództwo koalicji dziesięciu północnych szczepów, podważając suwerenność Roboama, wnuka Dawida, który rządził w Jerozolimie. Schizma będzie zaostrzona faktem, że Jeroboam zjednoczy szczepy Izraela wokół bóstwa przedstawianego jako co? Jako byk, który jest przecież symbolem Józefa! Tym samym dziesięć szczepów ogłasza swoje przywiązanie do pamięci ojców, do pamięci Józefa, ale bez pośrednictwa Jerozolimy, bez pośrednictwa Judy, a więc i bez pośrednictwa Mojżesza! To będzie wielki upadek ludu Przymierza. Utrata jedności braterskiej spowoduje utratę Ziemi Obiecanej i Wygnanie Izraelitów z Kanaanu. Bo Ziemia Obiecana jest dziedzictwem przeznaczonym dla zjednoczonego ludu. Król-Mesjasz będzie miał za zadanie właśnie przywrócenie jedności między wszystkimi synami Abrahama.

Mam nadzieję, że teraz lepiej czujecie wielkie napięcie zawarte w konfrontacji między Lwem Judy i Bykiem Józefa. Popatrzmy na to, jak Juda odzywa się do Józefa:

Cóż mamy rzec tobie, panie mój? Cóż możemy powiedzieć na nasze usprawiedliwienie? Bóg znalazł winę w twoich sługach!” (Rdz 44,16)

Słyszycie? Juda widzi rękę Boga w tych doświadczeniach. Co prawda wie, że jest niewinny stawianych mu zarzutów, ale za to przyznaje, że posiada u Boga inny niespłacony dług. Bóg objawił winę braci i Juda zgadza się taki los, żeby wszyscy bracia byli niewolnikami w Egipcie. Józef uspokaja sytuację i mówi o tym, że tylko Beniamin ma tu zostać. Tak naprawdę pytanie brzmi: czy zgadzacie się na rozdzielenie dwóch gałęzi rodzinnych: z jednej strony synowie Racheli (Józef i Beniamin) zostają w Egipcie, z drugiej strony synowi Lei wracają do Kanaanu? To oznaczałoby koniec jedności braterskiej, koniec Przymierza z Bogiem! Juda o tym wie i tym razem stawia ojca w centrum swojej odpowiedzi:

Wtedy powiedział nam twój sługa, a nasz ojciec: Wiecie, że jedna z mych żon urodziła mi dwóch synów. Jeden wyszedł ode mnie i pomyślałem sobie, że został rozszarpany przez dzikie zwierzę; i więcej go już nie widziałem. Jeżeli i tego drugiego mi zabierzecie i spotka go jakieś nieszczęście, to sprawicie, że moja siwizna zstąpi do Szeolu wśród niedoli.” (Rdz 44,27-29)

Udało się! Wreszcie wyszło szydło z worka! Juda nie przyznał się do tego, że sam zaproponował sprzedaż Józefa, ale przynajmniej mówi o tym, że powiedział ojcu o śmierci Józefa, co go pogrążyło w wielkim smutku i obawach przed tym, żeby skarb Przymierza się nie zaprzepaścił. Juda ciągnie dalej:

Teraz więc niech ja, sługa twój, zostanę zamiast chłopca niewolnikiem pana mego, on zaś niechaj pójdzie ze swymi braćmi. Bo jakże mógłbym iść do mego ojca, jeśliby nie było tego chłopca ze mną? Nie chciałbym patrzeć na nieszczęście, które dotknęłoby mego ojca!” (Rdz 44,33-34)

Łał. Juda naprawdę pokazał klasę. Zachowuje się jak król, bo król ma na zadanie nie tylko rządzić, ale również oddać swoje życie za swój lud. Wobec tak wspaniałomyślnej postawy, Sprawiedliwy Józef nie potrafi powstrzymać łez. Jego strategia, choć była pokrętna i skomplikowana, jednak przyniosła swój owoc: bracia Józefa musieli przypomnieć sobie swoją zbrodnię i uznać ją przed Bogiem. W świetle prawdy mogli rozjaśnić swoją przeszłość, uwolnić się od ciężaru kłamstwa, odzyskać wolność, co otwiera perspektywy na kształtowanie przyszłości Przymierza.

Wróćmy do tego dziwnego zachowania Józefa. Czy powinien był od początku ujawnić swoją tożsamość? Czy powinien był powiedzieć braciom: chcieliście mnie zabić, ale to nic, zachowujmy się tak, jakby nic się nigdy nie stało? Nie. Józef naprawdę kochał swoich braci. Dlatego chciał uzdrowienia ich dusz, chciał dać im sposobność do naprawienia dusz, a to się dzieje tylko w prawdzie. Bracia musieli stawić czoło ogromowi winy, która na nich ciążyła. W ten właśnie sposób Józef objawił swoją miłość. Miłość, która dąży do pojednania, nie do zapominania. Po raz kolejny widzimy, że Józef zapowiada postać Jezusa-Mesjasza, który nie przyszedł, aby nam powiedzieć: „wybaczam wam, nic się nie stało”. Nie! Jezus mówi: „biorę twoje winy na siebie, ale ty musisz uznać mnie za swojego Zbawiciela i Pana”.

Trzeba to dobrze zrozumieć. Tu nie chodzi o to, że Józef przebaczy braciom dopiero bo wymierzeniu im kary. Prawda musiała być wyznana przez winowajców, aby oni mogli się od niej uwolnić. Gdyby Józef okazał dobrotliwe oblicze, pozornie byłby wspaniałomyślny, ale tak naprawdę do już istniejącego ciężaru winy dodałby ciężar strasznego długu, od którego bracia nigdy by się nie uwolnili.

Tutaj wraca temat spowiedzi. My chrześcijanie czasami chcielibyśmy, żeby Bóg nam przebaczył z automatu, bez wysiłku z naszej strony, aby się do czegoś przyznać. Taki dobrotliwy Bóg tak naprawdę nałożyłby na nas ciężar długu, nieskończonego i wiecznego, od którego nie moglibyśmy nigdy się uwolnić. Na szczęście jest inaczej - Bóg dzięki spowiedzi poddaje nas próbie wyznania naszych przewinień, pozwala nam rzucać światło prawdy na nasze czyny, co umożliwia uzdrowienie naszej duszy. Jest to wielka tajemnica, którą powoli odkrywamy dzięki czytaniu Tory.

Na zakończenie zwróćmy uwagę na jeszcze jedną rzecz. Otóż w tej całej epopei bardzo mało jest odniesień do Boga. Tak naprawdę Bóg jest stale obecny w osobie Sprawiedliwego Józefa. Józef nie jest Bogiem, ale Bóg objawia się za pośrednictwem Józefa. W taki sposób niebo spotyka się z ziemią: we Sprawiedliwych! Bóg najczęściej nie objawia się zsyłając na nas gromy z nieba, ale posyłając nam Sprawiedliwych. Kiedy Józef wreszcie zdejmuje swoją maskę, tak naprawdę to Bóg zdejmuje własną maskę surowego sędziego i wybucha szlochem miłosiernego brata.

W następnym odcinku odkryjemy, czym to wszystko zaowocowało.



© Père Alain Dumont, http://bible-tutoriel.com/joseph-travaille-a-la-guerison-de-l-ame-de-ses-freres.html